HIMAVANTI

Forum Rozwoju Duchowego: Ezoteryka, Joga, Tantra, Magia, Kundalini, Uzdrawianie, Bóg i Bogini, Mistyka, Intuicja, Jarstwo, Oświecenie, HIMAVANTI OM

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

Ogłoszenie


1. Listy dla Śri Guru, prośby o błogosławieństwa i uzdrowienie, relacje z działalności: Śri Mohandźi R.Z.Matuszewski., P.O. Box 247, 44-100 Gliwice 1, PL,
2. Grupy Medytacyjne: Laya Yoga & Tantra, Nauka o Czakramach - Uzdrawianie - Wielka Brytania: tel. +44 786 225 9946 (Andrew, jęz. angielski i polski)
3. Uzdrawianie, Egzorcyzmy; Ośrodek Bogini - Studzianki k/Łodzi - Mirosława Tomaszewska tel. 44-615 4984 lub +48 602-397 477 e-mail: kontakt@zlotamira.com
4. Problem z założeniem konta lub logowaniem - napisz do webmastera Portalu Himavanti: bractwo.himawanti@gmail.com

#61 2023-06-02 23:31:09

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Praca i Jej Tajemnica

(Przemówienie w Los Angeles, Kalifornia, 4 stycznia 1900 r.)

Jedną z największych lekcji, jakich nauczyłem się w życiu, jest zwracanie takiej samej uwagi na środki pracy, jak i na jej cel. Ten, od którego się tego nauczyłem był wielkim człowiekiem, a jego własne życie było praktyczną demonstracją tej wielkiej zasady. Zawsze wyciągałem wielkie lekcje z tej jednej zasady i wydaje mi się, że tkwi w niej cała tajemnica sukcesu; zwracać tyle samo uwagi na środki, co na cel.

Naszą wielką wadą życiową jest to, że tak bardzo pociąga nas ideał, cel jest o wiele bardziej czarujący, o wiele bardziej pociągający, o wiele większy w naszym mentalnym horyzoncie, że całkowicie tracimy z oczu szczegóły.

Ale kiedy przychodzi niepowodzenie, jeśli przeanalizujemy je krytycznie, w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach przypadków okaże się, że stało się tak dlatego, że nie zwróciliśmy uwagi na środki. Właściwa dbałość o wykończenie, wzmocnienie środków jest tym, czego potrzebujemy. Mając odpowiednie środki, koniec musi nadejść. Zapominamy, że to przyczyna wywołuje skutek; efekt nie może przyjść sam; i jeśli przyczyny nie są dokładne, właściwe i potężne, skutek nie zostanie wywołany. Po wybraniu ideału i określeniu środków, możemy niemal odpuścić ideał, ponieważ jesteśmy pewni, że będzie tam, gdy środki zostaną udoskonalone. Gdy istnieje przyczyna, nie ma już trudności ze skutkiem, skutek na pewno nadejdzie. Jeśli zadbamy o przyczynę, skutek sam zadba o swe spełnienie. Efektem jest urzeczywistnienie ideału. Środki są przyczyną: zwracanie uwagi na środki jest zatem wielką tajemnicą życia. Czytamy to również w Gicie i dowiadujemy się, że musimy pracować, stale pracować ze wszystkich sił; włożyć cały nasz umysł w pracę, którą wykonujemy, jakakolwiek by ona nie była. Jednocześnie nie wolno nam się przywiązywać. To znaczy, że nic innego nie może nas odciągać od dzieła; mimo to musimy mieć możliwość rzucenia pracy w dowolnym momencie.

Jeśli przyjrzymy się własnemu życiu, stwierdzimy, że największą przyczyną smutku jest to, że podejmujemy się czegoś i poświęcamy temu całą naszą energię — być może okazuje się to porażką, a jednak nie możemy z tego zrezygnować. Wiemy, że to nas rani, że dalsze lgnięcie do tego sprowadza na nas nieszczęście; mimo to nie możemy się od tego oderwać. Pszczoła przyszła napić się miodu, ale jej nóżki przywarły do garnka z miodem i nie mogła uciec. Raz za razem znajdujemy się w tym stanie. Oto cała tajemnica istnienia. Dlaczego tu jesteśmy? Przyszliśmy tutaj, aby popijać miód, a okazuje się, że nasze ręce i stopy przyklejają się do niego. Zostaliśmy złapani, chociaż przyszliśmy złapać. Przyszliśmy się cieszyć; cieszą się nami. Przyszliśmy rządzić; jesteśmy rządzeni. Przyszliśmy do pracy; pracują nad nami. Cały czas to odkrywamy. I dotyczy to każdego szczegółu naszego życia. Pracują nad nami inne umysły i zawsze walczymy, aby pracować nad innymi umysłami. Chcemy cieszyć się przyjemnościami życia; a wżerają się one w nasze organy. Chcemy uzyskać wszystko od natury, ale na dłuższą metę okazuje się, że natura odbiera nam wszystko — wyczerpuje nas i odrzuca na bok.

Gdyby nie to, życie byłoby pełne słońca. Nieważne! Ze wszystkimi niepowodzeniami i sukcesami, ze wszystkimi radościami i smutkami, może to być jedna seria słonecznych dni, jeśli tylko nie damy się złapać.

To jest jedyna przyczyna nieszczęścia: jesteśmy przywiązani, jesteśmy złapani. Dlatego Gita mówi: Pracuj nieustannie; pracuj, ale nie być przywiązanym; nie daj się złapać. Zachowaj dla siebie moc oderwania się od wszystkiego, jakkolwiek kochanego, jakkolwiek dusza by za tym tęskniła, jakkolwiek wielkie boleści odczuwasz, gdybyś chciał to opuścić; mimo to zastrzegaj sobie możliwość opuszczenia tego kiedy tylko zechcesz. Słabi nie mają tu miejsca, ani w tym życiu, ani w żadnym innym. Słabość prowadzi do niewoli. Słabość prowadzi do wszelkiego rodzaju nieszczęść, fizycznych i psychicznych. Słabość to śmierć. Otaczają nas setki tysięcy drobnoustrojów, ale nie mogą nam zaszkodzić, dopóki nie staniemy się słabi, dopóki organizm nie będzie gotowy i predysponowany do ich przyjęcia. Wokół nas może krążyć milion mikrobów nieszczęścia. Nieważne! Nie śmieją się do nas zbliżyć, nie mają siły, by nas zatrzymać, dopóki umysł nie osłabnie. To jest wielki fakt: siła jest życiem, słabość jest śmiercią. Siła to szczęście, życie wieczne, nieśmiertelne; słabość to ciągłe napięcie i nieszczęście: słabość to śmierć.

Przywiązanie jest teraz źródłem wszystkich naszych przyjemności. Jesteśmy przywiązani do naszych przyjaciół, do naszych krewnych; jesteśmy przywiązani do naszych prac intelektualnych i duchowych; jesteśmy przywiązani do przedmiotów zewnętrznych, aby czerpać z nich przyjemność. Co znowu sprowadza nieszczęście, jeśli nie to samo przywiązanie? Musimy się odłączyć, aby zasłużyć na radość. Gdybyśmy tylko mieli moc samodzielnego odłączenia się, nie byłoby żadnej nędzy. Tylko ten człowiek będzie w stanie wydobyć z natury to, co najlepsze, kto mając moc przywiązania się do rzeczy z całą swoją energią, ma również moc odwiązania się, kiedy powinien to zrobić. Trudność polega na tym, że siła przywiązania musi być równie duża, jak siła nieprzywiązania. Są ludzie, których nigdy nic nie pociąga. Nigdy nie potrafią kochać, są nieczuli i apatyczni; unikają większości nieszczęść życia. Ale ściana nigdy nie odczuwa nieszczęścia, ściana nigdy nie kocha, nigdy nie jest zraniona; ale w końcu to ściana. Z pewnością lepiej być przywiązanym i złapanym, niż być ścianą. Dlatego człowiek, który nigdy nie kocha, który jest twardy i kamienny, uciekając przed większością nieszczęść życia uciekają także jego radości. Nie chcemy tego. To jest słabość, to jest śmierć. Ta dusza nie została przebudzona, która nigdy nie odczuwa słabości, nigdy nie odczuwa nieszczęścia. To jest bezduszny stan. Nie chcemy tego.

Jednocześnie pragniemy nie tylko tej potężnej mocy miłości, tej potężnej siły przywiązania, mocy rzucenia całej duszy na jeden przedmiot, zatracenia się i poddania się niejako unicestwieniu za inne dusze — co jest mocą bogów — ale my chcemy być nawet wyżej od bogów. Doskonały człowiek może skierować całą swoją duszę na ten jeden punkt miłości, a mimo to nie jest przywiązany. Jak to się dzieje? Jest jeszcze jeden sekret do odkrycia.

Żebrak nigdy nie jest szczęśliwy. Żebrak dostaje tylko datek z kryjącymi się za nim litością i pogardą, a przynajmniej z myślą, że żebrak jest obiektem niskim. Nigdy nie cieszy się tym, co dostaje.

Wszyscy jesteśmy żebrakami. Cokolwiek zrobimy, chcemy coś w zamian. Wszyscy jesteśmy handlarzami. Jesteśmy handlarzami w życiu, jesteśmy handlarzami w cnotach, jesteśmy handlarzami w religii. I niestety! jesteśmy również handlarzami w miłości.

Jeśli przychodzisz by handlować, jeśli jest to kwestia dawania i brania, jeśli jest to kwestia kupna i sprzedaży, przestrzegaj praw kupna i sprzedaży. Jest zły czas i jest dobry czas; następuje wzrost i spadek cen: zawsze oczekujesz nadejścia ciosu. To jest jak patrzenie w lustra. Twoja twarz się odbija: robisz grymas — taki jest w lustrze; jeśli się śmiejesz, śmieje się lustro. To kupowanie i sprzedawanie, dawanie i branie.

Zostajemy złapani. Jak? Nie przez to, co dajemy, ale przez to, czego oczekujemy. Dostajemy nieszczęście w zamian za naszą miłość; nie z faktu, że kochamy, ale z faktu, że chcemy miłości w zamian. Nie ma nędzy tam, gdzie nie ma niedostatku. Pragnienie, pragnienie jest ojcem wszelkiego nieszczęścia. Pragnienia podlegają prawom sukcesu i porażki. Pragnienia muszą przynosić nieszczęście.

Wielka tajemnica prawdziwego sukcesu, prawdziwego szczęścia polega zatem na tym, że człowiek, który nie prosi o nic w zamian, człowiek całkowicie bezinteresowny, odnosi największe sukcesy. Wydaje się, że to paradoks. Czy nie wiemy, że każdy człowiek bezinteresowny w życiu zostaje oszukany, zraniony? Najwyraźniej tak. „Chrystus był bezinteresowny, a jednak został ukrzyżowany”. To prawda, ale wiemy, że jego bezinteresowność jest powodem, przyczyną wielkiego zwycięstwa — ukoronowania milionów istnień błogosławieństwami prawdziwego sukcesu.

O nic nie pytaj; nie chciej nic w zamian. Daj to, co masz do dania; wróci do ciebie — ale nie myśl o tym teraz, wróci pomnożone tysiąckrotnie — ale uwaga nie może być na tym skupiona. Jednak miej moc dawania: dawaj i na tym niech się kończy. Naucz się, że całe życie jest dawaniem, że natura zmusi cię do dawania. Więc dawaj dobrowolnie. Prędzej czy później będziesz musiał się poddać. Przychodzisz do życia, aby gromadzić. Z zaciśniętymi rękoma chcesz wziąć. Ale natura kładzie rękę na gardle i sprawia, że ręce się otwierają. Czy tego chcesz, czy nie, musisz dawać. W chwili, gdy powiesz „nie zrobię tego”, nadchodzi cios; jesteś ranny. Każdy na dłuższą metę będzie zmuszony zrezygnować ze wszystkiego. A im bardziej ktoś walczy z tym prawem, tym bardziej czuje się nieszczęśliwy. To dlatego, że nie ośmielamy się dawać, ponieważ nie jesteśmy wystarczająco zrezygnowani, aby przystać na to wielkie żądanie natury, jesteśmy nieszczęśliwi. Lasu nie ma, ale w zamian otrzymujemy ciepło. Słońce pobiera wodę z oceanu i zwraca ją w postaci ulewy. Jesteś maszyną do brania i dawania: bierzesz, aby dawać. Nie żądaj więc niczego w zamian; ale im więcej dajesz, tym więcej przyjdzie do ciebie. Im szybciej usuniesz powietrze z tego pomieszczenia, tym szybciej zostanie ono napełnione powietrzem zewnętrznym; a jeśli zamkniesz wszystkie drzwi i każdy otwór, to, co jest wewnątrz, pozostanie, ale to, co jest na zewnątrz, nigdy nie wejdzie, zaś to, co jest wewnątrz, ulegnie stagnacji, zdegeneruje się i zostanie zatrute. Rzeka nieustannie opróżnia się do oceanu i ciągle się napełnia. Nie blokuj ujścia do oceanu. W chwili, gdy to zrobisz, dosięgnie cię śmierć.

Nie bądź więc żebrakiem; być nieprzywiązany. To najstraszniejsze zadanie w życiu! Nie obliczasz niebezpieczeństw na ścieżce. Nawet intelektualnie rozpoznając trudności, tak naprawdę nie znamy ich, dopóki ich nie poczujemy. Z daleka możemy mieć ogólny widok na park: no i co z tego? Czujemy i naprawdę to znamy go, kiedy w nim jesteśmy. Nawet jeśli każda nasza próba kończy się niepowodzeniem, a my krwawimy i jesteśmy rozdarci, to mimo wszystko musimy zachować nasze serce – musimy potwierdzić naszą Boskość pośród wszystkich tych trudności. Natura chce, żebyśmy reagowali, oddawali cios za cios, oszukiwanie za oszukiwanie, kłamstwo za kłamstwo, abyśmy oddawali z całej siły. Potrzebna jest wtedy nadboska moc, aby nie oddawać ciosów, zachować kontrolę, być niezależnym.

Każdego dnia odnawiamy naszą determinację, by być wolnym od przywiązań. Odwracamy wzrok i patrzymy na przeszłe obiekty naszej miłości i przywiązania, i czujemy, jak każdy z nich czynił nas nieszczęśliwymi. Zeszliśmy w otchłań przygnębienia z powodu naszej „miłości”! Staliśmy się zwykłymi niewolnikami w rękach innych, ciągnięto nas w dół i w dół! I podejmujemy nowe postanowienie: „Odtąd będę panem samego siebie; odtąd będę panował nad sobą”. Ale nadchodzi czas i znowu ta sama historia! Znów dusza zostaje złapana i nie może się wydostać. Ptak jest w sieci, walczy i trzepocze. To jest nasze życie.

Znam trudności. Są ogromne i dziewięćdziesiąt procent z nas zniechęca się i traci serce, a z kolei często staje się pesymistami i przestaje wierzyć w szczerość, miłość i wszystko, co wielkie i szlachetne. Spotykamy więc ludzi, którzy w świeżości swojego życia byli przebaczający, mili, prości i niewinni, a na starość stają się kłamliwymi maskami ludzi. Ich umysły to masa zawiłości. Możliwe, że istnieje sporo polityki zewnętrznej. Nie są porywczy, nie mówią, ale byłoby dla nich lepiej gdyby tak robili; ich serca są martwe i dlatego nie mówią. Nie przeklinają, nie wpadają w złość; ale byłoby dla nich lepiej, gdyby umieli się złościć, tysiąc razy lepiej, gdyby umieli przeklinać. Oni nie mogą. W sercu jest śmierć, bo chwyciły je zimne ręce i nie może już działać, nawet rzucić przekleństwa, nawet użyć ostrego słowa.

Tego wszystkiego musimy unikać: dlatego mówię, potrzebujemy nadboskiej mocy. Nadludzka moc nie jest wystarczająco silna. Nadboska siła jest jedynym wyjściem, jedyną drogą na zewnątrz. Tylko dzięki niej możemy przejść przez wszystkie te zawiłości, przez te deszcze nieszczęść bez szwanku. Możemy być porąbani na kawałki, rozerwani na strzępy, ale nasze serca muszą stawać się szlachetniejsze przez cały czas.

Jest to bardzo trudne, ale możemy przezwyciężyć trudności poprzez ciągłą praktykę. Musimy nauczyć się, że nic nie może nam się przytrafić, jeśli nie stajemy się na to podatni. Właśnie powiedziałem, że żadna choroba nie może mnie dotknąć, dopóki ciało nie będzie gotowe; zależy nie tylko od zarazków, ale od pewnych predyspozycji, które już są w ciele. Dostajemy tylko to, do czego jesteśmy przystosowani. Porzućmy naszą dumę i zrozummy, że nędza nigdy nie jest niezasłużona. Nigdy nie było ciosu niezasłużonego: nigdy nie było zła, któremu nie utorowałbym drogi własnymi rękami. Powinniśmy to wiedzieć. Przeanalizujcie siebie, a przekonacie się, że każdy cios, który otrzymaliście, przyszedł do was, ponieważ przygotowaliście się na niego. Ty zrobiłeś połowę, a świat zewnętrzny zrobił drugą połowę: tak nadszedł cios. To nas otrzeźwi. Jednocześnie z tej właśnie analizy wyniknie nuta nadziei, a nuta nadziei brzmi: „Nie mam kontroli nad światem zewnętrznym, ale to, co jest we mnie i jest mi bliższe, mój własny świat, jest w mojej kontroli. Jeśli oba razem są potrzebne do porażki, jeśli oba razem są konieczne, aby zadać mi cios, nie dam tego, który jest w moim posiadaniu, więc jak wtedy może nadejść cios? Jeśli uzyskam prawdziwą kontrolę nad sobą, cios nigdy nie nadejdzie”.

Cały czas, od dzieciństwa, próbujemy zrzucić winę na coś poza nami. Zawsze stajemy w obronie innych ludzi, a nie siebie. Jeśli jesteśmy nieszczęśliwi, mówimy: „Och, świat jest światem diabła”. Przeklinamy innych i mówimy: „Co za zauroczeni głupcy!” Ale dlaczego mielibyśmy być w takim świecie, skoro naprawdę jesteśmy tacy dobrzy? Jeśli to jest świat diabła, my też musimy być diabłami; po co jeszcze mielibyśmy tu być? „Och, ludzie na świecie są tacy samolubni!” To prawda; ale dlaczego mielibyśmy znaleźć się w tym towarzystwie, skoro jesteśmy lepsi? Pomyśl tylko o tym.

Dostajemy tylko to, na co zasłużyliśmy. To kłamstwo, kiedy mówimy, że świat jest zły, a my jesteśmy dobrzy. Nigdy tak nie może być. To straszne kłamstwo, które sobie wmawiamy.

Oto pierwsza lekcja, której należy się nauczyć: bądź zdecydowany nie przeklinać nikogo na zewnątrz, nie obwiniaj nikogo na zewnątrz, ale bądź mężczyzną, wstań i zrzuć winę na siebie. Przekonasz się, że to zawsze prawda. Weź się w garść.

Czy to nie wstyd, że w jednej chwili tak dużo mówimy o naszym człowieczeństwie, o tym, że jesteśmy bogami — że wiemy wszystko, wszystko możemy, jesteśmy nienaganni, bez skazy, najbardziej altruistyczni ludzie na świecie; a za chwilę rani nas mały kamyk, rani nas odrobina gniewu małego Jacka — każdy głupiec na ulicy unieszczęśliwia „tych bogów”! Czy tak powinno być, skoro jesteśmy takimi bogami? Czy to prawda, że świat jest temu winny? Czy Bóg, który jest najczystszą i najszlachetniejszą z dusz, mógł być unieszczęśliwiony przez nasze sztuczki? Jeśli jesteś tak bezinteresowny, jesteś jak Bóg. Jaki świat może cię skrzywdzić? Przeszedłbyś przez siódme piekło bez szwanku, nietknięty. Ale sam fakt, że narzekasz i chcesz zrzucić winę na świat zewnętrzny, pokazuje, że czujesz świat zewnętrzny — sam fakt, że czujesz, pokazuje, że nie jesteś tym, za kogo się podajesz. Powiększasz tylko swoją obrazę, nakładając nieszczęście na nieszczęście, wyobrażając sobie, że świat zewnętrzny cię rani i wołając: „Och, ten diabelski świat! Ten człowiek mnie rani, ten człowiek mnie rani!” i tak dalej. Dodaje to kłamstwa do nieszczęścia.

Mamy troszczyć się o siebie — tyle możemy zrobić — i na jakiś czas zrezygnować z zajmowania się innymi. Udoskonalmy środki; koniec sam o siebie zadba. Bo świat może być dobry i czysty, tylko jeśli nasze życie jest dobre i czyste. To jest efekt, a my jesteśmy środkiem. Dlatego oczyśćmy się. Uczyńmy siebie doskonałymi.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#62 2023-06-03 14:32:09

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Moce Umysłu

(Wykład w Los Angeles, Kalifornia, 8 stycznia 1900 r.)

Na całym świecie przez wieki istniała wiara w zjawiska nadprzyrodzone. Wszyscy słyszeliśmy o niezwykłych wydarzeniach, a wielu z nas doświadczyło ich osobiście. Wolałbym raczej wprowadzić temat,opowiadając o pewnych faktach, które pojawiły się w moim własnym doświadczeniu. Słyszałem kiedyś o człowieku, który jeśli ktoś przychodził do niego z pytaniami w głowie, natychmiast na nie odpowiadał; poinformowano mnie również, że przepowiadał wydarzenia. Byłem ciekawy i poszedłem go zobaczyć z kilkoma przyjaciółmi. Każdy z nas miał coś do powiedzenia w myślach i aby uniknąć błędów, spisaliśmy nasze pytania i schowaliśmy je do kieszeni. Gdy tylko mężczyzna zobaczył jednego z nas, powtórzył nasze pytania i udzielił na nie odpowiedzi. Potem napisał coś na papierze, który złożył, poprosił mnie o podpisanie na odwrocie i powiedział: „Nie patrz na to; włóż to do kieszeni i trzymaj tam, dopóki nie poproszę o to ponownie”. I tak dalej dla każdego z nas. Następnie opowiedział nam o pewnych wydarzeniach, które miały nas spotkać w przyszłości. Potem powiedział: „Teraz pomyśl o słowie lub zdaniu z dowolnego języka, który ci się podoba”. Pomyślałem o długim zdaniu z sanskrytu, języka, którego zupełnie nie znał. „Teraz wyjmij gazetę z kieszeni” – powiedział. To zdanie sanskryckie zostało tam zapisane! Napisał to godzinę wcześniej z uwagą: „Na potwierdzenie tego, co napisałem, ten człowiek pomyśli o tym zdaniu”. To było poprawne. Inny z nas, który otrzymał podobny dokument, który podpisał i schował do kieszeni, został również poproszony o wymyślenie zdania. Pomyślał o zdaniu po arabsku, którego znajomość przez tego człowieka była jeszcze mniej prawdopodobna; to był jakiś fragment z Koranu. I mój przyjaciel znalazł to zapisane na papierze.

Inny z nas był lekarzem. Przyszło mu na myśl zdanie z niemieckiej książki medycznej. Było to napisane na jego papierze.

Kilka dni później ponownie udałem się do tego człowieka, myśląc, że być może zostałem już wcześniej w jakiś sposób oszukany. Zabrałem innych kolegów i przy tej okazji również wyszedł cudownie triumfująco.

Innym razem byłem w mieście Hyderabad w Indiach i powiedziano mi o Brāminie, który mógł wyprodukować wiele rzeczy i nikt nie wiedział skąd. Ten człowiek prowadził tam interesy; był szanowanym dżentelmenem. Więc poprosiłem go, żeby pokazał mi swoje sztuczki. Tak się złożyło, że ten człowiek miał gorączkę, a w Indiach panuje powszechne przekonanie, że jeśli święty człowiek położy rękę na chorym człowieku to ten wyzdrowieje. Ten bramin przyszedł do mnie i powiedział: „Panie, połóż rękę na mojej głowie, aby moja gorączka została wyleczona”. Powiedziałem: „Bardzo dobrze, ale pokaż mi swoje sztuczki”. Obiecał. Położyłem rękę na jego głowie zgodnie z życzeniem, a później przyszedł, aby spełnić swoją obietnicę. Miał tylko pas materiału na biodrach, wszystko inne zdjęliśmy z niego. Miałem koc, który mu dałem, żeby się owinął, bo było zimno, i kazałem mu usiąść w kącie. Patrzyło na niego dwadzieścia pięć par oczu. A on powiedział: „Otóż, spójrz, zapisz wszystko, co chcesz”. Wszyscy zapisywaliśmy nazwy owoców, które nigdy nie rosły w tym kraju, kiście winogron, pomarańcze i tak dalej. I daliśmy mu te kawałki papieru. A spod jego koca wychodziły buszle winogron, pomarańczy i tak dalej, tak dużo, że gdyby zważyć wszystkie te owoce, byłyby dwa razy cięższe od człowieka. Poprosił nas, abyśmy zjedli owoc. Niektórzy z nas sprzeciwiali się, myśląc, że to hipnoza; ale człowiek zaczął jeść sam — więc wszyscy jedliśmy. Wszystko było w porządku.

Zakończył wytwarzając masę róż. Każdy kwiat był idealny, z kroplami rosy na płatkach, żaden nie był zgnieciony, ani jeden nie zraniony. I mnóstwo ich! Kiedy poprosiłem tego człowieka o wyjaśnienie, powiedział: „To wszystko sztuczka”.

Cokolwiek to było, wydawało się niemożliwe, żeby to była tylko sztuczka. Skąd mógł mieć tak duże ilości rzeczy?

Cóż, widziałem wiele takich rzeczy. Podróżując po Indiach można znaleźć setki podobnych rzeczy w różnych miejscach. Takie się spotyka w każdym kraju. Nawet w tym kraju można znaleźć takie wspaniałe rzeczy. Oczywiście istnieje wiele oszustw, bez wątpienia; ale potem, ilekroć widzisz oszustwo, musisz również powiedzieć, że oszustwo jest imitacją. Gdzieś musi być prawda, która jest naśladowana; nie możesz niczego naśladować. Imitacja musi dotyczyć czegoś zasadniczo prawdziwego.

W bardzo odległych czasach w Indiach, tysiące lat temu, takie fakty zdarzały się jeszcze częściej niż dzisiaj. Wydaje mi się, że kiedy kraj staje się bardzo gęsto zaludniony, spada siła psychiczna. Biorąc pod uwagę rozległy kraj słabo zaludniony, być może będzie tam więcej mocy psychicznej. Te fakty, Hindusi myślący analitycznie Hindusi podjęli i zbadali. I doszli do pewnych niezwykłych wniosków; to znaczy uczynili z tego naukę. Odkryli, że wszystko te rzeczy choć niezwykłe, są również naturalne; nie ma nic nadprzyrodzonego. Podlegają takim samym prawom jak każde inne zjawisko fizyczne. To nie wybryk natury, że człowiek rodzi się z takimi mocami. Można je systematycznie studiować, ćwiczyć i nabywać. Naukę tę nazywają nauką Rādźa-Jogi. Studia tej nauki kultywują tysiące ludzi, a dla całego narodu stała się ona częścią codziennego kultu.

Doszli do wniosku, że wszystkie te niezwykłe moce tkwią w umyśle człowieka. Ten umysł jest częścią uniwersalnego umysłu. Każdy umysł jest połączony z każdym innym umysłem. I każdy umysł, gdziekolwiek się znajduje, jest w rzeczywistej komunikacji z całym światem.

Czy kiedykolwiek zauważyłeś zjawisko zwane przenoszeniem myśli? Człowiek tutaj coś myśli, a ta myśl manifestuje się w kimś innym, w innym miejscu. Przygotowując się — nie przez przypadek — człowiek chce wysłać myśl do innego umysłu na odległość, a ten inny umysł wie, że myśl nadchodzi, i otrzymuje ją dokładnie tak, jak jest wysyłana. Odległość nie ma znaczenia. Myśl idzie i dociera do drugiego człowieka, a on ją rozumie. Gdyby twój umysł był czymś odosobnionym tutaj, a mój umysł był czymś odosobnionym tam i nie byłoby między nimi żadnego związku, jak byłoby możliwe, aby moja myśl do ciebie dotarła? W zwykłych przypadkach to nie moja myśl dociera do ciebie bezpośrednio; ale moja myśl musi zostać rozpuszczona w eterycznych wibracjach, a te eteryczne wibracje wejdą do twojego mózgu i muszą zostać ponownie rozdzielone na twoje własne myśli. Oto rozpuszczenie myśli tutaj, a tam związanie na nowo myśli. Jest to proces okrężny. Ale w telepatii nie ma czegoś takiego; jest bezpośrednia.

Pokazuje to, że istnieje ciągłość umysłu, jak nazywają to Jogini. Umysł jest uniwersalny. Twój umysł, mój umysł, wszystkie te małe umysły są fragmentami tego uniwersalnego umysłu, małymi falami w oceanie; i dzięki tej ciągłości możemy przekazywać sobie bezpośrednio nasze myśli.

Widzisz, co dzieje się wokół nas. Świat jest światem wpływów. Część naszej energii zużywamy na zachowanie własnego ciała. Poza tym każda cząsteczka naszej energii jest dzień i noc wykorzystywana do wywierania wpływu na innych. Nasze ciała, nasze cnoty, nasz intelekt i nasza duchowość, wszystko to nieustannie wpływa na innych; i odwrotnie, jesteśmy pod ich wpływem. To dzieje się wokół nas. A teraz weźmy konkretny przykład. Przychodzi człowiek; wiesz, że jest bardzo uczony, jego język jest piękny i mówi do ciebie godzinami; ale nie robi wrażenia. Przychodzi inny mężczyzna i mówi kilka słów, niezbyt dobrze ułożonych, może niegramatycznych; mimo to robi ogromne wrażenie. Wielu z was to widziało. Jest więc oczywiste, że same słowa nie zawsze mogą wywołać wrażenie. Słowa, a nawet myśli mają tylko jedną trzecią wpływu na wywieranie wrażenia, a człowiek dwie trzecie. To, co nazywasz osobistym magnetyzmem mężczyzny — oto, co wychodzi i robi na tobie wrażenie.

W naszych rodzinach są głowy rodziny; niektórzy z nich odnoszą sukces, inni nie. Dlaczego? Na nasze niepowodzenia narzekamy na innych. W chwili w której mi się nie udaje mówię, że ten a ten jest przyczyną niepowodzenia. W porażce nie lubi się przyznawać do własnych błędów i słabości. Każdy stara się uważać siebie za nieskazitelnego i zrzucić winę na kogoś lub coś innego, a nawet na pecha. Kiedy głowy rodzin zawodzą, powinni zadać sobie pytanie, dlaczego jedni tak dobrze zarządzają rodziną, a inni nie. Wtedy przekonasz się, że różnica wynika z człowieka — jego obecności, jego osobowości.

Wracając do wielkich przywódców ludzkości, zawsze stwierdzamy, że liczyła się osobowość człowieka. A teraz weźmy wszystkich wielkich autorów z przeszłości, wielkich myślicieli. Prawdę mówiąc ile myśli przyszło im do głowy? Weź wszystkie pisma, które pozostawili nam dawni przywódcy ludzkości; weźcie każdą z ich ksiąg i oceńcie je. Prawdziwych myśli, nowych i autentycznych, które do tej pory pojawiły się na tym świecie, jest tylko garstka. Przeczytaj w ich książkach myśli, które nam pozostawili. Autorzy nie wydają się nam olbrzymami, a jednak wiemy, że w swoich czasach byli wielkimi olbrzymami. Co sprawiło, że takimi się stali? Nie tylko myśli, które myśleli, ani książki, które napisali, ani przemówienia, które wygłosili, ale coś innego, czego teraz nie ma, to jest ich osobowość. Jak już zauważyłem, osobowość człowieka to dwie trzecie, a jego intelekt, jego słowa to tylko jedna trzecia. To prawdziwy człowieka, osobowość człowieka, która przez nas przepływa. Nasze działania są tylko efektami. Działania muszą nadejść, gdy człowiek tam jest; skutek musi podążać za przyczyną.

Ideałem wszelkiej edukacji, wszelkiego szkolenia powinno być tworzenie człowieka. Ale zamiast tego zawsze staramy się dopracować zewnętrzną stronę. Jaki pożytek z polerowania na zewnątrz, kiedy nie ma wnętrza? Celem i dążeniem każdego treningu jest doprowadzenie człowieka do wzrostu. Człowiek, który wywiera wpływ, który niejako rzuca swoją magię na swoich bliźnich, jest dynamem mocy, a kiedy ten człowiek jest gotowy, może zrobić cokolwiek i wszystko, co mu się podoba; ta osobowość nałożona na cokolwiek sprawi, że to zadziała.

Teraz widzimy, że chociaż jest to fakt, żadne znane nam prawa fizyczne tego nie wyjaśnią. Jak możemy to wyjaśnić za pomocą wiedzy chemicznej i fizycznej? Ile tlenu, wodoru, węgla, ile cząsteczek w różnych pozycjach, ile komórek itd., itd. może wyjaśnić tę tajemniczą osobowość? I nadal widzimy, że to fakt, i nie tylko to, że to prawdziwy człowiek; i to właśnie ten człowiek żyje, porusza się i pracuje, to ten człowiek wpływa, porusza swoich bliźnich i odchodzi, a jego intelekt, książki i dzieła to tylko pozostawione ślady. Pomyślcie o tym. Porównajcie wielkich nauczycieli religii z wielkimi filozofami. Filozofowie prawie nie wywarli wpływu na czyjegoś wewnętrznego człowieka, a jednak napisali najwspanialsze książki. Z drugiej strony nauczyciele religii przenieśli się za życia do różnych krajów. Różnicę stanowiła osobowość. Filozof ma wpływ na słabą osobowość; u wielkich proroków jest ona ogromna. W pierwszym dotykamy intelektu, w drugim dotykamy życia. W jednym przypadku jest to po prostu proces chemiczny polegający na złożeniu razem pewnych składników chemicznych, które mogą stopniowo łączyć się i w odpowiednich okolicznościach wywołać błysk światła lub mogą zawieść. W drugim jest jak pochodnia, która szybko chodzi dookoła oświetlając innych.

Nauka jogi twierdzi, że odkryła prawa, które rozwijają tę osobowość i przez należytą uwagę na te prawa i metody, każdy może rozwijać i wzmacniać swoją osobowość. Jest to jedna z wielkich praktycznych rzeczy i to jest tajemnica wszelkiej edukacji. Ma to uniwersalne zastosowanie. W życiu domownika, w życiu biednych, bogatych, biznesmenów, ludzi uduchowionych, w życiu każdego człowieka wielką rzeczą jest wzmocnienie tej osobowości. Jak wiemy, istnieją prawa, bardzo subtelne, które stoją za prawami fizycznymi. To znaczy, nie ma takich rzeczywistości jak świat fizyczny, świat mentalny, świat duchowy. Cokolwiek jest, jest jedno. Powiedzmy, że jest to rodzaj zwężającej się egzystencji; najbardziej zgrubna część jest tutaj, zwęża się i staje się coraz subtelna. Najsubtelniejsze jest to, co nazywamy duchem; najbardziej zgrubne jest ciało. I tak jak tutaj w mikrokosmosie, tak samo jest w makrokosmosie. Nasz wszechświat jest dokładnie taki; jest to zgrubna zewnętrzna grubość, która zwęża się w coś coraz subtelniejszego, aż stanie się Bogiem.

Wiemy również, że największa moc tkwi w subtelnym, a nie zgrubnym. Widzimy, jak człowiek nabiera ogromnego ciężaru, widzimy, jak jego mięśnie puchną, a na całym jego ciele widzimy oznaki wysiłku i myślimy, że mięśnie to potężna rzecz. Ale to cienkie nitkowate rzeczy, nerwy, dają siłę mięśniom; w momencie odcięcia jednej z tych nici przed dotarciem do mięśni, nie są one w ogóle zdolne do pracy. Te maleńkie nerwy czerpią moc z czegoś jeszcze subtelniejszego, a to z kolei czerpie ją z czegoś jeszcze subtelniejszego — myśli i tak dalej. Tak więc to co subtelne jest tak naprawdę siedliskiem władzy. Oczywiście możemy zobaczyć ruchy w zgrubnym; ale kiedy mają miejsce subtelne ruchy, nie możemy ich zobaczyć. Kiedy coś zgrubnego się porusza, łapiemy to i w ten sposób naturalnie utożsamiamy ruch z rzeczami, które są zgrubne. Ale cała moc jest naprawdę w subtelnym. Być może nie widzimy żadnego ruchu w subtelnym, ponieważ ruch jest tak intensywny, że nie możemy go dostrzec. Ale jeśli jakakolwiek nauka, jakiekolwiek badanie pomoże nam uchwycić te subtelniejsze siły, które są przyczyną ekspresji, sama ekspresja będzie pod kontrolą. Z dna jeziora wydobywa się mała bańka; nie widzimy jej nadchodzącej przez cały czas, widzimy ją tylko wtedy, gdy pęka na powierzchni; tak więc myśli możemy postrzegać dopiero wtedy, gdy bardzo się rozwiną lub gdy staną się czynami. Ciągle narzekamy, że nie mamy kontroli nad naszymi działaniami, nad naszymi myślami. Ale jak możemy ją mieć? Jeśli uda nam się zapanować nad subtelnymi ruchami, jeśli uda nam się uchwycić myśl u podstaw, zanim stanie się ona myślą, zanim stanie się działaniem, wtedy będziemy mogli kontrolować całość. Otóż, jeśli istnieje metoda, za pomocą której możemy analizować, badać, rozumieć i ostatecznie zmagać się z tymi subtelniejszymi siłami, subtelniejszymi przyczynami, to tylko ona jest możliwa do kontrolowania nas samych, a człowiek, który ma kontrolę nad własnym umysłem z pewnością będzie miał kontrolę nad każdym innym umysłem. Dlatego czystość i moralność zawsze były przedmiotem religii; czysty, moralny człowiek panuje nad sobą. A wszystkie umysły są tym samym, różnymi częściami jednego Umysłu. Ten, kto zna jedną bryłę gliny, poznał całą glinę we wszechświecie. Ten, kto zna i kontroluje swój własny umysł, zna sekret każdego umysłu i ma władzę nad każdym umysłem.

Teraz możemy pozbyć się sporej części naszego fizycznego zła, jeśli mamy kontrolę nad subtelnymi częściami; wiele zmartwień możemy odrzucić, jeśli mamy kontrolę nad subtelnymi ruchami; wielu niepowodzeniom można zapobiec, jeśli mamy kontrolę nad tymi subtelnymi mocami. Jak dotąd jest użyteczność. Jednak poza nią jest coś wyższego.

Teraz opowiem wam teorię, na którą nie będę się teraz rozwodził, ale po prostu przedstawię wam konkluzję. Każdy człowiek w swoim dzieciństwie przebiega przez etapy, przez które przeszedł jego gatunek; tylko rasie zajęło to tysiące lat, podczas gdy dziecku potrzeba kilku lat. Dziecko jest najpierw starym dzikim człowiekiem — i miażdży motyla pod stopami. Dziecko z początku przypomina prymitywnych przodków swojej rasy. Dorastając, przechodzi przez różne etapy, aż osiągnie rozwój swojej rasy. Tylko że robi to bystro i szybko. Weźmy teraz całą ludzkość jako rasę, albo całe stworzenie zwierzęce, człowieka i niższe zwierzęta jako całość. Istnieje koniec, do którego zmierza całość. Nazwijmy to perfekcją. Rodzą się niektórzy mężczyźni i kobiety, którzy przewidują cały postęp ludzkości. Zamiast czekać i odradzać się w kółko przez wieki, aż cała rasa ludzka osiągnie tę doskonałość, oni niejako pędzą przez nich w ciągu kilku krótkich lat swojego życia. I wiemy, że możemy przyspieszyć te procesy, jeśli będziemy wierni sobie. Jeśli pewna liczba ludzi bez żadnej kultury zostanie pozostawiona na wyspie i otrzyma ledwie wystarczającą ilość pożywienia, odzieży i schronienia, będą oni stopniowo szli naprzód, rozwijając się na coraz to wyższych stopniach cywilizacji. Wiemy również, że wzrost ten można przyspieszyć dodatkowymi środkami. Pomagamy rosnąć drzewom, prawda? Pozostawione naturze urosłyby, ale trwałoby to dłużej; pomagamy im rosnąć w krótszym czasie, niż w innym przypadku. Cały czas robimy to samo, sztucznie przyspieszając rozwój rzeczy. Dlaczego nie możemy przyspieszyć wzrostu człowieka? Możemy to zrobić jako wyścig. Dlaczego nauczyciele są wysyłani do innych krajów? Ponieważ w ten sposób możemy przyspieszyć rozwój ras. Czy nie możemy przyspieszyć wzrostu jednostek? Możemy. Czy możemy ograniczyć pośpiech? Nie możemy powiedzieć, jak bardzo człowiek może urosnąć w ciągu jednego życia. Nie masz powodu twierdzić, że człowiek może zrobić tyle i nic więcej. Okoliczności potrafią go wspaniale przyspieszyć. Czy może istnieć jakaś granica, dopóki nie dojdziesz do perfekcji? Więc co z tego wynika? — Że doskonały człowiek, to znaczy typ, który ma nadejść z tej rasy, być może za miliony lat, ten człowiek może przyjść dzisiaj. I oto, co mówią Jogini, że wszystkie wielkie inkarnacje i prorocy są takimi ludźmi; że osiągnęli doskonałość w tym jednym życiu. Mieliśmy takich ludzi we wszystkich okresach historii świata i w każdym czasie. Całkiem niedawno był taki człowiek, który żył życiem całej rasy ludzkiej i doszedł do końca — nawet w tym życiu. Nawet to przyspieszenie wzrostu musi być zgodne z prawem. Załóżmy, że możemy zbadać te prawa i zrozumieć ich tajemnice oraz zastosować je do własnych potrzeb; wynika z tego, że rośniemy. Przyspieszamy nasz wzrost, przyspieszamy nasz rozwój i stajemy się doskonali, nawet w tym życiu. To jest wyższa część naszego życia, a nauka zajmująca się badaniem umysłu i jego mocy ma tę doskonałość za swój prawdziwy cel. Pomaganie innym pieniędzmi i innymi rzeczami materialnymi oraz uczenie ich jak gładko iść w życiu codziennym, to tylko szczegóły.

Użyteczność tej nauki polega na tym, aby wydobyć doskonałego człowieka, a nie pozwolić mu czekać i czekać przez wieki, by był tylko zabawką w rękach świata fizycznego, jak kłoda dryfującego drewna przenoszona z fali na falę i rzucana na oceanie. Ta nauka chce, abyś był silny, wziął pracę we własne ręce, zamiast zostawiać ją w rękach natury i wyszedł poza to małe życie. To jest wielka idea.

Człowiek wzrasta w wiedzy, mocy, szczęściu. Nieustannie rozwijamy się jako rasa. Widzimy, że to prawda, doskonała prawda. Czy dotyczy to jednostek? W pewnym stopniu tak. Ale znowu pojawia się pytanie: gdzie ustalasz limit? Widzę tylko z odległości tylu stóp. Ale widziałem człowieka, który zamknął oczy i zobaczył, co dzieje się w innym pokoju. Jeśli powiesz, że w to nie wierzysz, być może za trzy tygodnie ten człowiek sprawi, że zrobisz to samo. Tego można nauczyć każdego. Niektóre osoby, nawet w ciągu pięciu minut, mogą zostać zmuszone do odczytania, co dzieje się w umyśle innego człowieka. Te fakty można udowodnić.

Teraz, jeśli te rzeczy są prawdziwe, gdzie możemy umieścić granicę? Jeśli człowiek może odczytać, co dzieje się w umyśle innego człowieka w kącie tego pokoju, dlaczego nie w pokoju obok? Dlaczego nie gdziekolwiek? Nie możemy powiedzieć, dlaczego nie. Nie ośmielamy się powiedzieć, że nie jest to możliwe. Możemy tylko powiedzieć, że nie wiemy, jak to się dzieje. Naukowcy zajmujący się materiałami nie mają prawa mówić, że takie rzeczy nie są możliwe; mogą tylko powiedzieć: „Nie wiemy”. Nauka musi zbierać fakty, uogólniać na ich podstawie, wydedukować zasady i stwierdzać prawdę – to wszystko. Ale jeśli zaczniemy od zaprzeczenia faktom, jak może istnieć nauka?

Nie ma końca władzy, jaką może zdobyć człowiek. Na tym polega szczególna cecha indyjskiego umysłu, że kiedy coś go interesuje, jest tym pochłaniane, a inne rzeczy są zaniedbywane. Wiesz, ile nauk miało swój początek w Indiach. Tam zaczęła się matematyka. Nawet dzisiaj liczycie 1, 2, 3 itd. do zera zgodnie z cyframi sanskryckimi i wszyscy wiecie, że algebra również wywodzi się z Indii, a grawitacja była znana Indianom tysiące lat przed narodzinami Newtona.

Widzicie osobliwość. W pewnym okresie historii Indii ten jeden temat człowieka i jego umysłu pochłaniał całe ich zainteresowanie. I to było tak kuszące, ponieważ wydawało się najłatwiejszym sposobem osiągnięcia ich celów. Teraz indyjski umysł został tak głęboko przekonany, że umysł może zrobić wszystko zgodnie z prawem, że jego moce stały się wielkim przedmiotem badań. Zaklęcia, magia i inne moce i wszystko to nie było niczym nadzwyczajnym ale regularnie nauczaną nauką, tak samo jak nauki fizyczne, których nauczali wcześniej. Rasa była tak bardzo przekonana do tych spraw, że nauki fizyczne prawie wymarły. To była jedyna rzecz, która była przed nimi. Różne sekty Joginów zaczęły przeprowadzać różnego rodzaju eksperymenty. Niektórzy przeprowadzali eksperymenty ze światłem, próbując dowiedzieć się, w jaki sposób światła o różnych kolorach powodują zmiany w ciele. Nosili określone kolorowe ubrania, żyli w określonym kolorze i jedli określone kolorowe potrawy. W ten sposób przeprowadzano różnego rodzaju eksperymenty. Inni eksperymentowali z dźwiękiem, zatykając i odtykając uszy. A jeszcze inni eksperymentowali ze zmysłem węchu i tak dalej.

Cały pomysł polegał na dotarciu do podstawy, dotarciu do subtelnych części rzeczy. A niektóre z nich naprawdę wykazywały najcudowniejsze moce. Wiele z nich próbowało unosić się w powietrzu lub przez nie przejść. Opowiem wam historię, którą usłyszałem od wielkiego uczonego z Zachodu. Opowiedział mu ją gubernator Cejlonu, który widział przedstawienie. Przyprowadzono dziewczynę i posadzono ze skrzyżowanymi nogami na stołku zrobionym ze skrzyżowanych patyków. Po tym, jak siedziała przez jakiś czas, showman zaczął wyjmować, jedną po drugiej, te poprzeczki; a kiedy wszystkie zostały wyjęte, dziewczyna unosiła się w powietrzu. Gubernator pomyślał, że to jakaś sztuczka, więc wyciągnął miecz i gwałtownie wbił go pod dziewczynę; nic tam nie było. Więc co to było? To nie była magia ani coś nadzwyczajnego. To jest osobliwość. Nikt w Indiach nie powiedziałby, że takie rzeczy nie istnieją. Dla Hindusa to rzecz oczywista. Wiesz, co często mówili Hindusi, kiedy musieli walczyć ze swoimi wrogami: „Och, jeden z naszych Joginów przyjdzie i wypędzi wszystkich!” Jest to skrajna wiara rasy. Jaka siła tkwi w dłoni lub w mieczu? Cała moc tkwi w duchu.

Jeśli to prawda, jest to wystarczająca pokusa, aby umysł osiągnął najwyższy poziom. Ale jak w przypadku każdej innej nauki bardzo trudno jest dokonać jakiegoś wielkiego osiągnięcia, tak i w tej, a nawet znacznie trudniej. Jednak większość ludzi uważa, że moce te można łatwo zdobyć. Ile lat zajmuje ci zrobienie fortuny? Pomyśl o tym! Po pierwsze, ile lat zajmuje Ci nauka elektrotechniki lub inżynierii? A potem trzeba pracować całe życie.

Ponownie, większość innych nauk zajmuje się rzeczami, które się nie poruszają, które są stałe. Możesz analizować krzesło, krzesło nie odlatuje od ciebie. Ale ta nauka zajmuje się umysłem, który cały czas się porusza; w momencie, gdy chcesz go przestudiować, wymyka się. Teraz umysł jest w jednym nastroju, za chwilę być może jest inny, zmienia się, zmienia się cały czas. Pośród tych wszystkich zmian należy go badać, rozumieć, chwytać i kontrolować. O ileż trudniejsza jest więc ta nauka! Wymaga rygorystycznego treningu. Ludzie pytają mnie, dlaczego nie udzielam im praktycznych lekcji. To nie żart. Stoję na tej platformie i rozmawiam z wami, a wy wracacie do domu i nie znajdujecie żadnej korzyści; ja też nie. Potem mówisz: „To wszystko bzdury”. To dlatego, że chciałeś zrobić z tego bzdury. Niewiele wiem o tej nauce, ale na tyle mało, co zdobyłem, pracowałem przez trzydzieści lat mojego życia, a przez sześć lat opowiadałem ludziom to, co wiem. Nauczenie się tego zajęło mi trzydzieści lat; trzydzieści lat ciężkiej walki. Czasami pracowałem nad tym dwadzieścia godzin w ciągu dwudziestu czterech; czasami spałem tylko godzinę w nocy; czasami pracowałem całe noce; czasami mieszkałem w miejscach, gdzie prawie nie było dźwięku, prawie nie było oddechu; czasami musiałem mieszkać w jaskiniach. Pomyśl o tym. A jednak wiem niewiele lub nic; ledwie dotknąłem rąbka szaty tej nauki. Ale jestem w stanie zrozumieć, że jest prawdziwa, rozległa i cudowna.

Otóż, jeśli jest wśród was ktoś, kto naprawdę chce studiować tę naukę, będzie musiał zacząć od tego rodzaju determinacji, takiej samej, a nawet większej niż ta, którą wkłada w każdy biznes życiowy.

A jak wiele uwagi wymaga biznes i jaki to surowy nadzorca! Nawet jeśli umrze ojciec, matka, żona lub dziecko, biznes nie może się zatrzymać! Nawet jeśli serce pęka, nadal musimy iść do siedziby firmy, kiedy każda godzina pracy jest udręką. To jest biznes i uważamy, że tak jest, że jest to słuszne.

Ta nauka wymaga więcej zastosowań niż jakakolwiek firma może kiedykolwiek wymagać. Wielu ludzi może odnieść sukces w biznesie; bardzo mało w tym. Ponieważ tak wiele zależy od konkretnej natury osoby studiującej. Tak jak w biznesie nie wszyscy mogą zarobić fortunę, ale każdy może coś zarobić, tak i w studiowaniu tej nauki każdy może dostrzec przebłysk, który przekona go o jej prawdziwości i o fakcie, że byli ludzie, którzy ją w pełni zrealizowali.

To jest zarys nauki. Stoi na własnych nogach i we własnym świetle i rzuca wyzwanie porównaniom z jakąkolwiek inną nauką. Byli szarlatani, byli magowie, byli oszuści i więcej tutaj niż w jakiejkolwiek innej dziedzinie. Dlaczego? Z tego samego powodu, że im bardziej dochodowy biznes, tym większa liczba szarlatanów i oszustów. Ale to nie jest powód, dla którego biznes nie miałby być dobry. I jeszcze jedno; słuchanie wszystkich tych argumentów może być dobrą gimnastyką intelektualną, a słuchanie o cudownych rzeczach może być intelektualną satysfakcją. Ale jeśli ktoś z was naprawdę chce się czegoś więcej nauczyć, samo uczęszczanie na wykłady nie wystarczy. Tego nie można uczyć na wykładach, bo takie jest życie; a życie może tylko przekazywać życie. Jeśli są wśród was osoby, które są naprawdę zdeterminowane, aby się tego nauczyć, bardzo chętnie im pomogę.

Ostatnio edytowany przez Mariici (2023-06-03 14:32:22)


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#63 2023-06-04 20:33:08

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Wskazówki Dotyczące Duchowości Praktycznej

(Wykład w Domu Prawdy, Los Angeles, Kalifornia)

Dziś rano postaram się przedstawić wam kilka pomysłów na oddychanie i inne ćwiczenia. Dyskutowaliśmy o teoriach tak długo, że teraz dobrze będzie mieć trochę praktyki. W Indiach napisano na ten temat wiele książek. Tak jak twoi ludzie są praktyczni w wielu sprawach, tak wydaje się, że nasi ludzie są praktyczni w tej dziedzinie. Pięć osób w tym kraju połączy głowy i powie: „Będziemy mieć spółkę akcyjną” i za pięć godzin wszystko będzie gotowe; w Indiach nie mogliby tego zrobić w pięćdziesiąt lat; są tak niepraktyczni w takich sprawach. Ale zauważcie, jeśli człowiek założy system filozoficzny, jakkolwiek szalona może być jego teoria, znajdzie on zwolenników. Na przykład sekta zaczyna nauczać, że jeśli człowiek stanie na jednej nodze przez dwanaście lat, dzień i noc, zostanie zbawiony — będą setki gotowe stanąć na jednej nodze. Całe cierpienie zostanie zniesione po cichu. Są ludzie, którzy latami trzymają wzniesione ręce, aby zyskać zasługi religijne. Widziałem ich setki. I zauważcie, że nie zawsze są ignoranckimi głupcami, ale ludźmi, którzy zadziwią was głębią i szerokością swojego intelektu. Widzicie więc, że słowo praktyczne jest również względne.

Zawsze popełniamy ten błąd w osądzaniu innych; zawsze jesteśmy skłonni myśleć, że nasz mały umysłowy wszechświat jest wszystkim, co jest; nasza etyka, nasza moralność, nasze poczucie obowiązku, nasze poczucie użyteczności to jedyne rzeczy, które warto mieć. Któregoś dnia, gdy jechałem do Europy, przejeżdżałem przez Marsylię, gdzie odbywała się walka byków. Wszyscy Anglicy w parowcu oszaleli z podniecenia, obrażając i krytykując całą sprawę jako okrutną. Kiedy dotarłem do Anglii, usłyszałem o grupie bokserów, którzy byli w Paryżu i zostali bezceremonialnie wyrzuceni przez Francuzów, którzy uważali walki o nagrody za bardzo brutalne. Kiedy słyszę te rzeczy w różnych krajach, zaczynam rozumieć cudowne powiedzenie Chrystusa: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”. Im więcej się dowiadujemy, tym bardziej widać, jakimi jesteśmy ignorantami, jak różnorodny i wielostronny jest ten ludzki umysł. Kiedy byłem chłopcem, krytykowałem praktyki ascetyczne moich rodaków; wielcy kaznodzieje w naszym kraju krytykowali ich; największy człowiek, jaki kiedykolwiek się narodził, sam Budda, skrytykował ich. Ale mimo wszystko, w miarę jak się starzeję, czuję, że nie mam prawa osądzać. Czasami żałuję, że pomimo wszystkich ich sprzeczności, nie miałem choć jednego fragmentu ich mocy, by czynić i cierpieć. Często myślę, że mój osąd i moja krytyka nie wynikają z niechęci do tortur, ale z czystego tchórzostwa — ponieważ nie mogę tego zrobić — nie śmiem tego zrobić.

Wtedy widzisz, że siła, moc i odwaga to rzeczy bardzo osobliwe. Zwykle mówimy: „Odważny człowiek, odważny człowiek, odważny człowiek”, ale musimy pamiętać, że ta odwaga, waleczność lub jakakolwiek inna cecha nie zawsze charakteryzuje człowieka. Ten sam człowiek, który rzuciłby się do wylotu armaty, cofa się przed nożem chirurga; a inny człowiek, który nigdy nie odważy się stanąć twarzą w twarz z bronią, spokojnie zniesie ciężką operację chirurgiczną, jeśli zajdzie taka potrzeba. Teraz, osądzając innych, musisz zawsze określać swoje kryteria odwagi lub wielkości. Człowiek, którego krytykuję jako niedobrego, może być taki cudowny w pewnych punktach, w których ja nie jestem.

Weź inny przykład. Często zauważasz, że kiedy ludzie dyskutują o tym, co mogą zrobić mężczyźni i kobiety, zawsze popełniany jest ten sam błąd. Myślą, że pokazują człowieka z najlepszej strony, bo na przykład potrafi walczyć i poddawać się ogromnemu wysiłkowi fizycznemu; i jest to przeciwstawiane fizycznej słabości i cechą niechęcie do walki u kobiet. To niesprawiedliwe. Kobieta jest równie odważna jak mężczyzna. Każdy jest równie dobry na swój sposób. Jaki mężczyzna może wychować dziecko z taką cierpliwością, wytrwałością i miłością jak kobieta? Jeden rozwinął moc działania; druga, moc cierpienia. Jeśli kobieta nie może działać, to mężczyzna też nie może cierpieć. Cały wszechświat charakteryzuje się doskonałą równowagą. Nie wiem, ale pewnego dnia możemy się obudzić i odkryć, że zwykły robak ma coś, co równoważy naszą męskość. Najbardziej zła osoba może mieć pewne dobre cechy, których mi całkowicie brakuje. Widzę to każdego dnia mojego życia. Spójrz na dzikusa! Chciałabym mieć tak wspaniałą sylwetkę. On je, pije do syta, nie wiedząc może, co to choroba, podczas gdy ja cierpię co minutę. Ile razy byłbym zadowolony, gdybym zamienił swój mózg na jego ciało! Cały wszechświat jest tylko falą i pustką; nie może być fali bez pustki. Równowaga wszędzie. Masz jedną wspaniałą rzecz, twój sąsiad ma inną wspaniałą rzecz. Kiedy osądzasz mężczyznę i kobietę, osądzaj ich według standardów ich wielkości. Nie można być na miejscu drugiego. Jeden nie ma prawa mówić, że drugi jest niegodziwy. To ten sam stary przesąd, który mówi: „Jeśli tak się stanie, świat popadnie w ruinę”. Ale mimo to świat jeszcze nie legł w gruzach. Mówiono w tym kraju, że jeśli uwolni się Murzynów, kraj popadnie w ruinę — ale czy tak się stało? Mówiono też, że gdyby masy były wykształcone, świat ległby w gruzach — ale został tylko ulepszony. Kilka lat temu ukazała się książka przedstawiająca najgorszą rzecz, jaka mogła przytrafić się Anglii. Pisarz wykazał, że wraz ze wzrostem płac robotników angielski handel spadał. Podniesiono krzyk, że robotnicy w Anglii są wygórowani w swoich żądaniach i że Niemcy pracują za niższą płacę. Do Niemiec wysłano komisję w celu zbadania tej sprawy i doniesiono, że niemieccy robotnicy otrzymali wyższe płace. Dlaczego tak było? Z powodu edukacji mas. A co powiesz na to, że świat legnie w ruinie jeśli masy będą wykształcone? Szczególnie w Indiach spotykamy się ze starymi oszustami w całym kraju. Chcą zachować wszystko w tajemnicy przed masami. Ci ludzie dochodzą do bardzo satysfakcjonującego wniosku, że są śmietanką tego wszechświata. Uważali, że te niebezpieczne eksperymenty nie mogą ich skrzywdzić. Tylko masy mogą być przez nich krzywdzone!

A teraz wracając do praktyki. Temat praktycznego zastosowania psychologii podejmowany był w Indiach od najdawniejszych czasów. Około tysiąca czterystu lat przed Chrystusem w Indiach rozkwitał wielki filozof, imieniem Patańdźali. Zebrał wszystkie fakty, dowody i badania psychologiczne oraz wykorzystał wszystkie doświadczenia zgromadzone w przeszłości. Pamiętaj, ten świat jest bardzo stary; nie został stworzony zaledwie dwa lub trzy tysiące lat temu. Tutaj, na Zachodzie, naucza się, że społeczeństwo zaczęło się osiemnaście stuleci temu wraz z Nowym Testamentem. Wcześniej nie było społeczeństwa. Może to być prawdą w odniesieniu do Zachodu, ale nie w odniesieniu do całego świata. Często, kiedy wykładałem w Londynie, mój bardzo intelektualny i inteligentny przyjaciel kłócił się ze mną i pewnego dnia po użyciu całej swojej broni przeciwko mnie, nagle wykrzyknął: „Ale dlaczego wasi Ryszi nie przybyli do Anglii, aby uczyć nas." Odpowiedziałem: „Ponieważ nie było Anglii, do której mogliby przybyć. Czy mieli głosić kazania w lasach?”

„Pięćdziesiąt lat temu”, powiedział mi Ingersoll, „byłbyś powieszony w tym kraju, gdybyś przybył nauczać. Zostałbyś spalony żywcem lub ukamienowany na wioskach”.

Nie ma więc nic nierozsądnego w przypuszczeniu, że cywilizacja istniała tysiąc czterysta lat przed Chrystusem. Nie jest jeszcze rozstrzygnięte, czy cywilizacja zawsze przechodziła od niższych do wyższych. Te same argumenty i dowody, które zostały przedstawione na poparcie tego twierdzenia, mogą być również użyte do wykazania, że dzikus jest tylko zdegradowanym cywilizowanym człowiekiem. Na przykład Chińczycy nigdy nie mogą uwierzyć, że cywilizacja wyrosła z dzikiego państwa, ponieważ w ich doświadczeniu jest coś przeciwnego. Ale kiedy mówisz o cywilizacji Ameryki, masz na myśli ciągłość i rozwój twojej własnej rasy.

Bardzo łatwo uwierzyć, że Hindusi, którzy podupadali przez siedemset lat, byli w przeszłości wysoce cywilizowani. Nie możemy udowodnić, że tak nie jest.

Nie ma ani jednego przypadku spontanicznej cywilizacji. Nie było na świecie rasy, która stałaby się cywilizowana, gdyby nie pojawiła się inna cywilizowana rasa i nie zmieszała się z tą rasą. Pochodzenie cywilizacji musiało należeć, by tak rzec, do jednej lub dwóch ras, które wyruszyły za granicę, szerzyły swoje idee i mieszały się z innymi rasami i w ten sposób cywilizacja się rozprzestrzeniła.

Ze względów praktycznych porozmawiajmy językiem współczesnej nauki. Ale muszę was prosić, abyście pamiętali, że tak jak istnieją przesądy religijne, istnieją również przesądy w dziedzinie nauki. Są księża, którzy zajmują się pracą religijną jako swoją specjalnością; tak też są kapłani prawa fizycznego, naukowcy. Gdy tylko pojawia się nazwisko wielkiego naukowca, takiego jak Darwin czy Huxley, podążamy ślepo za nim. To jest moda dnia. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent tego, co nazywamy wiedzą naukową, to zwykłe teorie. A wiele z nich nie jest lepszych od starych przesądów o duchach o wielu głowach i rękach, ale z tą różnicą, że te ostatnie różniły trochę człowieka od dyb i kamieni. Prawdziwa nauka wymaga od nas ostrożności. Tak jak powinniśmy być ostrożni z kapłanami, tak powinniśmy być z naukowcami. Zacznij od niedowierzania. Analizuj, testuj, udowadniaj wszystko, a potem bierz. Niektóre z najbardziej aktualnych przekonań współczesnej nauki nie zostały udowodnione. Nawet w takiej nauce jak matematyka zdecydowana większość jej teorii to tylko hipotezy robocze. Wraz z nadejściem większej wiedzy zostaną odrzucone.

w 1400 r. p.n.e. wielki mędrzec podjął próbę uporządkowania, przeanalizowania i uogólnienia pewnych faktów psychologicznych. Za nim podążało wielu innych, którzy podjęli część tego, co odkrył i przeprowadzili specjalne badania. Tylko Hindusi ze wszystkich starożytnych ras podjęli się studiowania tej gałęzi wiedzy z należytą powagą. Uczę was teraz o tym, ale ilu z was będzie to praktykować? Ile dni, ile miesięcy upłynie, zanim z tego zrezygnujecie? Jesteście niepraktyczni w tym temacie. W Indiach będą wytrwali przez wieki. Zdziwicie się słysząc, że nie mają kościołów, wspólnych modlitw ani niczego w tym rodzaju; ale oni każdego dnia nadal ćwiczą oddychanie i próbują skoncentrować umysł; i to jest główna część ich oddania. To są główne punkty. Każdy Hindus musi to zrobić. To jest religia tego kraju. Tylko, że każdy może mieć szczególną metodę — specjalną formę oddychania, specjalną formę koncentracji, a jaka jest jego specjalna metoda, nawet jego żona nie musi wiedzieć; ojciec nie musi znać syna. Ale wszyscy muszą to zrobić. I nie ma w tym nic okultystycznego. Słowo „okultyzm” nie ma dla nich znaczenia. W pobliżu Gangā codziennie można zobaczyć tysiące ludzi siedzących na jej brzegach, oddychających i skupiających się z zamkniętymi oczami. Mogą istnieć dwa powody, dla których pewne praktyki są niepraktyczne dla ogółu ludzkości. Po pierwsze, nauczyciele uważają, że zwykli ludzie nie są dla nich odpowiedni. Może być w tym trochę prawdy, ale wynika to bardziej z dumy. Drugi to strach przed prześladowaniami. Na przykład człowiek wolałby nie ćwiczyć publicznie oddychania w tym kraju, ponieważ uznano by go za dziwaka; nie taka jest tu moda. Z drugiej strony w Indiach. Gdyby człowiek modlił się: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”, ludzie by się z niego śmiali. Nie ma nic głupszego dla hinduskiego umysłu niż powiedzenie: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”. Hindus, kiedy oddaje cześć, myśli, że Bóg jest w nim.

Według Joginów istnieją trzy główne prądy nerwowe: jeden nazywają Idā, drugi Pingalā, a środkowy Suszumńā. Ida i Pingala, lewa i prawa, są skupiskami nerwów, podczas gdy środkowa, Suszumńa, jest pusta i nie jest skupiskiem nerwów. Ta Sushumńa jest zamknięta i dla zwykłego człowieka jest bezużyteczna, ponieważ działa on tylko poprzez Idę i Pingalę. Prądy nieustannie płyną w dół i w górę przez te nerwy, przenosząc rozkazy na całe ciało przez inne nerwy biegnące do różnych organów ciała.

To regulacja i doprowadzenie do harmonii Idy i Pingali jest wielkim celem oddychania. Ale to samo w sobie jest niczym — do płuc dostaje się tylko określoną ilość powietrza; poza oczyszczaniem krwi nie ma to żadnego zastosowania. Nie ma nic okultystycznego w powietrzu które wdychamy z oddechem i przyswajamy w celu oczyszczenia krwi; działanie jest tylko ruchem. Ruch ten można sprowadzić do ruchu jednostkowego, który nazywamy Prāna; i wszędzie wszystkie ruchy są różnymi przejawami tej Prana. Ta Prana jest elektrycznością jest magnetyzmem; jest wyrzucana przez mózg jako myśl. Wszystko jest Praną; porusza słońce, księżyc i gwiazdy.

Innymi słowy, cokolwiek jest w tym wszechświecie, zostało wyemitowane przez wibracje Prany. Najwyższym skutkiem wibracji jest myśl. Jeśli istnieje coś wyższego, nie możemy tego pojąć. Nerwy, Ida i Pingala, działają poprzez Pranę. To Prana porusza każdą częścią ciała, stając się różnymi siłami. Porzućcie tę starą ideę, że Bóg jest czymś, co wywołuje skutek i zasiada na tronie, wymierzając sprawiedliwość. Podczas pracy stajemy się wyczerpani, ponieważ zużywamy tak dużo Prany.

Ćwiczenia oddechowe, zwane Prānājāma powodują regulację oddychania, rytmiczne działanie Prany. Kiedy prana pracuje rytmicznie, wszystko działa prawidłowo. Kiedy Jogini mają kontrolę nad własnym ciałem, jeśli w jakiejś części występuje jakakolwiek choroba, wiedzą, że Prana nie jest tam rytmiczna i kierują Pranę do chorej części, aż rytm zostanie przywrócony.

Tak jak możesz kontrolować Pranę w swoim własnym ciele, tak też, jeśli jesteś wystarczająco potężny, możesz kontrolować, nawet stąd, Pranę innego człowieka w Indiach. To wszystko jedno. Nie ma przerwy; jedność jest prawem. Fizycznie, psychicznie, mentalnie, moralnie, metafizycznie. Życie to tylko wibracja. To, co wibruje w tym oceanie eteru, wibruje w was. Tak jak w jeziorze powstają różne warstwy lodu o różnym stopniu zwartości, albo jak w oceanie pary występują różne stopnie gęstości, tak ten wszechświat jest oceanem materii. To ocean eteru, w którym znajdujemy słońce, księżyc, gwiazdy i nas samych — w różnych stanach skupienia; ale ciągłość nie jest przerwana; jest taki sam w całej rozciągłości.

Teraz, kiedy studiujemy metafizykę, dowiadujemy się, że świat jest jeden, a nie, że to co duchowe, co materialne, co mentalne i świat energii są oddzielne. To wszystko jest jedno, ale widziane z różnych płaszczyzn widzenia. Kiedy myślisz o sobie jako o ciele, zapominasz, że jesteś umysłem, a kiedy myślisz o sobie jako o umyśle, zapominasz o ciele. Jest tylko jedna rzecz, którą jesteś; możesz zobaczyć to jako materię lub ciało – albo możesz zobaczyć to jako umysł lub ducha. Narodziny, życie i śmierć to tylko stare przesądy. Nikt nigdy się nie narodził, nikt nigdy nie umrze; zmienia się swoją pozycję — to wszystko. Przykro mi, gdy widzę na Zachodzie, jak wiele robią ze śmierci; zawsze próbując złapać trochę życia. „Daj nam życie po śmierci! Daj nam życie!” Są tak szczęśliwi, gdy ktoś mówi im, że będą żyć później! Jak mogę kiedykolwiek wątpić w coś takiego! Jak mogę sobie wyobrazić, że jestem martwy! Spróbuj myśleć o sobie jako o zmarłym, a zobaczysz, że jesteś obecny, aby zobaczyć swoje własne martwe ciało. Życie jest tak cudowną rzeczywistością, że nie można o nim zapomnieć ani na chwilę. Równie dobrze możesz wątpić, że istniejesz. To jest pierwszy fakt świadomości — ja jestem. Któż może sobie wyobrazić stan rzeczy, który nigdy nie istniał? Jest to najbardziej oczywista ze wszystkich prawd. Dlatego idea nieśmiertelności jest nieodłączna od człowieka. Jak można dyskutować na temat, którego nie można sobie wyobrazić? Dlaczego mielibyśmy chcieć omawiać zalety i wady tematu, który jest oczywisty?

Cały wszechświat jest zatem jednostką, niezależnie od tego, z jakiego punktu widzenia na niego patrzysz. W tej chwili dla nas ten wszechświat jest jednostką Prāna i Ākāśa, siły i materii. I pamiętaj, podobnie jak wszystkie inne podstawowe zasady, ta jest również wewnętrznie sprzeczna. Bo czym jest siła? — tym, co porusza materię. A czym jest materia? – tym co jest poruszane przez siłę. To jest huśtawka! Niektóre z podstaw naszego rozumowania są bardzo ciekawe, pomimo tego, że chełpimy się nauką i wiedzą. „Ból głowy bez głowy”, jak mówi sanskryckie przysłowie. Ten stan rzeczy nazwano Mają. Nie ma ani istnienia, ani nieistnienia. Nie można tego nazwać istnieniem, ponieważ istnieje tylko to, co jest poza czasem i przestrzenią, co jest samoegzystencją. Jednak ten świat w pewnym stopniu zaspokaja nasze wyobrażenie o istnieniu. Dlatego istnieje pozornie.

Ale istnieje prawdziwe istnienie we wszystkim i poprzez wszystko; i ta rzeczywistość jest niejako uwięziona w oczkach czasu, przestrzeni i przyczynowości. Istnieje prawdziwy człowiek, nieskończony, nie mający początku, nieskończony, wiecznie błogosławiony, wiecznie wolny. Został złapany w oczka czasu, przestrzeni i przyczynowości. Tak jak wszystko na tym świecie. Rzeczywistością wszystkiego jest taka sama nieskończoność. To nie jest idealizm; to nie jest tak, że świat nie istnieje. Istnieje względnie i spełnia wszystkie swoje wymagania. Ale nie ma niezależnej egzystencji. Istnieje dzięki Absolutnej Rzeczywistości poza czasem, przestrzenią i przyczynowością.

Zrobiłem długie dygresje. Wróćmy teraz do naszego głównego tematu.

Wszystkie automatyczne ruchy i wszystkie świadome ruchy są działaniem Prany poprzez nerwy. Widzicie, bardzo dobrze byłoby mieć kontrolę nad nieświadomymi działaniami.

Przy innych okazjach mówiłem wam o definicji Boga i człowieka. Człowiek jest nieskończonym kołem, którego obwodu nie ma nigdzie, ale środek znajduje się w jednym miejscu; a Bóg jest nieskończonym kołem, którego obwodu nie ma nigdzie, ale którego środek jest wszędzie. Pracuje wszystkimi rękami, widzi wszystkimi oczami, chodzi wszystkimi nogami, oddycha wszystkimi ciałami, żyje w każdym życiu, mówi wszystkimi ustami i myśli każdym mózgiem. Człowiek może upodobnić się do Boga i przejąć kontrolę nad całym wszechświatem, jeśli pomnoży w nieskończoność swoje centrum samoświadomości. Dlatego świadomość jest najważniejszą rzeczą do zrozumienia. Powiedzmy, że oto jest nieskończona linia pośród ciemności. Nie widzimy linii, ale jest na niej jeden świetlisty punkt, który przesuwa się dalej. Poruszając się wzdłuż linii, kolejno oświetla różne jej części, a wszystko, co pozostaje, znów staje się ciemne. Nasza świadomość; można porównać do tego świetlistego punktu. Jej przeszłe doświadczenia zostały zastąpione przez teraźniejszość lub stały się podświadome. Nie jesteśmy świadomi ich obecności w nas; ale tam są, nieświadomie wpływając na nasze ciała i umysły. Każdy ruch, który jest teraz wykonywany bez pomocy świadomości, był wcześniej świadomy. Nadano mu wystarczający bodziec do samoczynnego działania.

Wielkim błędem we wszystkich bez wyjątku systemach etycznych jest brak nauczania środków, za pomocą których człowiek mógłby powstrzymać się od czynienia zła. Wszystkie systemy etyczne nauczają: „Nie kradnij!” Bardzo dobrze; ale dlaczego człowiek kradnie? Ponieważ wszystkie kradzieże, rabunki i inne złe czyny stały się z reguły automatyczne. Systematyczny rabuś, złodziej, kłamca, niesprawiedliwy mężczyzna i kobieta, to wszystko działania wbrew sobie! To naprawdę ogromny problem psychologiczny. Powinniśmy patrzeć na człowieka w najbardziej miłosiernym świetle. Nie tak łatwo być dobrym. Czym jesteście jeśli nie zwykłymi maszynami, dopóki nie jesteście wolni? Czy powinieneś być dumny z tego, że jesteś dobry? Zdecydowanie nie. Jesteś dobry, bo nie możesz nic na to poradzić. Inny jest zły, ponieważ nie może na to poradzić. Gdybyś był na jego miejscu, kto wie, kim byś był? Kobieta na ulicy lub złodziej w więzieniu to Chrystus, który składa się w ofierze, abyś był dobrym człowiekiem. Takie jest prawo równowagi. Wszyscy złodzieje i mordercy, wszyscy niesprawiedliwi, najsłabsi, najnikczemniejsi, diabły, oni wszyscy są moim Chrystusem! Jestem winien cześć Bogu Chrystusowi i demonowi Chrystusowi! Taka jest moja doktryna, nic na to nie poradzę. Moje pozdrowienie kieruje się do stóp dobrych, świętych i do stóp niegodziwych i diabelskich! Wszyscy oni są moimi nauczycielami, wszyscy moi duchowi ojcowie, wszyscy moi Zbawiciele. Mogę kogoś przekląć, a mimo to czerpać korzyści z jego błędów; Mogę błogosławić innego i korzystać z jego dobrych uczynków. To jest tak samo prawdziwe, jak to, że tu stoję. Muszę kpić z kobiety idącej ulicą, bo społeczeństwo tego chce! Ona, moja Zbawicielka, ta, której chodzenie po ulicach jest przyczyną czystości innych kobiet! Pomyśl o tym. Pomyślcie, mężczyźni i kobiety, o tym pytaniu w swoim umyśle. To jest prawda — naga, odważna prawda! Kiedy widzę więcej świata, widzę więcej mężczyzn i kobiet, to przekonanie staje się silniejsze. Kogo mam winić? Kogo mam chwalić? Obie strony tarczy muszą być widoczne.

Zadanie stojące przed nami jest ogromne; a przede wszystkim musimy dążyć do kontrolowania ogromnej masy zatopionych myśli, które stały się z nami automatyczne. Zły uczynek jest bez wątpienia na poziomie świadomym; ale przyczyna, która doprowadziła do złego czynu, znajdowała się daleko w sferze nieświadomości, niewidoczna, a zatem potężniejsza.

Psychologia praktyczna kieruje przede wszystkim swoje siły na kontrolowanie nieświadomości i wiemy, że możemy to zrobić. Dlaczego? Ponieważ wiemy, że przyczyną nieświadomości jest świadomość; nieświadome myśli to zatopione miliony naszych starych świadomych myśli, stare świadome działania zastygają w kamieniu — nie patrzymy na nie, nie znamy ich, zapomnieliśmy o nich. Ale pamiętaj, jeśli moc zła jest w nieświadomości, tak samo jest z mocą dobra. Wiele rzeczy mamy w sobie przechowywanych jak w kieszeni. Zapomnieliśmy o nich, nawet o nich nie myślimy, a jest ich wiele, gniją, stają się wręcz niebezpieczne; wychodzą, nieświadome przyczyny, które zabijają ludzkość. Prawdziwa psychologia próbowałaby zatem poddać je kontroli świadomości. Wielkim zadaniem jest niejako ożywić całego człowieka, aby uczynić go całkowitym panem samego siebie. Nawet to, co nazywamy automatycznym działaniem narządów w naszym ciele, takich jak wątroba itp., można zmusić do posłuszeństwa naszym rozkazom.

To jest pierwsza część badania, kontrola nieświadomości. Następnym jest wyjście poza świadomość. Tak jak nieświadoma praca jest poniżej świadomości, tak istnieje inna praca, która jest ponad świadomością. Kiedy ten stan nadświadomości zostaje osiągnięty, człowiek staje się wolny i boski; śmierć staje się nieśmiertelnością, słabość staje się nieskończoną mocą, a żelazna niewola staje się wolnością. To jest cel, nieskończona sfera nadświadomości.

Widzimy więc teraz, że praca musi być dwojaka. Po pierwsze, poprzez właściwe działanie Idy i Pingali, które są dwoma istniejącymi zwykłymi prądami, w celu kontrolowania podświadomego działania; a po drugie, aby wyjść poza nawet świadomość.

Książki mówią, że tylko ten jest Joginem, który po długiej praktyce skupienia na sobie osiągnął tę prawdę. Suszumńa otwiera się teraz i prąd, który nigdy wcześniej nie wchodził do tego nowego przejścia, znajdzie w nim swoją drogę i stopniowo wzniesie się (co nazywamy w języku przenośnym) różnymi ośrodkami lotosu, aż w końcu dotrze do mózgu. Wtedy jogin staje się świadomy tego, kim naprawdę jest, samym Bogiem.

Każdy bez wyjątku, każdy z nas, może osiągnąć tę kulminację jogi. Ale to straszne zadanie. Jeśli ktoś chce dojść do tej prawdy, będzie musiał zrobić coś więcej niż słuchanie wykładów i wykonanie kilku ćwiczeń oddechowych. Wszystko tkwi w przygotowaniu. Jak długo trwa zapalenie światła? Tylko sekunda; ale ile czasu zajmuje zrobienie świecy! Ile czasu zajmuje zjedzenie obiadu? Może pół godziny. Ale godziny na przygotowanie jedzenia! Chcielibyśmy zapalić światło w ciągu sekundy, ale zapominamy, że najważniejsze jest zrobienie świecy.

Ale choć tak trudno jest osiągnąć cel, to jednak nawet nasze najmniejsze próby nie idą na marne. Wiemy, że nic nie jest stracone. W Gicie Ardźuna pyta Krysznę: „Czy ci, którym nie udaje się osiągnąć doskonałości w Jodze w tym życiu, są zniszczeni jak letnie chmury?” Kryszna odpowiada: „Nic, mój przyjacielu, nie jest stracone na tym świecie. Cokolwiek ktoś robi, pozostaje to jego własnością, a jeśli owoc Jogi nie przychodzi w tym życiu, podejmuje się go ponownie w następnym życiu”. W przeciwnym razie, jak wyjaśnisz cudowne dzieciństwo Jezusa, Buddy, Śankary?

Oddech, postawa itp. bez wątpienia pomagają w Jodze; ale są one tylko fizyczne. Wielkie przygotowania są mentalne. Przede wszystkim konieczne jest ciche i spokojne życie.

Jeśli chcesz być Joginem, musisz być wolny i znaleźć się w sytuacji, w której będziesz sam i wolny od wszelkiego niepokoju. Ten, kto pragnie wygodnego i przyjemnego życia, a jednocześnie chce urzeczywistnić Jaźń, jest jak głupiec, który chcąc przejść przez rzekę, złapał krokodyla, myląc go z kłodą drewna (Wiwekaćudāmani, 84.). „Szukajcie najpierw królestwa Bożego, a wszystko będzie wam dodane”. To jest jeden wielki obowiązek, to jest wyrzeczenie. Żyj dla ideału i nie pozostawiaj w umyśle miejsca na nic innego. Włóżmy wszystkie nasze siły, aby zdobyć to, co nigdy nie zawodzi — naszą duchową doskonałość. Jeśli mamy prawdziwą tęsknotę za urzeczywistnieniem, musimy walczyć, a dzięki walce nastąpi wzrost. Będziemy popełniać błędy, ale one mogą być nieświadomymi aniołami.

Największą pomocą w życiu duchowym jest medytacja (Dhjāna). W medytacji pozbywamy się wszelkich materialnych uwarunkowań i odczuwamy naszą boską naturę. W medytacji nie jesteśmy zależni od żadnej zewnętrznej pomocy. Dotyk duszy może namalować najjaśniejszy kolor nawet w najbardziej obskurnych miejscach; może rzucić zapach na najohydniejszą rzecz; może uczynić niegodziwych boskimi – i wszelka wrogość, wszelki egoizm zostaną wymazane. Im mniej myślenia o ciele, tym lepiej. Bo to ciało ciągnie nas w dół. To przywiązanie, identyfikacja czyni nas nieszczęśliwymi. To jest tajemnica: myśleć, że jestem duchem, a nie ciałem i że cały ten wszechświat ze wszystkimi jego relacjami, z całym jego dobrem i całym złem, jest tylko serią obrazów - scen na płótnie — czego jestem świadkiem.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#64 2023-06-05 22:15:15

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Bhakti lub Oddanie

Idea Boga Osobowego pojawiła się w prawie każdej religii, z wyjątkiem bardzo nielicznych. Z wyjątkiem Buddystów i Dżinistów, być może wszystkie religie świata mają ideę osobowego Boga, a wraz z nią pojawia się idea oddania i czczenia. Buddyści i Dżiniści, chociaż nie mają Osobowego Boga, czczą założycieli swoich religii dokładnie w taki sam sposób, w jaki inni czczą Osobowego Boga. Ta idea oddania i uwielbienia jakiejś wyższej istocie, która może odwzajemnić miłość do człowieka, jest uniwersalna. W różnych religiach ta miłość i oddanie objawia się w różnym stopniu, na różnych etapach. Najniższym etapem jest rytualizm, kiedy abstrakcyjne idee są prawie niemożliwe i są ściągane na najniższy poziom i ukonkretniane. W grę wchodzą formy, a wraz z nimi różne symbole. W całej historii świata stwierdzamy, że człowiek próbuje uchwycić abstrakcję za pomocą myślokształtów lub symboli. Wszystkie zewnętrzne przejawy religii – dzwony, muzyka, rytuały, księgi i obrazy – mieszczą się pod tym tytułem. Wszystko, co przemawia do zmysłów, wszystko, co pomaga człowiekowi stworzyć konkretny obraz abstrakcji, jest chwytane i czczone.

Od czasu do czasu w każdej religii pojawiali się reformatorzy, którzy sprzeciwiali się wszelkim symbolom i rytuałom. Ale daremny był ich sprzeciw, tak długo jak człowiek pozostanie taki, jaki jest, zdecydowana większość zawsze będzie chciała czegoś konkretnego się trzymać, czegoś, wokół czego można by umieścić swoje idee, czegoś, co będzie w centrum wszystkich myślokształtów w ich umysłach. Wielkie próby Mahometan i Protestantów były skierowane na ten jeden cel, na zniesienie wszelkich rytuałów, a jednak okazuje się, że nawet wśród nich wkradły się rytuały. Nie można ich powstrzymać; po długiej walce masy po prostu zamieniają jeden symbol na inny. Mahometanin który myśli, że każdy rytuał, każda forma, obraz czy ceremonia, używany przez nie–mahometanina jest grzeszny, nie myśli tak, kiedy przychodzi do swojej własnej świątyni, Kaaba. Każdy religijny Mahometanin, gdziekolwiek się modli, musi wyobrażać sobie, że stoi przed Kaaba. Kiedy odbywa tam pielgrzymkę, musi pocałować czarny kamień w ścianie świątyni. Wszystkie pocałunki, które zostały odciśnięte na tym kamieniu przez miliony pielgrzymów, staną jako świadkowie dla dobra wiernych w ostatnim dniu sądu. Następnie jest studnia Zimzim. Mahometanie wierzą, że ktokolwiek zaczerpnie trochę wody ze studni, otrzyma przebaczenie grzechów i po dniu zmartwychwstania będzie miał świeże ciało i będzie żył wiecznie. W innych stwierdzamy, że symbolika pojawia się w postaci budynków. Protestanci utrzymują, że kościoły są bardziej święte niż inne miejsca. Kościół jako taki jest symbolem. Albo jest Księga. Idea Księgi jest dla nich o wiele bardziej święta niż jakikolwiek inny symbol.

Na próżno głosić przeciwko używaniu symboli, dlaczego więc mielibyśmy głosić przeciwko nim? Nie ma powodu, dla którego człowiek nie miałby używać symboli. Mają je, aby reprezentować idee, które się za nimi kryją. Ten wszechświat jest symbolem, w którym i przez który próbujemy uchwycić oznaczaną rzecz, która jest ponad i poza. Celem jest duch, a nie materia. Formy, obrazy, dzwony, świece, książki, kościoły, świątynie i wszystkie święte symbole są bardzo dobre, bardzo pomocne dla rosnącej rośliny duchowości, ale tylko dotąd i nie dalej. W testowej większości przypadków stwierdzamy, że roślina nie rośnie. Bardzo dobrze jest urodzić się w kościele, ale bardzo źle jest umrzeć w kościele. Bardzo dobrze jest urodzić się w granicach pewnych form, które pomagają małej roślince duchowości, ale jeśli człowiek umiera w granicach tych form, to znaczy, że nie dorósł, że nie było rozwoju duszy...

Jeśli więc ktoś mówi, że symbole, rytuały i formy mają być zachowane na zawsze, jest w błędzie; ale jeśli mówi, że te symbole i rytuały są pomocą we wzroście duszy, w jej niskim i nierozwiniętym stanie, to ma rację. Ale nie wolno ci mylić tego rozwoju duszy z czymś intelektualnym. Człowiek może mieć gigantyczny intelekt, ale duchowo może być dzieckiem. Możesz to zweryfikować w tej chwili. Wszystkich was nauczono wierzyć we Wszechobecnego Boga. Spróbuj to przemyśleć. Jak niewielu z was ma pojęcie, co oznacza wszechobecność! Jeśli będziesz ciężko walczył, otrzymasz coś w rodzaju idei oceanu, nieba, rozległego obszaru zielonej ziemi lub pustyni. Wszystko to są materialne obrazy i tak długo, jak nie możesz pojąć abstrakcji jako abstrakcji, ideału jako ideału, będziesz musiał uciekać się do tych form, tych materialnych obrazów. Nie ma większego znaczenia, czy te obrazy są wewnątrz, czy na zewnątrz umysłu. Wszyscy urodziliśmy się bałwochwalcami, a bałwochwalstwo jest dobre, ponieważ leży w naturze człowieka. Kto może wyjść poza to? Tylko doskonały człowiek, Bóg–człowiek. Cała reszta to bałwochwalcy. Dopóki widzimy ten wszechświat przed sobą, z jego formami i kształtami, wszyscy jesteśmy bałwochwalcami. To jest gigantyczny symbol, który czcimy. Ten, kto mówi, że jest ciałem, jest urodzonym bałwochwalcą. Jesteśmy duchem, duchem, który nie ma formy ani kształtu, duchem, który jest nieskończonością, a nie materią. Dlatego każdy, kto nie może pojąć abstrakcji, kto nie może myśleć o sobie takim, jakim jest, oprócz myślenia o sobie jako o materialnym ciele, jest bałwochwalcą. A jednak jak ludzie walczą pomiędzy sobą, nazywając się bałwochwalcami! Innymi słowy, każdy mówi, że jego idol ma rację, a inni się mylą.

Dlatego powinniśmy pozbyć się tych dziecinnych wyobrażeń. Powinniśmy wyjść poza paplaninę ludzi, którzy myślą, że religia jest tylko zlepkiem spienionych słów, że jest tylko systemem doktryn; dla których religia jest tylko niewielką intelektualną zgodą lub sprzeciwem; dla których religia to wiara w pewne słowa, które mówią im ich właśni kapłani; dla których religia jest czymś, w co wierzyli ich przodkowie; dla których religia jest pewną formą idei i przesądów, których się trzymają, ponieważ są ich przesądami narodowymi. Powinniśmy wyjść poza to wszystko i spojrzeć na ludzkość jako na jeden ogromny organizm, powoli zbliżający się do światła – cudowną roślinę, powoli rozwijającą się ku tej cudownej prawdzie, którą nazywa się Bogiem – a pierwsze zawirowania, pierwsze ruchy w tym kierunku są zawsze poprzez materię i poprzez rytuał.

W sercu wszystkich tych rytualizmów stoi jedna idea wyróżniająca się spośród wszystkich innych – kult imienia. Ci z was, którzy studiowali starsze formy Chrześcijaństwa, ci z was, którzy studiowali inne religie świata, być może zauważyli, że wśród nich wszystkich istnieje idea kultu imienia. Mówi się, że imię jest bardzo święte. W Biblii czytamy, że święte imię Boga było uważane za święte niezrównanie, święte ponad wszystko. Było to najś\więtsze ze wszystkich imion i uważano, że to właśnie Słowo jest Bogiem. To prawda. Czym jest ten wszechświat, jeśli nie nazwą i formą? Czy potrafisz myśleć bez słów? Słowo i myśl są nierozłączne. Spróbujcie czy ktoś z was może je rozdzielić. Kiedykolwiek myślisz, robisz to za pomocą form słownych. Jedno przynosi drugie; myśl niesie słowo, a słowo niesie myśl. W ten sposób cały wszechświat jest jakby zewnętrznym symbolem Boga, a za tym stoi Jego wielkie imię. Każde konkretne ciało jest formą, a za tym konkretnym ciałem kryje się jego nazwa. Gdy tylko pomyślisz o naszym przyjacielu takim a takim, pojawia się idea jego ciała; To jest w konstytucji człowieka. To znaczy, z psychologicznego punktu widzenia, w umyśle człowieka nie może pojawić się idea imienia bez idei formy, ani idea formy bez idei imienia. Są nierozłączne; są to zewnętrzne i wewnętrzne strony tej samej fali. Jako takie, imiona były wywyższane i czczone na całym świecie – świadomie lub nieświadomie, człowiek odkrył chwałę imion.

Ponownie stwierdzamy, że w wielu różnych religiach czczono święte osobistości. Czczą Krysznę, czczą Buddę, czczą Jezusa i tak dalej. Następnie jest kult świętych; setki z nich były czczone na całym świecie, dlaczego nie? Wibracja światła jest wszędzie. Sowa widzi to w ciemności. To pokazuje, że tam jest, chociaż człowiek nie może jej zobaczyć. Dla człowieka ta wibracja jest widoczna tylko w lampie, słońcu, księżycu itp. Bóg jest wszechobecny, objawia się w każdej istocie; ale dla ludzi jest On widoczny, rozpoznawalny tylko w człowieku. Kiedy Jego światło, Jego obecność, Jego duch świeci przez ludzką twarz, wtedy i tylko wtedy człowiek może Go zrozumieć. Tak więc człowiek od zawsze czcił Boga przez ludzi i musi to robić tak długo, jak długo jest człowiekiem. Może przeciw temu krzyczeć, walczyć z tym, ale gdy tylko spróbuje urzeczywistnić Boga, odkryje konstytucyjną konieczność myślenia o Bogu jako o człowieku.

Stwierdzamy więc, że w prawie każdej religii są to trzy podstawowe rzeczy, które mamy w czczeniu Boga – formy lub symbole, imiona, Bóg-ludzie. Wszystkie religie je mają, ale okazuje się, że chcą ze sobą walczyć. Jedna mówi: „Moje imię jest jedynym imieniem; moja forma jest jedyną formą; a moi Bogo–ludzie są jedynymi Bogo–ludźmi na świecie; wasi są po prostu mitami”. W czasach nowożytnych chrześcijańscy duchowni stali się trochę łagodniejsi i przyznają, że w starszych religiach różne formy kultu były zapowiedzią chrześcijaństwa, które oczywiście uważają za jedyną prawdziwą formę. Bóg sprawdzał siebie w dawnych czasach, sprawdzał swoje moce, nadając tym rzeczom kształt, którego kulminacją było Chrześcijaństwo. To przynajmniej duży postęp. Pięćdziesiąt lat temu nie powiedzieliby nawet tego; nic nie było prawdą poza ich własną religią. Ta idea nie ogranicza się do żadnej religii, narodu czy klasy osób; ludzie zawsze myślą, że jedyną słuszną rzeczą do zrobienia przez innych jest to, co oni sami robią. I właśnie tutaj pomaga nam studiowanie różnych religii. Pokazuje nam, że te same myśli, które nazywaliśmy naszymi i tylko naszymi, były obecne setki lat temu u innych, a czasem nawet w lepszej formie niż nasza.

To są zewnętrzne formy pobożności, przez które człowiek musi przejść; ale jeśli jest szczery, jeśli naprawdę chce dotrzeć do prawdy, wznosi się ponad to, na płaszczyznę, gdzie formy są niczym. Świątynie lub kościoły, książki lub formy są po prostu przedszkolem religii aby duchowe dziecko było wystarczająco silne by podjąć wyższe stopnie; i te pierwsze kroki są konieczne, jeśli chce religii. Wraz z pragnieniem, tęsknotą za Bogiem przychodzi prawdziwe oddanie, prawdziwa Bhakti. Kto tęskni? Oto jest pytanie. Religii nie ma w doktrynach, dogmatach ani w intelektualnych argumentach; jest byciem i stawaniem się, jest urzeczywistnieniem. Słyszymy tak wielu mówiących o Bogu i duszy oraz o wszystkich tajemnicach wszechświata, ale jeśli weźmiesz ich po kolei i zapytasz ich: „Czy poznałeś Boga? Czy widziałeś swoją Duszę?” – ilu z nich odpowie twierdząco? A jednak wszyscy ze sobą walczą! Pewnego razu w Indiach przedstawiciele różnych sekt spotkali się i zaczęli spierać. Jeden powiedział, że jedynym Bogiem jest Śiwa; inny powiedział, że jedynym Bogiem był Wisznu i tak dalej; i nie było końca ich dyskusji. Przechodził tamtędy mędrzec, który został zaproszony przez dyskutantów, aby rozstrzygnął sprawę. Najpierw zapytał człowieka, który twierdził, że Śiwa jest największym Bogiem: „Czy widziałeś Śiwę? Czy go znasz? Jeśli nie, skąd wiesz, że jest największym Bogiem?” Następnie zwracając się do czciciela Wisznu, zapytał: „Czy widziałeś Wisznu?” A po zadaniu tego pytania wszystkim z nich, dowiedział się, że żaden z nich nie wiedział nic o Bogu. Dlatego tak często się kłócili, bo gdyby naprawdę wiedzieli, nie kłóciliby się. Kiedy słoik jest napełniany wodą, wydaje dźwięk, ale gdy jest pełny, nie ma dźwięku. Dlatego sam fakt tych sporów i walk między sektami świadczy o tym, że nie mają one pojęcia o religii. Religia jest dla nich zwykłą masą spienionych słów, które mają być zapisane w księgach. Każdy śpieszy się, by napisać wielką książkę, uczynić ją tak masową, jak to tylko możliwe, kradnąc materiały z każdej książki, która wpadnie mu w ręce i nigdy nie przyznając się do swojego długu. Następnie wypuszcza tę książkę na świat, dodając do niepokoju, który już tam istnieje.

Zdecydowana większość ludzi to ateiści. Cieszę się, że w czasach nowożytnych w świecie zachodnim pojawiła się inna klasa ateistów – mam na myśli materialistów. Są szczerymi ateistami. Są lepsi niż religijni ateiści, którzy są nieszczerzy, którzy walczą i rozmawiają o religii, a mimo to jej nie chcą, nigdy nie próbują jej urzeczywistnić, nigdy nie próbują jej zrozumieć. Pamiętajcie słowa Chrystusa: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; pukajcie, a otworzą wam”. Te słowa są dosłownie prawdziwe, nie są liczbami ani fikcją. Były wypływem krwi serca jednego z największych synów Bożych, jaki kiedykolwiek przyszedł na ten nasz świat; słowa, które przyszły jako owoc urzeczywistnienia, od człowieka, który sam odczuł i urzeczywistnił Boga; który rozmawiał z Bogiem, żył z Bogiem sto razy intensywniej niż ty lub ja widzimy ten budynek. Kto chce Boga? Oto jest pytanie. Czy myślisz, że cała ta masa ludzi na świecie chce Boga, a nie może Go mieć? Tak nie może być. Cóż to za potrzeba bez przedmiotu na zewnątrz? Człowiek chce oddychać, a jest dla niego powietrze, którym może oddychać. Człowiek chce jeść, a jest co jeść. Co tworzy te pragnienia? Istnienie rzeczy zewnętrznych. To światło stworzyło oczy; to był dźwięk, który tworzył uszy. Tak więc każde pragnienie w istotach ludzkich zostało stworzone przez coś, co już istniało na zewnątrz. Jak może istnieć to pragnienie doskonałości, dążenia do celu i wyjścia poza naturę, jeśli coś go nie stworzyło, nie wwierciło w duszę człowieka i nie sprawiło, że tam żyje? Ten zatem, w kim obudzi się to pragnienie, osiągnie cel. Pragniemy wszystkiego oprócz Boga. To nie jest religia, którą widzisz wokół siebie. Moja pani ma w swoim salonie meble z całego świata, a teraz jest moda na coś japońskiego; więc kupuje wazon i stawia go w swoim pokoju. Taka jest religia ogromnej większości; mają najrozmaitsze rzeczy dla przyjemności i jeśli nie dodadzą odrobiny posmaku religii, życie nie jest w porządku, ponieważ społeczeństwo by ich skrytykowało. Społeczeństwo tego oczekuje; więc muszą mieć jakąś religię. Taki jest obecny stan religii na świecie.

Uczeń poszedł do swojego mistrza i powiedział mu: „Panie, chcę religii”. Mistrz spojrzał na młodzieńca i nie odezwał się, tylko się uśmiechnął. Młody człowiek przychodził codziennie i upierał się, że chce religii. Ale starzec wiedział lepiej niż młody człowiek. Pewnego dnia, gdy było bardzo gorąco, poprosił młodzieńca, aby poszedł z nim nad rzekę i zanurzył się w wodzie. Młody człowiek zanurzył się, a starzec poszedł za nim i siłą przytrzymał młodego mężczyznę pod wodą. Po tym, jak młody człowiek walczył przez chwilę, puścił go i zapytał, czego najbardziej pragnie, gdy był pod wodą. „Tchnienie powietrza” – odpowiedział uczeń. „Czy chcesz Boga w ten sposób? Jeśli tak, dostaniesz Go w jednej chwili” – powiedział mistrz. Dopóki nie masz tego łaknienia, tego pragnienia, nie możesz mieć religii, jakkolwiek możesz walczyć ze swoim intelektem, książkami lub formami. Dopóki nie obudzi się w tobie to pragnienie, nie będziesz lepszy od ateisty; tylko ateista jest szczery, a ty nie.

Pewien wielki mędrzec zwykł mawiać: „Załóżmy, że w jednym pokoju jest złodziej, który w jakiś sposób dowiaduje się, że w sąsiednim pokoju znajduje się ogromna ilość złota, a pomiędzy dwoma pokojami jest tylko cienka przegroda. w jakim stanie byłby ten złodziej? Byłby bezsenny, nie byłby w stanie nic jeść ani nic robić. Jego umysł skupiłby się na zdobyciu tego złota. Chcesz powiedzieć, że gdyby wszyscy ci ludzie naprawdę wierzyli, że Kopalnia Szczęścia, Błogosławieństwa, Chwały były tutaj, czy zachowywałyby się tak, jak robią to na świecie, nie próbując zdobyć Boga?” Gdy tylko człowiek zaczyna wierzyć, że Bóg istnieje, ogarnia go szaleństwo z pragnienia dostania się do Niego. Inni mogą iść swoją drogą, ale gdy tylko człowiek upewni się, że istnieje o wiele wyższe życie niż to, które tutaj prowadzi, gdy tylko poczuje pewność, że zmysły nie są wszystkim, że to ograniczone, materialne ciało jest niczym w porównaniu z nieśmiertelną, wieczną, niegasnącą błogością Jaźni, popada w szaleństwo dopóki sam nie odkryje tej błogości. I to szaleństwo, to pragnienie, ta mania, to jest to, co nazywa się „przebudzeniem” do religii, a kiedy to przychodzi, człowiek zaczyna być religijny. Ale to zajmuje dużo czasu. Wszystkie te formy i ceremonie, te modlitwy i pielgrzymki, te księgi, dzwonki, świece i księża to przygotowania; usuwają nieczystości z duszy. A kiedy dusza się oczyści, w naturalny sposób chce dostać się do kopalni wszelkiej czystości, do samego Boga. Tak jak kawałek żelaza, który przez wieki był pokryty kurzem, może cały czas leżeć w pobliżu magnesu, a mimo to nie jest przez niego przyciągany, ale gdy tylko pył zostanie usunięty, żelazo jest przyciągane przez magnes; tak więc, kiedy dusza ludzka, pokryta kurzem wieków, nieczystościami, niegodziwościami i grzechami, po wielu narodzinach, zostaje wystarczająco oczyszczona przez te formy i ceremonie, czynienie dobra innym, przez  do innych istot, przychodzi jej naturalny pociąg duchowy, budzi się i walczy w kierunku Boga.

Jednak wszystkie te formy i symbole są jedynie początkiem, a nie prawdziwą miłością Boga. Miłość, o której słyszymy wszędzie. Wszyscy mówią: „Kochaj Boga”. Ludzie nie wiedzą, co to znaczy kochać; gdyby tak było, nie mówiliby o tym tak gładko. Każdy człowiek mówi, że potrafi kochać, a potem w mgnieniu oka przekonuje się, że w jego naturze nie ma miłości. Każda kobieta mówi, że potrafi kochać, a wkrótce okazuje się, że nie. Świat jest pełen rozmów o miłości, ale trudno jest kochać. Gdzie jest miłość? Skąd wiesz, że istnieje miłość? Pierwszym sprawdzianem miłości jest to, że nie zna targowania się. Dopóki widzisz człowieka kochającego drugiego tylko po to, żeby coś od niego dostać, wiesz, że to nie jest miłość; to jest robienie zakupów. Gdziekolwiek pojawia się kwestia kupna i sprzedaży, nie jest to miłość. Więc kiedy człowiek modli się do Boga: „Daj mi to, daj mi tamto”, to nie jest miłość. Jak to możliwe? Ofiarowuję ci modlitwę, a ty dajesz mi coś w zamian; tym właśnie to jest, zwykłymi zakupami.

Pewien wielki król udał się na polowanie do lasu i spotkał tam mędrca. Odbył z nim krótką rozmowę i był z niego tak zadowolony, że poprosił go, aby przyjął od niego prezent. „Nie”, powiedział mędrzec, „jestem całkowicie zadowolony ze swojego stanu; te drzewa dają mi dość owoców do jedzenia; te piękne, czyste strumienie dostarczają mi tyle wody, ile chcę; sypiam w tych jaskiniach. Na co mi twoje prezenty, mimo, że jesteś cesarzem?" Cesarz powiedział: „Aby mnie oczyścić, zadowolić, chodź ze mną do miasta i weź jakiś prezent”. W końcu mędrzec zgodził się pójść z cesarzem i zabrano go do pałacu cesarskiego, gdzie było złoto, klejnoty, marmur i najwspanialsze rzeczy. Bogactwo i władza przejawiały się wszędzie. Cesarz poprosił mędrca, aby poczekał minutę, podczas gdy on sam powtarzał swoją modlitwę, po czym udał się do kąta i zaczął się modlić: „Panie, daj mi więcej bogactwa, więcej dzieci, więcej terytorium”. W międzyczasie mędrzec wstał i zaczął odchodzić. Cesarz zobaczył go idącego i poszedł za nim. „Zostań, Panie, nie wziąłeś mojego prezentu i odchodzisz. Mędrzec zwrócił się do niego i powiedział: „Żebraku, nie żebrzę od żebraków. Co możesz dać? Cały czas błagałeś samego siebie”. To nie jest język miłości. Jaka jest różnica między miłością a robieniem zakupów, jeśli prosisz Boga, aby dał ci to lub dał ci tamto? Pierwszym sprawdzianem miłości jest to, że nie zna targowania się. Miłość jest zawsze dawcą, nigdy biorcą. Mówi dziecko Boże: „Jeśli Bóg chce, oddaję Mu wszystko, ale niczego od Niego nie chcę. Nie chcę niczego na tym świecie. Kocham Go, ponieważ chcę Go kochać i nie proszę o łaskę w zamian. Kogo to obchodzi, czy Bóg jest wszechmocny, czy nie? Nie chcę od Niego żadnej mocy ani manifestacji Jego mocy. Wystarczy mi, że jest Bogiem miłości. Nie zadaję więcej pytań”.

Drugim testem jest to, że miłość nie zna strachu. Dopóki człowiek myśli o Bogu jako o Istocie siedzącej ponad chmurami, z nagrodami w jednej ręce i karami w drugiej, nie może być miłości. Czy można przestraszyć kogoś do miłości? Czy baranek kocha lwa? Mysz kota? Niewolnik pana? Niewolnicy czasami symulują miłość, ale czy to jest miłość? Gdzie kiedykolwiek widzisz miłość w strachu? Zawsze jest to fikcja. Z miłością nigdy nie pojawia się idea strachu. Pomyśl o młodej matce na ulicy: jeśli szczeka na nią pies, ucieka do najbliższego domu. Następnego dnia jest na ulicy ze swoim dzieckiem i przypuśćmy, że lew rzuci się na dziecko, gdzie będzie się ona znajdować? Tuż przy paszczy lwa chroniąc swoje dziecko. Miłość pokonała cały jej strach. Tak też w miłości Boga. Kogo obchodzi, czy Bóg nagradza, czy karze? To nie jest myśl osoby kochającej. Pomyśl o sędzim, kiedy wraca do domu, co widzi w nim jego żona? Nie sędziego, nagradzającego lub karzącego, ale jej męża, jej miłość. Co widzą w nim jego dzieci? Ich kochającego ojca, nie karzącego lub nagradzającego. Tak więc dzieci Boże nigdy nie widzą w Nim ani karzącego, ani nagradzającego. Boją się i drżą tylko ludzie, którzy nigdy nie zaznali miłości. Odrzućcie wszelki strach – chociaż te okropne idee Boga jako karzącego lub nagradzającego mogą mieć zastosowanie w dzikich umysłach. Niektórzy ludzie, nawet najbardziej intelektualni, są duchowymi dzikusami i te idee mogą im pomóc. Ale dla ludzi duchowych, ludzi, którzy zbliżają się do religii, w których obudził się duchowy wgląd, takie idee są po prostu dziecinne, po prostu głupie. Tacy ludzie odrzucają wszelkie idee strachu.

Trzeci jest jeszcze wyższym testem. Miłość jest zawsze najwyższym ideałem. Kiedy ktoś przeszedł przez pierwsze dwa etapy, kiedy odrzucił wszelkie zakupy i odrzucił wszelki strach, zaczyna zdawać sobie sprawę, że miłość jest zawsze najwyższym ideałem. Ile razy na tym świecie widzimy piękną kobietę kochającą brzydkiego mężczyznę? Ile razy widzimy przystojnego mężczyznę kochającego brzydką kobietę! Jaka jest atrakcja? Obserwatorzy widzą tylko brzydkiego mężczyznę lub brzydką kobietę, ale nie kochanek; dla kochanka ukochana jest najpiękniejszą istotą, jaka kiedykolwiek istniała. Jak to jest? Kobieta, która kocha brzydkiego mężczyznę, przyjmuje niejako ideał piękna, który ma w swoim umyśle i projektuje go na tego brzydkiego mężczyznę; a to, co czci i kocha, to nie brzydki mężczyzna, ale jej własny ideał. Ten człowiek jest jakby tylko sugestią, a ona pod wpływem tej sugestii rzuca swój własny ideał i zakrywa go; i staje się on jej przedmiotem kultu. Dotyczy to każdego przypadku w którym kochamy. Wielu z nas ma bardzo zwyczajnie wyglądających braci lub siostry; jednak sama idea bycia braćmi lub siostrami czyni ich pięknymi dla nas.

Filozofia w tle polega na tym, że każdy projektuje swój własny ideał i go czci. Ten świat zewnętrzny jest tylko światem sugestii. Wszystko, co widzimy, projektujemy z naszych własnych umysłów. Ziarnko piasku dostaje się do skorupy ostrygi i podrażnia ją. Podrażnienie powoduje wydzielinę w ostrydze, która pokrywa ziarnko piasku, w wyniku czego powstaje piękna perła. Podobnie rzeczy zewnętrzne dostarczają nam sugestii, na podstawie których projektujemy nasze własne ideały i tworzymy nasze przedmioty. Źli postrzegają ten świat jako doskonałe piekło, a dobrzy jako doskonałe niebo. Kochankowie postrzegają ten świat jako pełen miłości, a nienawidzący jako pełen nienawiści; wojownicy widzą tylko walkę, a pokojowi tylko pokój. Doskonały człowiek nie widzi nic poza Bogiem. Dlatego zawsze czcimy nasz najwyższy ideał, a kiedy osiągnęliśmy punkt, w którym kochamy ideał jako ideał, wszelkie spory i wątpliwości znikają na zawsze. Kogo obchodzi, czy Boga można zademonstrować czy nie? Ideał nigdy nie może odejść, ponieważ jest częścią mojej własnej natury. Będę kwestionował ideał tylko wtedy, gdy kwestionuję własne istnienie, a ponieważ nie mogę kwestionować jednego, nie mogę kwestionować drugiego. Kogo obchodzi, czy Bóg może być jednocześnie wszechmocny i wszechmiłosierny, czy nie? Kogo obchodzi, czy On nagradza ludzkość, czy patrzy na nas oczami tyrana, czy dobroczynnego monarchy?

Kochanek przeszedł poza te wszystkie rzeczy, poza nagrody i kary, poza lęki i wątpliwości, poza naukowe lub jakiekolwiek inne dowody. Wystarczy mu ideał miłości i czy nie jest oczywiste, że ten wszechświat jest tylko przejawem tej miłości? Co łączy atomy z atomami, cząsteczki z cząsteczkami i powoduje, że planety zbliżają się do siebie? Co przyciąga ludzi do ludzi, mężczyzn do kobiet, kobiety do mężczyzn, a zwierzęta do zwierząt, ciągnąc niejako cały wszechświat do jednego centrum? To właśnie nazywa się miłością. Jej manifestacja rozciąga się od najniższego atomu do najwyższej istoty: wszechmocna, wszechprzenikająca jest ta miłość. Tym, co przejawia się jako przyciąganie w czujących i nieczujących, w tym, co szczególne i w tym, co uniwersalne, jest miłość Boga. Jest to jedyna siła napędowa, która istnieje we wszechświecie. Pod wpływem tej miłości Chrystus oddaje swoje życie za ludzkość, Budda nawet za zwierzę, matka za dziecko, mąż za żonę. Pod wpływem tej samej miłości ludzie są gotowi oddać życie za ojczyznę i choć dziwnie to zabrzmi, że pod wpływem tej samej miłości złodziej kradnie, morderca popełnia morderstwa. Nawet w tych przypadkach duch jest ten sam, ale manifestacja jest inna. Jest to jedyna siła napędowa we wszechświecie. Złodziej kocha złoto; miłość istnieje, ale jest źle skierowana. Dlatego we wszystkich zbrodniach, jak również we wszystkich cnotliwych czynach, stoi ta wieczna miłość. Załóżmy, że mężczyzna wypisuje czek na tysiąc dolarów dla ubogich w Nowym Jorku i w tym samym czasie w tym samym pokoju inny mężczyzna podrabia nazwisko przyjaciela. Światło, przy którym obaj piszą, jest takie samo, ale każdy będzie odpowiedzialny za użytek, jaki z niego zrobi. To nie światło należy chwalić lub ganić. Nieprzywiązana, ale jaśniejąca we wszystkim jest miłość, siła napędowa wszechświata, bez której wszechświat w jednej chwili by się rozpadł, a tą miłością jest Bóg.

„Nikt, o umiłowana, nigdy nie kocha męża ze względu na męża, ale dla Jaźni, która jest w mężu; nikt, o umiłowana, nigdy nie kocha żony ze względu na żonę, ale dla Jaźni, która jest w żonie. Nikt nigdy nie kocha niczego poza Jaźnią”. Nawet ten egoizm, który jest tak bardzo potępiany, jest tylko przejawem tej samej miłości. Odstąpcie od tej sztuki, nie mieszajcie się w nią, ale zobaczcie tę cudowną panoramę, ten wielki dramat rozgrywający się scena po scenie i usłyszcie tę cudowną harmonię; wszyscy są przejawem tej samej miłości. Nawet w egoizmie ta jaźń będzie się rozmnażać, rosnąć i rosnąć. Ta jedna jaźń, jeden mężczyzna, stanie się dwiema jaźniami, kiedy się ożeni; kilkoma, gdy ma dzieci; i w ten oto sposób rośnie, aż poczuje cały świat jako swoją Jaźń, cały wszechświat jako swoją Jaźń. Rozszerza się w jedną masę uniwersalnej miłości, nieskończonej miłości – miłości, która jest Bogiem.

W ten sposób dochodzimy do tego, co nazywa się najwyższą Bhakti, najwyższym oddaniem, w którym zanikają formy i symbole. Ten, kto to osiągnął, nie może należeć do żadnej sekty, ponieważ wszystkie sekty są w nim. Do czego będzie należeć? Bo wszystkie kościoły i świątynie są w nim. Gdzie jest wystarczająco duży kościół dla niego? Taki człowiek nie może przywiązać się do pewnych ograniczonych form. Gdzie jest granica nieograniczonej miłości, z którą się zjednoczył? We wszystkich religiach, które przyjmują ten ideał miłości, znajdujemy walkę o jej wyrażenie. Chociaż rozumiemy, co ta miłość oznacza i widzimy, że wszystko na tym świecie uczuć i pociągów jest przejawem tej Nieskończonej Miłości, którą wyrazić próbowali mędrcy i święci różnych narodów, to jednak znajdujemy ich wykorzystujących wszystkie moce języka, przemieniających nawet najbardziej cielesną ekspresję w boską.

Tak śpiewał królewski mędrzec hebrajski, tak śpiewali o Indiach. „O umiłowany, jeden pocałunek Twych ust! Kto pocałowany przez Ciebie, jego pragnienie Ciebie wzmaga się na zawsze! Ustają wszelkie smutki, zapomina się o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości i myśli tylko o Tobie”. To jest szaleństwo kochanka, kiedy wszystkie pragnienia zniknęły. „Kogo obchodzi zbawienie? Kto troszczy się o ocalenie? Kto troszczy się nawet o bycie doskonałym? Kto troszczy się o wolność?” – mówi kochanek. „Nie chcę bogactwa, ani nawet zdrowia; nie chcę piękna, nie chcę rozumu: pozwól mi rodzić się wciąż na nowo, pośród całego zła, które jest na świecie; nie będę narzekać, ale pozwól mi kochać Ciebie i tylko ze względu na miłość.”

To jest szaleństwo miłości, które znajduje wyraz w tych pieśniach. Najwyższą, najbardziej wyrazistą, najsilniejszą i najbardziej atrakcyjną ludzką miłością jest ta między mężczyzną a kobietą, dlatego też ten język był używany do wyrażania najgłębszego oddania. Szaleństwo tej ludzkiej miłości było najsłabszym echem szalonej miłości świętych. Prawdziwi miłośnicy Boga chcą oszaleć, upoić się miłością do Boga, stać się „ludźmi odurzonymi Bogiem”. Chcą pić z kielicha miłości, który został przygotowany przez świętych i mędrców wszystkich religii, którzy wlali do niego krew swojego serca i w którym skoncentrowały się wszystkie nadzieje tych, którzy kochali Boga bez szukania nagrody, którzy pragnęli miłości tylko dla niej samej. Nagrodą za miłość jest miłość, a cóż to jest za nagroda! Jest to jedyna rzecz, która usuwa wszelkie smutki, jedyny kielich, przy którego piciu znika ta choroba świata. Człowiek popada w boskie szaleństwo i zapomina, że jest człowiekiem.

W końcu odkrywamy, że wszystkie te różne systemy ostatecznie zbiegają się w tym jednym punkcie, w tym doskonałym zjednoczeniu. Zawsze zaczynamy jako dualiści. Bóg jest oddzielną Istotą i ja jestem oddzielną Istotą. Miłość przychodzi pomiędzy i człowiek zaczyna zbliżać się do Boga, a Bóg jakby zaczyna zbliżać się do człowieka. Człowiek podejmuje wszystkie różne relacje życiowe, jako ojciec, matka, przyjaciel lub kochanek; a ostatni punkt zostaje osiągnięty, gdy staje się jednym z obiektem kultu. „Ja jestem tobą, a ty jesteś mną; a czcząc ciebie, czczę siebie, a czcząc siebie, wielbię ciebie”. Tam znajdujemy najwyższą kulminację tego, od czego człowiek zaczyna. Na początku była to miłość do samego siebie, ale roszczenia małego ja sprawiły, że miłość stała się samolubna; w końcu nadszedł pełny blask światła, kiedy ta jaźń stała się Nieskończonością. Ten Bóg, który z początku był gdzieś Istotą, stał się niejako rozwiązany w Nieskończonej Miłości. Sam człowiek również został przemieniony. Zbliżał się do Boga, odrzucał wszelkie próżne pragnienia, których był przedtem pełen. Wraz z pragnieniami zniknął egoizm, a u szczytu odkrył, że Miłość, Kochanek i Ukochany są Jednym.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#65 2023-06-07 00:11:54

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Dźńana–Joga

Konieczność Religii
Prawdziwa Natura Człowieka
Maja i Iluzja
Maja i Ewolucja Koncepcji Boga
Maja i Wolność
Absolut i Manifestacja
Bóg we Wszystkim
Urzeczywistnienie
Jedność w Różnorodności
Wolność Duszy
Kosmos: Makrokosmos
Kosmos: Mikrokosmos
Nieśmiertelność
Atman
Atman: Jego Niewola i Wolność
Człowiek Rzeczywisty i Pozorny





Konieczność Religii

(Wygłoszone w Londynie)

Ze wszystkich sił, które działały i nadal działają, aby ukształtować przeznaczenie rodzaju ludzkiego, żadna z pewnością nie jest potężniejsza niż ta, której przejawem jest religia. Wszystkie organizacje społeczne mają gdzieś w tle działanie tej szczególnej siły i największy spójny impuls, jaki kiedykolwiek pojawił się wśród jednostek ludzkich, wywodzi się z tej siły. Dla nas wszystkich jest oczywiste, że w bardzo wielu przypadkach więzy religii okazały się silniejsze niż więzy rasy, klimatu, a nawet pochodzenia. Powszechnie wiadomo, że osoby czczące tego samego Boga, wierzące w tę samą religię, stały obok siebie ze znacznie większą siłą i stałością niż ludzie tego samego pochodzenia, a nawet bracia. Podejmowano różne próby prześledzenia początków religii. We wszystkich starożytnych religiach, które przetrwały do naszych czasów, znajdujemy jedno twierdzenie – że wszystkie są nadprzyrodzone, że ich geneza nie jest jak gdyby w ludzkim mózgu, ale że powstały gdzieś poza nim.

Dwie teorie zyskały pewną akceptację wśród współczesnych uczonych. Jedną z nich jest duchowa teoria religii, a drugą ewolucja idei Nieskończoności. Jedna ze stron utrzymuje, że kult przodków jest początkiem idei religijnych; z drugiej, że religia wywodzi się z personifikacji sił natury. Człowiek chce zachować pamięć o swoich zmarłych krewnych i myśli, że żyją nawet wtedy, gdy ciało jest rozpuszczone, i dlatego chce oddać dla nich pokarm i w pewnym sensie oddawać im cześć. Z tego wyłonił się wzrost, który nazywamy religią.

Studiując starożytne religie Egipcjan, Babilończyków, Chińczyków i wielu innych ras w Ameryce i gdzie indziej, znajdujemy bardzo wyraźne ślady tego kultu przodków, który był początkiem religii. U starożytnych Egipcjan pierwszą ideą duszy była idea sobowtóra. Każde ludzkie ciało zawierało w sobie inną istotę bardzo do niego podobną; a kiedy człowiek umierał, ten sobowtór wychodził z ciała i żył dalej. Ale życie sobowtóra trwało tylko tak długo, jak długo martwe ciało pozostawało nienaruszone i dlatego znajdujemy wśród Egipcjan tak wielką troskę o to, aby ciało nie zostało uszkodzone. I dlatego zbudowali te ogromne piramidy, w których przechowywali ciała. Gdyby bowiem jakakolwiek część ciała zewnętrznego została zraniona, sobowtór zostałby odpowiednio zraniony. Jest to wyraźny kult przodków. U starożytnych Babilończyków znajdujemy tę samą ideę sobowtóra, ale z pewną odmianą. Sobowtór stracił wszelkie poczucie miłości; przerażał żyjących, aby dawali mu jedzenie i picie oraz pomagali mu na różne sposoby. Stracił nawet wszelkie przywiązanie do własnych dzieci i własnej żony. Wśród starożytnych Hindusów również znajdujemy ślady tego kultu przodków. Wśród Chińczyków można powiedzieć, że podstawą ich religii jest kult przodków, który nadal przenika wzdłuż i wszerz tego rozległego kraju. W rzeczywistości jedyną religią, o której można powiedzieć, że naprawdę kwitnie w Chinach, jest kult przodków. Wydaje się więc, że z jednej strony bardzo dobre stanowisko zajmują ci, którzy uważają teorię kultu przodków za początek religii.

Z drugiej strony są uczeni, którzy na podstawie starożytnej literatury aryjskiej wykazują, że religia wywodzi się z kultu natury. Chociaż w Indiach wszędzie spotykamy dowody kultu przodków, to jednak w najstarszych przekazach nie ma po nim ani śladu. W Ryg–Weda Samhitā, najstarszym zapisie rasy aryjskiej, nie znajdujemy żadnego śladu tego. Współcześni uczeni myślą, że znajdują tam kult natury. Wydaje się, że ludzki umysł ma trudności z zajrzeniem za kulisy. Świt, wieczór, huragan, zdumiewające i gigantyczne siły natury, jej piękno, to ćwiczyło ludzki umysł, który pragnie wyjść poza nie, aby coś o nich zrozumieć. W walce nadają tym zjawiskom cechy osobowe, nadając im dusze i ciała, czasem piękne, czasem transcendentne. Każda próba kończy się tym, że zjawiska te stają się abstrakcjami, spersonalizowanymi lub nie. Tak też jest u starożytnych Greków; cała ich mitologia jest po prostu abstrakcyjnym kultem natury. Tak samo było ze starożytnymi Germanami, Skandynawami i wszystkimi innymi rasami aryjskimi. Tak więc i z tej strony przedstawiono bardzo mocne argumenty, że religia ma swoje źródło w uosobieniu sił natury.

Te dwa poglądy, choć wydają się sprzeczne, można pogodzić na trzeciej podstawie, która moim zdaniem jest prawdziwym zarodkiem religii i którą proponuję nazwać walką o przekroczenie ograniczeń zmysłów. Albo człowiek idzie szukać duchów swoich przodków, duchów zmarłych, to znaczy chce rzucić okiem na to, co dzieje się po rozpuszczeniu ciała, albo pragnie zrozumieć moc działającą za zdumiewającymi zjawiskami przyrody. Niezależnie od tego, które z tych było początkiem, jedno jest pewne, że próbuje przekroczyć ograniczenia zmysłów. Nie może zadowolić się swoimi zmysłami; chce wyjść poza nie. Wyjaśnienie nie musi być tajemnicze. Wydaje mi się bardzo naturalne, że pierwsze przebłyski religii pojawiają się w snach. Pierwsza idea nieśmiertelności człowieka może równie dobrze pojawić się w snach. Czy to nie jest najwspanialszy stan? I wiemy, że dzieci i niewykształcone umysły dostrzegają bardzo niewielką różnicę między snem a stanem przebudzenia. Co może być bardziej naturalnego niż to, że zgodnie z naturalną logiką odkryli, że nawet podczas stanu snu, kiedy ciało jest pozornie martwe, umysł kontynuuje wszystkie swoje zawiłe działania? Cóż dziwnego, że ludzie od razu dojdą do wniosku, że kiedy to ciało zostanie rozwiązane na zawsze, to samo działanie będzie kontynuowane? Moim zdaniem byłoby to bardziej naturalne wyjaśnienie zjawisk nadprzyrodzonych, a dzięki tej wymarzonej idei umysł ludzki wznosi się do coraz wyższych koncepcji. Oczywiście z czasem ogromna większość ludzkości odkryła, że sny te nie są weryfikowane przez ich stany czuwania i że w stanie snu człowiek nie ma świeżego istnienia, ale po prostu podsumowuje przeżycia stanu jawy.

Ale w tym czasie poszukiwania już się rozpoczęły, a poszukiwania były skierowane do wewnątrz, suchy człowiek kontynuował dociekanie różnych stadiów umysłu i odkrywał wyższe stany niż jawa czy sen. Ten stan rzeczy znajdujemy we wszystkich zorganizowanych religiach świata, zwany jest albo ekstazą, albo inspiracją. We wszystkich zorganizowanych religiach deklaruje się, że ich założyciele, prorocy i posłańcy weszli w stany umysłu, które nie były ani jawą, ani snem, w których stanęli twarzą w twarz z nową serią faktów odnoszących się do tego, co nazywa się duchowym królestwem. Uświadomili sobie tam rzeczy znacznie intensywniej, niż my zdajemy sobie sprawę z faktów wokół nas w stanie czuwania. Weźmy na przykład religie Braminów. Mówi się, że Wedy zostały napisane przez Ryszich. Ryszi byli mędrcami, którzy zdali sobie sprawę z pewnych faktów. Dokładna definicja sanskryckiego słowa Ryszi to Widzący Mantry – myśli zawarte w hymnach wedyjskich. Ci ludzie oświadczyli, że zdali sobie sprawę – przeczuli, jeśli można użyć tego słowa w odniesieniu do tego co nadzmysłowe – pewne fakty i zapisali te fakty. Znajdujemy tę samą prawdę głoszoną zarówno wśród Żydów, jak i wśród Chrześcijan.

Pewne wyjątki można przyjąć w przypadku Buddystów reprezentowanych przez południową sektę. Można zapytać – jeśli Buddyści nie wierzą w żadnego Boga ani duszę, jak ich religia może wywodzić się z nadzmysłowego stanu istnienia? Odpowiedź na to jest taka, że nawet Buddyści znajdują odwieczne prawo moralne, które nie zostało uzasadnione w naszym znaczeniu tego słowa, ale Budda znalazł je, odkrył je w stanie nadzmysłowym. Ci z was, którzy studiowali życie Buddy, choćby tak pokrótce jak podane było w tym pięknym wierszu Światło Azji, mogą pamiętać, że Budda jest przedstawiony jako siedzący pod drzewem Bo, dopóki nie osiągnie tego nadzmysłowego stanu umysłu. Wszystkie jego nauki pochodziły z tego, a nie z intelektualnych przemyśleń.

Tak więc potężne oświadczenie zostaje ogłoszone przez wszystkie religie; że umysł ludzki w pewnych momentach przekracza nie tylko ograniczenia zmysłów, ale także siłę rozumowania. Następnie staje twarzą w twarz z faktami, których nigdy nie mogłaby wyczuć, których nigdy nie byłby w stanie uzasadnić. Te fakty są podstawą wszystkich religii świata. Oczywiście mamy prawo kwestionować te fakty, poddawać je próbie rozsądku. Niemniej jednak wszystkie istniejące religie świata przypisują umysłowi ludzkiemu tę szczególną zdolność przekraczania granic zmysłów i granic rozumu; i tę moc przedstawili jako stwierdzenie faktu.

Oprócz rozważenia kwestii, w jakim stopniu te fakty, o których mówią religie, są prawdziwe, znajdujemy jedną wspólną dla nich wszystkich cechę. Wszystkie one są abstrakcjami, w przeciwieństwie na przykład do konkretnych odkryć fizyki; a we wszystkich wysoce zorganizowanych religiach przybierają one najczystszą formę Jednostki Abstrakcji, albo w formie Abstrakcyjnej Obecności, jako Istoty Wszechobecnej, jako Abstrakcyjnej Osobowości zwanej Bogiem, jako Prawo Moralne, albo w formie Abstrakcyjnej Esencji leżącej u podstaw każdego istnienia. Również w czasach nowożytnych podejmowane próby głoszenia religii bez odwoływania się do stanu nadzmysłowego, gdyby umysł musiał przyjąć stare abstrakcje starożytnych i nadać im różne nazwy, takie jak „Prawo Moralne”, „Idealna Jedność”, i tak dalej, wykazując w ten sposób, że te abstrakcje nie są w zmysłach. Nikt z nas nie widział jeszcze „Idealnej Istoty Ludzkiej”, a mimo to każą nam w nią wierzyć. Nikt z nas nie widział jeszcze człowieka idealnie doskonałego, a jednak bez tego ideału nie możemy się rozwijać. Tak więc ten jeden fakt wyróżnia się spośród wszystkich tych różnych religii, że istnieje Idealna Abstrakcja Jednostki, która jest przed nami, albo w postaci Osoby, albo Istoty Bezosobowej, albo Prawa, albo Obecności, albo Esencji. Zawsze walczymy, aby wznieść się do tego ideału. Każdy człowiek, kimkolwiek i gdziekolwiek by nie był, ma ideał nieskończonej mocy. Każdy człowiek ma ideał nieskończonej przyjemności. Większość dzieł, które znajdujemy wokół nas, działania widoczne wszędzie, wynikają z walki o tę nieskończoną moc lub tę nieskończoną przyjemność. Ale niektórzy szybko odkrywają, że chociaż walczą o nieskończoną moc, nie można jej osiągnąć za pomocą zmysłów. Bardzo szybko dowiadują się, że tej nieskończonej przyjemności nie można uzyskać poprzez zmysły, czyli innymi słowy, że zmysły są zbyt ograniczone i ciało jest zbyt ograniczone aby wyrazić Nieskończoność. Manifestowanie Nieskończoności poprzez skończoność jest niemożliwe i prędzej czy później człowiek uczy się rezygnować z prób wyrażania Nieskończoności poprzez skończoność. Ta rezygnacja, ta rezygnacja z próby jest podstawą etyki. Wyrzeczenie jest samą podstawą, na której opiera się etyka. Nigdy nie było głoszonego kodeksu etycznego, którego podstawą nie byłoby wyrzeczenie.

Etyka zawsze mówi: „Nie ja, ale ty”. Jej motto brzmi: „Nie ja, ale nie-ja”. Próżne idee indywidualizmu, których czepia się człowiek, gdy próbuje znaleźć tę Nieskończoną Moc lub Nieskończoną Przyjemność poprzez zmysły, muszą zostać porzucone – mówią prawa etyki. Musisz stawiać siebie na ostatnim miejscu, a innych przed sobą. Zmysły mówią: „Najpierw ja”. Etyka mówi: „Muszę być ostatnim”. Tak więc wszystkie kodeksy etyczne opierają się na tym wyrzeczeniu; zniszczenie, a nie budowanie jednostki na płaszczyźnie materialnej. Ta Nieskończoność nigdy nie znajdzie wyrazu na planie materialnym, nie jest to możliwe ani nie jest do pomyślenia.

Człowiek musi więc porzucić płaszczyznę materii i wznieść się do innych sfer aby szukać głębszego wyrazu tej Nieskończoności. W ten sposób kształtowane są różne prawa etyczne, ale wszystkie mają tę jedną centralną ideę, wieczne wyrzeczenie się samego siebie. Idealne samounicestwienie jest ideałem etyki. Ludzie są zaskoczeni, gdy prosi się ich, aby nie myśleli o swoich indywidualnościach. Wydaje się, że bardzo boją się utraty tego, co nazywają swoją indywidualnością. Jednocześnie ci sami ludzie uznaliby najwyższe ideały etyki za słuszne, ani przez chwilę nie myśląc, że zakresem, celem, ideą wszelkiej etyki jest zniszczenie, a nie budowanie jednostki.

Standardy utylitarne nie mogą wyjaśnić relacji etycznych między ludźmi, ponieważ przede wszystkim nie możemy wyprowadzać żadnych praw etycznych ze względów użyteczności. Bez nadprzyrodzonej sankcji, jak to się nazywa, lub postrzegania nadświadomości jak ja wolę to nazywać, nie może być żadnej etyki. Bez walki ku Nieskończoności nie może być ideału. Żaden system, który chce przywiązać ludzi do granic ich własnych społeczeństw, nie jest w stanie znaleźć wyjaśnienia dla praw etycznych ludzkości. Utylitarysta chce abyśmy zrezygnowali z walki o Nieskończoność, sięgania po Nadzmysłowość, jako niepraktycznych i absurdalnych i jednym tchem wzywa nas do zajęcia się etyką i czynieniem dobra społeczeństwu. Dlaczego powinniśmy czynić dobro? Czynienie dobra jest sprawą drugorzędną. Musimy mieć ideał. Etyka sama w sobie nie jest celem, ale środkiem do celu. Jeśli końca nie ma, dlaczego mielibyśmy postępować etycznie? Dlaczego miałbym czynić dobro innym ludziom a nie szkodzić im? Jeśli szczęście jest celem ludzkości, dlaczego nie miałbym uszczęśliwiać siebie, a innych unieszczęśliwiać? Co mi przeszkadza? Po drugie, podstawa użyteczności jest zbyt wąska. Wszystkie obecne formy i metody społeczne wywodzą się z istniejącego społeczeństwa, ale jakim prawem utylitaryści zakładają, że społeczeństwo jest wieczne? Społeczeństwo nie istniało wieki temu i prawdopodobnie nie będzie istniało wieki później. Najprawdopodobniej jest to jeden z przejściowych etapów, przez które przechodzimy w kierunku wyższej ewolucji, a żadne prawo, które wywodzi się wyłącznie ze społeczeństwa, nie może być wieczne, nie może obejmować całego podłoża natury człowieka. Dlatego w najlepszym przypadku teorie utylitarystyczne mogą działać tylko w obecnych warunkach społecznych. Poza tym nie mają żadnej wartości. Ale moralność, kodeks etyczny, wywodzący się z religii i duchowości, obejmuje swoim zasięgiem całość nieskończonego człowieka. Zajmuje się jednostką, ale odnosi się do Nieskończoności, obejmuje także społeczeństwo – ponieważ społeczeństwo to nic innego jak liczba tych jednostek zgrupowanych razem; a ponieważ odnosi się to do jednostki i jej wiecznych relacji, musi koniecznie odnosić się do całego społeczeństwa, niezależnie od jego stanu w danym momencie. Widzimy więc, że dla ludzkości zawsze istnieje potrzeba duchowej religii. Człowiek nie może zawsze myśleć o materii, jakkolwiek by to nie było przyjemne.

Mówi się, że zbytnie skupianie się na rzeczach duchowych zakłóca nasze praktyczne relacje na tym świecie. Już za czasów chińskiego mędrca Konfucjusza powiedziano: „Zajmijmy się tym światem, a kiedy skończymy z tym światem, zajmijmy się innym światem”. To bardzo dobrze, że powinniśmy dbać o ten świat. Ale jeśli zbyt wiele uwagi poświęconej duchowości może trochę wpłynąć na nasze praktyczne relacje, zbyt wiele uwagi poświęconej temu tak zwanemu praktycznemu szkodzi nam teraz i w przyszłości. To czyni nas materialistami. Człowiek bowiem nie naturę ma uważać za swój cel, ale coś wyższego.

Człowiek jest człowiekiem tak długo jak długo walczy o wzniesienie się ponad naturę, a ta natura jest zarówno wewnętrzna, jak i zewnętrzna. Zawiera nie tylko prawa rządzące cząstkami materii na zewnątrz nas i w naszych ciałach, ale także bardziej subtelnej natury wewnątrz, która jest w rzeczywistości siłą napędową rządzącą światem zewnętrznym. Dobrą i wielką rzeczą jest podbić zewnętrzną naturę ale jeszcze wspanialszą jest podbić naszą wewnętrzną naturę. Wspaniale i dobrze jest znać prawa rządzące gwiazdami i planetami; nieskończenie wspanialsze i lepsze jest poznanie praw rządzących namiętnościami, uczuciami, wolą ludzkości. To podbicie wewnętrznego człowieka, zrozumienie tajemnic subtelnych działań, które są w ludzkim umyśle i poznanie jego cudownych tajemnic, należy całkowicie do religii. Ludzka natura – mam na myśli zwykłą ludzką naturę – chce widzieć wielkie materialne fakty. Zwykły człowiek nie jest w stanie zrozumieć niczego, co jest subtelne. Słusznie powiedziano, że masy podziwiają lwa, który zabija tysiąc jagniąt, ani przez chwilę nie myśląc, że to śmierć dla jagniąt, chociaż chwilowy triumf lwa; ponieważ znajdują przyjemność tylko w przejawach siły fizycznej. Tak jest ze zwykłym biegiem ludzkości. Rozumieją i znajdują przyjemność we wszystkim co zewnętrzne. Ale w każdym społeczeństwie istnieje część, której przyjemności nie znajdują się w zmysłach, ale poza nimi i która od czasu do czasu dostrzega coś wyższego niż materia i walczy, by to osiągnąć. A jeśli przeczytamy historię narodów między wierszami, zawsze stwierdzimy, że powstanie narodu następuje wraz ze wzrostem liczby takich ludzi; a upadek zaczyna się, gdy ustanie ta pogoń za Nieskończonością, jakkolwiek próżni utylitaryści by ją nazywali. To znaczy, główna sprężyna siły każdej rasy leży w jej duchowości, a śmierć tej rasy zaczyna się w dniu, w którym duchowość zanika, a materializm zyskuje na znaczeniu.

Tak więc, niezależnie od solidnych faktów i prawd, których możemy się nauczyć z religii, niezależnie od pociech, jakie możemy z niej czerpać, religia jako nauka, jako studium, jest najwspanialszym i najzdrowszym ćwiczeniem, jakie może mieć ludzki umysł. Ta pogoń za Nieskończonym, ta walka o uchwycenie Nieskończonego, ten wysiłek, by wyjść poza ograniczenia zmysłów – jakby poza materią – i by rozwinąć człowieka duchowego – to dążenie dniem i nocą, aby Nieskończony stał się jednym z naszą istotą – sama ta walka jest największą i najwspanialszą jaką człowiek może stoczyć. Niektórzy ludzie znajdują największą przyjemność w jedzeniu. Nie mamy prawa mówić, że nie powinni. Inni czerpią największą przyjemność z posiadania pewnych rzeczy. Nie mamy prawa mówić, że nie powinni. Ale nie mają też prawa powiedzieć „nie” człowiekowi, który znajduje najwyższą przyjemność w myśleniu duchowym. Im niższa organizacja, tym większa przyjemność zmysłów. Bardzo niewielu ludzi potrafi zjeść posiłek z takim samym zapałem jak pies czy wilk. Ale wszystkie przyjemności psa lub wilka odeszły niejako w zmysły. Niższe rodzaje ludzkości we wszystkich narodach znajdują przyjemność w zmysłach, podczas gdy kulturalni i wykształceni znajdują ją w myśli, w filozofii, sztuce i nauce. Duchowość jest jeszcze wyższym poziomem. Ponieważ podmiot jest nieskończony, płaszczyzna ta jest najwyższa, a przyjemność jest najwyższa dla tych, którzy potrafią ją docenić. Tak więc, nawet na utylitarnym gruncie, że człowiek ma szukać przyjemności, powinien kultywować myśl religijną, ponieważ jest to najwyższa przyjemność, jaka istnieje. Tak więc religia jako nauka wydaje mi się absolutnie konieczna.

Widzimy to w jej efektach. Jest to największa siła napędowa, która porusza ludzki umysł. Żaden inny ideał nie może włożyć w nas takiej masy energii jak duchowy. Jeśli chodzi o historię ludzkości, dla nas wszystkich jest oczywiste, że tak było i że jej moc nie umarła. Nie przeczę, że ludzie z czysto utylitarnych powodów mogą być bardzo dobrzy i moralni. Na tym świecie było wielu wielkich ludzi doskonale zdrowych, moralnych i dobrych, po prostu z utylitarnych powodów. Ale ci, którzy poruszają świat, ludzie, którzy przynoszą światu niejako masę magnetyzmu, których duch działa w setkach i tysiącach, których życie rozpala innych duchowym ogniem – odlrywamy, że tacy ludzie mają zawsze tą duchową przeszłość. Ich siła napędowa pochodziła z religii. Religia jest największą siłą napędową realizacji tej nieskończonej energii, która jest przyrodzonym prawem i naturą każdego człowieka. W budowaniu charakteru w czynieniu wszystkiego, co dobre i wielkie, w niesieniu pokoju innym i samemu sobie, religia jest najwyższą siłą napędową i dlatego powinna być studiowana z tego punktu widzenia. Religię należy studiować na szerszych podstawach niż dawniej. Wszystkie wąskie, ograniczone, walczące idee religii muszą odejść. Należy porzucić wszystkie idee sekt oraz plemienne lub narodowe idee religii. To, że każde plemię lub naród powinno mieć swojego własnego Boga i uważać, że każdy inny się myli, jest przesądem, który powinien należeć do przeszłości. Wszystkie takie idee należy porzucić.

Gdy ludzki umysł się poszerza, poszerzają się również jego duchowe stopnie. Nadszedł już czas, kiedy człowiek nie może zapisać myśli, by nie dotarła ona do wszystkich zakątków ziemi; czysto fizycznymi sposobami zetknęliśmy się z całym światem; więc przyszłe religie świata muszą stać się tak uniwersalne, tak szerokie.

Religijne ideały przyszłości muszą obejmować wszystko, co istnieje na świecie, co jest dobre i wielkie, a jednocześnie mieć nieskończone możliwości przyszłego rozwoju. Wszystko, co było dobre w przeszłości, musi zostać zachowane; a drzwi muszą być otwarte dla przyszłych dodatków do już istniejącego sklepu. Religie muszą również być inkluzywne i nie patrzeć na siebie z pogardą, ponieważ ich poszczególne ideały Boga są różne. W swoim życiu widziałem bardzo wielu duchowych ludzi, bardzo wielu rozsądnych ludzi, którzy w ogóle nie wierzyli w Boga, to znaczy nie w naszym znaczeniu tego słowa. Być może rozumieli Boga lepiej niż my kiedykolwiek. Osobista idea Boga lub Bezosobowego, Nieskończoności, Prawa Moralnego lub Idealnego Człowieka – wszystko to musi mieścić się w definicji religii. A kiedy religie zostały w ten sposób rozszerzone, ich moc czynienia dobra wzrośnie stokrotnie. Religie, mające w sobie ogromną moc, często wyrządziły światu więcej szkody niż pożytku, po prostu z powodu swojej ciasnoty i ograniczeń.

Nawet obecnie znajdujemy wiele sekt i stowarzyszeń o prawie tych samych ideach, walczących ze sobą, ponieważ nie chce się przedstawiać tych idei w dokładnie taki sam sposób jak inni. Dlatego religie będą musiały się poszerzyć. Idee religijne będą musiały stać się uniwersalne, rozległe i nieskończone; i tylko wtedy będziemy mieli najpełniejszą grę religii, ponieważ moc religii dopiero zaczęła się manifestować na świecie. Mówi się czasem, że religie wymierają, że idee duchowe wymierają ze świata. Wydaje mi się, że właśnie zaczęły rosnąć. Moc religii, poszerzona i oczyszczona, przeniknie każdą część ludzkiego życia. Dopóki religia znajdowała się w rękach nielicznych wybranych lub kapłaństwa, znajdowała się w świątyniach, kościołach, księgach, dogmatach, ceremoniach, formach i rytuałach. Ale kiedy dojdziemy do rzeczywistej, duchowej, uniwersalnej koncepcji, wtedy i tylko wtedy religia stanie się rzeczywista i żywa; wejdzie w samą naszą naturę, będzie żyła w każdym naszym ruchu, przeniknie każdą porcję naszego społeczeństwa i będzie nieskończenie większą siłą dla dobra niż kiedykolwiek wcześniej.

Potrzebne jest poczucie braterstwa między różnymi typami religii, dostrzeganie, że wszystkie razem stoją lub upadają, poczucie wspólnoty, które wynika z wzajemnego poważania i wzajemnego szacunku, a nie z protekcjonalnego, patrzącego z góry, wyrachowanego wyrażania dobrej woli, będącego niestety w modzie w chwili u wielu. A przede wszystkim jest to potrzebne między typami ekspresji religijnej wywodzącymi się z badań nad zjawiskami psychicznymi – niestety, nawet teraz roszczącymi sobie wyłączne prawo do miana religii – a tymi formami ekspresji religijnej, których głowy jakby bardziej wnikają w tajemnice nieba, choć ich stopy stąpają po ziemi, mam na myśli tak zwane nauki materialistyczne.

Aby doprowadzić do tej harmonii, oba  będą musiały pójść na ustępstwa, czasem bardzo duże, a czasem większe, czasem bolesne, ale każde znajdzie siebie lepszym w poświęceniu ofiarę i bardziej zaawansowanym w prawdzie. I w końcu wiedza, która jest zamknięta w domenie czasu i przestrzeni, spotka się i zjednoczy z tym, co jest poza nimi dwoma, gdzie umysł i zmysły nie mogą dotrzeć – z Absolutem, Nieskończonością, Jednym bez drugiego.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#66 2023-06-07 23:29:35

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Maja i Ewolucja Koncepcji Boga

(Wygłoszone w Londynie, 20 października 1896)

Widzieliśmy, jak idea Mājā, która stanowi niejako jedną z podstawowych doktryn Adwaita Wedanty, znajduje się w swoich zalążkach nawet w Samhitāch i że w rzeczywistości wszystkie idee, które rozwijają się w Upaniszady można znaleźć już w Samhitach w takiej czy innej formie. Większość z was jest już zaznajomiona z ideą Maji i wie, że czasami jest ona błędnie wyjaśniana jako iluzja, więc kiedy mówi się, że wszechświat to Maja, to również musi być wyjaśnione jako iluzja. Tłumaczenie tego słowa nie jest ani trafne, ani poprawne. Maja nie jest teorią; jest to po prostu zestawienie faktów dotyczących wszechświata takiego, jaki istnieje i aby zrozumieć Maję musimy cofnąć się do Samhity i zacząć od pojęcia w zarodku.

Widzieliśmy, jak pojawił się pomysł Dewów. Jednocześnie wiemy, że Dewy te były początkowo tylko potężnymi istotami, niczym więcej. Większość z was jest przerażona, kiedy czyta stare pisma, czy to Greków, Hebrajczyków, Persów czy innych i odkrywa, że starożytni bogowie czasami robili rzeczy, które są dla nas bardzo odrażające. Ale kiedy czytamy te książki, całkowicie zapominamy, że jesteśmy ludźmi z XIX wieku, a ci bogowie byli istotami istniejącymi tysiące lat temu. Zapominamy również, że ludzie, którzy czcili tych bogów, nie znajdowali w ich charakterach nic niestosownego, niczego, co mogłoby ich przestraszyć, ponieważ byli do nich bardzo podobni. Mogę również zauważyć, że jest to jedyna wspaniała lekcja, której musimy się nauczyć przez całe nasze życie. Oceniając innych zawsze oceniamy ich według własnych ideałów. To nie jest tak, jak powinno być. Każdy musi być sądzony według własnego ideału, a nie według ideału kogokolwiek innego. W naszych stosunkach z naszymi bliźnimi nieustannie pracujemy pod wpływem tego błędu i jestem zdania, że ogromna większość naszych wzajemnych kłótni wynika po prostu z tej jednej przyczyny, że zawsze próbujemy sądzić cudzych bogów według naszych własnych, ideały innych według naszych ideałów i motywy innych według naszych motywów. W pewnych okolicznościach mógłbym zrobić pewną rzecz, a kiedy widzę inną osobę podążającą tą samą drogą, myślę, że kieruje nią ta sama motywacja, mało myśląc, że chociaż skutek może być taki sam, to jednak wiele innych przyczyn może wywołać ten sam skutek. Mógł wykonać tę czynność z zupełnie innych motywów niż te, które mnie do tego skłoniły. Tak więc, oceniając te starożytne religie, nie możemy zajmować stanowiska, do którego się skłaniamy, ale musimy postawić się w sytuacji myśli i życia tamtych wczesnych czasów.


Wizja okrutnego i bezwzględnego Jehowy w Starym Testamencie przerażała wielu – ale dlaczego? Jakie mają prawo zakładać, że Jehowa starożytnych Żydów musi reprezentować konwencjonalną ideę współczesnego Boga? Jednocześnie nie wolno nam zapominać, że po nas przyjdą ludzie, którzy będą śmiać się z naszych idei religii i Boga w taki sam sposób, w jaki my śmiejemy się z idei starożytnych. Jednak przez wszystkie te różne koncepcje przebiega złota nić jedności i celem Wedanty jest odkrycie tej nici. "Jestem nicią, która przebiega przez te wszystkie różne idee, z których każda jest jak perła" – mówi Pan Kryszna; i obowiązkiem Wedanty jest ustanowienie tej łączącej nici, jakkolwiek niestosowne lub odrażające mogą się wydawać te idee, oceniane zgodnie z dzisiejszymi koncepcjami. Te idee, w kontekście minionych czasów, były harmonijne i nie bardziej ohydne niż nasze obecne idee. Okropność staje się oczywista tylko wtedy, gdy próbujemy wyjąć ją z jej otoczenia i zastosować w naszych własnych obecnych okolicznościach. Gdyż stare otoczenie jest martwe i zniknęło. Tak jak starożytny Żyd rozwinął się w przenikliwego, nowoczesnego, bystrego Żyda, a starożytny Aryjczyk w intelektualnego Hindusa, podobnie Jehowa dorósł i Dewy dorosły.

Wielkim błędem jest uznanie ewolucji wyznawców, podczas gdy nie uznajemy ewolucji Obiektu Uwielbienia. Nie przypisuje się mu postępów, jakich dokonali jego wielbiciele. To znaczy ty i ja reprezentując idee rozwinęliśmy się; ci bogowie również, jako reprezentujący idee, urośli. Może ci się to wydawać dziwne, że Bóg może wzrastać. Nie może. On jest niezmienny. W tym samym sensie prawdziwy człowiek nigdy nie rośnie. Ale ludzkie wyobrażenia o Bogu nieustannie się zmieniają i rozszerzają. Zobaczymy później, jak prawdziwy człowiek za każdym z tych ludzkich przejawów jest niewzruszony, niezmienny, czysty i zawsze doskonały; i w ten sam sposób idea Boga, którą tworzymy, jest zwykłą manifestacją, naszym własnym stworzeniem. Za tym stoi prawdziwy Bóg, który nigdy się nie zmienia, zawsze czysty, niezmienny. Ale manifestacja zawsze się zmienia, odsłaniając coraz bardziej rzeczywistość. Kiedy ujawnia więcej faktów za sobą, nazywa się to postępem, kiedy ukrywa więcej faktów za sobą, nazywa się to regresją. Tak więc, gdy my rośniemy, rosną bogowie. Ze zwykłego punktu widzenia, tak jak ujawniamy się w trakcie ewolucji, tak objawiają się bogowie.

Będziemy teraz w stanie zrozumieć teorię Maji. We wszystkich regionach świata jedno pytanie, które proponują przedyskutować, brzmi: Dlaczego we wszechświecie panuje dysharmonia? Dlaczego we wszechświecie istnieje to zło? Nie znajdujemy tego pytania u samych początków prymitywnych idei religijnych, ponieważ świat nie wydawał się człowiekowi prymitywnemu niestosowny. Okoliczności nie były dla niego nieharmonijne; nie było odrobiny opinii; dla niego nie było antagonizmu dobra i zła. Było tylko uczucie w jego własnym sercu czegoś, co mówiło tak i czegoś, co mówiło nie. Człowiek prymitywny był człowiekiem impulsywnym. Robił to, co mu przyszło do głowy, i starał się wydobyć z mięśni każdą myśl, jaka przyszła mu do głowy i nigdy nie zatrzymywał się, by osądzać i rzadko próbował hamować swoje impulsy. Tak więc w przypadku bogów byli oni także stworzeniami impulsywnymi. Indra przychodzi i rozbija siły demonów. Jehowa jest zadowolony z jednej osoby, a niezadowolony z innej, z jakiego powodu nikt nie wie ani nie pyta. Zwyczaj dociekania nie pojawił się w tym czasie, więc wszystko co robił uważano za słuszne. Nie było pojęcia dobra i zła. Dewy zrobiły wiele niegodziwych rzeczy w naszym znaczeniu tego słowa; raz po raz Indra i inni bogowie popełniali bardzo niegodziwe czyny, ale wyznawcom Indry nie przychodziły do głowy idee niegodziwości i zła, więc nie kwestionowali ich.

Wraz z rozwojem idei etycznych nadeszła walka. Powstał w człowieku pewien zmysł, nazywany w różnych językach i narodach różnymi imionami. Nazwijcie to głosem Boga albo rezultatem wcześniejszej edukacji, czy jak chcecie, ale efekt był taki, że miało to moc powstrzymującą naturalne impulsy człowieka. W naszych umysłach jest jeden impuls, który mówi: zrób. Za nim wznosi się inny głos, który mówi: nie rób tego. W naszym umyśle jest jeden zestaw idei, który zawsze walczy o wydostanie się na zewnątrz kanałami zmysłów, a za nim, choć może być cienki i słaby jest nieskończenie cichy głos, który mówi: nie wychodź na zewnątrz. Dwa piękne sanskryckie słowa określające te zjawiska to Prawrytti i Niwrytti, „krążenie do przodu” i „krążenie do wewnątrz”. To krążenie do przodu zwykle rządzi naszymi działaniami. Religia zaczyna się od tego krążenia do wewnątrz. Religia zaczyna się od tego „nie rób”. Duchowość zaczyna się od tego „nie rób”. Kiedy nie ma „nie rób”, religia się nie zaczęła. I to „nie rób” nadeszło powodując, że ludzkie idee rosły, pomimo walczących bogów, których czcili.

W sercach ludzkości obudziło się trochę miłości. Było jej rzeczywiście bardzo mało, a nawet teraz nie jest dużo większa. Początkowo ograniczała się to do plemienia obejmującego być może członków tego samego plemienia; ci bogowie kochali swoje plemiona, a każdy bóg był bogiem plemiennym, obrońcą tego plemienia. Czasami członkowie plemienia sami uważali się za potomków swojego boga, tak jak klany w różnych narodach myślą, że są wspólnymi potomkami człowieka, który był założycielem klanu. W starożytności żyli i nadal istnieją ludzie, którzy twierdzą, że są potomkami nie tylko tych plemiennych bogów, ale także Słońca i Księżyca. Czytacie w starożytnych sanskryckich księgach o wielkich heroicznych cesarzach dynastii słonecznej i księżycowej. Byli pierwszymi czcicielami Słońca i Księżyca i stopniowo zaczęli uważać się za potomków boga Słońca, Księżyca i tak dalej. Więc kiedy te plemienne idee zaczęły się rozwijać, pojawiła się odrobina miłości, trochę idei wzajemnego obowiązku, trochę organizacji społecznej. Potem naturalnie pojawił się pomysł: jak możemy żyć razem bez tolerowania się i znoszenia? Jak jeden człowiek może żyć z drugim, nie mając czasu na hamowanie swoich impulsów, powstrzymywanie się, powstrzymywanie się od robienia rzeczy, do których skłaniałby go jego umysł? To jest niemożliwe. Stąd bierze się idea powściągliwości. Cała tkanka społeczna opiera się na idei powściągliwości i wszyscy wiemy, że mężczyzna lub kobieta, którzy nie nauczyli się wielkiej lekcji tolerowania się i znoszenia, wiodą najnędzniejsze życie.

Teraz, kiedy pojawiły się te idee religii, przebłysk czegoś wyższego, bardziej etycznego, olśnił intelekt ludzkości. Okazało się, że starzy bogowie są niestosowni – ci hałaśliwi, walczący, pijący, jedzący wołowinę bogowie starożytnych – których rozkoszą był zapach palonego mięsa i libacje mocnego trunku. Czasami Indra pił tak dużo, że upadał na ziemię i mówił niezrozumiale. Tych bogów nie można było dłużej tolerować. Pojawił się pomysł dociekania motywów, a bogowie musieli przyjść po swoją część dociekań. Żądano powodu takiego a takiego działania, a powodu brakowało. Dlatego człowiek porzucił tych bogów, a raczej rozwinęli oni wyższe idee dotyczące ich. Zrobili przegląd wszystkich działań i cech bogów i odrzucili te, których nie mogli zharmonizować, a zachowali te, które mogli zrozumieć i połączyli je nazywając jednym imieniem, Dewa–dewa, Bóg bogów. Bóg, którego należy czcić, nie był już prostym symbolem władzy; wymagane było coś więcej. Był bogiem etycznym; umiłował człowieka i czynił mu dobro. Ale idea boga pozostała. Zwiększyli jego znaczenie etyczne, a także zwiększyli jego moc. Stał się najbardziej etyczną istotą we wszechświecie, a także prawie wszechmocnym.

Ale całe to łatanie nie wystarczyło. W miarę jak wyjaśnienie przybierało większe rozmiary, trudności, które starały się rozwiązać, robiły to samo. Jeśli cechy boga wzrastały w postępie arytmetycznym, trudność i wątpliwości wzrastały w postępie geometrycznym. Trudność Jehowy była bardzo mała w porównaniu z trudnością Boga wszechświata i ta kwestia pozostaje do dnia dzisiejszego. Dlaczego pod panowaniem wszechmocnego i wszechmogącego Boga wszechświata miałyby istnieć diaboliczne rzeczy? Dlaczego jest o wiele więcej nieszczęścia niż szczęścia i o wiele więcej niegodziwości niż dobra? Możemy zamknąć oczy na te wszystkie rzeczy, ale faktem pozostaje, że ten świat jest ohydny. W najlepszym przypadku jest to piekło Tantala. Oto jesteśmy z silnymi impulsami i silniejszymi pragnieniami przyjemności zmysłowych ale nie możemy ich zaspokoić. Powstaje fala, która wbrew naszej woli popycha nas do przodu, a gdy tylko zrobimy krok, przychodzi cios. Wszyscy jesteśmy skazani na życie tutaj jak Tantal. Ideały przychodzą nam do głowy daleko poza granice naszych ideałów zmysłowych, ale kiedy staramy się je wyrazić, nie możemy tego zrobić. Z drugiej strony jesteśmy miażdżeni przez narastającą wokół nas masę. Jednak jeśli porzucę wszelką idealność i po prostu przedzieram się przez ten świat, moje istnienie jest istnieniem dzikusa, a ja degeneruję się i degraduję. Żaden sposób nie jest szczęściem. Nieszczęście jest losem tych, którzy są zadowoleni z życia na tym świecie, będąc urodzonymi takimi, jakimi są. Tysiąc razy większa nędza spotyka tych, którzy ośmielają się stanąć w obronie prawdy i wyższych rzeczy i którzy ośmielają się prosić o coś wyższego niż zwykła brutalna egzystencja tutaj. To są fakty; ale nie ma wyjaśnienia – nie może być żadnego wyjaśnienia. Ale Wedanta wskazuje drogę wyjścia. Musisz pamiętać, że muszę ci powiedzieć fakty, które czasami cię przerażą, ale jeśli pamiętasz, co mówię, myślisz o tym i przetrawiasz to, będzie to twoje, wzniesie cię wyżej i sprawi, że będziesz zdolny do zrozumienia i życia w prawdzie.

A więc, stwierdzeniem faktu jest to, że ten świat jest piekłem Tantala, że nic o tym wszechświecie nie wiemy, ale jednocześnie nie możemy powiedzieć, że nie wiemy. Nie mogę powiedzieć, że ten łańcuch istnieje, kiedy myślę, że go nie znam. To może być całe złudzenie mojego mózgu. Może cały czas śnię. Śnię, że mówię do ciebie, a ty mnie słuchasz. Nikt nie może udowodnić, że to nie sen. Sam mój mózg może być snem, a co do tego nikt nigdy nie widział własnego mózgu. Wszyscy przyjmujemy to za pewnik. Tak jest ze wszystkim. Moje własne ciało traktuję jako coś oczywistego. Jednocześnie nie mogę powiedzieć, że nie wiem. Tego stania między wiedzą a ignorancją, tego mistycznego zmierzchu, mieszania się prawdy z fałszem – i gdzie się spotykają – nikt nie wie. Idziemy pośród snu. Na wpół śpiące, na wpół przebudzone, całe nasze życie jest we mgle; taki jest los każdego z nas. Taki jest los wszelkiej wiedzy zmysłowej. Taki jest los całej filozofii, całej chełpiącej się nauki, całej chełpiącej się ludzkiej wiedzy. To jest wszechświat.

To, co nazywacie materią, duchem, umysłem lub czymkolwiek innym, czym chcielibyście je nazwać, pozostaje niezmienne: nie możemy powiedzieć, że są, nie możemy powiedzieć, że ich nie ma. Nie możemy powiedzieć, że są jednym, nie możemy powiedzieć, że jest ich wielu. Ta wieczna gra światła i ciemności – bezładna, nierozróżnialna, nierozłączna – jest zawsze obecna. Fakt, ale jednocześnie nie fakt; obudzić się i jednocześnie zasnąć. To jest stwierdzenie faktów i to właśnie nazywa się Maja. Rodzimy się w tej Maji, żyjemy w niej, myślimy w niej, śnimy w niej. Jesteśmy w niej filozofami, jesteśmy w niej duchowymi ludźmi, co więcej, w tej Maji jesteśmy diabłami i w tej Maji jesteśmy bogami. Rozciągnij swoje idee tak daleko, jak tylko możesz, aby były coraz wyższe, nazwij je nieskończonymi lub jakąkolwiek inną nazwą, nawet te idee mieszczą się w obrębie tej Maji. Nie może być inaczej, a cała ludzka wiedza jest uogólnieniem tej Maji, próbująca poznać ją taką, jaką się wydaje. To jest dzieło Nāma–Rupa – imienia i formy. Wszystko, co ma formę, wszystko, co wywołuje ideę w twoim umyśle, jest wewnątrz Maji; ponieważ wszystko, co jest związane prawami czasu, przestrzeni i przyczynowości, znajduje się w obrębie Maji.

Wróćmy trochę do tych wczesnych idei Boga i zobaczmy, co się z nimi stało. Od razu dostrzegamy, że idea jakiejś Istoty, która wiecznie nas kocha – wiecznie bezinteresownej i wszechmocnej, rządzącej tym wszechświatem – nie może nas zadowolić. „Gdzie jest sprawiedliwy, miłosierny Bóg?” – zapytał filozof. Czy nie widzi, jak miliony Jego dzieci giną w postaci ludzi i zwierząt; bo któż może tu przeżyć jedną chwilę bez zabijania innych? Czy możesz zaczerpnąć oddechu, nie niszcząc tysięcy istnień? Żyjesz, bo miliony umierają. Każda chwila twojego życia, każdy oddech, którym oddychasz, jest śmiercią dla tysięcy; każdy twój ruch to śmierć dla milionów. Każdy zjedzony kęs to śmierć dla milionów. Dlaczego mieliby umrzeć? Istnieje stary sofizmat, że są one bardzo niskimi istotami. Zakładanie, że tak jest – jest wątpliwe, bo kto wie, czy mrówka jest większa od człowieka, czy człowiek od mrówki – któż może udowodnić jedną lub drugą stronę? Pomijając to pytanie, nawet przyjmując za pewnik, że są to bardzo niskie istoty, dlaczego jednak miałyby umierać? Jeśli są niskie, mają więcej powodów do życia. Dlaczego nie? Ponieważ żyją bardziej zmysłami, odczuwają przyjemność i ból tysiąckrotnie bardziej niż ty czy ja. Kto z nas zjada obiad z takim samym zapałem jak pies czy wilk? Nikt, ponieważ nasze energie nie są w zmysłach; są w intelekcie, w duchu. Ale u zwierząt cała ich dusza jest w zmysłach, przez co szaleją i cieszą się rzeczami, o których my, ludzie, nigdy nie śnimy, a ból jest współmierny do przyjemności. Przyjemność i ból są wymierzane w równej mierze. Jeżeli przyjemność odczuwana przez zwierzęta jest o wiele ostrzejsza niż odczuwana przez człowieka, wynika z tego, że zwierzęce odczuwanie bólu jest równie wyostrzone, jeśli nie ostrzejsze niż u człowieka. Tak więc faktem jest, że ból i nieszczęście, jakie ludzie odczuwają podczas umierania, są tysiąckrotnie silniejsze u zwierząt, a mimo to zabijamy je, nie troszcząc się o ich niedolę. To jest Maja. A jeśli założymy, że istnieje osobowy Bóg taki jak człowiek, który wszystko stworzył, te tak zwane wyjaśnienia i teorie, które próbują udowodnić, że dobro pochodzi ze zła, nie są wystarczające. Niech przyjdzie dwadzieścia tysięcy dobrych rzeczy, ale dlaczego miałyby pochodzić od zła? Zgodnie z tą zasadą mógłbym poderżnąć gardła innym, ponieważ chcę w pełni rozkoszować się moimi pięcioma zmysłami. To nie jest żaden powód. Dlaczego dobro miałoby przyjść przez zło? Pytanie pozostaje bez odpowiedzi i nie można na nie odpowiedzieć. Filozofia Indii musiała to przyznać.

Wedanta była (i jest) najodważniejszym systemem religijnym. Nigdzie się ona nie zatrzymała i miała jedną zaletę. Nie było zespołu kapłanów, który starałby się stłumić każdego człowieka, który próbował mówić prawdę. Zawsze istniała absolutna wolność religijna. W Indiach niewola przesądów ma charakter społeczny; tutaj, na Zachodzie, społeczeństwo jest bardzo wolne. Sprawy społeczne w Indiach są bardzo surowe, ale opinia religijna jest wolna. W Anglii człowiek może ubierać się, jak mu się podoba lub jeść to, co mu się podoba – nikt nie ma nic przeciwko; ale jeśli opuści mszę, to pani Grundy się nim zajmie. Musi najpierw dostosować się do tego, co społeczeństwo mówi na temat religii, a potem może myśleć o prawdzie. Z drugiej strony w Indiach, jeśli człowiek je obiad z kimś, kto nie należy do jego własnej kasty, społeczeństwo ze wszystkimi jego straszliwymi mocami miażdży go natychmiast. Jeśli chce się ubierać trochę inaczej niż jego przodek przed wiekami, to już po nim. Słyszałem o człowieku, który został odrzucony przez społeczeństwo ponieważ przeszedł kilka mil aby zobaczyć pierwszy pociąg kolejowy. Cóż, założymy, że to nie była prawda! Ale w religii znajdujemy ateistów, materialistów i Buddystów, wyznania, opinie i spekulacje wszystkich faz i odmian, niektóre o najbardziej zdumiewającym charakterze, żyjące obok siebie. Głosiciele wszystkich sekt docierają do i zdobywają zwolenników, a u samych bram świątyń bogów Bramini – należy im to przyznać – pozwalają nawet materialistom stanąć i wyrazić swoje opinie.

Budda zmarł w dojrzałym wieku. Pamiętam mojego przyjaciela, wielkiego amerykańskiego naukowca, który lubił czytać o jego życiu. Nie podobała mu się śmierć Buddy, ponieważ nie został ukrzyżowany. Co za fałszywy pomysł! Aby człowiek był wielki musi zostać zamordowany! Takie idee nigdy nie dominowały w Indiach. Ten wielki Budda podróżował po całych Indiach, potępiając ich bogów, a nawet Boga wszechświata, a mimo to dożył sędziwego wieku. Żył osiemdziesiąt lat i nawrócił połowę kraju.

Potem byli Ćārwākowie, którzy głosili straszne rzeczy, najwyższy, nieskrywany materializm jakiego w XIX wieku nie śmieli otwarcie głosić. Tym Ćarwakom pozwolono głosić od świątyni do świątyni i od miasta do miasta, że religia to nonsens, że to wszystko wymysł kapłaństwa, że Wedy to słowa i pisma głupców, łotrów i demonów i że nie ma ani Boga, ani wiecznej duszy. Jeśli dusza istniała, dlaczego nie wróciła po śmierci, pociągnięta miłością żony i dziecka. Ich pomysł polegał na tym, że jeśli istnieje dusza, to po śmierci musi nadal kochać, chcieć dobrze zjeść i ładnie się ubrać. Jednak nikt nie skrzywdził tych Ćarwaków.

Tak więc Indie zawsze miały tę wspaniałą ideę wolności religijnej, a musicie pamiętać, że wolność jest pierwszym warunkiem wzrostu. Czego nie uczynisz wolnym, nigdy nie wzrośnie. Pomysł, że możesz sprawić by inni wzrastali i pomagać im w rozwoju, że możesz nimi kierować i przewodzić zawsze zachowując dla siebie wolność nauczyciela jest nonsensem, niebezpiecznym kłamstwem, które opóźniło wzrost milionów istnień ludzkich na tym świecie. Niech ludzie mają światło wolności. To jedyny warunek wzrostu.

My w Indiach pozwoliliśmy na wolność w sprawach duchowych i nawet dzisiaj mamy ogromną duchową moc w myśli religijnej. Wy dajecie taką samą swobodę w sprawach społecznych, a więc macie wspaniałą organizację społeczną. Nie daliśmy żadnej swobody ekspansji spraw społecznych, a nasze społeczeństwo jest ograniczone. Nigdy nie daliście wolności w sprawach religijnych ale ogniem i mieczem narzuciliście swoje przekonania, w wyniku czego religia jest skarłowaciałym, zdegenerowanym naroślem w europejskim umyśle. W Indiach musimy zdjąć kajdany ze społeczeństwa; w Europie łańcuchy muszą zostać zdjęte z nóg postępu duchowego. Wtedy nastąpi wspaniały wzrost i rozwój człowieka. Jeśli odkryjemy, że istnieje jedna jedność we wszystkich tych wydarzeniach, duchowych, moralnych i społecznych, przekonamy się, że religia w pełnym znaczeniu tego słowa musi wejść do społeczeństwa i do naszego codziennego życia. W świetle Wedanty zrozumiesz, że wszystkie nauki są jedynie przejawami religii, podobnie jak wszystko, co istnieje na tym świecie.

Widzimy więc, że dzięki wolności zbudowano nauki; a w nich mamy dwa zestawy opinii, jeden materialistyczny i potępiający, a drugi pozytywny i konstruktywny. To bardzo ciekawy fakt, że można je znaleźć w każdym społeczeństwie. Przypuśćmy, że w społeczeństwie istnieje zło, natychmiast znajdzie się grupa, która powstanie i potępi je w mściwy sposób, co czasami przeradza się w fanatyzm. W każdym społeczeństwie są fanatycy, a kobiety często przyłączają się do tych krzyków ze względu na swoją impulsywną naturę. Każdy fanatyk, który wstaje i coś potępia może zapewnić sobie zwolenników. Bardzo łatwo jest się zepsuć; maniak może zepsuć wszystko, co mu się podoba, ale trudno byłoby mu coś zbudować. Ci fanatycy mogą zrobić trochę dobrego, zgodnie ze swoim światłem, ale uczynią znacznie więcej szkód. Ponieważ instytucji społecznych nie tworzy się w jeden dzień a ich zmiana oznacza usunięcie przyczyny. Załóżmy, że istnieje zło; potępienie go nie usunie go, ale musisz zabrać się do pracy u źródła. Najpierw znajdź przyczynę, a następnie ją usuń, a skutek również zostanie usunięty. Zwykły krzyk nie przyniesie żadnego skutku, chyba że rzeczywiście spowoduje nieszczęście.

Są inni, którzy mieli współczucie w sercu i rozumieli ideę, że musimy zagłębić się w sprawę, byli to wielcy święci. Musicie pamiętać o jednym fakcie, że wszyscy wielcy nauczyciele świata oświadczyli, że nie przybyli, aby niszczyć, ale wypełnić. Wiele razy ich nie zrozumiano, a ich wyrozumiałość uważano za kompromis niezgodny z istniejącymi popularnymi opiniami. Nawet teraz czasami słyszy się, że ci prorocy i wielcy nauczyciele byli raczej tchórzliwi i nie odważyli się powiedzieć i zrobić tego, co uważali za słuszne; ale tak nie było. Fanatycy mało rozumieją nieskończoną moc miłości w sercach tych wielkich mędrców, którzy uważali mieszkańców tego świata za swoje dzieci. Byli to prawdziwi ojcowie, prawdziwi bogowie, przepełnieni nieskończoną sympatią i cierpliwością dla wszystkich; byli gotowi tolerować i znosić. Wiedzieli, jak powinno rozwijać się społeczeństwo ludzkie i cierpliwie, powoli, pewnie stosowali swoje środki zaradcze, nie przez potępianie i straszenie ludzi, ale przez delikatne i uprzejme prowadzenie ich krok po kroku w górę. Takimi byli autorzy Upaniszad. Doskonale wiedzieli, że stare idee Boga nie dają się pogodzić z zaawansowanymi ideami etycznymi tamtych czasów; doskonale wiedzieli, że to, co głosili ateiści, zawierało sporo prawdy, co więcej, wielkie samorodki prawdy; ale jednocześnie rozumieli, że ci, którzy chcą zerwać nić łączącą koraliki, którzy chcą zbudować nowe społeczeństwo w powietrzu, poniosą całkowitą porażkę.

Nigdy nie budujemy od nowa, po prostu zmieniamy miejsca; nie możemy mieć nic nowego, zmieniamy tylko położenie rzeczy. Ziarno wyrasta na drzewo, cierpliwie i delikatnie; musimy skierować nasze siły w stronę prawdy i wypełnić prawdę, która istnieje, a nie próbować tworzyć nowe prawdy. Tak więc, zamiast potępiać te stare idee Boga jako nieprzystające do współczesnych czasów, starożytni mędrcy zaczęli szukać rzeczywistości, która w nich była. Rezultatem była filozofia Wedanty, a ze starych bóstw, z monoteistycznego Boga, Władcy wszechświata, znajdowali oni coraz wyższe idee w tym, co nazywa się Bezosobowym Absolutem; znaleźli jedność w całym wszechświecie.

Ten, kto widzi w tym świecie wielości, że Jedno przebiega przez wszystko, w tym świecie śmierci ten, kto znajduje to Jedno Nieskończone Życie, a w tym świecie nieświadomości i ignorancji ten, kto znajduje to Jedno Światło i Wiedzę, do tego należy wieczny pokój. Do nikogo innego, do nikogo innego.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#67 2023-06-08 23:52:50

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Prawdziwa Natura Człowieka

(Wygłoszone w Londynie)

Wielka jest wytrwałość, z jaką człowiek trzyma się zmysłów. Jednak bez względu na to, jak istotny może być dla niego świat zewnętrzny w którym żyje i się porusza, przychodzi czas w życiu jednostek i ras, kiedy mimowolnie pytają: „Czy to jest rzeczywiste?”. Do osoby, która nigdy nie znajduje chwili na kwestionowanie wiarygodności swoich zmysłów, której każda chwila jest wypełniona jakimś rodzajem przyjemności zmysłowych – nawet do niej przychodzi śmierć i ona również jest zmuszona zapytać: „Czy to jest prawdziwe?” Religia zaczyna się od tego pytania i kończy na udzielonej odpowiedzi. Nawet w odległej przeszłości, gdzie zapisy historyczne nie mogą nam pomóc, w tajemniczym świetle mitologii, w mrocznym półmroku cywilizacji, zadawano nam to samo pytanie: „Co z tego wynika? Co jest rzeczywiste?”.

Jedna z najbardziej poetyckich Upaniszad, Katha Upaniszada, zaczyna się od pytania: „Kiedy człowiek umiera, toczy się spór. Jedna strona twierdzi, że odszedł na zawsze, druga twierdzi, że wciąż żyje. Które z tego jest prawdą?" Udzielono różnych odpowiedzi. Cała sfera metafizyki, filozofii i religii jest naprawdę wypełniona różnymi odpowiedziami na to pytanie. Jednocześnie starano się to stłumić, położyć kres niepokojowi umysłu, który pyta: „Co jest poza? Co jest rzeczywiste?”. Ale dopóki pozostaje śmierć, wszystkie te próby stłumienia zawsze okażą się nieskuteczne. Możemy mówić o niewidzeniu niczego poza światem i ograniczaniu wszystkich naszych nadziei i aspiracji do chwili obecnej i usilnie walczyć o to, by nie myśleć o niczym poza światem zmysłów; i być może wszystko na zewnątrz pomaga nas ograniczać w swoich wąskich granicach. Cały świat może się połączyć, aby uniemożliwić nam wyjście poza teraźniejszość. Jednak tak długo, jak istnieje śmierć, pytanie musi powracać wciąż na nowo: „Czy śmierć jest końcem wszystkich tych rzeczy, do których się przywiązujemy, tak jakby były najbardziej realną ze wszystkich rzeczywistości, najbardziej substancjalną ze wszystkich substancji?" Świat znika w jednej chwili i go nie ma. Stojąc na krawędzi przepaści, za którą rozciąga się nieskończona otchłań, każdy umysł, niezależnie od tego, jak bardzo jest zatwardziały, musi wzdrygnąć się i zapytać: „Czy to jest prawdziwe?”. Nadzieje całego życia, budowane stopniowo całą energią wielkiego umysłu, znikają w ciągu sekundy. Czy są prawdziwe? Na to pytanie należy odpowiedzieć. Czas nigdy nie zmniejsza swojej mocy; z drugiej strony dodaje temu siły.

Następnie pojawia się pragnienie bycia szczęśliwym. Gonimy za wszystkim, aby się uszczęśliwić; realizujemy naszą szaloną karierę w zewnętrznym świecie zmysłów. Jeśli zapytasz młodego człowieka, którego życie jest udane, powie, że jest to prawdziwe; i naprawdę tak myśli. Być może, kiedy ten sam człowiek się zestarzeje i odkryje, że szczęście zawsze go omija, wtedy oświadczy, że to przeznaczenie. W końcu odkrywa, że jego pragnienia nie mogą się spełnić. Gdziekolwiek się uda, znajduje się tam niezniszczalna ściana, za którą nie może przejść. Każda czynność zmysłowa pociąga za sobą reakcję. Wszystko jest ulotne. Przyjemności, nędza, luksus, bogactwo, władza i ubóstwo, a nawet samo życie, wszystkie są ulotne.

Ludzkości pozostają dwie pozycje. Jednym z nich jest wiara wraz z nihilistami, że wszystko jest niczym, że nic nie wiemy, że nigdy nie możemy nic wiedzieć ani o przyszłości, ani o przeszłości, ani nawet o teraźniejszości. Musimy bowiem pamiętać, że ten, kto zaprzecza przeszłości i przyszłości i chce trzymać się teraźniejszości, jest po prostu szaleńcem. Równie dobrze można wyprzeć się ojca i matki i domagać się dziecka. Byłoby to równie logiczne. Aby zaprzeczyć przeszłości i przyszłości, nieuchronnie należy zaprzeczyć teraźniejszości. To jest jedno stanowisko, stanowisko nihilistów. Nigdy nie widziałem człowieka, który mógłby naprawdę stać się nihilistą na jedną minutę. Bardzo łatwo się rozmawia.

Jest też druga pozycja – szukać wyjaśnienia, szukać rzeczywistości, odkrywać pośród tego wiecznie zmieniającego się i przemijającego świata cokolwiek jest rzeczywiste. Czy w tym ciele, które jest skupiskiem cząsteczek materii, jest coś rzeczywistego? To było poszukiwanie w całej historii ludzkiego umysłu. W najdawniejszych czasach często dostrzegamy przebłyski światła wpadające do ludzkich umysłów. Widzimy, że nawet wtedy człowiek wychodzi o krok poza to ciało, znajdując coś, co nie jest tym zewnętrznym ciałem, chociaż bardzo do niego podobne, o wiele pełniejsze, o wiele doskonalsze i które pozostaje nawet wtedy, gdy to ciało się rozpada. W hymnach Rygwedy, skierowanych do Boga Ognia, który pali zwłoki, czytamy: „Noś go, Ogniu, delikatnie w swoich ramionach, daj mu doskonałe ciało, jasne ciało, zanieś go tam, gdzie żyją ojcowie, gdzie nie ma już smutku, gdzie nie ma już śmierci”. Ta sama idea, którą znajdziesz w każdej religii. A wraz z nią wpadamy na kolejny pomysł. Znaczącym faktem jest to, że wszystkie religie bez wyjątku utrzymują, że człowiek jest zwyrodnieniem tego, czym był, czy to ubierają w mitologiczne słowa, czy też w jasny język filozofii, czy też w piękne wyrażenia poetyckie. Jest to jedyny fakt, który wynika z każdego pisma świętego i każdej mitologii, że człowiek, który jest, jest degeneracją tego, czym był. To jest jądro prawdy w historii upadku Adama w żydowskich pismach świętych. Jest to wielokrotnie powtarzane w pismach hinduskich; sen o okresie, który nazywają Wiekiem Prawdy, kiedy nikt nie umierał, chyba że chciał umrzeć, kiedy mógł zachować swoje ciało tak długo, jak chciał, a jego umysł był czysty i silny. Nie było zła ani nędzy; a obecny wiek jest zepsuciem tego stanu doskonałości. Obok tego wszędzie znajdujemy historię potopu. Ta historia sama w sobie jest dowodem na to, że obecna epoka jest uważana przez każdą religię za zepsucie poprzedniej. Stawała się coraz bardziej zepsuta, aż potop zmiótł dużą część ludzkości i ponownie rozpoczęła się seria wstępująca. Powoli wznosi się ponownie, aby ponownie osiągnąć ten wczesny stan czystości. Wszyscy znacie historię potopu w Starym Testamencie. Ta sama historia krążyła wśród starożytnych Babilończyków, Egipcjan, Chińczyków i Hindusów. Manu, wielki starożytny mędrzec, modlił się nad brzegiem Ganga, kiedy mała rybka przyszła do niego po ochronę i włożył ją do garnka z wodą, który miał przed sobą. "Co chcesz?" zapytał Manu. Mała płotka oświadczyła, że ściga go większa ryba i chce ochrony. Manu zaniósł rybkę do swojego domu, a rano stała się tak duża jak garnek i powiedziała: „Nie mogę już dłużej żyć w tym garnku”. Manu umieścił ją w zbiorniku, a następnego dnia była tak duża jak zbiornik i oświadczyła, że nie może tam dłużej mieszkać. Więc Manu musiał zabrać ją nad rzekę, a rano ryba wypełniła rzekę. Następnie Manu umieścił ją w oceanie, a ona oświadczyła: „Manu, jestem Stwórcą wszechświata. Przyjąłem tę postać, aby przyjść i ostrzec cię, że zaleje świat. Zbudujesz arkę i umieścisz w niej parę wszelkiego rodzaju zwierząt i wprowadź swoją rodzinę do arki, a mój róg wyskoczy z wody. Przymocujcie do niego arkę, a kiedy ustąpi potop, wyjdźcie i zaludnijcie ziemię”. Tak więc świat został zalany, a Manu ocalił swoją rodzinę i po dwa zwierzęta każdego rodzaju oraz nasiona każdej rośliny. Kiedy ustąpił potop, przyszedł i zaludnił świat; i wszyscy jesteśmy nazwani „człowiekiem”, ponieważ jesteśmy potomstwem Manu.

A więc ludzki język jest próbą wyrażenia prawdy, która jest w środku. Jestem całkowicie przekonany, że dziecko, którego język składa się z niezrozumiałych dźwięków stara się wyrazić najwyższą filozofię, tylko że nie ma ani organów, ani środków, by to wyrazić. Różnica między językiem najwyższych filozofów a wypowiedziami dzieci polega na stopniu, a nie na rodzaju. To, co nazywacie najbardziej poprawnym, systematycznym, matematycznym językiem naszych czasów i mgliste, mistyczne, mitologiczne języki starożytnych różnią się tylko stopniem. Wszyscy mają za sobą wielką ideę, która niejako stara się wyrazić; i często za tymi starożytnymi mitologiami kryją się samorodki prawdy; i często, przykro mi to mówić, za pięknymi, wypolerowanymi frazesami współczesnych kryje się wszechobecna tandeta. Nie musimy więc wyrzucać czegoś za burtę, bo jest ubrane w mitologię, bo nie pasuje do współczesnych wyobrażeń o panu takim a takim czy pani takiej a takiej. Jeśli ludzie mają śmiać się z religii, ponieważ większość religii deklaruje, że ludzie muszą wierzyć w mitologie nauczane przez takiego to a takiego proroka, powinni bardziej śmiać się z tych współczesnych. W dzisiejszych czasach, jeśli ktoś cytuje Mojżesza, Buddę lub Chrystusa, jest wyśmiewany; ale niech wymieni nazwisko Huxleya, Tyndalla lub Darwina, a połyka się je bez soli. „Huxley to powiedział”, to wielu wystarcza. Rzeczywiście jesteśmy wolni od przesądów! To był przesąd religijny, a to przesąd naukowy; tylko w tym zabobonie i przez niego pojawiły się życiodajne idee duchowości; w tym i poprzez ten nowoczesny przesąd przychodzą pożądanie i chciwość. Tamtym przesądem było oddawanie czci Bogu, a tym przesądem jest oddawanie czci brudnemu zyskowi, sławie lub władzy. Taka jest różnica.

Aby powrócić do mitologii. Za wszystkimi tymi historiami kryje się jedna idea, która jest najważniejsza – że człowiek jest degeneracją tego, czym był. Przechodząc do współczesności, współczesne badania wydają się całkowicie odrzucać to stanowisko. Wydaje się, że ewolucjoniści całkowicie zaprzeczają temu twierdzeniu. Według nich człowiek jest ewolucją mięczaka; a zatem to, co mówi mitologia, nie może być prawdą. Istnieje jednak w Indiach mitologia, która jest w stanie pogodzić oba te stanowiska. Mitologia indyjska ma teorię cykli, według której cały postęp ma postać fal. Każdej fali towarzyszy spadek, za chwilę wzrost, za chwilę spadek i znowu wzrost. Ruch odbywa się cyklicznie. Z pewnością jest prawdą, nawet na gruncie współczesnych badań, że człowiek nie może być po prostu ewolucją. Każda ewolucja zakłada inwolucję. Współczesny naukowiec powie ci, że z maszyny możesz wydobyć tylko tyle energii, ile wcześniej w nią włożyłeś. Coś nie może powstać z niczego. Jeśli człowiek jest ewolucją mięczaka, to doskonały człowiek – Budda–człowiek, Chrystus–człowiek – inwoluował w mięczaka. Jeśli tak nie jest, skąd pochodzą te gigantyczne osobowości? Coś nie może powstać z niczego. W ten sposób jesteśmy w stanie pogodzić pisma święte ze współczesnym światłem. Ta energia, która przejawia się powoli poprzez różne etapy, aż stanie się doskonałym człowiekiem, nie może powstać z niczego. Istniała gdzieś; a jeśli mięczak lub protoplazma jest pierwszym punktem, do którego można jąprześledzić, to ta protoplazma w jakiś sposób musiała zawierać tą energię.

Toczy się wielka dyskusja, czy zbiór materiałów, który nazywamy ciałem, jest przyczyną manifestacji siły, którą nazywamy duszą, myślą itp., czy też myśl manifestuje to ciało. Religie świata oczywiście utrzymują, że siła zwana myślą manifestuje ciało, a nie odwrotnie. Istnieją szkoły nowoczesnej myśli, które utrzymują, że to, co nazywamy myślą, jest po prostu wynikiem dostosowania części maszyny, którą nazywamy ciałem. Zajęcie drugiego stanowiska, że dusza lub masa myśli, czy jakkolwiek to nazwiesz, jest wynikiem tej maszyny, wynikiem chemicznych i fizycznych kombinacji materii tworzących ciało i mózg, pozostawia pytanie bez odpowiedzi. Co tworzy ciało? Jaka siła łączy cząsteczki w formę ciała? Jaka jest siła, która pobiera materię z masy otaczającej materii i formuje moje ciało w jedną stronę, inne ciało w inną i tak dalej? Co powoduje te nieskończone rozróżnienia? Powiedzieć, że siła zwana duszą jest wynikiem kombinacji molekuł ciała, to stawiać wóz przed koniem. Jak powstały kombinacje; gdzie była siła, by je zrobić? Jeśli powiesz, że jakaś inna siła była przyczyną tych kombinacji, a dusza była wynikiem tej materii, a ta dusza – która łączyła pewną masę materii – sama była wynikiem tych kombinacji, to nie jest to odpowiedź. Należy przyjąć taką teorię, która wyjaśnia większość faktów, jeśli nie wszystkie i to bez zaprzeczania innym istniejącym teoriom. Bardziej logiczne jest stwierdzenie, że siła, która pochłania materię i tworzy ciało, jest tą samą siłą, która przejawia się poprzez to ciało. Twierdzenie więc, że siły myślowe przejawiające się w ciele są wynikiem ułożenia cząsteczek i nie istnieją niezależnie, nie ma sensu; siła też nie może wyewoluować z materii. Można raczej wykazać, że to, co nazywamy materią w ogóle nie istnieje. To tylko pewien stan siły. Solidność, twardość lub jakikolwiek inny stan materii można udowodnić jako wynik ruchu. Zwiększenie ruchu wirowego nadawanego płynom nadaje im siłę ciał stałych. Masa powietrza w ruchu wirowym, jak w tornadzie, staje się stała i pod wpływem uderzenia pęka lub przecina ciała stałe. Nić pajęczej sieci, gdyby można ją było poruszać z prawie nieskończoną prędkością, byłaby tak mocna jak żelazny łańcuch i przecięłaby dąb. Patrząc na to w ten sposób, łatwiej byłoby udowodnić, że to, co nazywamy materią, nie istnieje. Ale drugiego sposobu nie da się udowodnić.

Jaka jest siła, która objawia się poprzez ciało? Dla nas wszystkich jest oczywiste, jakakolwiek byłaby to siła, że niejako pobiera cząsteczki i manipuluje z nich formy – ludzkie ciało. Nikt inny nie przychodzi tutaj, by manipulować ciałami dla ciebie i dla mnie. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś jadł dla mnie jedzenie. Sam muszę je przyswoić, wyprodukować krew, kości i wszystko z tego pożywienia. Czym jest ta tajemnicza siła? Wyobrażenia dotyczące przyszłości i przeszłości dla wielu wydają się przerażające. Dla wielu wydają się one jedynie spekulacjami.

Podejmiemy obecny temat. Czym jest ta siła, która teraz przez nas działa? Wiemy, jak w dawnych czasach, we wszystkich starożytnych pismach, ta moc, ta manifestacja mocy była uważana za subtelną substancję mającą postać tego ciała, która pozostawała nawet po upadku tego ciała. Później jednak odkrywamy, że pojawia się wyższy pomysł – że to subtelne ciało nie reprezentuje siły. Cokolwiek ma formę, musi być wynikiem kombinacji cząsteczek i wymaga czegoś innego, co by tym poruszało. Jeśli to ciało potrzebuje czegoś co nie jest ciałem, aby nim manipulować, subtelne ciało z tej samej konieczności będzie również potrzebowało czegoś innego niż ono samo, aby nim manipulować. Więc to coś zostało nazwane duszą, Atmanem w sanskrycie. To Atman przez subtelne ciało działał niejako na ciało zgrubne na zewnątrz. Subtelne ciało jest uważane za naczynie umysłu, a Atman jest poza nim. Nie jest nawet umysłem; działa na umysł, a poprzez umysł na ciało. Ty masz Atmana, ja mam innego, każdy z nas ma osobnego Atmana i oddzielne subtelne ciało i przez to pracujemy nad zgrubnym ciałem zewnętrznym. Zadano wtedy pytania o tego Atmana o jego naturę. Czym jest ten Atman, ta dusza człowieka, która nie jest ani ciałem, ani umysłem? Nastąpiły wielkie dyskusje. Spekulowano, powstawały różne odcienie dociekań filozoficznych; i postaram się przedstawić wam niektóre z wniosków, które zostały wyciągnięte na temat tego Atmana.

Różne filozofie wydają się zgadzać, że ten Atman, czymkolwiek by nie był, nie ma ani formy, ani kształtu, a to, co nie ma ani formy, ani kształtu, musi być wszechobecne. Czas zaczyna się od umysłu, przestrzeń również jest w umyśle. Przyczynowość nie może trwać bez czasu. Bez idei następstwa nie może być żadnej idei przyczynowości. Czas, przestrzeń i przyczyna są zatem w umyśle, a ponieważ ten Atman jest poza umysłem i bez formy, musi być poza czasem, poza przestrzenią i poza przyczynowością. Teraz, jeśli jest poza czasem, przestrzenią i przyczynowością, musi być nieskończony. Następnie pojawia się najwyższa spekulacja w naszej filozofii. Nieskończoność nie może być dwojgiem. Jeśli dusza jest nieskończona, dusza może być tylko jedna, a wszystkie idee różnych dusz – ty masz jedną duszę, a ja mam inną i tak dalej – nie są rzeczywiste. Prawdziwy Człowiek jest zatem jednym i nieskończonym, wszechobecnym Duchem. A pozorny człowiek jest tylko ograniczeniem tego Prawdziwego Człowieka. W tym sensie mitologie są prawdziwe, że pozorny człowiek, jakkolwiek wielki by nie był, jest tylko mglistym odbiciem Prawdziwego Człowieka, który jest poza nim. Prawdziwy Człowiek, Duch, będąc poza przyczyną i skutkiem, nieograniczony czasem i przestrzenią, musi być zatem wolny. Nigdy nie był związany i nie mógł być związany. Pozorny człowiek, odbicie, jest ograniczony czasem, przestrzenią i przyczynowością, a zatem jest związany. Albo mówiąc językiem niektórych naszych filozofów, wydaje się, że jest związany, ale tak naprawdę nie jest. To jest rzeczywistość w naszych duszach, ta wszechobecność, ta duchowa natura, ta nieskończoność. Każda dusza jest nieskończona, dlatego nie ma kwestii narodzin i śmierci. Niektóre dzieci były badane. Egzaminator zadał im dość trudne pytania, a wśród nich było to: „Dlaczego ziemia nie spada?” Chciał wywołać odpowiedzi na temat grawitacji. Większość dzieci w ogóle nie potrafiła odpowiedzieć; kilku odpowiedziało, że to grawitacja czy coś. Jedna bystra dziewczynka odpowiedziała na to, zadając kolejne pytanie: „Gdzie miałaby spaść?” Pytanie jest bezsensowne. Gdzie powinna upaść ziemia? Dla ziemi nie ma upadków ani wzlotów. W nieskończonej przestrzeni nie ma góry ani dołu; to jest tylko w relatywnym. Dokąd zmierza lub pochodzi nieskończoność? Skąd ma nadejść i dokąd zmierzać?

Tak więc, kiedy ludzie przestają myśleć o przeszłości lub przyszłości, kiedy porzucają ideę ciała, ponieważ ciało przychodzi i odchodzi i jest ograniczone, wówczas wznieśli się do wyższego ideału. Ciało nie jest Prawdziwym Człowiekiem, podobnie jak umysł, ponieważ umysł wzrasta i zanika. To Duch będący poza sam może żyć wiecznie. Ciało i umysł nieustannie się zmieniają i są w rzeczywistości tylko nazwami serii zmiennych zjawisk, takich jak rzeki, których wody są w ciągłym stanie przepływu, ale wyglądają jak nieprzerwane strumienie. Każda cząsteczka w tym ciele nieustannie się zmienia; nikt nie ma tego samego ciała przez wiele minut razem, a mimo to myślimy o nim jako o tym samym ciele. Tak też z umysłem; w jednej chwili jest szczęśliwy, w innej nieszczęśliwy; w jednej chwili silny, w drugiej słaby; ciągle zmieniający się wir. To nie może być Duch, który jest nieskończony. Zmiana może być tylko w tym co ograniczone. Twierdzenie, że nieskończoność zmienia się w jakikolwiek sposób jest absurdem; nie może. Możesz się poruszać i ja mogę się poruszać jako ograniczone ciała; każda cząsteczka w tym wszechświecie jest w ciągłym ruchu, ale biorąc wszechświat jako jednostkę, jako całość, nie może się on poruszać, nie może się zmieniać. Ruch jest zawsze rzeczą względną. Poruszam się w stosunku do czegoś innego. Każda cząstka w tym wszechświecie może się zmieniać w stosunku do dowolnej innej cząstki; ale weź cały wszechświat jako jedność i w stosunku do czego może się on poruszać? Nie ma nic poza nim. Tak więc ta nieskończona Jednostka jest niezmienna, nieruchoma, absolutna i to jest Prawdziwy Człowiek. Nasza rzeczywistość składa się zatem z tego, co uniwersalne, a nie z tego, co ograniczone. Są to stare złudzenia, jakkolwiek wygodne by nie były, myślenie, że jesteśmy małymi ograniczonymi istotami, które ciągle się zmieniają. Ludzie są przerażeni, gdy mówi się im, że są Istotami Uniwersalnymi, wszędzie obecnymi. Przez wszystko, co robisz, przez każdą stopę, którą poruszasz, przez każde usta, którymi mówisz, przez każde serce, które czujesz.

Ludzie się boją, kiedy im się to mówi. Będą ciągle pytać, czy nie zachowają swojej indywidualności. Czym jest indywidualność? Chciałbym to zobaczyć. Dziecko nie ma wąsów; kiedy wyrośnie na mężczyznę, może będzie miało wąsy i brodę. Jego indywidualność zostałaby utracona, gdyby była w ciele. Jeśli stracę jedno oko lub jedną rękę, moja indywidualność zostałaby utracona, gdyby była w ciele. Tak też pijak nie powinien rezygnować z picia, bo straci swoją indywidualność. Złodziej nie powinien być dobrym człowiekiem, ponieważ w ten sposób utraciłby swoją indywidualność. Żaden człowiek nie powinien zmieniać swoich przyzwyczajeń z obawy przed tym. Nie ma indywidualności poza Nieskończonością. To jedyny warunek, który się nie zmienia. Wszystko inne jest w ciągłym ruchu. Ani też indywidualność nie może zostać w pamięci. Przypuśćmy, że z powodu uderzenia w głowę całkowicie zapomnę o swojej przeszłości; wtedy straciłem wszelką indywidualność;  nie ma mnie. Nie pamiętam dwóch czy trzech lat dzieciństwa, a jeśli pamięć i istnienie to jedno, to wszystko, o czym zapomnę, przepadło. Tej części mojego życia, której nie pamiętam, nie przeżyłem. To bardzo wąskie pojęcie indywidualności.

Nie jesteśmy jeszcze indywidualnościami. Walczymy o indywidualność, a jest nią Nieskończoność, to jest prawdziwa natura człowieka. Żyje tylko On, którego życie jest w całym wszechświecie, a im bardziej koncentrujemy nasze życie na rzeczach ograniczonych, tym szybciej zmierzamy ku śmierci. Żyjemy tylko w tych chwilach, kiedy nasze życie jest we wszechświecie, w innych; a życie tym małym życiem to śmierć, po prostu śmierć, i dlatego pojawia się strach przed śmiercią. Strach przed śmiercią można przezwyciężyć tylko wtedy, gdy człowiek uświadomi sobie, że tak długo, jak istnieje jedno życie we wszechświecie, on żyje. Kiedy może powiedzieć: „Jestem we wszystkim, we wszystkich, jestem we wszystkich życiach, jestem wszechświatem”, wtedy tylko przychodzi stan nieustraszoności. Mówienie o nieśmiertelności w ciągle zmieniających się rzeczach jest absurdem. Stary filozof sanskrycki mówi: Tylko Duch jest jednostką, ponieważ jest nieskończony. Żadna nieskończoność nie może być podzielona; nieskończoności nie da się rozbić na kawałki. Jest to ta sama, niepodzielna jednostka na zawsze i nią jest indywidualny człowiek, Prawdziwy Człowiek. Pozorny człowiek jest jedynie walką o wyrażenie, zamanifestowanie tej indywidualności, która jest poza; a ewolucja nie jest w Duchu. Te zmiany, które mają miejsce – niegodziwcy stają się dobrzy, zwierzęta stają się ludźmi, wybierzcie dowolne z nich – nie są w Duchu. Są ewolucją natury i manifestacją Ducha. Załóżmy, że ukrywa cię przede mną ekran, w którym jest mały otwór, przez który widzę niektóre twarze przede mną, tylko kilka twarzy. A teraz załóżmy, że dziura zaczyna się powiększać i powiększać, a kiedy to się dzieje, odsłania się coraz więcej sceny przede mną, a kiedy w końcu cały ekran znika, stoję twarzą w twarz z wami wszystkimi. W tym przypadku nie zmieniliście się wcale; to dziura ewoluowała, a wy stopniowo się manifestowaliście. Tak jest z Duchem. Żadna doskonałość nie zostanie osiągnięta. Jesteś już wolny i doskonały. Czym są te idee religii i Boga oraz poszukiwanie życia ostatecznego? Dlaczego człowiek szuka Boga? Dlaczego człowiek w każdym narodzie, w każdym stanie społecznym chce gdzieś doskonałego ideału, czy to w człowieku, czy w Bogu, czy gdzie indziej? Ponieważ ta idea jest wewnątrz ciebie. To było bicie twojego własnego serca i nie wiedziałeś; myliłeś to z czymś zewnętrznym. To Bóg w was samych popycha was do szukania Go, do urzeczywistnienia Go. Po długich poszukiwaniach tu i tam, w świątyniach i kościołach, na ziemiach i w niebie, w końcu wracasz, zamykając krąg od którego zacząłeś, do własnej duszy i znajdujesz Tego, którego szukałeś na całym świecie, za którym płakałeś i modliłeś się w kościołach i świątyniach, na którego patrzyłeś jak na tajemnicę wszystkich tajemnic spowitą obłokami, jest najbliższy z bliskich, jest twoim własnym Ja, rzeczywistością twojego życia, ciała i duszy. Taka jest twoja własna natura. Potwierdź ją, zamanifestuj ją. Nie po to aby stać się czystym, już jesteś czysty. Nie masz być doskonały, już nim jesteś. Natura jest jak ten ekran, za którym kryje się rzeczywistość. Każda dobra myśl, którą myślisz lub nad którą pracujesz, jest po prostu rozdzieraniem zasłony; a czystość, Nieskończoność, Bóg poza, objawia się coraz bardziej.

Oto cała historia człowieka. Zasłona staje się coraz subtelniejsza, coraz więcej światła przez nią świeci, ponieważ jego naturą jest świecić. Nie można tego wiedzieć; na próżno próbujemy to poznać. Gdyby to było poznawalne, nie byłoby tym, czym jest, ponieważ jest wiecznym podmiotem. Wiedza jest ograniczeniem, wiedza jest uprzedmiotowieniem. On jest wiecznym podmiotem wszystkiego, wiecznym świadkiem w tym wszechświecie, twoim własnym Ja. Wiedza jest jakby niższym stopniem, degeneracją. Jesteśmy już tym wiecznym podmiotem; skąd możemy to wiedzieć? To jest prawdziwa natura każdego człowieka, który stara się ją wyrazić na różne sposoby; w przeciwnym razie, dlaczego istnieje tak wiele kodeksów etycznych? Gdzie jest wyjaśnienie całej etyki? W centrum wszystkich systemów etycznych wyróżnia się jedna idea, wyrażająca się w różnych formach, a mianowicie czynienie dobra innym. Motywem przewodnim ludzkości powinna być miłość do ludzi, miłość do wszystkich zwierząt. Ale to wszystko są różne przejawy tej wiecznej prawdy, że „Ja jestem wszechświatem; ten wszechświat jest jeden”. W przeciwnym razie gdzie leży przyczyna? Dlaczego mam czynić dobro swoim bliźnim? Dlaczego mam czynić dobro innym? Co mnie zmusza? To współczucie, poczucie identyczności wszędzie. Najtwardsze serca czasami współczują innym istotom. Nawet człowiek, który przestraszy się, jeśli mu powiedzą, że ta zakładana indywidualność jest w rzeczywistości złudzeniem, że niegodne jest trzymanie się tej pozornej indywidualności, ten sam człowiek powie wam, że skrajne samozaparcie jest centrum wszelkiej moralności. A czym jest doskonałe samozaparcie? Oznacza wyrzeczenie się tego pozornego ja, wyrzeczenie się wszelkiego egoizmu. Ta idea „ja i moje” – Ahamkāra i Mamatā – jest wynikiem przeszłych przesądów, a im bardziej ta obecna jaźń przemija, tym bardziej manifestuje się prawdziwa Jaźń. To jest prawdziwe samozaparcie, centrum, podstawa, sedno wszystkich nauk moralnych; i czy człowiek o tym wie, czy nie, cały świat powoli zmierza w tym kierunku, praktykując to mniej lub bardziej. Tyle tylko, że zdecydowana większość ludzkości robi to nieświadomie. Niech robią to świadomie. Dokonajmy więc ofiary, wiedząc, że to „mnie i moje” nie jest prawdziwym Ja, a jedynie ograniczeniem. Ale jeden przebłysk tej nieskończonej rzeczywistości, która jest z tyłu – ale jedna iskra tego nieskończonego ognia, który jest Wszystkim – reprezentuje obecnego człowieka; Nieskończoność jest jego prawdziwą naturą.

Jaka jest użyteczność, efekt, rezultat tej wiedzy? W dzisiejszych czasach musimy mierzyć wszystko według użyteczności – ile to funtów, szylingów i pensów reprezentuje. Jakim prawem ktoś żąda, aby prawda była oceniana według kryterium użyteczności lub pieniędzy? Załóżmy, że nie ma użyteczności, czy będzie to mniej prawdziwe? Użyteczność nie jest testem prawdy. Niemniej jednak jest w tym najwyższa użyteczność. Widzimy, że wszyscy szukają szczęścia, ale większość szuka go w rzeczach ulotnych i nierzeczywistych. Nigdy nie znaleziono szczęścia w zmysłach. Nigdy nie było osoby, która znalazła szczęście w zmysłach lub w rozkoszowaniu się zmysłami. Szczęście można znaleźć tylko w Duchu. Dlatego najwyższą użytecznością dla ludzkości jest znalezienie tego szczęścia w Duchu. Następną kwestią jest to, że ignorancja jest wielką matką wszelkiego nieszczęścia, a podstawową ignorancją jest myślenie, że Nieskończony płacze i szlocha, że jest On skończony. To jest podstawą wszelkiej ignorancji, że my, nieśmiertelny, zawsze czysty, doskonały Duch myślimy, że jesteśmy małymi umysłami, że jesteśmy małymi ciałami; jest to matką wszelkiego egoizmu. Gdy tylko pomyślę, że jestem małym ciałem, chcę je zachować, chronić, zachować ładnym kosztem innych ciał; wtedy ty i ja stajemy się oddzieleni. Gdy tylko pojawia się ta idea oddzielenia, otwiera ona drzwi wszelkiemu złu i prowadzi do wszelkiego nieszczęścia. Taki jest pożytek, że jeśli bardzo mała ułamkowa część żyjących dzisiaj istot ludzkich może odrzucić ideę egoizmu, ciasnoty i małości, jutro ta ziemia stanie się rajem; ale dzięki maszynom i udoskonaleniom tylko wiedzy materialnej nigdy tak nie będzie. Te tylko zwiększają nieszczęście, ponieważ olej wlany do ognia jeszcze bardziej wzmaga płomień. Bez wiedzy Ducha, wszelka wiedza materialna jest tylko dolewaniem oliwy do ognia, tylko oddawaniem w ręce samolubnego człowieka jeszcze jednego narzędzia, by zabierać to, co należy do innych, żyć z życia innych, zamiast oddawać swoje życie dla nich.

Czy to jest praktyczne? – to inne pytanie. Czy można to praktykować we współczesnym społeczeństwie? Prawda nie składa hołdu żadnemu społeczeństwu, ani starożytnemu, ani współczesnemu. Społeczeństwo musi złożyć hołd Prawdzie albo umrzeć. Społeczeństwa powinny być kształtowane na prawdzie, a prawda nie musi dostosowywać się do społeczeństwa. Jeśli tak szlachetnej prawdy jak bezinteresowność nie można praktykować w społeczeństwie, lepiej dla człowieka porzucić społeczeństwo i udać się do lasu. To jest odważny człowiek. Są dwa rodzaje odwagi. Jednym z nich jest odwaga stawienia czoła armacie. A druga to odwaga duchowego przekonania. Pewien cesarz, który najechał Indie, otrzymał od swojego nauczyciela polecenie udania się do tamtejszych mędrców. Po długich poszukiwaniach znalazł bardzo starego mężczyznę siedzącego na kamiennym bloku. Cesarz rozmawiał z nim trochę i był pod wrażeniem jego mądrości. Poprosił mędrca, aby udał się z nim do jego kraju. „Nie”, powiedział mędrzec, „jestem całkiem zadowolony z mojego lasu tutaj”. Cesarz powiedział: „Dam ci pieniądze, pozycję, bogactwo. Jestem cesarzem świata”. „Nie”, odpowiedział mężczyzna, „nie dbam o te rzeczy”. Cesarz odpowiedział: „Jeśli nie pójdziesz, zabiję cię”. Mężczyzna uśmiechnął się pogodnie i powiedział: „To najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek powiedziałeś, Imperatorze. Nie możesz mnie zabić. Mnie słońce nie może wysuszyć, ogień nie może spalić, miecz nie może zabić, ponieważ jestem nienarodzonym, nieśmiertelnym, wiecznie żyjącym, wszechmocnym, wszechobecnym Duchem”. To jest odwaga duchowa, a druga to odwaga lwa lub tygrysa. W czasie buntu w 1857 roku był Swami, bardzo wielka dusza, którego mahometański buntownik dotkliwie dźgnął nożem. Hinduscy buntownicy schwytali mężczyznę i przyprowadzili go do Swami, oferując, że go zabiją. Ale Swami spojrzał spokojnie i powiedział: „Mój bracie, ty jesteś Nim, ty jesteś Nim!” i odszedł. To jest kolejny przypadek. Po co mówić o sile waszych mięśni, o wyższości waszych zachodnich instytucji, jeśli nie możecie pogodzić Prawdy ze swoim społeczeństwem, jeśli nie możecie zbudować społeczeństwa, do którego zmieści się najwyższa Prawda? Jaki jest pożytek z tej chełpliwej gadaniny o twojej wspaniałości i wielkości, jeśli wstajesz i mówisz: „Ta odwaga nie jest praktyczna”. Czy nie ma nic praktycznego poza funtami, szylingami i pensami? Jeśli tak, to po co chwalić się swoim społeczeństwem? To społeczeństwo jest największe, gdzie najwyższe prawdy stają się praktyczne. To jest moja opinia; a jeśli społeczeństwo nie nadaje się do najwyższych prawd, uczyńcie je takim; a im szybciej tym lepiej. Powstańcie, mężczyźni i kobiety w tym duchu, odważcie się wierzyć w Prawdę, odważcie się praktykować Prawdę! Świat potrzebuje kilkuset odważnych mężczyzn i kobiet. Praktykuj tę śmiałość, która ośmiela się poznać Prawdę, która ośmiela się pokazywać Prawdę w życiu, która nie drży przed śmiercią, co więcej, wita śmierć, sprawia, że człowiek wie, że jest on Duchem, że w całym wszechświecie nic nie może go zabić. Wtedy będziesz wolny. Wtedy poznasz swoją prawdziwą Duszę. „Tego Atmana należy najpierw wysłuchać, potem nad nim rozmyślać, a potem nad nim medytować”.

W dzisiejszych czasach istnieje wielka tendencja do mówienia zbyt wiele o pracy i potępiania myślenia. Robienie jest bardzo dobre ale pochodzi ono z myślenia. Małe przejawy energii w mięśniach nazywane są pracą. Ale gdzie nie ma myśli, nie będzie pracy. Wypełnij więc mózg wzniosłymi myślami, najwyższymi ideałami, stawiaj je przed sobą dzień i noc, a wyniknie z tego wielka praca. Nie mówcie o nieczystości, ale mówcie, że jesteśmy czyści. Zahipnotyzowaliśmy się myślą, że jesteśmy mali, że się urodziliśmy i że umrzemy, i jesteśmy w ciągłym stanie strachu.

Jest taka opowieść o lwicy, która była brzemienna i wędrowała w poszukiwaniu zdobyczy; a widząc stado owiec, wskoczyła na nie. Zginęła w wysiłku; a urodziło się małe lwiątko, bez matki. Opiekowały się nim owce i owce go wychowały i dorastał wraz z nimi, jadł trawę i beczał jak owca. I chociaż z czasem stał się dużym, dorosłym lwem myślał, że jest owcą. Pewnego dnia inny lew przybył w poszukiwaniu zdobyczy i ze zdumieniem stwierdził, że pośród tego stada owiec był lew, który uciekał jak owce przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. Próbował zbliżyć się do owcy–lwa, aby powiedzieć mu, że nie jest owcą ale lwem; ale biedne zwierzę uciekło kiedy się zbliżył. Jednak wykorzystał swoją okazję i pewnego dnia odnalazł śpiącego lwa–owcę. Podszedł do niego i powiedział: „Jesteś lwem”. „Jestem owcą”, zawołał drugi lew i nie mogąc uwierzyć, że jest inaczej, beczał. Lew pociągnął go w stronę jeziora i powiedział: „Spójrz tutaj, tutaj jest moje i twoje odbicie”. Zaczął więc się porównywać. Spojrzał na lwa, a potem na swoje odbicie i po chwili pomyślał, że jest lwem. Lew zaryczał, beczenie ustało. Jesteście lwami, jesteście duszami, czystymi, nieskończonymi i doskonałymi. Potęga wszechświata jest w tobie. „Czemu płaczesz, przyjacielu? Nie ma dla ciebie narodzin ani śmierci. Dlaczego płaczesz? Nie ma dla ciebie choroby ani nieszczęścia, ale jesteś jak nieskończone niebo; chmury różnych kolorów nadciągają, grają przez chwilę, a potem znikają. Ale niebo jest zawsze takie samo, wiecznie niebieskie”. Dlaczego widzimy niegodziwość? Był sobie pień drzewa i w ciemności przyszedł złodziej i powiedział: „To jest policjant”. Młody mężczyzna czekając na swoją ukochaną zobaczył pień i pomyślał, że to jego ukochana. Dziecko, któremu opowiadano historie o duchach, wzięło go za ducha i zaczęło krzyczeć. Ale cały czas był to pień drzewa. Widzimy świat takimi, jakimi jesteśmy. Załóżmy, że w pokoju jest dziecko z torbą złota na stole i przychodzi złodziej i kradnie złoto. Czy dziecko będzie wiedziało, że zostało skradzione? To, co mamy w środku, widzimy na zewnątrz. Dziecko nie ma złodzieja w środku i nie widzi złodzieja na zewnątrz. Tak też jest z całą wiedzą. Nie mówcie o niegodziwości świata i wszystkich jego grzechach. Płaczcie, że jesteście jeszcze związani by widzieć  niegodziwość. Płaczcie, że wszędzie musicie widzieć grzech, a jeśli chcecie pomóc światu, nie potępiajcie go. Nie osłabiajcie go bardziej. Czym bowiem jest grzech, a czym nędza i czym jest to wszystko, jeśli nie skutkami słabości? Świat każdego dnia staje się coraz słabszy przez takie nauki. Ludziom od dzieciństwa wpaja się, że są słabi i grzeszni. Naucz ich, że wszyscy są chwalebnymi dziećmi nieśmiertelności, nawet ci, którzy są najsłabsi w przejawieniu. Niech pozytywna, silna, pomocna myśl zagości w ich mózgach od samego dzieciństwa. Otwórzcie się na te myśli, a nie na osłabiające i paraliżujące. Powiedzcie swoim umysłom: „Jestem Nim, jestem Nim”. Niech rozbrzmiewa to dniem i nocą w waszych umysłach jak pieśń, a w chwili śmierci oświadczcie: „Ja jestem Nim”. Taka jest Prawda; nieskończona siła świata jest wasza. Wyrzućcie przesądy, które zawładnęły waszymi umysłami. Bądźmy odważni. Poznaj Prawdę i praktykuj Prawdę. Cel może być odległy, ale obudźcie się, powstańcie i nie ustawajcie, dopóki cel nie zostanie osiągnięty.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#68 2023-06-09 23:40:21

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Maja i Iluzja

(Wygłoszone w Londynie)

Prawie każdy z was słyszał o słowie Mājā. Na ogół jest używane, choć błędnie, do określenia iluzji, złudzenia lub czegoś w tym rodzaju. Ale teoria Maji jest jednym z filarów, na których opiera się Wedanta; konieczne jest zatem, aby było ona właściwie rozumiana. Proszę was o trochę cierpliwości, gdyż istnieje wielkie niebezpieczeństwo, że zostanie źle zrozumiana. Najstarszą ideą Maji, którą znajdujemy w literaturze wedyjskiej, jest poczucie złudzenia; ale wtedy nie osiągnięto jeszcze prawdziwej teorii. Znajdujemy takie fragmenty, jak: „Indra poprzez swoją Maja przybierał różne formy”. To prawda, że słowo Maja oznacza tutaj coś w rodzaju magii i znajdujemy różne inne fragmenty, które zawsze mają to samo znaczenie. Słowo Maja całkowicie zniknęło z pola widzenia. Ale w międzyczasie pomysł się rozwijał. Później padło pytanie: „Dlaczego nie możemy poznać tej tajemnicy wszechświata?” A udzielona odpowiedź była bardzo znamienna: „Ponieważ na próżno gadamy i zadowalamy się rzeczami zmysłów i ponieważ gonimy za pragnieniami, dlatego niejako zasłaniamy Rzeczywistość mgłą." Tutaj w ogóle nie używa się słowa Maja, ale dochodzimy do wniosku, że przyczyną naszej ignorancji jest rodzaj mgły, która pojawiła się między nami a Prawdą. Znacznie później, w jednej z ostatnich Upaniszad, ponownie pojawia się słowo Maja, ale tym razem dokonało się w nim przekształcenie, a słowo to nabrało wielu nowych znaczeń. Wysuwano i powtarzano teorie, podejmowano inne, aż w końcu idea Maja została ustalona. W Śwetāśwatara Upaniszadzie czytamy: „Wiedz, że przyroda jest Mają, a Władcą tej Maji jest Sam Pan”. Zwracając się do naszych filozofów, stwierdzamy, że słowem Maja manipulowano na różne sposoby, aż doszliśmy do wielkiego Śankaraćarji. Buddyści również trochę manipulowali teorią Maji, ale w rękach Buddystów stała się ona bardzo podobna do tego, co nazywa się idealizmem i takie jest obecnie ogólnie nadawane znaczenie słowu Maja. Kiedy Hindus mówi, że świat to Maja, ludzie od razu wpadają na pomysł, że świat jest iluzją. Ta interpretacja ma pewne podstawy, ponieważ pochodzi od filozofów buddyjskich, ponieważ była pewna grupa filozofów, którzy w ogóle nie wierzyli w świat zewnętrzny. Ale Maja Wedanty, w swojej ostatniej rozwiniętej formie nie jest ani idealizmem, ani realizmem, ani teorią. To proste stwierdzenie faktów – kim jesteśmy i co widzimy wokół siebie.

Jak powiedziałem wam wcześniej, umysły ludzi, od których pochodzą Wedy, skupione były na przestrzeganiu zasad, na odkrywaniu zasad. Nie mieli czasu na pracę nad szczegółami ani na ich oczekiwanie; chcieli wejść w głąb do sedna rzeczy. Coś poza nimi jakby ich wzywało i nie mogli czekać. Rozproszone w różnych Upaniszadach widzimy, że szczegóły przedmiotów, które obecnie nazywamy nowoczesnymi naukami, są często bardzo błędne, ale jednocześnie ich zasady są poprawne. Na przykład idea eteru, która jest jedną z najnowszych teorii współczesnej nauki, znajduje się w naszej starożytnej literaturze w formach znacznie bardziej rozwiniętych niż dzisiejsza współczesna naukowa teoria eteru, ale była tam w swej zasadzie. Kiedy próbowali zademonstrować działanie tej zasady, popełnili wiele błędów. Teorię wszechprzenikającej zasady życia, według której wszelkie życie w tym wszechświecie jest jedynie różnym przejawieniem rozumiano w czasach wedyjskich; znajduje się w Brāhmanach. W Samhitāch znajduje się długi hymn na cześć Prāna, której całe życie jest tylko przejawem. Nawiasem mówiąc, niektórych z was może zainteresować informacja, że w filozofii wedyjskiej istnieją teorie dotyczące pochodzenia życia na ziemi, bardzo podobne do tych, które rozwinęli niektórzy współcześni europejscy naukowcy. Wszyscy oczywiście wiecie, że istnieje teoria, że życie pochodzi z innych planet. Jest ustaloną doktryną niektórych filozofów wedyjskich, że życie pochodzi w ten sposób z księżyca.

Przechodząc do zasad, uważamy, że ci myśliciele wedyjscy są bardzo odważni i cudownie bezpardonowi w głoszeniu wielkich i uogólnionych teorii. Ich rozwiązanie tajemnicy wszechświata, ze świata zewnętrznego, było tak satysfakcjonujące jak to tylko możliwe. Szczegółowe działania współczesnej nauki nie przybliżają tej kwestii ani o krok do rozwiązania, ponieważ zasady zawiodły. Jeśli teoria eteru nie dała w starożytności rozwiązania tajemnicy wszechświata, to dopracowanie szczegółów tej teorii eteru nie przybliżyłoby nas zbytnio do prawdy. Gdyby teoria wszechprzenikającego życia zawiodła jako teoria tego wszechświata, szczegółowe opracowanie nic by nie znaczyło, ponieważ szczegóły nie zmieniają zasady wszechświata. Chodzi mi o to, że w swoich badaniach nad zasadą myśliciele hinduscy byli równie odważni, a w niektórych przypadkach znacznie odważniejsi niż współcześni. Dokonali jednych z najwspanialszych uogólnień, jakie do tej pory osiągnięto, a niektóre nadal pozostają teoriami, których współczesna nauka jeszcze nie zdobyła jako teorii. Na przykład nie tylko doszli do teorii eteru, ale wyszli poza nią i sklasyfikowali umysł również jako jeszcze bardziej rozrzedzony eter. Poza tym znowu znaleźli jeszcze bardziej rozrzedzony eter. Jednak to nie było żadne rozwiązanie, nie rozwiązało problemu. Żadna ilość wiedzy o świecie zewnętrznym nie mogła rozwiązać tego problemu. „Ale”, mówi naukowiec, „dopiero zaczynamy trochę wiedzieć: poczekaj kilka tysięcy lat, a znajdziemy rozwiązanie”. „Nie”, mówi Wedantysta, ponieważ udowodnił ponad wszelką wątpliwość, że umysł jest ograniczony, że nie może przekroczyć pewnych granic – poza czasem, przestrzenią i przyczynowością. Tak jak żaden człowiek nie może wyskoczyć z samego siebie, tak też żaden człowiek nie może wyjść poza granice, które nałożyły na niego prawa czasu i przestrzeni. Każda próba rozwiązania praw przyczynowości, czasu i przestrzeni byłaby daremna, ponieważ sama próba musiałaby zostać podjęta przez przyjęcie za pewnik istnienia tych trzech. Co zatem oznacza stwierdzenie o istnieniu świata? „Ten świat nie istnieje”. Co to znaczy? Oznacza to, że nie ma absolutnego istnienia. Istnieje tylko w relacji do mojego umysłu, do twojego umysłu i do umysłu każdego innego. Widzimy ten świat pięcioma zmysłami, ale gdybyśmy mieli inny zmysł, zobaczylibyśmy w nim coś więcej. Gdybyśmy mieli jeszcze inny zmysł, wydawałby się nam czymś jeszcze innym. Nie ma zatem rzeczywistego istnienia; nie ma niezmiennego, nieruchomego, nieskończonego istnienia. Nie można go też nazwać nieistnieniem, skoro istnieje, a my niewolniczo pracujemy w nim i przez niego. Jest mieszanką istnienia i nieistnienia.

Przechodząc od abstrakcji do zwykłych, codziennych szczegółów naszego życia, odkrywamy, że całe nasze życie jest sprzecznością, mieszanką istnienia i nieistnienia. Istnieje taka sprzeczność w wiedzy. Wydaje się, że człowiek może wiedzieć wszystko, jeśli tylko chce wiedzieć; ale zanim zrobi kilka kroków, znajduje adamantytową ścianę, której nie może przejść. Cała jego praca jest w kole i nie może wyjść poza ten krąg. Problemy, które są mu najbliższe i najdroższe popychają go i wzywają dzień i noc aby je rozwiązać, ale nie może ich rozwiązać, ponieważ nie może wyjść poza swój intelekt. A jednak to pragnienie jest w nim mocno zakorzenione. Wiemy jednak, że jedyne dobro można osiągnąć kontrolując je i sprawdzając. Z każdym oddechem, każdy impuls naszego serca prosi nas, abyśmy byli samolubni. Jednocześnie istnieje poza nami jakaś siła, która mówi, że tylko bezinteresowność jest dobra. Każde dziecko to urodzony optymista; śni złote sny. W młodości staje się jeszcze większym optymistą. Młodemu człowiekowi trudno uwierzyć, że istnieje coś takiego jak śmierć, coś takiego jak porażka czy degradacja. Nadchodzi starość, a życie to masa ruin. Marzenia rozwiały się w powietrzu, a człowiek staje się pesymistą. W ten sposób popadamy z jednej skrajności w drugą, miotani przez naturę, nie wiedząc, dokąd zmierzamy. Przypomina mi to słynną pieśń z Lalita Wistara, biografii Buddy. Budda urodził się, jak mówi księga, jako zbawca ludzkości, ale zapomniał o sobie w przepychu swojego pałacu. Kilka aniołów przybyło i zaśpiewało pieśń, aby go obudzić. A ciężarem całej pieśni jest to, że płyniemy rzeką życia, która nieustannie się zmienia, bez zatrzymania i bez odpoczynku. Tak samo nasze życia, wciąż płyną nie zaznając odpoczynku. Co mamy robić? Człowiek, który ma dość jedzenia i picia, jest optymistą i unika wszelkich wzmianek o nieszczęściu, bo go to przeraża. Nie mów mu o smutkach i cierpieniach świata; idź do niego i powiedz, że wszystko jest w porządku. „Tak, jestem bezpieczny” – mówi. „Popatrz na mnie! Mam ładny dom, w którym mieszkam. Nie boję się zimna i głodu, więc nie przynoś mi tych okropnych obrazów”. Ale z drugiej strony są inni umierający z zimna i głodu. Jeśli pójdziesz i nauczysz ich, że wszystko jest dobre, nie będą cię słuchać. Jak mogą życzyć innym szczęścia, kiedy oni są nieszczęśliwi? W ten sposób oscylujemy między optymizmem a pesymizmem.

Następnie pojawia się przerażający fakt śmierci. Cały świat zmierza ku śmierci; wszystko umiera. Cały nasz postęp, nasze próżności, nasze reformy, nasze luksusy, nasze bogactwo, nasza wiedza mają jeden koniec – śmierć. To wszystko co jest pewne. Miasta pojawiają się i znikają, imperia powstają i upadają, planety rozpadają się na kawałki i zamieniają w pył, by unosić się w atmosferze innych planet. Tak więc dzieje się to od czasu bez początku. Śmierć jest końcem wszystkiego. Śmierć jest końcem życia, piękna, bogactwa, władzy, a także cnót. Święci umierają i grzesznicy umierają, królowie umierają i żebracy umierają. Wszyscy umrą, a jednak to ogromne trzymanie się życia istnieje. W jakiś sposób, nie wiemy dlaczego, czepiamy się życia; nie możemy z niego zrezygnować. I to jest Maja.

Matka z wielką troską pielęgnuje dziecko; cała jej dusza, jej życie jest w tym dziecku. Dziecko rośnie, staje się mężczyzną, a może staje się łotrem i brutalem, kopie ją i bije codziennie; a jednak matka lgnie do dziecka; a kiedy jej rozum się budzi, zakrywa go ideą miłości. Wcale nie myśli, że to nie miłość, że to coś, co złapało jej nerwy, z czego nie może się otrząsnąć; jakkolwiek by nie próbowała, nie może otrząsnąć się z niewoli, w której jest. I to jest Maja.

Wszyscy szukamy Złotego Runa. Każdy z nas myśli, że będzie ono jego. Każdy rozsądny człowiek widzi, że jego szansa wynosi być może jedną na dwadzieścia milionów, a jednak wszyscy o nią walczą. I to jest Maja.

Śmierć krąży dzień i noc po naszej ziemi, ale jednocześnie myślimy, że będziemy żyć wiecznie. Zapytano kiedyś króla Judhiszthirę: "Co jest najwspanialszą rzeczą na tej ziemi?" A król odpowiedział: „Każdego dnia wokół nas umierają ludzie, a jednak ludzie myślą, że nigdy nie umrą”. I to jest Maja.

Te ogromne sprzeczności w naszym intelekcie, w naszej wiedzy, ba, we wszystkich faktach naszego życia, stykają się z nami ze wszystkich stron. Powstaje reformator i chce zaradzić złu istniejącemu w pewnym narodzie; i zanim zostanie ono naprawione, tysiące innych nieszczęść powstaje w innym miejscu. To jest jak stary dom, który się wali; łatasz go w jednym miejscu, a ruina rozciąga się na inne. W Indiach nasi reformatorzy wołają i głoszą kazania przeciwko złu wymuszonego wdowieństwa. Na Zachodzie brak małżeństwa jest wielkim złem. Pomóż niezamężnym z jednej strony; oni cierpią. Pomóż wdowom z drugiej strony; one cierpią. To jest jak przewlekły reumatyzm: przeganiasz go z głowy, a idzie do ciała; przeganiasz go stamtąd i idzie do stóp. Powstają reformatorzy i głoszą, że nauka, bogactwo i kultura nie powinny być w rękach nielicznych wybranych; i robią wszystko, aby były dostępne dla wszystkich. Niektórym może to przynieść więcej szczęścia, ale być może wraz z nadejściem kultury szczęście fizyczne maleje. Wiedza o szczęściu przynosi wiedzę o nieszczęściu. Którą drogą zatem pójdziemy? Najmniejsza ilość dobrobytu materialnego, którym się cieszymy, powoduje taką samą ilość nieszczęścia gdzie indziej. To jest prawo. Młodzi być może nie widzą tego jasno, ale ci, którzy żyli wystarczająco długo i ci, którzy wystarczająco walczyli, zrozumieją to. A to jest Maja. Te rzeczy dzieją się dzień i noc, a znalezienie rozwiązania tego problemu jest niemożliwe. Dlaczego tak powinno być? Nie da się na to odpowiedzieć, ponieważ pytania nie da się logicznie sformułować. W rzeczywistości nie ma ani jak, ani dlaczego; wiemy tylko, że tak jest i że nie możemy temu zaradzić. Nawet uchwycenie tego, narysowanie dokładnego obrazu w naszym umyśle jest poza naszą mocą. Jak w takim razie możemy to rozwiązać?

Maja jest stwierdzeniem faktu tego wszechświata, tego, jak on działa. Ludzie na ogół boją się, gdy mówi im się takie rzeczy. Ale musimy być bezpardonowi. Ukrywanie faktów nie jest sposobem na znalezienie lekarstwa. Jak wszyscy wiecie, zając ścigany przez psy spuszcza głowę i myśli, że jest bezpieczny; więc kiedy wpadamy w optymizm robimy jak zając, ale to nie jest lekarstwo. Istnieją obiekcje wobec tego, ale możesz zauważyć, że generalnie pochodzą one od ludzi, którzy posiadają wiele dobrych rzeczy w życiu. W tym kraju (Anglia) bardzo trudno jest zostać pesymistą. Wszyscy mi mówią jak cudownie świat się toczy, jak postępowo; ale to, czym on sam jest, jest jego własnym światem. Rodzą się stare pytania: Chrześcijaństwo musi być jedyną prawdziwą religią świata, ponieważ narody chrześcijańskie prosperują! Ale to twierdzenie jest sprzeczne samo w sobie, ponieważ pomyślność narodu chrześcijańskiego zależy od nieszczęścia narodów niechrześcijańskich. Musi być na kogo polować. Przypuśćmy, że cały świat stałby się chrześcijański, wtedy narody chrześcijańskie stałyby się biedne, ponieważ nie byłoby narodów niechrześcijańskich, na których mogłyby żerować. W ten sposób argument zabija się sam. Zwierzęta żyją na roślinach, ludzie na zwierzętach, a co najgorsze, na sobie nawzajem, silni na słabych. To dzieje się wszędzie. I to jest Maja. Jakie rozwiązanie na to znajdujesz? Codziennie słyszymy wiele wyjaśnień i słyszymy, że na dłuższą metę wszystko będzie dobrze. Biorąc za pewnik, że jest to możliwe, dlaczego miałby istnieć ten diaboliczny sposób czynienia dobra? Dlaczego dobro nie może być czynione przez dobro, a nie tymi diabolicznymi metodami? Potomkowie dzisiejszych istot ludzkich będą szczęśliwi; ale dlaczego musi być całe to cierpienie teraz? Nie ma rozwiązania. To jest Maja.

Znowu często słyszymy, że jedną z cech ewolucji jest to, że eliminuje zło, a ponieważ to zło jest nieustannie eliminowane ze świata, w końcu pozostanie tylko dobro. Bardzo miło to słyszeć i jest to pokłosie próżności tych, którzy mają dość dóbr tego świata, którzy nie mają ciężkiej walki z każdą gliną i nie są miażdżeni przez koło tej tak zwanej ewolucji. Jest to naprawdę bardzo dobre i pocieszające dla takich szczęśliwców. Zwykłe stado może cierpieć, ale ich to nie obchodzi; niech umrą, nie mają znaczenia. Bardzo dobrze, ale ten argument jest błędny od początku do końca. Po pierwsze, przyjmuje za pewnik, że przejawione dobro i zło na tym świecie to dwie absolutne rzeczywistości. Po drugie, czyni co gorsza założenie, że ilość dobra jest wielkością rosnącą, a ilość zła malejącą. Tak więc, jeśli zło jest eliminowane w ten sposób przez to, co nazywają ewolucją, nadejdzie czas, kiedy całe to zło zostanie wyeliminowane, a to co pozostanie będzie dobre. Bardzo łatwo powiedzieć, ale czy można udowodnić, że zło jest wielkością malejącą? Weźmy na przykład człowieka mieszkającego w lesie, który nie wie, jak udoskonalać umysł, nie umie czytać książek, nie słyszał o czymś takim jak pisanie. Jeśli jest ciężko ranny, wkrótce wraca do zdrowia; podczas gdy my umrzemy, jeśli dostaniemy zadrapanie. Maszyny czynią rzeczy tanimi, przyczyniając się do postępu i ewolucji, ale miliony są miażdżone, aby jeden mógł stać się bogatym; podczas gdy jeden staje się bogaty, tysiące jednocześnie stają się coraz biedniejsze, a całe masy ludzi stają się niewolnikami. W ten sposób to się dzieje. Człowiek–zwierzę żyje zmysłami. Jeśli nie ma dość jedzenia, jest nieszczęśliwy; lub jeśli coś stanie się z jego ciałem, jest nieszczęśliwy. W zmysłach zaczyna się i kończy zarówno jego nędza, jak i szczęście. Gdy tylko ten człowiek robi postępy, gdy tylko zwiększa się jego horyzont szczęścia, proporcjonalnie zwiększa się jego horyzont nieszczęścia. Człowiek w lesie nie wie, co to znaczy być zazdrosnym, być w sądzie, płacić podatki, być obwinianym przez społeczeństwo, rządzonym dniem i nocą przez najstraszliwszą tyranię, jaką kiedykolwiek wymyślił ludzki diabolizm, który wdziera się w tajemnice każdego ludzkiego serca. Nie wie, w jaki sposób człowiek staje się tysiąc razy bardziej diaboliczny niż jakiekolwiek inne zwierzę, z całą swoją próżną wiedzą i całą swoją pychą. Tak więc wychodząc poza zmysły, rozwijamy wyższe moce odczuwania radości, a jednocześnie musimy rozwijać wyższe moce cierpienia. Nerwy stają się cieńsze i zdolne znosić więcej cierpienia. W każdym społeczeństwie często stwierdzamy, że ignorant, zwykły człowiek, kiedy jest maltretowany, nie czuje wiele, ale czuje dobre lanie. Ale dżentelmen nie może znieść ani jednego słowa obelgi; stał się tak subtelnie unerwiony. Nieszczęście wzrosło wraz z jego podatnością na szczęście. Niewiele to potwierdza tezę ewolucjonisty. Gdy zwiększamy naszą zdolność do bycia szczęśliwymi, zwiększamy również naszą zdolność do cierpienia, a czasami jestem skłonny myśleć, że jeśli zwiększamy naszą zdolność do bycia szczęśliwym w postępie arytmetycznym, z drugiej strony zwiększymy naszą zdolność do stawania się nieszczęśliwymi w postępie geometrycznym. My, którzy robimy postępy, wiemy, że im większy postęp, tym więcej dróg otwiera się zarówno dla bólu jak i przyjemności. I to jest Maja.

W ten sposób odkrywamy, że Maya nie jest teorią wyjaśniającą świat; jest to po prostu stwierdzeniem istniejących faktów, że podstawą naszego istnienia są sprzeczności, że wszędzie musimy przejść przez tę ogromną sprzeczność, że tam, gdzie jest dobro, musi być też zło, a gdziekolwiek jest zło, musi być jakieś dobro, gdziekolwiek jest życie, śmierć musi podążać za nim jak cień, a każdy, kto się uśmiecha, będzie musiał płakać i na odwrót. Temu stanowi rzeczy nie da się też zaradzić. Naprawdę możemy sobie wyobrazić, że będzie miejsce, gdzie będzie tylko dobro i nie będzie zła, gdzie będziemy się tylko uśmiechać i nigdy nie płakać. Jest to niemożliwe z samej natury rzeczy; bo warunki pozostaną takie same. Gdziekolwiek jest moc wywoływania w nas uśmiechu, czai się moc wywoływania łez. Gdziekolwiek jest moc tworzenia szczęścia, gdzieś czai się moc czynienia nas nieszczęśliwymi.

Zatem filozofia Wedanty nie jest ani optymistyczna, ani pesymistyczna. Wyraża oba te poglądy i przyjmuje rzeczy takimi, jakie są. Przyznaje, że ten świat jest mieszanką dobra i zła, szczęścia i nieszczęścia i że aby zwiększyć jedno, z konieczności trzeba zwiększyć drugie. Nigdy nie będzie idealnie dobrego lub złego świata, ponieważ sama idea jest sprzecznością samą w sobie. Wielki sekret ujawniony przez tę analizę polega na tym, że dobro i zło to nie dwa wycięte i wysuszone, oddzielne byty. Na tym naszym świecie nie ma ani jednej rzeczy, którą można nazwać dobrą i tylko dobrą i nie ma ani jednej rzeczy we wszechświecie, którą można nazwać złą i tylko złą. To samo zjawisko, które teraz wydaje się dobre jutro może okazać się złe. Ta sama rzecz, która powoduje nieszczęście w jednym, może powodować szczęście w innym. Ogień, który pali dziecko, może ugotować dobry posiłek dla głodującego człowieka. Te same nerwy, które przenoszą doznania nieszczęścia, przenoszą również doznania szczęścia. Dlatego jedynym sposobem na powstrzymanie zła jest powstrzymanie również dobra; nie ma innego wyjścia. Aby powstrzymać śmierć, będziemy musieli zatrzymać także życie. Życie bez śmierci i szczęście bez nędzy są sprzecznościami i nie można ich znaleźć osobno, ponieważ każde z nich jest tylko innym przejawem tej samej rzeczy. To, co wczoraj wydawało mi się dobre, nie wydaje mi się dobre teraz. Kiedy patrzę wstecz na swoje życie i widzę, jakie były moje ideały w różnych okresach, stwierdzam, że tak właśnie jest. Kiedyś moim ideałem było poganianie mocnej pary koni; innym razem pomyślałem, że gdybym mógł zrobić pewien rodzaj słodyczy, byłbym całkowicie szczęśliwy; później wyobrażałem sobie, że byłbym całkowicie zadowolony, gdybym miał żonę, dzieci i mnóstwo pieniędzy. Dzisiaj śmieję się z tych wszystkich ideałów jako z dziecinnych bzdur.

Wedanta mówi, że musi nadejść czas, kiedy spojrzymy wstecz i będziemy śmiać się z ideałów, które sprawiają, że boimy się porzucić naszą indywidualność. Każdy z nas chce zatrzymać to ciało na czas nieokreślony, myśląc, że będzie bardzo szczęśliwy, ale przyjdzie czas, kiedy będziemy się śmiać z tego pomysłu. Teraz, jeśli to prawda, jesteśmy w stanie beznadziejnej sprzeczności – ani istnienia, ani nieistnienia, ani nędzy, ani szczęścia, ale ich mieszaniny. Jaki jest zatem pożytek z Wedanty i wszystkich innych filozofii i religii? A przede wszystkim jaki jest pożytek z wykonywania dobrej pracy? To jest pytanie, które przychodzi do głowy. Jeśli prawdą jest, że nie można czynić dobra, nie czyniąc zła, i jeśli próbujesz stworzyć szczęście, zawsze będzie nieszczęście, ludzie zapytają cię: „Jaki jest pożytek z czynienia dobra?” Odpowiedź brzmi: po pierwsze, musimy pracować nad zmniejszeniem nieszczęścia, ponieważ tylko w ten sposób możemy być szczęśliwi. Każdy z nas prędzej czy później w życiu się o tym przekona. Bystrzy dowiadują się o tym trochę wcześniej, a tępi nieco później. Ci tępi płacą bardzo drogo za odkrycie, a bystrzy mniej. Po drugie, musimy robić to, co do nas należy, ponieważ jest to jedyny sposób na wydostanie się z tego życia pełnego sprzeczności. Zarówno siły dobra, jak i zła utrzymają dla nas wszechświat przy życiu, dopóki nie obudzimy się z naszych snów i nie zrezygnujemy z budowania placków z błota. Tej lekcji będziemy musieli się nauczyć, a nauczenie się jej zajmie bardzo, bardzo dużo czasu.

W Niemczech podejmowano próby zbudowania systemu filozoficznego na podstawie tego, że Nieskończoność stała się skończonością. Takie próby podejmowane są również w Anglii. Analiza stanowiska tych filozofów polega na tym, że Nieskończony próbuje wyrazić się w tym wszechświecie i że nadejdzie czas, kiedy Nieskończonemu się to uda. Wszystko jest bardzo dobrze i użyliśmy słów Nieskończoność, manifestacja i ekspresja, i tak dalej, ale filozofowie naturalnie proszą o logiczną podstawę dla twierdzenia, że to, co skończone, może w pełni wyrazić Nieskończoność. Absolut i Nieskończoność mogą stać się tym wszechświatem tylko przez ograniczenie. Wszystko, co przychodzi przez zmysły, umysł lub intelekt, musi być ograniczone; a bycie ograniczonym było nieograniczonym, jest po prostu absurdalne i nigdy nie może być. Wedanta z drugiej strony mówi, że to prawda, że Absolut lub Nieskończoność próbuje wyrazić się w skończoności, ale nadejdzie czas kiedy stwierdzi, że jest to niemożliwe i wtedy będzie musiał dać sygnał do odwrotu, a ten sygnał do odwrotu oznacza wyrzeczenie, które jest prawdziwym początkiem religii. W dzisiejszych czasach bardzo trudno jest nawet mówić o wyrzeczeniu. Mówiono o mnie w Ameryce, że byłem człowiekiem, który wyszedł z ziemi, która była martwa i pogrzebana przez pięć tysięcy lat i mówiłem o wyrzeczeniu. Tak mówi, być może, angielski filozof. Jednak prawdą jest, że jest to jedyna droga do religii. Wyrzeknij się i poddaj się. Co powiedział Chrystus? „Kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je”. Raz po raz głosił wyrzeczenie jako jedyną drogę do doskonałości. Przychodzi moment, kiedy umysł budzi się z tego długiego i ponurego snu – dziecko rezygnuje z zabawy i chce wrócić do mamy. Stwierdza prawdziwość stwierdzenia: „Pragnienie nigdy nie jest zaspokojone przez rozkoszowanie się pragnieniami, tylko wzrasta jeszcze bardziej, jak ogień, kiedy polewa się go masłem”.

Dotyczy to wszystkich przyjemności zmysłowych, wszystkich przyjemności intelektualnych i wszystkich przyjemności, do jakich zdolny jest ludzki umysł. Są niczym, są w Maji, w tej sieci, poza którą nie możemy wyjść. Możemy w niej biec przez nieskończony czas i nie znaleźć końca, a ilekroć walczymy o odrobinę przyjemności, spada na nas masa nieszczęścia. Jakie to okropne! A kiedy o tym myślę nie mogę nie pomyśleć, że ta teoria Maji to stwierdzenie, że wszystko to jest Mają, jest najlepszym i jedynym wyjaśnieniem. Ile nieszczęścia jest na tym świecie; a jeśli podróżujesz między różnymi narodami, przekonasz się, że jeden naród próbuje wyleczyć swoje zło w jeden sposób, a inny w inny. To samo zło zostało podjęte przez różne rasy i na różne sposoby próbowano je powstrzymać, ale żadnemu narodowi się to nie udało. Jeśli w pewnym momencie zostało to zminimalizowane, w innym miejscu nagromadziła się masa zła. Tak to idzie. Hindusi, aby utrzymać wysoki standard czystości w rasie, usankcjonowali małżeństwa dzieci, co na dłuższą metę zdegradowało rasę. Jednocześnie nie mogę zaprzeczyć, że to małżeństwo dzieci czyni rasę bardziej czystą. Co masz? Jeśli chcesz, aby naród był bardziej cnotliwy, osłabiasz fizycznie mężczyzn i kobiety poprzez małżeństwa dzieci. Z drugiej strony, czy w Anglii jest ci lepiej? Nie, ponieważ czystość jest życiem narodu. Czy nie znajdujecie w historii, że pierwszą oznaką śmierci narodu była nieczystość? Kiedy to wkroczy, koniec wyścigu jest w zasięgu wzroku. Skąd zatem weźmiemy rozwiązanie tych nieszczęść? Jeśli rodzice wybierają mężów i żony dla swoich dzieci, to zło jest zminimalizowane. Córki Indii są bardziej praktyczne niż sentymentalne. Ale bardzo niewiele z poezji pozostaje w ich życiu. Ponownie, jeśli ludzie sami wybierają sobie mężów i żony, nie wydaje się to przynosić wiele szczęścia. Hinduska jest na ogół bardzo szczęśliwa; nie ma wielu przypadków kłótni między mężem a żoną. Z drugiej strony w Stanach Zjednoczonych gdzie panuje największa wolność, liczba nieszczęśliwych domów i małżeństw jest duża. Nieszczęście jest tu, tam i wszędzie. Co to pokazuje? Że jednak niewiele szczęścia osiągnięto przez te wszystkie ideały. Wszyscy walczymy o szczęście i gdy tylko otrzymamy odrobinę szczęścia z jednej strony, po drugiej stronie pojawia się nieszczęście.

Czyż nie powinniśmy pracować, aby czynić dobro? Tak, z większym zapałem niż kiedykolwiek, ale ta wiedza pomoże nam przełamać nasz fanatyzm. Anglik nie będzie już fanatykiem i nie będzie przeklinał Hindusów. Nauczy się szanować zwyczaje różnych narodów. Będzie mniej fanatyzmu, a więcej prawdziwej pracy. Fanatycy nie mogą pracować, marnują trzy czwarte swojej energii. To zrównoważony, spokojny, praktyczny człowiek pracuje. Tak więc moc do pracy wzrośnie z tej idei. Wiedząc, że taki jest stan rzeczy, cierpliwości będzie więcej. Widok nieszczęścia czy zła nie będzie w stanie wytrącić nas z równowagi i skłonić do pogoni za cieniami. Dlatego cierpliwość przyjdzie do nas, wiedząc, że świat będzie musiał iść dalej po swojemu. Jeśli na przykład wszyscy ludzie stali się dobrzy, zwierzęta w międzyczasie przekształciły się w ludzi i będą musiały przejść przez ten sam stan, podobnie jak rośliny. Ale tylko jedno jest pewne; potężna rzeka pędzi do oceanu, a wszystkie krople tworzące strumień zostaną z czasem wciągnięte do tego bezkresnego oceanu. Tak więc w tym życiu, ze wszystkimi jego nieszczęściami i smutkami, jego radościami, uśmiechami i łzami, jedno jest pewne, że wszystko pędzi do celu, a to jest tylko kwestia czasu, kiedy ty i ja, i rośliny, i zwierzęta, i każda cząstka życia, która istnieje, musi dotrzeć do Nieskończonego Oceanu Doskonałości, musi osiągnąć Wolność, Boga.

Pozwólcie, że powtórzę jeszcze raz, że stanowisko Wedanty nie jest ani pesymizmem, ani optymizmem. Nie mówi, że ten świat jest całkowicie zły lub całkowicie dobry. Mówi, że nasze zło nie ma mniejszej wartości niż nasze dobro, a nasze dobro nie ma większej wartości niż nasze zło. Są ze sobą związane. Taki jest świat i wiedząc o tym, pracujesz cierpliwie. Po co? Dlaczego powinniśmy pracować? Jeśli taki jest stan rzeczy, co mamy zrobić? Dlaczego nie zostać agnostykiem? Współcześni agnostycy również wiedzą, że nie ma rozwiązania tego problemu, nie ma wyjścia z tego zła Maji, jak mówimy w naszym języku; dlatego każą nam być zadowolonymi i cieszyć się życiem. Tu znowu jest błąd, ogromny błąd, najbardziej nielogiczny błąd. A jest to to. Co rozumiesz przez życie? Czy masz na myśli tylko życie zmysłów? W tym każdy z nas tylko nieznacznie różni się od bydlęcia. Jestem pewien, że nie ma tu nikogo, kto żyje tylko zmysłami. Zatem to obecne życie znaczy coś więcej. Nasze uczucia, myśli i aspiracje są nieodłączną częścią naszego życia; a czyż walka o sferę, ideał, o doskonałość nie jest jednym z najważniejszych składników tego, co nazywamy życiem? Według agnostyków musimy cieszyć się życiem takim, jakie jest. Ale to życie oznacza przede wszystkim poszukiwanie ideału; istotą życia jest dążenie do doskonałości. Musimy to mieć i dlatego nie możemy być agnostykami ani przyjmować świata takim, jakim się wydaje. Stanowisko agnostyczne zakłada, że to życie, pomniejszone o komponent ideału, jest wszystkim, co istnieje. A ideału, twierdzi agnostyk, nie można osiągnąć, dlatego musi on zrezygnować z poszukiwań. To właśnie nazywa się Maja – ta natura, ten wszechświat.

Wszystkie religie są mniej lub bardziej próbami wyjścia poza naturę – najbardziej prymitywnymi lub najbardziej rozwiniętymi, wyrażanymi poprzez mitologię lub symbolikę, opowieści o bogach, aniołach lub demonach lub poprzez opowieści o świętych lub jasnowidzach, wielkich ludziach lub prorokach, lub poprzez abstrakcje filozofii – wszystkie mają ten jeden cel, wszystkie próbują wyjść poza te ograniczenia. Jednym słowem wszystkie one walczą o wolność. Człowiek czuje, świadomie lub nieświadomie, że jest związany; nie jest tym, kim chce być. Nauczył się tego w chwili, gdy zaczął się rozglądać. W tej samej chwili dowiedział się, że jest związany, a także odkrył, że jest w nim coś, co chce odlecieć dalej, gdzie ciało nie może nadążyć, ale co jest jeszcze przykute łańcuchem przez to ograniczenie. Nawet w najniższych ideach religijnych, gdzie czci się zmarłych przodków i inne duchy – przeważnie gwałtowne i okrutne, czające się w domach ich przyjaciół, lubiące rozlew krwi i mocne trunki – nawet tam znajdujemy ten wspólny czynnik, czynnik wolności. Człowiek, który chce czcić bogów, widzi w nich przede wszystkim większą wolność niż w sobie. Jeśli drzwi są zamknięte, myśli, że bogowie mogą przez nie przejść, a ściany nie mają dla nich ograniczeń. Ta idea wolności wzrasta, aż dochodzi do ideału Osobowego Boga, którego centralną koncepcją jest to, że jest On Istotą poza ograniczeniami natury, Maji. Widzę przed sobą niejako, że w niektórych z tych leśnych pustelni ta kwestia jest dyskutowana przez starożytnych mędrców Indii; a w jednej z nich, gdzie nawet najstarsi i najświętsi nie potrafią znaleźć rozwiązania, młody człowiek staje pośród nich i oświadcza: „Słuchajcie, dzieci nieśmiertelności, słuchajcie, którzy mieszkacie na wysokościach, odkryłem drogę. Znając Tego, który jest poza ciemnością, możemy wyjść poza śmierć”.

Ta Maja jest wszędzie. To jest okropne. Jednak musimy przez to przepracować. Człowiek, który mówi, że będzie pracował, kiedy świat stanie się całkiem dobry, a potem będzie się cieszył błogością, ma takie same szanse na sukces, jak człowiek, który siedzi nad Gangesem i mówi: „Przeprawię się przez rzekę, kiedy cała woda spłynie do Oceanu." Droga nie prowadzi razem z Mają, ale na przekór niej. To kolejny fakt, którego należy się nauczyć. Nie rodzimy się jako pomocnicy natury, ale jako jej konkurenci. Jesteśmy panami jej więzów, ale sami się wiążemy. Dlaczego ten dom jest tutaj? Natura tego nie zbudowała. Natura mówi, idź i zamieszkaj w lesie. Człowiek mówi: zbuduję dom i będę walczył z naturą i tak czyni. Cała historia ludzkości to ciągła walka z tzw. prawami natury, z którymi człowiek w końcu wygrywa. Przechodząc do świata wewnętrznego, tam również toczy się ta sama walka, ta walka między zwierzęcym człowiekiem a duchowym człowiekiem, między światłem a ciemnością; i tutaj również człowiek zwycięża. Niejako wycina sobie drogę z natury do wolności.

Widzimy więc, że poza tą Mają filozofowie wedantyjscy znajdują coś, co nie jest związane z Mają; a jeśli uda nam się tam dotrzeć, nie będziemy związani przez Maję. Idea ta jest w takiej czy innej formie wspólną własnością wszystkich religii. Ale z Wedantą jest tylko początek religii, a nie koniec. Idea osobowego Boga, Władcy i Stwórcy tego wszechświata, jak Go nazywano, Władcy Maji, czyli natury, nie jest końcem tych idei wedantyjskich; to dopiero początek. Idea rośnie i rośnie, aż Wedantysta odkryje, że Ten, który, jak sądził, stał na zewnątrz, jest nim samym i w rzeczywistości jest wewnątrz. Jest tym, który jest wolny, ale który przez ograniczenia myślał, że jest związany.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#69 2023-06-11 01:21:43

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Maja i Wolność

(Wygłoszone w Londynie, 22 października 1896)

„Przybywamy ciągnąc chmury chwały” – mówi poeta. Jednak nie wszyscy przychodzimy jako ciągnące się chmury chwały; niektórzy z nas pojawiają się jako ciągnąca się czarna mgła; nie może być co do tego wątpliwości. Ale każdy z nas przychodzi na ten świat, aby walczyć, jak na polu bitwy. Przychodzimy tu z płaczem, aby walczyć po swojemu, najlepiej jak potrafimy, i utorować sobie drogę przez ten nieskończony ocean życia; idziemy naprzód, mając za sobą długie wieki i niezmierną przestrzeń poza nami. Idźmy więc naprzód, aż przyjdzie śmierć i zabierze nas z pola – zwycięzców czy pokonanych, nie wiemy. I to jest Maja.

Nadzieja dominuje w sercu dzieciństwa. Cały świat jest złotą wizją dla otwierających się oczu dziecka; myśli ono, że jego wola jest najwyższa. Gdy idzie naprzód, na każdym kroku natura stoi jak diamentowa ściana, blokując jego przyszły rozwój. Może rzucać się na nią raz za razem, próbując się przebić. Im dalej idzie, tym bardziej oddala się od ideału, aż nadejdzie śmierć i nastąpi wyzwolenie, być może. I to jest Maja.

Powstaje człowiek nauki, jest spragniony wiedzy. Żadne poświęcenie nie jest dla niego zbyt wielkie, żadna walka zbyt beznadziejna. Idzie naprzód odkrywając sekret natury za sekretem, wyszukując sekrety z jej najgłębszego serca i po co? Po co to wszystko? Dlaczego mamy oddawać mu chwałę? Dlaczego miałby zdobywać sławę? Czyż natura nie czyni nieskończenie więcej, niż może zrobić jakakolwiek istota ludzka? – a natura jest tępa, nieczuła. Dlaczego naśladowanie tępego, nieczułego miałoby być chwałą? Natura może rzucić piorun dowolnej wielkości na dowolną odległość. Jeśli człowiek może zrobić choć jedną małą część tak wielką, chwalimy go i wychwalamy pod niebiosa. Dlaczego? Dlaczego mielibyśmy go chwalić za to, że naśladuje naturę, naśladuje śmierć, naśladuje tępotę, naśladuje brak czucia? Siła grawitacji może rozerwać na kawałki największą masę, jaka kiedykolwiek istniała; jednak jest nieświadoma. Jaka chwała jest w naśladowaniu nieświadomych? Jednak wszyscy do tego dążymy. I to jest Maja.

Zmysły wyciągają ludzką duszę. Człowiek szuka przyjemności i szczęścia tam, gdzie nigdy ich nie znajdzie. Od niezliczonych wieków wszyscy jesteśmy uczeni, że to daremne i próżne, że nie ma tu szczęścia. Ale nie możemy się uczyć; jest to dla nas niemożliwe, chyba że poprzez nasze własne doświadczenia. Próbujemy ich i przychodzi cios. Uczymy się wtedy? Nawet wtedy nie. Jak ćmy rzucające się w ogień, rzucamy się wciąż na nowo w przyjemności zmysłowe, mając nadzieję, że znajdziemy w nich satysfakcję. Wracamy raz po raz z odświeżoną energią; tak idziemy dalej, aż pomrzemy okaleczeni i oszukani. I to jest Maja.

Tak też z naszym rozumem. W naszym pragnieniu rozwiązania tajemnic wszechświata nie możemy przestać zadawać pytań, czujemy, że musimy wiedzieć i nie możemy uwierzyć, że nie można zdobyć żadnej wiedzy. Kilka kroków i powstaje ściana czasu bez początku i bez końca, której nie jesteśmy w stanie pokonać. Kilka kroków i pojawia się mur bezkresnej przestrzeni nie do pokonania, a całość jest nieodwołalnie związana murami przyczyny i skutku. Nie możemy ich przekroczyć. Jednak walczymy i nadal musimy walczyć. I to jest Maja.

Z każdym oddechem, z każdym uderzeniem serca, z każdym ruchem wydaje nam się, że jesteśmy wolni i w tym samym momencie okazuje się, że tak nie jest. Związani niewolnicy, niewolnicy więzów natury, w ciele, w umyśle, we wszystkich naszych myślach, we wszystkich naszych uczuciach. I to jest Maja.

Nie było matki, która nie uważałaby, że jej dziecko jest urodzonym geniuszem, najbardziej niezwykłym dzieckiem, jakie kiedykolwiek się urodziło; ona kocha swoje dziecko. Cała jej dusza jest w dziecku. Dziecko dorasta, być może staje się pijakiem, brutalem, źle traktuje matkę, a im bardziej ją źle traktuje, tym bardziej wzrasta jej miłość. Świat wychwala to jako bezinteresowną miłość matki, mało kto wyobraża sobie, że matka jest urodzoną niewolnicą, nie może nic na to poradzić. Tysiąc razy bardziej wolałaby zrzucić ten ciężar, ale nie może. Obsypuje go więc masą kwiatów, którą nazywa cudowną miłością. I to jest Maja.

Wszyscy jesteśmy tacy na świecie. Legenda opowiada, jak pewnego razu Narada powiedział do Kryszny: „Panie, pokaż mi Maję”. Minęło kilka dni i Kryszna poprosił Naradę, aby udał się z nim na wycieczkę na pustynię, a po przejściu kilku mil Kryszna powiedział: "Narado, jestem spragniony; czy możesz przynieść mi trochę wody?" – Pójdę natychmiast, panie i przyniosę ci wodę. Więc Narada poszedł. W niewielkiej odległości była wieś; wszedł do wsi w poszukiwaniu wody i zapukał do drzwi, które otworzyła mu najpiękniejsza młoda dziewczyna. Na jej widok natychmiast zapomniał, że jego Pan czeka na wodę, być może umierając z jej braku. Zapomniał o wszystkim i zaczął rozmawiać z dziewczyną. Przez cały dzień nie wrócił do swego Pana. Następnego dnia znów był w domu i rozmawiał z dziewczyną. Ta rozmowa przerodziła się w miłość; poprosił ojca o rękę córki i pobrali się, mieszkali tam i mieli dzieci. Tak minęło dwanaście lat. Jego teść zmarł a on odziedziczył majątek. Wiódł, jak mu się zdawało, bardzo szczęśliwe życie z żoną i dziećmi, polami, bydłem i tak dalej. Potem przyszła powódź. Pewnej nocy rzeka podniosła się, aż wylała z brzegów i zalała całą wioskę. Domy się zawaliły, ludzie i zwierzęta zostali porwani i utopieni, a wszystko unosiło się w nurcie strumienia. Narada musiał uciekać. Jedną ręką trzymał swoją żonę, a drugą dwoje jego dzieci; drugie dziecko spoczywało na jego ramionach, a on próbował przebrnąć przez tę ogromną powódź. Po kilku krokach stwierdził, że prąd jest zbyt silny, a dziecko na jego ramionach spadło i zostało porwane. Krzyk rozpaczy dobiegł od Narady. Próbując ocalić to dziecko, stracił kontrolę nad drugim z pozostałych i ono również zostało utracone. W końcu jego żonę, którą ściskał z całych sił, porwał prąd, a on został rzucony na brzeg, płacząc i zawodząc w gorzkiej lamentacji. Za jego plecami rozległ się łagodny głos: „Moje dziecko, gdzie jest woda? Poszedłeś po dzban wody, a ja czekam na ciebie; nie było cię dobre pół godziny”. „Pół godziny!” wykrzyknął Narada. Przeszło mu przez myśl całe dwanaście lat, a wszystkie te sceny rozegrały się w ciągu pół godziny! I to jest Maja.

W takiej czy innej formie wszyscy w tym jesteśmy. Jest to bardzo trudny i skomplikowany stan rzeczy do zrozumienia. Było to głoszone w każdym kraju, nauczane wszędzie, ale tylko nieliczni wierzyli w to, ponieważ dopóki sami nie doświadczymy tego, nie możemy w to uwierzyć. Co to pokazuje? Coś bardzo strasznego. Że to wszystko jest daremne. Czas, mściciel wszystkiego, nadchodzi i nic nie pozostaje. Połyka świętego i grzesznika, króla i wieśniaka, pięknego i brzydkiego; nic nie zostawia. Wszystko pędzi w kierunku tego jednego celu zniszczenia. Nasza wiedza, nasza sztuka, nasza nauka, wszystko pędzi w tym kierunku. Nikt nie może powstrzymać przypływu, nikt nie może go powstrzymać nawet na minutę. Możemy próbować o tym zapomnieć, tak jak ludzie w mieście dotkniętym zarazą próbują wywołać zapomnienie piciem, tańcem i innymi daremnymi próbami, przez co zostają sparaliżowani. Tak więc próbujemy zapomnieć, próbując stworzyć zapomnienie za pomocą wszelkiego rodzaju przyjemności zmysłowych. I to jest Maja.

Zaproponowano dwa sposoby. Jedna metoda, którą wszyscy znają, jest bardzo powszechna, a mianowicie: „To może być bardzo prawdziwe, ale nie myśl o tym. „Susz siano, póki świeci słońce”, jak mówi przysłowie. To wszystko prawda, to jest fakt, ale nie przejmuj się tym. Chwytaj kilka przyjemności, które możesz, rób, co możesz, nie patrz na ciemną stronę obrazu, ale zawsze w stronę nadziei, pozytywnej strony. Jest w tym trochę prawdy, ale jest też niebezpieczeństwo. Prawda jest taka, że jest to dobra siła napędowa. Nadzieja i pozytywny ideał to bardzo dobre siły napędowe dla naszego życia, ale kryje się w nich pewne niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo polega na tym, że zrezygnowaliśmy z walki w rozpaczy. Tak jest w przypadku tych, którzy głoszą: „Bierzcie świat takim, jakim jest, usiądźcie tak spokojnie i wygodnie, jak tylko potraficie i zadowalajcie się wszystkimi tymi nieszczęściami. Kiedy otrzymujecie ciosy, mówcie, że to nie ciosy, ale kwiaty; a kiedy jesteście pędzeni jak niewolnicy, mówcie, że jesteście wolni. Dniem i nocą kłamcie innym i własnej duszy, bo tylko tak można żyć szczęśliwie”. To właśnie nazywa się praktyczną mądrością i nigdy nie było bardziej rozpowszechnione na świecie niż w tym wieku XIX; ponieważ nigdy nie zadawano mocniejszych ciosów niż w obecnych czasach, nigdy nie było ostrzejszej konkurencji, nigdy ludzie nie byli tak okrutni dla swoich bliźnich jak teraz; i dlatego trzeba oferować tą pociechę. W obecnych czasach przedstawia się ją najmocniej; ale to zawodzi, bo zawsze musi zawodzić. Nie możemy ukryć padliny za różami; to jest niemożliwe. Nie pomogłoby to długo; bo wkrótce róże zwiędną, a padlina będzie gorsza niż kiedykolwiek. Tak samo z naszym życiem. Możemy próbować zakryć nasze stare i ropiejące rany złotą szatą, ale przychodzi dzień, kiedy złota szata zostaje zdjęta, a rana w całej swojej brzydocie zostaje ujawniona.

Czy w takim razie nie ma nadziei? To prawda, że wszyscy jesteśmy niewolnikami Maji, urodziliśmy się w Maji i żyjemy w Maji. Czy nie ma więc wyjścia, nie ma nadziei? To, że wszyscy jesteśmy nieszczęśliwi, że ten świat jest tak naprawdę więzieniem, że nawet nasze tak zwane ulotne piękno jest tylko więzieniem, i że nawet nasze intelekty i umysły są więzieniami, wiadomo było od wieków. Nigdy nie było człowieka, nigdy nie było ludzkiej duszy, która by nie czuła tego od czasu do czasu, jakkolwiek by o tym nie mówiła. A najbardziej odczuwają to ludzie starzy, bo mają w sobie doświadczenie całego życia, bo kłamstwa natury nie mogą ich tak łatwo oszukać. Czy nie ma wyjścia? Stwierdzamy, że przy tym wszystkim, wobec tego strasznego faktu przed nami, pośród smutku i cierpienia, nawet na tym świecie, gdzie życie i śmierć są synonimami, nawet tutaj, wciąż jest cichy głos, który rozbrzmiewa przez wszystkie wieki, poprzez każdy kraj i w każdym sercu: „Ta Moja Maja jest boska, złożona z jakości i bardzo trudna do przekroczenia. Jednak ci, którzy do Mnie przychodzą, przekraczają rzekę życia”. „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie”. To jest głos, który prowadzi nas do przodu. Człowiek go słyszał i słyszy przez wszystkie wieki. Ten głos dochodzi do ludzi, kiedy wszystko wydaje się stracone, a nadzieja zniknęła, kiedy zależność człowieka od własnych sił została zmiażdżona i wszystko wydaje się roztapiać pomiędzy jego palcami, a życie jest beznadziejną ruiną. Wtedy go słyszy. To się nazywa religia.

Z jednej strony jest zatem śmiałe twierdzenie, że to wszystko nonsens, że to Maja, ale wraz z nim jest najbardziej optymistyczne twierdzenie, że poza Mają jest wyjście. Z drugiej strony ludzie praktyczni mówią nam: „Nie zawracajcie sobie głowy takimi bzdurami jak religia i metafizyka. Żyjcie tutaj; to rzeczywiście bardzo zły świat, ale wykorzystajcie go jak najlepiej”. Co w prostym języku oznacza, żyj obłudnym, kłamliwym życiem, życiem ciągłego oszustwa, zakrywając wszystkie rany w najlepszy możliwy sposób. Nakładaj łatkę za łatką, aż wszystko przepadnie i staniesz się masą łat. To się nazywa praktyczne życie. Ci, którzy są zadowoleni z tej masy łat nigdy nie przyjdą do religii. Religia zaczyna się od ogromnego niezadowolenia z obecnego stanu rzeczy, z naszego życia i nienawiści, intensywnej nienawiści do tego łatania życia, bezgranicznego wstrętu do oszustwa i kłamstwa. Religijny może być tylko ten, kto ośmieli się powiedzieć, jak powiedział kiedyś potężny Budda pod drzewem Bo, kiedy ta idea praktyczności pojawiła się przed nim i zobaczył, że to nonsens, a jednak nie mógł znaleźć wyjścia. Kiedy przyszła do niego pokusa, by porzucić poszukiwanie prawdy, wrócić do świata i żyć starym oszustwem, nazywając rzeczy złymi imionami, okłamując siebie i wszystkich, on, olbrzym, zwyciężył ją i powiedział: „Śmierć jest lepsza niż wegetatywne, ignoranckie życie; lepiej umrzeć na polu bitwy niż żyć w porażce”. To jest podstawa religii. Kiedy człowiek zajmuje takie stanowisko, jest na drodze do odnalezienia prawdy, jest na drodze do Boga. Ta determinacja musi być pierwszym impulsem do zostania religijnym. Wykuję sobie drogę. Poznam prawdę lub oddam życie w tej próbie. Bo po tej stronie jest ono niczym, przepadło, znika z każdym dniem. Piękna, pełna nadziei młoda osoba dzisiaj jest weteranem jutra. Nadzieje, radości i przyjemności umrą jak kwiaty z jutrzejszym mrozem. To jest jedna strona; z drugiej strony są wielkie uroki podboju, zwycięstwa nad wszystkimi bolączkami życia, zwycięstwa nad samym życiem, podboju wszechświata. Po tej stronie mogą stanąć ludzie. Dlatego ci, którzy ośmielają się walczyć o zwycięstwo, o prawdę, o religię, są na właściwej drodze; i to właśnie głoszą Wedy: Nie popadaj w rozpacz, droga jest bardzo trudna, jak chodzenie po ostrzu brzytwy; jednak nie rozpaczaj, powstań, obudź się i znajdź ideał, cel.

Teraz wszystkie te różne przejawy religii, w jakimkolwiek kształcie i formie przyszły do ludzkości, mają tę jedną wspólną centralną podstawę. To głoszenie wolności, drogi zejścia z tego świata. Nigdy nie przyszli pojednać świat i religię, ale przeciąć węzeł gordyjski, ustanowić religię w jej własnym ideale a nie iść na kompromis ze światem. To jest to, czego naucza każda religia, a obowiązkiem Wedanty jest zharmonizowanie wszystkich tych aspiracji, aby zamanifestować wspólny grunt między wszystkimi religiami świata, najwyższymi i najniższymi. To, co nazywamy najdziwniejszym przesądem i najwyższą filozofią, ma w rzeczywistości wspólny cel w tym, że oboje starają się wskazać drogę wyjścia z tej samej trudności, a w większości przypadków droga ta odbywa się z pomocą kogoś, kto sam nie jest związany prawa natury jednym słowem, kogoś, kto jest wolny. Pomimo wszystkich trudności i różnic w opiniach co do natury jednego wolnego agenta, niezależnie od tego, czy jest on Osobowym Bogiem, czy istotą czującą jak człowiek, czy jest rodzaju męskiego, żeńskiego czy nijakiego – a dyskusje nie mają końca – fundamentalny pomysł jest ten sam. Pomimo prawie beznadziejnych sprzeczności różnych systemów, znajdujemy złotą nić jedności biegnącą przez nie wszystkie, a w tej filozofii ta złota nić została wyśledzona i stopniowo ujawniona przed nami, a pierwszy krok do tego objawienia jest wspólną podstawą, że wszyscy zmierzają ku wolności.

Ciekawym faktem obecnym pośród wszystkich naszych radości i smutków, trudności i zmagań jest to, że z pewnością zmierzamy ku wolności. Pytanie brzmiało praktycznie tak: „Czym jest ten wszechświat? Z czego powstaje? Dokąd zmierza?” A odpowiedź brzmiała: „W wolności powstaje, w wolności spoczywa i w wolności się rozpływa”. Tej idei wolności nie można się wyrzec. Bez niej wasze działania, wasze życie będzie stracone. W każdej chwili natura udowadnia nam, że jesteśmy niewolnikami, a nie wolnymi. Równocześnie jednak rodzi się inna myśl, że wciąż jesteśmy wolni. Na każdym kroku jesteśmy jakby powalani przez Maję i pokazywani, że jesteśmy związani; a jednak w tej samej chwili, wraz z tym ciosem, wraz z poczuciem, że jesteśmy związani, przychodzi inne uczucie, że jesteśmy wolni. Jakiś wewnętrzny głos mówi nam, że jesteśmy wolni. Ale jeśli spróbujemy urzeczywistnić tę wolność, aby ją zamanifestować, napotykamy trudności prawie nie do pokonania. Jednak mimo to upiera się ona przy wewnętrznym potwierdzaniu siebie: „Jestem wolny, jestem wolny”. A jeśli przestudiujesz wszystkie różne religie świata, znajdziesz tę ideę wyrażoną. Nie tylko religia – nie należy brać tego słowa w ścisłym tego słowa znaczeniu – ale całe życie społeczeństwa jest potwierdzeniem tej jednej zasady wolności. Wszystkie ruchy są potwierdzeniem tej jednej wolności. Ten głos był słyszany przez wszystkich, czy o tym wiedzieli, czy nie, ten głos, który oświadcza: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni”. Może nie w tym samym języku lub w tej samej formie wypowiedzi, ale w takiej czy innej formie ten głos wzywający do wolności był z nami. Tak, urodziliśmy się tutaj z powodu tego głosu; każdy nasz ruch jest temu poświęcony. Wszyscy pędzimy ku wolności, wszyscy idziemy za tym głosem, czy o tym wiemy, czy nie; tak jak dzieci z wioski pociągała muzyka flecisty, tak wszyscy podążamy za muzyką głosu, nie wiedząc o tym.

Postępujemy etycznie, gdy podążamy za tym głosem. Nie tylko dusza ludzka, ale wszystkie stworzenia, od najniższego do najwyższego usłyszały ten głos i pędzą ku niemu; i w walce albo łączą się ze sobą, albo spychają się na bok. W ten sposób nadchodzi współzawodnictwo, radości, zmagania, życie, przyjemność i śmierć, a cały wszechświat jest niczym innym, jak wynikiem tej szaleńczej walki o dotarcie do głosu. To jest manifestacja natury.

Co się wtedy stanie? Scena zaczyna się zmieniać. Gdy tylko poznasz głos i zrozumiesz, co to jest, cała scena się zmieni. Ten sam świat, który był upiornym polem bitwy Maji, teraz zmienił się w coś dobrego i pięknego. Nie przeklinamy już natury ani nie mówimy, że świat jest straszny i że wszystko jest próżne; nie musimy już płakać i lamentować. Gdy tylko zrozumiemy głos, zobaczymy potwierdzenie, dlaczego ta walka powinna tu być, ta walka, ta rywalizacja, ta trudność, to okrucieństwo, te małe przyjemności i radości; widzimy, że są one w naturze rzeczy, ponieważ bez nich nie byłoby pójścia w kierunku głosu, do osiągnięcia którego jesteśmy przeznaczeni, czy o tym wiemy, czy nie. Dlatego całe życie ludzkie, cała natura walczy o osiągnięcie wolności. Słońce porusza się w kierunku tego celu, tak samo ziemia krążąca wokół słońca, tak samo księżyc krążący wokół ziemi. Ku temu celowi planeta się porusza, a powietrze wieje. Wszystko dąży do niego. Święty idzie w kierunku tego głosu – nie może nic na to poradzić, to nie jest dla niego chwała. Podobnie grzesznik. Miłosierny człowiek idzie prosto w stronę tego głosu i nie można mu przeszkodzić; skąpiec również zmierza w tym samym kierunku: największy sługa dobra słyszy w sobie ten sam głos i nie może mu się oprzeć, musi iść w kierunku głosu; tak samo z najsprytniejszym próżniakiem. Jeden potyka się bardziej niż drugi, a tego, kto potyka się bardziej, nazywamy złym, tego, który potyka się mniej, nazywamy dobrym. Dobro i zło nigdy nie są dwiema różnymi rzeczami, są jednym i tym samym; różnica nie jest w rodzaju, ale w stopniu.

Teraz, jeśli manifestacja tej mocy wolności naprawdę rządzi całym wszechświatem – stosując to do religii, naszego specjalnego studium – stwierdzamy, że ta idea była jedynym twierdzeniem przez cały czas. Weź najniższą formę religii, w której istnieje kult zmarłych przodków lub pewnych potężnych i okrutnych bogów; jaki jest dominujący pogląd na temat bogów lub zmarłych przodków? Że są nadrzędne wobec natury, nie skrępowane jej ograniczeniami. Wyznawca ma bez wątpienia bardzo ograniczone wyobrażenia o naturze. On sam nie może przejść przez ścianę ani wzbić się w niebo, ale bogowie, których czci, mogą to zrobić. Co to znaczy, filozoficznie? Że tam jest twierdzenie o wolności, że bogowie, których czci, są lepsi od natury, jaką on zna. Tak samo z tymi, którzy czczą jeszcze wyższe istoty. W miarę rozszerzania się idei natury rozszerza się również idea duszy, która jest wyższa od natury, aż dochodzimy do tego, co nazywamy monoteizmem, który utrzymuje, że istnieje Maja (natura) i że istnieje jakaś Istota, która jest Władcą tej Maji.

Tutaj zaczyna się Wedanta, gdzie po raz pierwszy pojawiają się te monoteistyczne idee. Ale filozofia Wedanty żąda dalszych wyjaśnień. Wyjaśnienie, że ponad tymi wszystkimi przejawami Maji istnieje Istota, która jest wyższa i niezależna od Maji i która przyciąga nas do Siebie i że wszyscy do Niej zmierzamy jest bardzo dobre, mówi Wedanta, ale jednak percepcja nie jest wyraźna, wizja jest niewyraźna i mglista, chociaż nie jest ona bezpośrednio sprzeczna z rozumem. Tak jak w twoim hymnie jest powiedziane: „Bliżej mój Boże do Ciebie”, ten sam hymn byłby bardzo dobry dla Wedantysty, tylko on zmieniłby słowo i dodałby: „Bliżej mój Boże do mnie”. Ta idea, że cel jest daleko, daleko poza naturą, przyciągając nas wszystkich do siebie, musi być przybliżana i przybliżana, bez jej degradacji czy degeneracji. Bóg niebios staje się Bogiem w naturze, a Bóg w naturze staje się Bogiem, który jest naturą, a Bóg, który jest naturą, staje się Bogiem w tej świątyni ciała i Bóg mieszkający w świątyni ciała w końcu staje się samą świątynią, staje się duszą i człowiekiem – i tam dochodzi do ostatnich słów, których może nauczać. Ten, którego mędrcy szukali we wszystkich tych miejscach, jest w naszych sercach; głos, który usłyszałeś był prawdziwy, mówi Wedanta, ale kierunek, który nadałeś temu głosowi był zły. Ten ideał wolności, który postrzegałeś był poprawny, ale rzutowałeś go na zewnątrz siebie i to był twój błąd. Przybliżaj to coraz bardziej, aż odkryjesz, że to było cały czas w tobie, to była Jaźń twojej własnej jaźni. Ta wolność była twoją własną naturą i ta Maja nigdy cię nie ograniczała. Natura nigdy nie ma nad tobą władzy. Jak przerażone dziecko śniłeś, że cię dusiła, a uwolnienie się od tego strachu jest celem: nie tylko zobaczyć to intelektualnie, ale dostrzec, urzeczywistnić, o wiele bardziej konkretnie niż postrzegamy ten świat. Wtedy poznamy, że jesteśmy wolni. Wtedy i tylko wtedy wszystkie trudności znikną, wtedy wszystkie dylematy serca zostaną wygładzone, cała krzywizna zostanie wyprostowana, wtedy zniknie złudzenie różnorodności i natury; a Maja zamiast być strasznym, beznadziejnym snem jakim jest teraz, stanie się piękna, a ta ziemia, zamiast być więzieniem, stanie się naszym placem zabaw i nawet niebezpieczeństwa i trudności, nawet wszelkie cierpienia, zostaną przebóstwione i pokażą nam swą prawdziwą naturę, pokażą nam, że za wszystkim, jako substancja wszystkiego, stoi On i że jest On jedyną prawdziwą Jaźnią.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#70 2023-06-11 20:16:30

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Absolut i Manifestacja

(Wygłoszone w Londynie, 1896 rok)

Jedynym pytaniem, które jest najtrudniejsze do uchwycenia w zrozumieniu filozofii Adwaita i jedynym pytaniem, które będzie zadawane wciąż na nowo i które zawsze pozostanie, jest: W jaki sposób Nieskończoność, Absolut, stała się skończona? Podejmę teraz tę kwestię i dla zilustrowania jej posłużę się rysunkiem.

(a) Absolut
-------------------------------
(c)
Czas
Pzzestrzeń
Przyczynowość
-------------------------------
(b) Wszechświat



Oto Absolut (a), a to jest wszechświat (b). Absolut stał się wszechświatem. Rozumie się przez to nie tylko świat materialny, ale także świat mentalny, świat duchowy – niebiosa i ziemie, a właściwie wszystko, co istnieje. Umysł to nazwa zmiany, a ciało to nazwa innej zmiany i tak dalej, a wszystkie te zmiany składają się na nasz wszechświat. Ten Absolut (a) stał się wszechświatem (b) przechodząc przez czas, przestrzeń i przyczynowość (c). To jest centralna idea Adwaity. Czas, przestrzeń i przyczynowość są jak szkło, przez które widzi się Absolut, a kiedy widzi się go od dołu, ukazuje się jako wszechświat. Teraz od razu wnioskujemy z tego, że w Absolucie nie ma ani czasu, przestrzeni, ani przyczynowości. Idea czasu nie może tam istnieć, skoro nie ma umysłu ani myśli. Idea przestrzeni nie może tam być, skoro nie ma zewnętrznej zmiany. To, co nazywacie ruchem i przyczynowością, nie może istnieć tam, gdzie jest tylko Jedno. Musimy to zrozumieć i wyryć to w naszych umysłach, że to, co nazywamy przyczynowością zaczyna się po, jeśli wolno nam tak powiedzieć, degeneracji Absolutu w to co fenomenalne, a nie wcześniej; że nasza wola, nasze pragnienie i wszystkie te rzeczy zawsze przychodzą po tym. Myślę, że filozofia Schopenhauera popełnia błąd w interpretacji Wedanty, ponieważ stara się uczynić wolę wszystkim. Schopenhauer stawia wolę w miejscu Absolutu. Ale Absolutu nie można przedstawić jako woli, ponieważ wola jest czymś zmiennym i fenomenalnym, a poza linią wytyczoną ponad czasem, przestrzenią i przyczynowością nie ma zmiany ani ruchu; dopiero poniżej tej linii zaczyna się ruch zewnętrzny i ruch wewnętrzny, zwany myślą. Po drugiej stronie nie może być woli, a zatem wola nie może być przyczyną tego wszechświata. Zbliżając się, widzimy we własnym ciele, że wola nie jest przyczyną każdego ruchu. Poruszam tym krzesłem; moja wola jest przyczyną tego ruchu, a ta wola objawia się jako ruch mięśni na drugim końcu. Ale ta sama siła, która porusza krzesłem, porusza serce, płuca i tak dalej, ale nie dzięki woli. Biorąc pod uwagę, że moc jest taka sama, staje się ona wolą tylko wtedy, gdy wznosi się na płaszczyznę świadomości, a nazywanie jej wolą, zanim wzniesie się na tę płaszczyznę, jest błędnym określeniem. Wprowadza to sporo zamieszania w filozofii Schopenhauera.

Spada kamień i pytamy, dlaczego? To pytanie jest możliwe tylko przy założeniu, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Proszę was, abyście to sobie jasno wyobrazili, bo ilekroć pytamy, dlaczego coś się dzieje, przyjmujemy za pewnik, że wszystko, co się dzieje, musi mieć swoje „dlaczego”, to znaczy, że musiało być poprzedzone czymś innym, co działało jak powód. To pierwszeństwo i następstwo nazywamy prawem przyczynowości. Oznacza to, że wszystko we wszechświecie jest z kolei przyczyną i skutkiem. Jest przyczyna pewnych rzeczy, które następują po niej, i sama jest skutkiem czegoś innego, co ją poprzedziło. Nazywa się to prawem przyczynowości i jest koniecznym warunkiem wszelkiego naszego myślenia. Wierzymy, że każda cząsteczka we wszechświecie, jakakolwiek by nie była, jest w relacji do każdej innej cząstki. Odbyło się wiele dyskusji na temat tego, jak powstał ten pomysł. W Europie istnieli intuicyjni filozofowie, którzy wierzyli, że jest to zasadnicze w ludzkości, inni wierzyli, że wynika to z doświadczenia, ale kwestia ta nigdy nie została rozstrzygnięta. Później zobaczymy, co na ten temat ma do powiedzenia Wedanta. Ale najpierw musimy zrozumieć, że samo postawienie pytania „dlaczego” zakłada, że wszystko wokół nas było poprzedzone pewnymi rzeczami i nastąpią po nich pewne inne rzeczy. Innym przekonaniem związanym z tym pytaniem jest to, że nic we wszechświecie nie jest niezależne, że na wszystko oddziałuje coś poza tym. Współzależność jest prawem całego wszechświata. Jakiż błąd popełniamy pytając, co spowodowało Absolut! Aby zadać to pytanie, musimy założyć, że Absolut także jest przez coś związany, że jest od czegoś zależny; a czyniąc to założenie, ściągamy Absolut na poziom wszechświata. W Absolucie bowiem nie ma czasu, przestrzeni ani przyczynowości; On cały jest jednością. To, co istnieje samo przez się, nie może mieć żadnej przyczyny. To, co jest wolne, nie może mieć żadnej przyczyny; w przeciwnym razie nie byłoby wolne, ale związane. To, co ma względność, nie może być wolne. Widzimy więc, że samo pytanie, dlaczego Nieskończoność stała się skończona jest niemożliwe, ponieważ jest wewnętrznie sprzeczne. Przechodząc od subtelności do logiki naszej wspólnej płaszczyzny, do zdrowego rozsądku, możemy spojrzeć na to z innej strony, kiedy staramy się poznać w jaki sposób Absolut stał się względny. Zakładając, że znalibyśmy odpowiedź, czy Absolut pozostałby Absolutem? Stałby się On względny. Co oznacza wiedza w naszym zdroworozsądkowym pomyśle? To jest tylko coś, co zostało ograniczone przez nasz umysł, to co wiemy, a kiedy to jest poza naszym umysłem, nie jest to wiedzą. Teraz, jeśli Absolut zostaje ograniczony przez umysł, nie jest już Absolutem; Stał się skończony. Wszystko ograniczone umysłem staje się skończone. Zatem poznanie Absolutu jest znowu sprzecznością samą w sobie. Dlatego nigdy nie udzielono odpowiedzi na to pytanie, ponieważ gdyby została udzielona odpowiedź, nie byłoby już Absolutu. Bóg poznany nie jest już Bogiem; stał się On skończony jak jeden z nas. Nie można Go poznać. Zawsze jest Niepoznawalnym.

Ale Adwaita mówi, że Bóg jest bardziej niż poznawalny. To wspaniały fakt do nauczenia się. Nie wolno ci wracać do domu z myślą, że Bóg jest niepoznawalny w sensie, w jakim ujmują to agnostycy. Na przykład tutaj jest krzesło, jest nam znane. Ale to, co jest poza eterem lub czy istnieją tam ludzie czy nie, jest prawdopodobnie niepoznawalne. Ale w tym sensie Bóg nie jest ani znany, ani niepoznawalny. On jest czymś jeszcze wyższym niż to co znane; to właśnie oznacza, że Bóg jest nieznany i niepoznawalny. Wyrażenie to nie jest używane w takim sensie, w jakim można powiedzieć, że niektóre pytania są nieznane i niepoznawalne. Bóg jest więcej niż znany. To krzesło jest znane, ale Bóg jest czymś znacznie więcej, ponieważ w Nim i przez Niego musimy poznać samo to krzesło. On jest Świadkiem, wiecznym Świadkiem wszelkiej wiedzy. Cokolwiek wiemy, musimy wiedzieć w Nim i przez Niego. On jest Esencją naszej własnej Jaźni. On jest Esencją tego ego, tego ja i nie możemy poznać niczego poza tym Ja i poprzez to Ja. Dlatego musicie poznać wszystko w Brahmanie i poprzez Brahmana. Aby poznać krzesło, musisz je poznać w Bogu i przez Boga. Tak więc Bóg jest nam nieskończenie bliższy niż krzesło, a jednak jest nieskończenie wyższy. Ani znany, ani nieznany, ale coś nieskończenie wyższy niż jedno i drugie. On jest twoim Ja. „Kto przeżyłby sekundę, kto oddychałby sekundę w tym wszechświecie, gdyby ten Błogosławiony go nie wypełniał?” Ponieważ w Nim i przez Niego oddychamy, w Nim i przez Niego istniejemy. Nie że On stoi gdzieś i sprawia, że moja krew krąży. Chodzi o to, że On jest Esencją tego wszystkiego, duszą mojej duszy. W żadnym wypadku nie możesz powiedzieć, że Go znasz; byłoby to poniżeniem Jego. Nie możesz wyjść z siebie, więc nie możesz Go poznać. Wiedza to uprzedmiotowienie. Na przykład w pamięci uprzedmiotawiasz wiele rzeczy, projektując je z siebie. Cała pamięć, wszystkie rzeczy, które widziałem i o których wiem, są w moim umyśle. Obrazy, wrażenia z tych wszystkich rzeczy, są w moim umyśle i kiedy próbowałem o nich pomyśleć, poznać je, pierwszym aktem wiedzy byłoby wyprojektowanie ich na zewnątrz. Nie da się tego zrobić z Bogiem, ponieważ On jest Esencją naszych dusz, nie możemy Go projektować poza siebie. Oto jeden z najgłębszych fragmentów Wedanty: „Ten, który jest esencją twojej duszy, On jest Prawdą, On jest Jaźnią, ty jesteś Tym, o Śwetaketu”. To właśnie oznacza „Ty jesteś Bogiem”. Nie można Go opisać żadnym innym językiem. Wszelkie próby językowe nazywania Go ojcem, bratem lub naszym najdroższym przyjacielem są próbami uprzedmiotowienia Boga, czego nie można zrobić. On jest Wiecznym Podmiotem wszystkiego. Jestem podmiotem tego krzesła; widzę krzesło; więc Bóg jest Wiecznym Podmiotem mojej duszy. Jak możecie uprzedmiotowić Jego, Esencję waszych dusz, Rzeczywistość wszystkiego? Tak więc, powtórzę wam jeszcze raz, Bóg nie jest ani poznawalny, ani niepoznawalny, ale jest czymś nieskończenie wyższym niż jedno i drugie. On jest jednym z nami, a to, co jest jednym z nami, nie jest ani poznawalne, ani niepoznawalne, jak nasze własne ja. Nie możesz poznać samego siebie; nie możesz go przesunąć i uczynić z niego przedmiotu do oglądania, ponieważ nim jesteś i nie możesz się od niego oddzielić. Nie jest też niepoznawalne, bo cóż jest lepiej znane niż ty sam? To naprawdę centrum naszej wiedzy. Dokładnie w tym samym sensie Bóg nie jest ani niepoznawalny, ani znany, ale nieskończenie wyższy od obu; ponieważ On jest naszym prawdziwym Ja.

Po pierwsze, widzimy więc, że pytanie: „Co spowodowało Absolut?” jest sprzecznością samą w sobie; a po drugie, stwierdzamy, że ideą Boga w Adwaicie jest ta Jedność; dlatego nie możemy Go uprzedmiotowić, ponieważ zawsze żyjemy i poruszamy się w Nim, czy o tym wiemy, czy nie. Cokolwiek robimy, zawsze robimy to przez Niego. Teraz pytanie brzmi: czym są czas, przestrzeń i związek przyczynowy? Adwaita oznacza niedwoistość; nie ma dwóch, jest jeden. Widzimy jednak, że jest tu twierdzenie, że Absolut manifestuje się w wielu postaciach poprzez zasłonę czasu, przestrzeni i przyczyny. Dlatego wydaje się, że są tu dwa, Absolut i Maja (całkowita suma czasu, przestrzeni i przyczynowości). Wydaje się bardzo przekonujące, że jest ich dwoje. Na to Adwaitysta odpowiada, że nie można tego nazwać dwoma. Aby mieć dwa, musimy mieć dwa absolutnie niezależne byty, których nie można spowodować. Po pierwsze, nie można powiedzieć, że czas, przestrzeń i przyczyna są bytami niezależnymi. Czas jest całkowicie zależnym istnieniem; zmienia się wraz z każdą zmianą naszego zdania. Czasami we śnie wyobrażamy sobie, że przeżyliśmy kilka lat, innym razem kilka miesięcy minęło jak jedna sekunda. Tak więc czas jest całkowicie zależny od naszego stanu umysłu. Po drugie, czasami całkowicie zanika pojęcie czasu. Tak też jest z przestrzenią. Nie możemy wiedzieć, czym jest przestrzeń. A jednak istnieje, jest nieokreślona i nie może istnieć w oderwaniu od czegokolwiek innego. Tak też jest z przyczynowością.

Jedynym szczególnym atrybutem, który znajdujemy w czasie, przestrzeni i przyczynowości, jest to, że nie mogą one istnieć w oderwaniu od innych rzeczy. Spróbuj wyobrazić sobie przestrzeń bez koloru, ograniczeń lub jakichkolwiek powiązań z otaczającymi rzeczami – po prostu przestrzeń abstrakcyjną. Nie możesz; musisz myśleć o tym jako o przestrzeni między dwiema granicami lub między trzema obiektami. Aby w ogóle istnieć, musi być powiązany z jakimś przedmiotem. Tak z czasem; nie możesz mieć żadnego pojęcia o abstrakcyjnym czasie, ale musisz wziąć dwa wydarzenia, jedno poprzedzające a drugie następujące po nim i połączyć je ideą następstwa. Czas zależy od dwóch zdarzeń, podobnie jak przestrzeń musi być powiązana z obiektami zewnętrznymi. A idea przyczynowości jest nierozerwalnie związana z czasem i przestrzenią. To jest w nich osobliwe, że nie mają niezależnej egzystencji. Nie mają nawet takiego istnienia, jakie ma krzesło lub ściana. Są jak cienie wokół wszystkiego, czego nie można złapać. Nie mają prawdziwego istnienia; jednak nie są one nieistniejące, widząc, że przez nie wszystkie rzeczy manifestują się jako ten wszechświat. Widzimy więc, po pierwsze, że połączenie czasu, przestrzeni i przyczynowości ani nie istnieje ani nie nie-istnieje. Po drugie, czasami znika. Aby to zilustrować, na oceanie płynie fala. Fala jest z pewnością tym samym co ocean, a jednak wiemy, że jest falą i jako taka różni się od oceanu. Co stanowi tę różnicę? Imię i forma, czyli idea w umyśle i forma. Czy możemy teraz myśleć o kształcie fali jako o czymś odrębnym od oceanu? Zdecydowanie nie. Zawsze kojarzy się z ideą oceanu. Jeśli fala opada, forma znika w jednej chwili, a jednak forma nie była złudzeniem. Tak długo, jak fala istniała, istniała forma i trzeba było ją widzieć. To jest Maja.

Cały ten wszechświat jest zatem jakby osobliwą formą; Absolut jest tym oceanem, podczas gdy ty i ja, i słońca, i gwiazdy, i wszystko inne to różne fale tego oceanu. A co wyróżnia fale? Tylko forma, a tą formą jest czas, przestrzeń i związek przyczynowy, wszystko całkowicie zależne od fali. Gdy tylko fala odchodzi, znikają. Gdy tylko jednostka porzuci tę Maję, znika ona dla niej i staje się wolna. Cała walka polega na pozbyciu się tego przywiązania do czasu, przestrzeni i przyczynowości, które zawsze są przeszkodami na naszej drodze. Czym jest teoria ewolucji? Jakie są dwa czynniki? Ogromna potencjalna moc, która próbuje się wyrazić i okoliczności, które ją powstrzymują, środowiska, które nie pozwalają jej się wyrazić. Tak więc, aby walczyć z tymi środowiskami, moc raz po raz przyjmuje nowe ciała. Ameba w walce otrzymuje kolejne ciało i pokonuje pewne przeszkody, następnie otrzymuje kolejne ciało i tak dalej, aż staje się człowiekiem. Teraz, jeśli doprowadzisz tę ideę do logicznej konkluzji, musi nadejść czas, kiedy ta moc, która była w amebie i która rozwinęła się jako człowiek, pokona wszystkie przeszkody, jakie natura może jej przynieść, i w ten sposób ucieknie ze wszystkich jej środowisk. Ta idea wyrażona w metafizyce przybierze taką postać; w każdym działaniu są dwa składniki, jeden podmiot, drugi przedmiot, a jedynym celem życia jest uczynienie podmiotu panem przedmiotu. Na przykład czuję się nieszczęśliwy, ponieważ jakiś człowiek mnie karci. Moja walka będzie polegała na tym, aby stać się wystarczająco silnym by podbić środowisko, aby mógł mnie łajać i abym tego nie odczuwał. W ten sposób wszyscy próbujemy zwyciężyć. Co należy rozumieć przez moralność? Wzmocnienie podmiotu poprzez dostrojenie go do Absolutu, tak aby skończona natura przestała mieć nad nami kontrolę. Logicznym wnioskiem naszej filozofii jest to, że musi nadejść czas, kiedy podbijemy wszystkie środowiska, ponieważ natura jest skończona.

Oto kolejna rzecz do nauczenia. Skąd wiesz, że natura jest skończona? Możesz to wiedzieć tylko poprzez metafizykę. Natura jest tą Nieskończonością z ograniczeniami. Dlatego jest skończona. Musi więc nadejść czas, kiedy podbijemy wszystkie środowiska. A jak mamy je pokonać? Nie jesteśmy w stanie podbić wszystkich obiektywnych środowisk. Nie możemy. Mała rybka chce uciec od swoich wrogów w wodzie. Jak ma to zrobić? Rozwijając skrzydła i stając się ptakiem. Ryba nie zmieniła wody ani powietrza; zmiana była w niej samej. Zmiana jest zawsze subiektywna. Przez całą ewolucję stwierdzasz, że podbój natury następuje poprzez zmianę podmiotu. Zastosuj to do religii i moralności, a przekonasz się, że pokonanie zła następuje wyłącznie poprzez zmianę tego, co subiektywne. W ten sposób system Adwaita uzyskuje całą swoją siłę po subiektywnej stronie człowieka. Mówienie o złu i nędzy jest nonsensem, ponieważ nie istnieją one na zewnątrz. Jeśli jestem odporny na wszelki gniew, nigdy nie odczuwam gniewu. Jeśli jestem odporny na wszelką nienawiść, nigdy nie czuję nienawiści.

Jest to zatem proces, dzięki któremu można osiągnąć ten podbój – poprzez subiektywność, poprzez doskonalenie subiektywności. Mogę ośmielić się powiedzieć, że jedyną religią, która zgadza się, a nawet posuwa nieco dalej niż współczesne badania, zarówno pod względem fizycznym, jak i moralnym, jest Adwaita i dlatego tak bardzo przemawia do współczesnych naukowców. Odkrywają, że stare dualistyczne teorie im nie wystarczają, nie zaspokajają ich potrzeb. Człowiek musi mieć nie tylko wiarę, ale także wiarę intelektualną. Teraz, w drugiej połowie XIX wieku, taka idea, że religia pochodząca z jakiegokolwiek innego źródła niż własna odziedziczona religia musi być fałszywa, pokazuje, że pozostała jeszcze słabość i należy porzucić takie idee. Nie chcę przez to powiedzieć, że tak jest tylko w tym kraju, tak jest w każdym kraju i nigdzie bardziej niż w moim własnym. Tej Adwaicie nigdy nie pozwolono przyjść do ludzi. Początkowo niektórzy mnisi zdobyli ją i zabrali do lasów i tak zaczęto ją nazywać „filozofią lasu”. Dzięki łasce Boga Budda przybył i głosił to masom, a cały naród stał się Buddystami. Długo po tym, kiedy ateiści i agnostycy ponownie zniszczyli naród, odkryto, że Adwaita była jedynym sposobem na uratowanie Indii przed materializmem.

W ten sposób Adwaita dwukrotnie ocaliła Indie przed materializmem. Przed przybyciem Buddy materializm rozprzestrzenił się w przerażającym stopniu i był to najokropniejszy rodzaj, nie taki jak obecny, ale o wiele gorszy. Jestem w pewnym sensie materialistą, ponieważ wierzę, że jest tylko Jeden. To jest to, w co materialista chce, abyś wierzył; tylko on nazywa to materią, a ja nazywam to Bogiem. Materialiści przyznają, że z tej materii wyłoniła się wszelka nadzieja, religia i wszystko. Mówię, że wszystko to pochodzi od Brahmana. Ale materializm, który panował przed Buddą, był tym prymitywnym materializmem, który nauczał: „Jedz, pij i raduj się; nie ma Boga, duszy ani nieba; religia to mikstura niegodziwych kapłanów”. Uczył moralności, że dopóki żyjesz, musisz starać się żyć szczęśliwie; jeść, chociaż musisz pożyczyć pieniądze na jedzenie i nie wspominając o ich spłacie. Taki był dawny materializm i ten rodzaj filozofii rozpowszechnił się tak bardzo, że do dziś nosi miano „filozofii ludowej”. Budda wydobył na światło dzienne Wedantę, dał ją ludziom i ocalił Indie. Tysiąc lat po jego śmierci znowu zapanował podobny stan rzeczy. Motłoch, masy i różne rasy nawróciły się na Buddyzm; naturalnie nauki Buddy uległy z czasem degeneracji, ponieważ większość ludzi była bardzo ignorancka. Buddyzm nie nauczał żadnego Boga, żadnego Władcy wszechświata, więc stopniowo masy ponownie wprowadziły swoich bogów, diabły i chochliki i w Indiach z Buddyzmu powstał ogromny miszmasz. Znów do głosu doszedł materializm, przybierając formę samowoli wśród klas wyższych i przesądów wśród klas niższych. Potem powstał Śankaraćarja i ponownie ożywił filozofię Wedanty. Uczynił z niej filozofię racjonalistyczną. W Upaniszadach argumenty są często bardzo niejasne. Budda położył nacisk na moralną stronę filozofii, a Śankaraćarja na intelektualną. Opracował, zracjonalizował i przedstawił ludziom wspaniały, spójny system Adwaity.

W dzisiejszej Europie panuje materializm. Możesz modlić się o zbawienie współczesnych sceptyków, ale oni się nie poddają, chcą rozumu. Zbawienie Europy zależy od racjonalistycznej religii, a Adwaita – niedwoistość, Jedność, idea Bezosobowego Boga – jest jedyną religią, która może zawładnąć jakimkolwiek intelektualnym narodem. Pojawia się zawsze wtedy, gdy wydaje się, że religia zanika, a bezbożność zdaje się dominować i dlatego zadomowiła się w Europie i Ameryce.

W związku z tą filozofią powiedziałbym jeszcze jedno. W starych Upaniszadach znajdujemy wzniosłą poezję; ich autorami byli poeci. Platon mówi, że inspiracja przychodzi do ludzi poprzez poezję i wydaje się, że ci starożytni Ryszi, widzący Prawdę, zostali wyniesieni ponad ludzkość, aby pokazać te prawdy poprzez poezję. Nigdy nie głosili kazań, nie filozofowali ani nie pisali. Muzyka płynęła z ich serc. W Buddzie mieliśmy wielkie, uniwersalne serce i nieskończoną cierpliwość w czynieniu religii praktyczną i niesieniu jej do wszystkich drzwi. W Śankaraćarji widzieliśmy ogromną moc intelektualną, rzucającą na wszystko palące światło rozumu. Pragniemy dzisiaj tego jasnego słońca intelektualności połączonego z sercem Buddy, cudownym nieskończonym sercem miłości i miłosierdzia. Ten związek da nam najwyższą filozofię. Nauka i religia spotkają się i podają sobie ręce. Poezja i filozofia staną się przyjaciółmi. To będzie religia przyszłości i jeśli uda nam się ją wypracować, możemy być pewni, że będzie ona obowiązywać przez wszystkie czasy i wszystkie narody. Jest to jedyna droga, która okaże się akceptowalna dla współczesnej nauki, ponieważ prawie do niej doszła. Kiedy nauczyciel naukowy twierdzi, że wszystkie rzeczy są przejawem jednej siły, czy nie przypomina ci to Boga, o którym słyszysz w Upaniszadach: „Jak jeden ogień wchodzący we wszechświat wyraża się w różnych formach, tak też Jedna Dusza wyraża się w każdej duszy, a jednak jest nieskończenie czymś więcej?” Czy nie widzicie, dokąd zmierza nauka? Naród hinduski przeszedł przez studia nad umysłem, poprzez metafizykę i logikę. Narody europejskie zaczynają od natury zewnętrznej, a teraz i one dochodzą do tych samych rezultatów. Odkrywamy, że przeszukując umysł w końcu dochodzimy do tej Jedności, tej Uniwersalnej, Wewnętrznej Duszy wszystkiego, Esencji i Rzeczywistości wszystkiego, Wiecznie Wolnego, Wiecznie Błogiego, Wiecznie Istniejącego. Poprzez naukę o materiałach dochodzimy do tej samej Jedności. Dzisiejsza nauka mówi nam, że wszystkie rzeczy są tylko przejawem jednej energii, która jest sumą wszystkiego, co istnieje, a tendencja ludzkości zmierza ku wolności, a nie ku niewoli. Dlaczego ludzie powinni być moralni? Ponieważ przez moralność jest droga do wolności, a niemoralność prowadzi do niewoli.

Inną osobliwością systemu Adwaita jest to, że od samego początku jest on niedestrukcyjna. To jest kolejna chwała, odwaga głoszenia: „Nikomu nie przeszkadzaj w wierze, nawet tym, którzy przez ignorancję przywiązali się do niższych form kultu”. Oto, co mówi: nie przeszkadzaj, ale pomóż wszystkim wznosić się coraz wyżej; włącz całą ludzkość. Filozofia ta głosi Boga, który jest sumą całkowitą. Jeśli szukasz religii uniwersalnej, która może dotyczyć wszystkich, religia ta nie może składać się tylko z części, ale zawsze musi być ich sumą i obejmować wszystkie stopnie rozwoju religijnego.

Idea ta nie występuje wyraźnie w żadnym innym systemie religijnym. Wszystkie są częściami jednakowo walczącymi o dotarcie do całości. Istnienie części służy tylko temu. Tak więc od samego początku Adwaita nie miał antagonizmu z różnymi sektami istniejącymi w Indiach. Obecnie istnieją dualiści, a ich liczba jest zdecydowanie największa w Indiach, ponieważ dualizm w naturalny sposób przemawia do mniej wykształconych umysłów. Jest to bardzo wygodne, naturalne, zdroworozsądkowe wyjaśnienie wszechświata. Ale z tymi dualistami Adwaita nie ma sporów. Jeden myśli, że Bóg jest poza wszechświatem, gdzieś w niebie, a drugi, że jest swoją własną Duszą i że bluźnierstwem będzie nazywanie Go czymś bardziej odległym. Każdy pomysł separacji byłby okropny. On jest najbliższym z bliskich. W żadnym języku nie ma słowa, które mogłoby wyrazić tę bliskość, z wyjątkiem słowa Jedność. Żadna inna idea nie zadowala Adwaity, podobnie jak dualista jest wstrząśnięty koncepcją Adwaity i uważa ją za bluźnierstwo. Jednocześnie Adwaitysta wie, że te inne idee muszą być, więc nie ma sporów z dualistą, który jest na właściwej drodze. Z jego punktu widzenia dualista będzie musiał widzieć wielość. Z jego punktu widzenia jest to konstytucyjna konieczność. Pozwól mu to mieć. Adwaitysta wie, że niezależnie od jego teorii, zmierza on do tego samego celu, co on sam. Tym różni się całkowicie od dualisty, który jest zmuszony przez swój punkt widzenia wierzyć, że wszystkie odmienne poglądy są błędne. Dualiści na całym świecie w naturalny sposób wierzą w Osobowego Boga, który jest czysto antropomorficzny, który niczym wielki potentat na tym świecie jest zadowolony z jednych i niezadowolony z innych. Jest samowolnie zadowolony z niektórych ludzi lub ras i obsypuje ich błogosławieństwem. Naturalnie dualista dochodzi do wniosku, że Bóg ma swoich faworytów i ma nadzieję, że będzie jednym z nich. Przekonasz się, że w prawie każdej religii jest idea: „Jesteśmy ulubieńcami naszego Boga i tylko wierząc tak, jak my wierzymy, możesz zyskać Jego łaskę”. Niektórzy dualiści są tak ograniczeni, że upierają się, że tylko nieliczni, którzy zostali predestynowani do łaski Bożej, mogą zostać zbawieni; reszta może bardzo się starać, ale nie można ich zaakceptować. Wyzywam cię, abyś pokazał mi jedną dualistyczną religię, która nie ma mniej lub więcej tej ekskluzywności. I dlatego, z natury rzeczy dualistyczne religie są zobowiązane do walki i kłótni między sobą i to zawsze robiły. Znowu ci dualiści zdobywają powszechną przychylność odwołując się do próżności niewykształconych. Lubią oni czuć, że cieszą się wyjątkowymi przywilejami. Dualista uważa, że nie można być moralnym dopóki nie ma się Boga z rózgą w ręku, gotowego do ukarania. Bezmyślne masy są na ogół dualistami i oni, biedacy, byli prześladowani przez tysiące lat we wszystkich krajach; a ich ideą zbawienia jest zatem wolność od strachu przed karą. Pewien duchowny w Ameryce zapytał mnie: „Co! W waszej religii nie ma diabła? Jak to możliwe?” Ale okazuje się, że najlepsi i najwspanialsi ludzie, którzy urodzili się na świecie, pracowali z tą wzniosłą bezosobową ideą. To moc Człowieka, który powiedział: „Ja i mój Ojciec jesteśmy jednym” zstąpiła na miliony. Od tysięcy lat działa to na dobre. I wiemy, że ten sam Człowiek, ponieważ był niedualistą był miłosierny dla innych. Do mas, które nie potrafiły sobie wyobrazić niczego wyższego niż osobowy Bóg, powiedział: „Módlcie się do waszego Ojca w niebie”. Innym, którzy potrafili pojąć wyższą ideę, powiedział: „Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami”, ale swoim uczniom, którym objawił się pełniej, głosił najwyższą prawdę: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy."

Był to wielki Budda, który nigdy nie troszczył się o dualistycznych bogów, a który został nazwany ateistą i materialistą, a mimo to był gotów oddać swoje ciało dla biednego kozła. Ten Człowiek wprawił w ruch najwyższe idee moralne, jakie może mieć każdy naród. Ilekroć istnieje kodeks moralny, jest to promień światła od tego Człowieka. Nie możemy zmusić wielkich serc świata do ciasnych granic i tam ich zatrzymać, zwłaszcza w tym momencie historii ludzkości, kiedy istnieje stopień rozwoju intelektualnego, o jakim nikt nie śnił nawet sto lat temu, kiedy powstała fala wiedzy naukowej, o jakiej nikt nawet nie śnił pięćdziesiąt lat temu. Próbując zmusić ludzi do ciasnych ograniczeń, degradujesz ich do zwierząt i bezmyślnych mas. Zabijasz ich życie moralne. To, czego teraz potrzeba, to połączenie największego serca z najwyższą inteligencją, nieskończonej miłości z nieskończoną wiedzą. Wedantysta nie przypisuje Bogu żadnych innych atrybutów poza tymi trzema – że jest On Nieskończonym Istnieniem, Nieskończoną Wiedzą i Nieskończoną Błogością, i uważa te trzy za Jedno. Istnienie bez wiedzy i miłości nie może istnieć; wiedza bez miłości i miłość bez wiedzy nie może istnieć. Pragniemy harmonii Istnienia, Wiedzy i Błogości Nieskończonej. Bo to jest naszym celem. Chcemy harmonii, a nie jednostronnego rozwoju. I możliwe jest posiadanie intelektu Śankary z sercem Buddy. Mam nadzieję, że wszyscy będziemy walczyć o osiągnięcie tego błogosławionego połączenia.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#71 2023-06-12 23:39:04

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Bóg we Wszystkim

(Wygłoszone w Londynie, 27 października 1896)

Widzieliśmy, jak większa część naszego życia musi być z konieczności wypełniona złem, jakkolwiek byśmy się opierali i że ta masa zła jest dla nas praktycznie prawie nieskończona. Walczymy aby temu zaradzić od zarania dziejów ale wszystko pozostaje takie samo. Im więcej odkrywamy lekarstw, tym bardziej jesteśmy osaczeni przez subtelniejsze zło. Widzieliśmy również, że wszystkie religie proponują Boga jako jedyny sposób na uniknięcie tych trudności. Wszystkie religie mówią nam, że jeśli przyjmiemy świat takim, jaki jest, tak jak radziłaby nam większość praktycznych ludzi w tym wieku, wówczas pozostanie nam tylko zło. Ponadto twierdzą, że istnieje coś poza tym światem. To życie w pięciu zmysłach, życie w materialnym świecie, to nie wszystko; to tylko niewielka część i tylko powierzchowna. Za i poza nią jest Nieskończoność, w której nie ma już zła. Niektórzy ludzie nazywają to Bogiem, niektórzy Allahem, niektórzy Jehową, Jowiszem i tak dalej. Wedantysta nazywa to Brahmanem.

Pierwsze wrażenie, jakie odnosimy po radach udzielanych przez religie, jest takie, że lepiej zakończyć naszą egzystencję. Na pytanie, jak wyleczyć zło życia, odpowiedź najwyraźniej brzmi: porzucić życie. Przypomina jedną ze starych historii. Komar usiadł na głowie człowieka, a przyjaciel, chcąc zabić komara, zadał mu taki cios, że zabił zarówno człowieka, jak i komara. Lekarstwo na zło zdaje się sugerować podobny sposób postępowania. Życie jest pełne zła, świat jest pełen zła; to fakt, któremu nikt, kto jest wystarczająco dorosły by znać świat, nie może zaprzeczyć.

Ale jakie jest lekarstwo proponowane przez wszystkie religie? Że ten świat jest niczym. Poza tym światem jest coś, co jest bardzo realne. Tutaj pojawia się trudność. Lekarstwo wydaje się niszczyć wszystko. Jak to może być lekarstwem? Czy w takim razie nie ma wyjścia? Wedanta mówi, że to, co głoszą wszystkie religie, jest całkowitą prawdą, ale należy to właściwie zrozumieć. Często jest to źle rozumiane, ponieważ religie nie są zbyt jasne w swoim znaczeniu. To, czego naprawdę chcemy, to połączenie głowy i serca. Serce jest naprawdę wielkie; to przez serce przychodzą wielkie inspiracje życia. Sto razy wolałbym mieć małe serce i nie mieć rozumu, niż być całym mózgiem i bez serca. Życie jest możliwe, postęp jest możliwy dla tego, kto ma serce, ale ten, kto nie ma serca i ma tylko rozum, umiera z oschłości.

Równocześnie wiemy, że ten, kogo niesie samo serce, musi znosić wiele bolączek, bo od czasu do czasu może wpaść w pułapki. Połączenie serca i głowy jest tym, czego chcemy. Nie chodzi mi o to, że człowiek powinien poświęcać swoje serce dla mózgu lub odwrotnie, ale niech każdy ma nieskończoną ilość serca i uczuć, a jednocześnie nieskończoną ilość rozumu. Czy są jakieś granice tego, czego chcemy na tym świecie? Czy świat nie jest nieskończony? Jest miejsce na nieskończoną ilość uczuć, a więc także na nieskończoną ilość kultury i rozumu. Niech schodzą się razem bez ograniczeń, niech biegną razem jakby po równoległych liniach.

Większość religii rozumie ten fakt, ale błąd, w który popadają wszystkie, jest ten sam; porywa je serce, uczucia. Na świecie jest zło, porzućcie świat; to jest wielka nauka i bez wątpienia jedyna nauka. Oddaj świat. Nie może być dwóch opinii, że aby zrozumieć prawdę, każdy z nas musi porzucić błąd. Nie może być dwóch opinii, że każdy z nas, aby mieć dobro, musi wyrzec się zła; nie może być dwóch opinii, że każdy z nas, aby mieć życie, musi zrezygnować z tego, czym jest śmierć.

A jednak, co nam pozostaje, jeśli teoria ta zakłada rezygnację z życia zmysłów, życia, jakie znamy? A co jeszcze rozumiemy przez życie? Jeśli zrezygnujemy z tego, co pozostanie?

Zrozumiemy to lepiej, gdy później przejdziemy do bardziej filozoficznych części Wedanty. Ale na razie proszę o stwierdzenie, że tylko w Wedancie znajdujemy racjonalne rozwiązanie problemu. Tutaj mogę jedynie przedstawić wam to, czego Wedanta stara się nauczać, a jest to przebóstwienie świata. Wedanta w rzeczywistości nie potępia świata. Ideał wyrzeczenia nigdzie nie osiąga takiej wysokości jak w naukach Wedanty. Ale jednocześnie sucha rada samobójcza nie jest zamierzona; tak naprawdę oznacza przebóstwienie świata – porzucenie świata takiego, jaki o nim myślimy, jakim go znamy, jakim się nam jawi – i poznanie, czym naprawdę jest. Deifikuj go; on jest samym Bogiem. Na początku jednej z najstarszych Upaniszad czytamy: „Cokolwiek istnieje w tym wszechświecie, ma być przykryte Panem”.

Musimy wszystko zakryć Samym Panem, nie przez fałszywy optymizm, nie przez zaślepianie oczu na zło, ale naprawdę we wszystkim widząc Boga. Tak więc musimy porzucić świat, a kiedy świat zostanie porzucony, co pozostaje? Bóg. Co to znaczy? Możesz mieć swoją żonę; nie oznacza to, że masz ją porzucić, ale że masz widzieć Boga w żonie. Porzućcie swoje dzieci; co to znaczy? Wyrzucić je za drzwi, jak robią to niektóre ludzkie bestie w każdym kraju? Zdecydowanie nie. To jest diabolizm; to nie jest religia. Ale zobacz Boga w swoich dzieciach. A więc we wszystkim. W życiu i w śmierci, w szczęściu i w nieszczęściu Pan jest jednakowo obecny. Cały świat jest pełen Boga. Otwórz oczy i zobacz Go. Tego uczy Wedanta. Porzuć świat, który sobie wyobraziłeś, ponieważ twoje przypuszczenia były oparte na bardzo częściowym doświadczeniu, na bardzo kiepskim rozumowaniu i na twojej własnej słabości. Odpuść sobie; świat, o którym tak długo myśleliśmy, świat, którego tak długo trzymaliśmy się, jest fałszywym światem, który sami stworzyliśmy. Zrezygnuj z niego; otwórz oczy i zobacz, że jako taki nigdy nie istniał; to był sen, Maja. Tym, co istniało, był sam Pan. To On jest w dziecku, w żonie i w mężu; to On jest w dobrych i złych; On jest w grzechu i w grzeszniku; Jest w życiu i w śmierci.

Doprawdy potężne twierdzenie! Jednak to jest temat, który Wedanta chce zademonstrować, nauczać i głosić. To tylko temat otwierający.

W ten sposób unikamy niebezpieczeństw życia i jego zła. Nie pragnij niczego. Co czyni nas nieszczęśliwymi? Przyczyną wszystkich nieszczęść, z powodu których cierpimy, jest pragnienie. Pragniesz czegoś, a pragnienie nie jest spełnione; rezultatem jest cierpienie. Jeśli nie ma pragnienia, nie ma cierpienia. Ale i tutaj istnieje niebezpieczeństwo, że zostanę źle zrozumiany. Dlatego konieczne jest wyjaśnienie, co mam na myśli, mówiąc o porzuceniu pragnień i uwolnieniu się od wszelkiego nieszczęścia. Ściany nie mają pragnień i nigdy nie cierpią. To prawda, ale nigdy nie ewoluują. To krzesło nie ma pragnień, nigdy nie cierpi; ale zawsze jest to krzesło. Jest chwała w szczęściu, jest chwała w cierpieniu. Jeśli mogę ośmielić się to powiedzieć, w złu też jest pożytek. Wielka lekcja w nieszczęściu, którą wszyscy znamy. W życiu zrobiliśmy setki rzeczy, których wolelibyśmy nigdy nie robić, ale które jednocześnie były wspaniałymi nauczycielami. Co do mnie, cieszę się, że zrobiłem coś dobrego i wiele złego; cieszę się, że zrobiłem coś dobrze i cieszę się, że popełniłem wiele błędów, ponieważ każdy z nich był wielką lekcją. Ja, taki jaki jestem teraz, jestem wypadkową wszystkiego, co zrobiłem, wszystkiego, o czym myślałem. Każde działanie i myśl miały swój skutek, a efekty te są sumą moich postępów.

Wszyscy rozumiemy, że pragnienia są złe, ale co oznacza rezygnacja z pragnień? Jak życie mogłoby toczyć się dalej? To byłaby ta sama samobójcza rada, zabijająca pragnienie i człowieka też. Rozwiązanie jest takie. Nie żebyście nie mieli własności, nie żebyście nie mieli rzeczy niezbędnych, a nawet luksusowych. Miej wszystko, czego chcesz, a nawet więcej, tylko poznaj prawdę i uświadom ją sobie. Bogactwo nie należy do nikogo. Nie miejcie pojęcia o własności, posiadaniu. Jesteś nikim, tak jak ja, tak jak każdy inny. Wszystko należy do Pana, ponieważ pierwszy werset mówi nam, abyśmy we wszystkim stawiali Pana. Bóg jest w bogactwie, którym się cieszysz. On jest w pragnieniu, które rodzi się w twoim umyśle. On jest w rzeczach, które kupujesz, aby zaspokoić swoje pragnienia; Jest w twoim pięknym stroju, w twoich pięknych ozdobach. To jest tok myślenia. Wszystko ulegnie metamorfozie, gdy tylko zaczniesz widzieć rzeczy w tym świetle. Jeśli umieścisz Boga w każdym swoim ruchu, w swojej rozmowie, w swojej formie, we wszystkim, cała scena się zmieni, a świat zamiast wyglądać jak świat nieszczęścia i nędzy, stanie się niebem.

„Królestwo niebieskie jest w was” – mówi Jezus; tak mówi Wedanta i każdy wielki nauczyciel. „Kto ma oczy do patrzenia, niech widzi, a kto ma uszy do słuchania, niech słucha”. Wedanta dowodzi, że prawda, której cały czas szukaliśmy, jest obecna i była z nami przez cały czas. W naszej ignorancji myśleliśmy, że ją straciliśmy i chodziliśmy po świecie płacząc i szlochając, walcząc o znalezienie prawdy, podczas gdy ona cały czas mieszkała w naszych sercach. Tylko tam możemy ją znaleźć.

Gdybyśmy rozumieli rezygnację ze świata w jej starym, prymitywnym znaczeniu, to doszłoby do tego, że nie wolno nam pracować, że musimy leżeć bezczynnie, siedzieć jak bryły ziemi, nic nie myśleć ani nie robić, ale stać się jak fataliści, pędzeni przez każdą okoliczność, kierowani prawami natury, dryfujący z miejsca na miejsce. Taki byłby tego efekt. Ale nie o to chodzi. Musimy pracować. Zwykła ludzkość, kierowana wszędzie fałszywym pragnieniem, co oni mogą wiedzieć o pracy? Człowiek kierujący się własnymi uczuciami i własnymi zmysłami, co on może wiedzieć o pracy? Pracuje, kto nie kieruje się własnymi pragnieniami, jakimkolwiek egoizmem. Pracuje, kto nie ma żadnych ukrytych motywów. Pracuje ten, kto nie ma nic do zyskania z pracy.

Kto lubi obraz, sprzedawca czy widzący? Sprzedawca jest zajęty swoimi rachunkami, obliczając, jaki będzie jego zysk, jaki zysk zrealizuje na zdjęciu. Jego mózg jest tego pełen. Patrzy na młotek i obserwuje oferty. Chce usłyszeć, jak szybko rosną oferty. Ten człowiek cieszy się obrazem, który poszedł tam bez żadnego zamiaru kupna lub sprzedaży. Patrzy na zdjęcie i cieszy się nim. Tak więc cały ten wszechświat jest obrazem, a kiedy te pragnienia znikną, ludzie będą cieszyć się światem, a wtedy to kupowanie i sprzedawanie oraz te głupie idee posiadania skończą sie. Odszedł lichwiarz, odszedł kupujący, odszedł sprzedawca, ten świat pozostaje obrazem, pięknym obrazem. Nigdy nie czytałem o piękniejszej koncepcji Boga niż następująca: „On jest Wielkim Poetą, Starożytnym Poetą; cały wszechświat jest Jego poematem, przychodzącym w wierszach, rymach i rytmach, napisanym w nieskończonej błogości”. Kiedy porzucimy pragnienia, wtedy sami będziemy w stanie czytać i cieszyć się tym Bożym wszechświatem. Wtedy wszystko stanie się ubóstwione. Zakamarki i zakątki, boczne drogi i zacienione miejsca, które uważaliśmy za ciemne i bezbożne, zostaną ubóstwione. Wszystkie ujawnią swoją prawdziwą naturę, a my uśmiechniemy się do siebie i pomyślimy, że cały ten płacz i szloch był tylko dziecinną zabawą, a my tylko staliśmy i patrzyliśmy.

Więc wykonuj swoją pracę, mówi Wedanta. Najpierw radzi nam jak pracować – poprzez rezygnację – rezygnując z pozornego, iluzorycznego świata. Co to znaczy? Wszędzie widzieć Boga. Tak pracujesz. Pragnij żyć sto lat, miej wszystkie ziemskie pragnienia, jeśli chcesz, tylko je przebóstwiaj, przemień je w niebo. Miejcie pragnienie długiego życia w uczynności, błogości i aktywności na tej ziemi. Pracując w ten sposób, znajdziesz wyjście. Nie ma innego wyjścia. Jeśli człowiek rzuca się na oślep w głupie luksusy tego świata, nie znając prawdy, traci równowagę, nie może osiągnąć celu. A jeśli człowiek przeklina świat, idzie do lasu, umartwia swoje ciało i zabija się stopniowo głodem, czyni swoje serce jałowym pustkowiem, zabija wszelkie uczucia i staje się szorstki, surowy i wyschnięty, to człowiek też zgubił drogę. To są dwie skrajności, dwa błędy na obu końcach. Obaj zgubili drogę, obaj nie trafili w bramkę.

Pracuj więc, mówi Wedanta, wkładając Boga we wszystko i wiedząc, że jest we wszystkim. Pracuj nieustannie, uważając życie za coś przebóstwionego, za samego Boga i wiedząc, że to wszystko, co musimy robić, to wszystko, o co powinniśmy prosić. Bóg jest we wszystkim, gdzie indziej możemy Go znaleźć? On już jest w każdym dziele, w każdej myśli, w każdym uczuciu. Wiedząc to, musimy pracować – to jedyna droga, innej nie ma. Dzięki temu efekty pracy nie będą nas wiązać. Widzieliśmy, jak fałszywe pragnienia są przyczyną całej nędzy i zła, które cierpimy, ale kiedy są w ten sposób ubóstwiane, oczyszczane przez Boga, nie przynoszą zła, nie przynoszą nieszczęścia. Ci, którzy nie poznali tej tajemnicy, będą musieli żyć w demonicznym świecie, dopóki jej nie odkryją. Wielu nie wie, jaka nieskończona kopalnia szczęścia jest w nich, wokół nich, wszędzie; jeszcze go nie odkryli. Czym jest demoniczny świat? Wedanta mówi, ignorancją.

Umieramy z pragnienia, siedząc nad brzegiem najpotężniejszej rzeki. Umieramy z głodu siedząc obok gór jedzenia. Oto błogi wszechświat, którego jednak nie znajdujemy. Jesteśmy w tym cały czas i zawsze się mylimy. Religia proponuje nam to odkryć. Tęsknota za tym błogim wszechświatem jest we wszystkich sercach. To było poszukiwanie wszystkich narodów, jest to jedyny cel religii, a ten ideał jest wyrażany w różnych językach w różnych religiach. Tylko różnica językowa powoduje wszystkie te pozorne rozbieżności. Jeden wyraża myśl w jeden sposób, inny trochę inaczej, ale być może każdy ma na myśli dokładnie to, co drugi wyraża w innym języku.

Rodzi się w związku z tym więcej pytań. Bardzo łatwo się rozmawia. Od dzieciństwa słyszałem, że Bóg jest wszędzie i we wszystkim, i wtedy mogę naprawdę cieszyć się światem, ale jak tylko zmieszam się ze światem i dostanę od niego kilka ciosów, myśl znika. Idę ulicą myśląc, że Bóg jest w każdym człowieku, a nagle przychodzi silny mężczyzna i popycha mnie, a ja upadam na chodnik. Potem szybko wstaję z zaciśniętą pięścią, krew napłynęła mi do głowy i refleksja znika. Natychmiast stałem się szalony. Wszystko jest zapomniane; zamiast spotkania z Bogiem widzę diabła. Odkąd się urodziliśmy, powiedziano nam, żebyśmy we wszystkim widzieli Boga. Naucza tego każda religia – widzieć Boga we wszystkim i wszędzie. Czy nie pamiętacie w Nowym Testamencie, jak mówi o tym Chrystus? Wszyscy zostaliśmy tego nauczeni; ale kiedy dochodzimy do strony praktycznej, zaczynają się trudności. Wszyscy pamiętacie, jak w Bajkach Ezopa piękny jeleń patrzy na swoją postać odbitą w jeziorze i mówi do swojego młodego: „Jaki jestem potężny, spójrz na moją wspaniałą głowę, spójrz na moje kończyny, jakie są silne i muskularne i jak szybko mogę biec”. W międzyczasie słyszy w oddali szczekanie psów i natychmiast zrywa się do ucieczki, a po przebiegnięciu kilku kilometrów wraca zdyszany. Młody mówi: „Właśnie mi powiedziałeś jaki jesteś silny, jak to się stało, że kiedy pies zaszczekał, uciekłeś?” „Tak, mój synu, ale kiedy psy szczekają, cała moja pewność siebie znika”. Tak jest u nas. Myślimy wysoko o ludzkości, czujemy się silni i mężni, podejmujemy wielkie postanowienia; ale kiedy szczekają „psy” prób i pokus, jesteśmy jak jeleń z bajki. Zatem, jeśli tak jest, jaki jest pożytek z nauczania tych wszystkich rzeczy? Jest najwyższy pożytek. Pożytek jest taki, że wytrwałość w końcu zwycięży. Nic nie da się zrobić w jeden dzień.

„Ta Jaźń jest najpierw do słuchania, potem do przemyślenia, a potem do medytacji”. Każdy widzi niebo, nawet robak pełzający po ziemi widzi błękitne niebo, ale jakże ono jest daleko! Tak jest z naszym ideałem. Bez wątpienia jest daleko, ale jednocześnie wiemy, że musimy go mieć. Musimy nawet mieć najwyższy ideał. Niestety w tym życiu ogromna większość ludzi błądzi po omacku w tym mrocznym życiu bez żadnego ideału. Jeśli człowiek z ideałem popełnia tysiące błędów, to jestem pewien, że człowiek bez ideału popełnia pięćdziesiąt tysięcy. Dlatego lepiej mieć ideał. I o tym ideale musimy słyszeć tyle, ile się da, dopóki nie wejdzie do naszych serc, do naszych mózgów, do naszych żył, aż nie zadrży w każdej kropli naszej krwi i nie przeniknie każdego pora w naszym ciele. Musimy nad tym medytować. „Z pełni serca usta mówią” i z pełni serca pracuje również ręka.

To myśl jest w nas siłą napędową. Wypełnij umysł najwyższymi myślami, słuchaj ich dzień po dniu, myśl o nich miesiąc po miesiącu. Nieważne porażki; są całkiem naturalne, są pięknem życia, te porażki. Czym byłoby życie bez nich? Nie warto byłoby go mieć, gdyby nie zmagania. Gdzie byłaby poezja życia? Nieważne zmagania, błędy. Nigdy nie słyszałem, żeby krowa kłamała, ale to tylko krowa – nigdy człowiek. Więc nieważne te niepowodzenia, te małe odstępstwa; trzymaj się ideału tysiąc razy, a jeśli poniesiesz porażkę tysiąc razy, podejmij próbę jeszcze raz. Ideałem człowieka jest widzieć Boga we wszystkim. Ale jeśli nie możesz widzieć Go we wszystkim, zobacz Go w jednej rzeczy, w tej rzeczy, którą lubisz najbardziej, a następnie zobacz Go w innej. Tak też możesz iść. Istnieje nieskończone życie przed duszą. Nie spiesz się, a osiągniesz swój cel.

„On, Ten, który wibruje szybciej niż umysł, który osiąga większą prędkość niż umysł może kiedykolwiek osiągnąć, którego nawet bogowie nie dosięgają, ani myśl nie chwyta, On porusza i wszystko się porusza. W Nim wszystko istnieje. On się porusza. Jest też niewzruszony. Jest blisko i jest daleko. Jest we wszystkim. Jest poza wszystkim, przenikając wszystko. Kto widzi w każdym bycie tego samego Atmana i kto widzi wszystko w tym Atmanie, nigdy nie oddala się od tego Atmana. Kiedy całe życie i cały wszechświat są widoczne w tym Atmanie, wtedy tylko człowiek osiągnął tajemnicę. Nie ma już dla niego złudzeń. Gdzie jest więcej nieszczęścia dla tego, kto widzi tę Jedność we wszechświecie?

To kolejny wielki temat Wedanty, ta Jedność życia, ta Jedność wszystkiego. Zobaczymy, jak to dowodzi, że całe nasze nieszczęście bierze się z ignorancji, a ta ignorancja jest ideą wielości, tym oddzieleniem między człowiekiem a człowiekiem, między narodem a narodem, między ziemią a księżycem, między księżycem a słońcem. Z tej idei oddzielenia atomu od atomu pochodzi całe nieszczęście. Ale Wedanta mówi, że to oddzielenie nie istnieje, nie jest rzeczywiste. Jest to tylko pozorne, powierzchowne. W sercu rzeczy wciąż jest Jedność. Jeśli zejdziesz pod powierzchnię, znajdziesz Jedność między człowiekiem a człowiekiem, między rasą i rasą, wysokimi i niskimi, bogatymi i biednymi, bogami i ludźmi, ludźmi i zwierzętami. Jeśli wejdziesz wystarczająco głęboko, wszystko będzie postrzegane jedynie jako odmiany Jednego, a ten, kto osiągnął tę koncepcję Jedności, nie ma już złudzeń. Co może go zwieść? On zna rzeczywistość wszystkiego, tajemnicę wszystkiego. Gdzie jest dla niego więcej nieszczęścia? Czego on pragnie? Prześledził rzeczywistość wszystkiego do Pana, Centrum, Jedności wszystkiego, a to jest Wieczne Istnienie, Wieczna Wiedza, Wieczna Błogość. Nie ma tam ani śmierci, ani choroby, ani smutku, ani nieszczęścia, ani niezadowolenia. Wszystko jest doskonałą jednością i doskonałą błogością. Po kim powinien wtedy rozpaczać? W Rzeczywistości nie ma śmierci, nie ma nędzy; w Rzeczywistości nie ma kogo opłakiwać, nie ma kogo żałować. On przeniknął wszystko, Czysty, Bezkształtny, Bezcielesny, Nieskazitelny. On Wiedzący, On Wielki Poeta, Samoistny, Ten, który każdemu daje to, na co zasługuje. Błąkają się w ciemności ci, którzy czczą ten ignorancki świat, świat, który powstał z ignorancji, myśląc o nim jako o Istnieniu, a ci, którzy całe życie żyją w tym świecie i nigdy nie znajdują nic lepszego ani wyższego, błądzą po omacku w jeszcze większej ciemności. Ale ten, kto zna tajemnicę natury, widząc To, co jest poza naturą z pomocą natury, przekracza śmierć i dzięki pomocy Tego, co jest poza naturą, cieszy się wieczną szczęśliwością. „Ty słońce, które zakryłeś Prawdę swoim złotym dyskiem, zdejmij zasłonę, abym mógł zobaczyć Prawdę, która jest w tobie. Poznałem Prawdę, która jest w tobie, poznałem, jakie jest prawdziwe znaczenie twoich promieni i twojej chwały i ujrzałem to, co w tobie świeci; widzę w tobie Prawdę, a to, co jest w tobie, jest we mnie i ja jestem Tym”.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#72 2023-06-14 02:02:01

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Urzeczywistnienie

(Wygłoszone w Londynie, 29 października 1896)

Przeczytam wam jedną z Upaniszad. Nazywa się ona Katha Upaniszada. Być może niektórzy z was czytali tłumaczenie Sir Edwina Arnolda, zatytułowane Tajemnica śmierci. W naszym ostatnim [tj. poprzednim] wykładzie widzieliśmy, jak dociekania, które rozpoczęły się od powstania świata i stworzenia wszechświata, nie uzyskały zadowalającej odpowiedzi z zewnątrz i jak następnie zwróciły się do wewnątrz. Ta książka psychologicznie podejmuje tę sugestię, kwestionując wewnętrzną naturę człowieka. Najpierw zapytano, kto stworzył świat zewnętrzny i jak powstał. Teraz pytanie brzmi: co to jest w człowieku; co sprawia, że żyje i porusza się, a co się z tym stanie, gdy umrze? Pierwsi filozofowie badali substancję materialną i próbowali przez nią dotrzeć do ostateczności. W najlepszym przypadku znaleźli osobistego zarządcę wszechświata, istotę ludzką ogromnie wywyższoną, ale jednak pod każdym względem istotę ludzką. Ale to nie mogła być cała prawda; w najlepszym przypadku może to być tylko częściowa prawda. Widzimy ten wszechświat jako istoty ludzkie, a nasz Bóg jest naszym ludzkim wyjaśnieniem wszechświata.

Załóżmy, że krowa jest filozofem i wyznaje religię, to miałaby krowi wszechświat i krowie rozwiązanie problemu i nie byłoby możliwe, aby ujrzała naszego Boga. Załóżmy, że koty zostałyby filozofami, ujrzałyby koci wszechświat i miałyby kocie rozwiązanie problemu wszechświata oraz kota nim rządzącego. Widzimy więc z tego, że nasze wyjaśnienie wszechświata nie jest całością rozwiązania. Nasza koncepcja nie obejmuje również całego wszechświata. Byłoby wielkim błędem zaakceptować to niezwykle samolubne stanowisko, które człowiek jest skłonny zająć. Takie rozwiązanie uniwersalnego problemu, jakie możemy uzyskać z zewnątrz, wiąże się z tą trudnością, że przede wszystkim wszechświat, który widzimy, jest naszym własnym szczególnym wszechświatem, naszym własnym poglądem na Rzeczywistość. Tej Rzeczywistości nie możemy zobaczyć zmysłami; nie możemy Jej pojąć. Wszechświat znamy tylko z punktu widzenia istot o pięciu zmysłach. Przypuśćmy, że otrzymamy inny zmysł, cały wszechświat musi się dla nas zmienić. Załóżmy, że mielibyśmy zmysł magnetyczny, całkiem możliwe, że moglibyśmy wtedy znaleźć miliony istniejących sił, których obecnie nie znamy i dla których nie mamy obecnie zmysłu ani czucia. Nasze zmysły są ograniczone, naprawdę bardzo ograniczone; a w ramach tych ograniczeń istnieje to, co nazywamy naszym wszechświatem; zaś nasz Bóg jest rozwiązaniem tego wszechświata, ale to nie może być rozwiązaniem całego problemu. Ale człowiek nie może na tym poprzestać. Jest istotą myślącą i chce znaleźć rozwiązanie, które kompleksowo wyjaśni wszystkie wszechświaty. Chce zobaczyć świat, który jest jednocześnie światem ludzi, bogów i wszystkich możliwych istot i znaleźć rozwiązanie, które wyjaśni wszystkie zjawiska.

Widzimy, musimy najpierw znaleźć wszechświat, który obejmuje wszystkie wszechświaty; musimy znaleźć coś, co samo w sobie musi być materiałem przepływającym przez wszystkie te różne płaszczyzny istnienia, niezależnie od tego, czy pojmujemy to zmysłami, czy nie. Gdybyśmy mogli znaleźć coś, co moglibyśmy poznać jako wspólną własność światów niższych i wyższych, wówczas nasz problem zostałby rozwiązany. Nawet jeśli dzięki samej sile logiki moglibyśmy zrozumieć, że musi istnieć jedna podstawa wszelkiego istnienia, to nasz problem mógłby zbliżyć się do jakiegoś rozwiązania; ale tego rozwiązania z pewnością nie można uzyskać tylko poprzez świat, który widzimy i znamy, ponieważ jest to tylko częściowy pogląd na całość.

Nasza jedyna nadzieja leży wtedy w dotarciu głębiej. Pierwsi myśliciele odkryli, że im dalej byli od centrum, tym wyraźniejsze były zmienności i zróżnicowania i że im bardziej zbliżali się do centrum, tym bliżej byli jedności. Im bliżej jesteśmy środka koła, tym bliżej wspólnej płaszczyzny, na której spotykają się wszystkie promienie; a im dalej jesteśmy od centrum, tym bardziej rozbieżna jest nasza linia promieniowa od innych. Świat zewnętrzny jest daleko od centrum, a więc nie ma w nim wspólnej płaszczyzny, na której spotykają się wszystkie zjawiska istnienia. W najlepszym przypadku świat zewnętrzny jest tylko częścią całości zjawisk. Istnieją inne części, mentalna, moralna i intelektualna – różne płaszczyzny egzystencji – i podjęcie tylko jednej i znalezienie z niej rozwiązania całości jest po prostu niemożliwe. Najpierw więc chcemy znaleźć gdzieś centrum, od którego niejako zaczynają się wszystkie inne płaszczyzny istnienia, i stojąc tam, powinniśmy spróbować znaleźć rozwiązanie. Taka jest propozycja. A gdzie jest to centrum? To jest w nas. Starożytni mędrcy wnikali coraz głębiej, aż odkryli, że w najgłębszym rdzeniu ludzkiej duszy znajduje się centrum całego wszechświata. Wszystkie plany grawitują w kierunku tego jednego punktu. To jest wspólny grunt, a stojąc tam samotnie, możemy znaleźć wspólne rozwiązanie. Tak więc pytanie kto stworzył ten świat nie jest zbyt filozoficzne, ani też jego rozwiązanie nie ma żadnego znaczenia.

Ta Katha Upaniszada mówi bardzo obrazowym językiem. W starożytności żył bardzo bogaty człowiek, który złożył pewną ofiarę, która wymagała od niego rozdania wszystkiego, co posiadał. Ten człowiek nie był szczery. Chciał zdobyć sławę i chwałę po złożeniu ofiary, ale dawał tylko rzeczy, które nie były mu już potrzebne – stare krowy, jałowe, ślepe i chrome. Miał chłopca o imieniu Naćiketas. Ten chłopiec widział, że jego ojciec nie postępował właściwie, że łamał przysięgę; ale nie wiedział, co mu powiedzieć. W Indiach ojciec i matka są żywymi bogami dla swoich dzieci. I tak chłopiec podszedł do ojca z największym szacunkiem i pokornie go zapytał: „Ojcze, komu chcesz mnie dać? Bo twoja ofiara wymaga oddania wszystkiego”. Ojciec był bardzo zirytowany tym pytaniem i odpowiedział: "Co masz na myśli, chłopcze? Ojciec oddający własnego syna?" Chłopiec zadał to pytanie po raz drugi i trzeci, po czym rozgniewany ojciec odpowiedział: „Ciebie oddaję śmierci (Jama)”. A historia mówi dalej, że chłopiec udał się do Jamy, boga śmierci. Jama był pierwszym człowiekiem, który umarł. Poszedł do nieba i został zarządcą wszystkich Pitrys; wszyscy dobrzy ludzie, którzy umierają, odchodzą i żyją z nim przez długi czas. Jest on bardzo czystą i świętą osobą, cnotliwą i dobrą, jak sugeruje jego imię (Jama).

Więc chłopiec udał się do świata Jamy. Ale nawet bogów czasem nie ma w domu, a ten chłopiec musiał tam czekać trzy dni. Po trzecim dniu Jama wrócił. „O uczony”, powiedział Jama, „czekasz tu od trzech dni bez jedzenia a jesteś gościem godnym szacunku. Pozdrowienia dla ciebie, o Braminie, i pomyślności dla mnie! Bardzo mi przykro, że nie byłem na domu. Ale za to zadośćuczynię. Proś o trzy łaski, po jednej na każdy dzień. A chłopiec zapytał: „Moim pierwszym dobrodziejstwem jest, aby gniew mojego ojca na mnie przeminął; aby był dla mnie dobry i rozpoznał mnie, kiedy pozwolisz mi odejść”. Jama w pełni to zaakceptował. Kolejnym dobrodziejstwem było to, że chciał wiedzieć o pewnej ofierze, która zabrała ludzi do nieba. Widzieliśmy teraz, że najstarsza idea, jaką otrzymaliśmy w części Samhitā w Wedach dotyczyła tylko nieba, w którym mieli jasne ciała i żyli z ojcami. Stopniowo pojawiały się inne pomysły, ale nie były one satysfakcjonujące; wciąż potrzebne było coś wyższego. Życie w niebie nie różniłoby się zbytnio od życia na tym świecie. W najlepszym wypadku byłoby to bardzo zdrowe życie bogatego człowieka, z mnóstwem przyjemności zmysłowych i zdrowym ciałem, które nie zna chorób. Byłby to świat materialny, tylko trochę bardziej wyrafinowany; a widzieliśmy trudność polegającą na tym, że zewnętrzny świat materialny nigdy nie może rozwiązać problemu. Więc żadne niebo nie może rozwiązać problemu. Jeśli ten świat nie może rozwiązać problemu, żadne mnożenie tego świata nie może tego zrobić, ponieważ zawsze musimy pamiętać, że materia jest tylko nieskończenie małą częścią zjawisk przyrody. Ogromna część zjawisk, które faktycznie widzimy, nie jest materią. Na przykład jak w każdej chwili naszego życia wielką rolę odgrywają myśli i uczucia w porównaniu z zewnętrznymi zjawiskami materialnymi! Jak rozległy jest ten świat wewnętrzny z jego ogromną aktywnością! W porównaniu z nim zjawiska zmysłowe są bardzo małe. Niebiańskie rozwiązanie popełnia ten błąd; upiera się, że całość zjawisk jest tylko dotykiem, smakiem, wzrokiem itp. Tak więc ta idea nieba nie wszystkim w pełni odpowiadała. Jednak Naćiketas prosi, jako drugie dobrodziejstwo, o jakąś ofiarę, dzięki której ludzie mogliby osiągnąć to niebo. W Wedach istniała idea, że te ofiary zadowalają bogów i zabierają ludzi do nieba.

Studiując wszystkie religie, zauważysz fakt, że to, co stare, staje się święte. Na przykład nasi przodkowie w Indiach pisali na korze brzozowej, ale z czasem nauczyli się robić papier. Jednak kora brzozy nadal jest uważana za bardzo świętą. Kiedy ulepszono naczynia, w których gotowano w starożytności, stare stały się święte; i nigdzie ta idea nie jest bardziej podtrzymywana niż w Indiach. Nadal stosuje się stare metody, które muszą mieć dziewięć lub dziesięć tysięcy lat, takie jak pocieranie o siebie dwóch patyków w celu rozpalenia ognia. W czasie poświęcenia żadna inna metoda nie będzie dobra. Tak samo z drugą gałęzią azjatyckich Aryjczyków. Ich współcześni potomkowie nadal lubią uzyskiwać ogień z piorunów, pokazując, że kiedyś w ten sposób rozpalali ogień. Nawet gdy nauczyli się innych zwyczajów, zachowywali stare, które potem stały się święte. Tak też z Hebrajczykami. Kiedyś pisali na pergaminie. Teraz piszą na papierze, ale pergamin jest bardzo święty. Jest tak ze wszystkimi narodami. Każdy obrządek, który teraz uważacie za święty, był po prostu starym zwyczajem i ofiary wedyjskie miały taką naturę. Z biegiem czasu, gdy znaleźli lepsze metody życia, ich idee znacznie się poprawiły; jednak te stare formy pozostały i od czasu do czasu były praktykowane i nabierały świętego znaczenia.

Następnie grupa ludzi postanowiła złożyć te ofiary. Byli to kapłani, którzy spekulowali na temat ofiar, a ofiary stały się dla nich wszystkim. Bogowie przybyli, aby rozkoszować się zapachem ofiar i uważano, że wszystko na tym świecie można zdobyć mocą ofiar. Gdyby złożono pewne ofiary, zaśpiewano pewne hymny, zbudowano pewne osobliwe formy ołtarzy, bogowie udzieliliby wszystkiego. Naćiketas pyta więc, przez jaką ofiarę człowiek może dostać się do nieba. Drugie dobrodziejstwo zostało również chętnie udzielone przez Jamę, który obiecał, że odtąd ta ofiara będzie nosiła imię Naćiketasa.

Potem nadchodzi trzecie dobrodziejstwo i wraz z nim zaczyna się właściwa Upaniszada. Chłopiec powiedział: „Jest taka trudność: kiedy człowiek umiera, jedni mówią, że jest, inni, że nie. Poinstruowany przez ciebie, pragnę to zrozumieć”. Ale Jama był przerażony. Był bardzo zadowolony, mogąc udzielić pozostałych dwóch dobrodziejstw. Teraz powiedział: „Bogowie starożytności byli w tej kwestii zakłopotani. To subtelne prawo nie jest łatwe do zrozumienia. Wybierz inne dobrodziejstwo, O Naćiketas, nie naciskaj mnie w tej sprawie, uwolnij mnie”.

Chłopiec był zdeterminowany i powiedział: „To, co powiedziałaś, to prawda, o Śmierci, że nawet bogowie mieli wątpliwości w tej kwestii i nie jest to łatwa sprawa do zrozumienia. Ale nie mogę uzyskać innego wykładowcy takiego jak ty i nie ma innego daru który by się mógł równać temu”.

Śmierć powiedział: „Proś o synów i wnuków, którzy będą żyli sto lat, dużo bydła, słoni, złota i koni. Proś o imperium na tej ziemi i żyj tyle lat ile chcesz. Lub wybierz inne dobro, które uważasz za równe tym – bogactwo i długie życie. Lub bądź królem, o Naćiketas, na szerokiej ziemi. Uczynię cię rozkoszującym się wszystkimi pragnieniami. Proś o wszystkie pragnienia, które są trudne do spełnienia na świecie. Te niebiańskie dziewice z rydwanami i muzyką, których człowiek nie może zdobyć, są twoje. Niech ci służą. O Naćiketa, ale nie pytaj mnie, co przychodzi po śmierci.”

Naćiketas powiedział: „To są tylko sprawy dnia, o Śmierci, wyczerpują one energię wszystkich narządów zmysłów. Nawet najdłuższe życie jest bardzo krótkie. Te konie i rydwany, tańce i pieśni mogą pozostać z Tobą. Człowiek nie może zaspokoić się bogactwem. Czy możemy zachować bogactwo, gdy Cię ujrzymy? Będziemy żyć tak długo, jak Ty zechcesz. Wybieram tylko ten dar, o który poprosiłem”.

Jama był zadowolony z tej odpowiedzi i powiedział: „Doskonałość to jedno, a przyjemność to drugie; te dwa mają różne cele, angażują ludzi w inny sposób. Ten, kto wybiera doskonałość, staje się czysty. Ten, kto wybiera przyjemność, traci swój prawdziwy cel. Zarówno doskonałość, jak i przyjemność przedstawiają się człowiekowi; mądry człowiek, po zbadaniu obu, odróżnia jedno od drugiego. Wybiera doskonałość jako wyższą od przyjemności, ale głupiec wybiera przyjemność dla przyjemności swojego ciała. O Naćiketas, myśląc o rzeczach, które są tylko pozornie pożądane, mądrze je odrzuciłeś”. Śmierć następnie przystąpił do nauczania Naćiketas.

Mamy teraz bardzo rozwiniętą ideę wyrzeczenia i moralności wedyjskiej, że dopóki ktoś nie pokona pragnień przyjemności, prawda w nim nie zabłyśnie. Dopóki te próżne pragnienia naszych zmysłów wrzeszczą i niejako ciągną nas w każdej chwili na zewnątrz, czyniąc nas niewolnikami wszystkiego na zewnątrz – odrobiny koloru, odrobiny smaku, odrobiny dotyku – pomimo wszystkich naszych pretensji, jakże prawda może wyrazić się w naszych sercach?

Jama powiedział: „To, co jest poza, nigdy nie pojawia się w umyśle bezmyślnego dziecka zwiedzionego szaleństwem bogactwa. „Ten świat istnieje, tamten nie”, myśląc tak raz po raz poddają się mojej mocy. Zrozumienie tej prawdy jest bardzo trudne. Wielu, nawet słuchając tego bezustannie, nie rozumie tego, ponieważ tak jak mówca musi być wspaniały, taki też musi być słuchacz. Nauczyciel musi być wspaniały, taki też musi być nauczany. Ani też umysł nie może być zakłócony przez próżne argumenty, ponieważ nie jest to już kwestia argumentów, jest to kwestia faktów”. Zawsze słyszeliśmy, że każda religia wymaga od nas wiary. Nauczono nas ślepo wierzyć. Cóż, ta idea ślepej wiary jest bez wątpienia nie do przyjęcia, ale analizując ją, odkrywamy, że kryje się za nią bardzo wielka prawda. To co tak naprawdę oznacza jest tym, co teraz czytamy. Umysł nie powinien być wzburzony próżnymi argumentami, ponieważ argumenty nie pomogą nam poznać Boga. To kwestia faktów, a nie argumentów. Wszystkie argumenty i rozumowanie muszą opierać się na pewnych spostrzeżeniach. Bez nich nie może być żadnego argumentu. Rozumowanie jest metodą porównywania pewnych faktów, które już spostrzegliśmy. Jeśli te postrzegane fakty już tam nie istnieją, nie może być żadnego rozumowania. Jeśli tak jest w przypadku zjawisk zewnętrznych, dlaczego miałoby tak nie być w przypadku zjawisk wewnętrznych? Chemik bierze pewne chemikalia i uzyskuje określone wyniki. To jest fakt; widzisz to, czujesz to i czynisz z tego podstawę, na której budujesz wszystkie swoje chemiczne argumenty. Tak samo jest z fizykami, tak samo ze wszystkimi innymi naukami. Cała wiedza musi opierać się na postrzeganiu pewnych faktów i na tym musimy budować nasze rozumowanie. Ale co ciekawe, zdecydowana większość ludzkości uważa, zwłaszcza w obecnych czasach, że takie postrzeganie nie jest możliwe w religii, że religię można zrozumieć jedynie za pomocą próżnych argumentów. Dlatego powiedziano nam, abyśmy nie przeszkadzali umysłowi próżnymi argumentami. Religia to kwestia faktów, a nie gadania. Musimy przeanalizować nasze własne dusze i znaleźć to, co tam jest. Musimy to zrozumieć i zdać sobie sprawę z tego, co jest rozumiane. To jest religia. Żadna ilość gadaniny nie stworzy religii. Tak więc pytanie, czy Bóg istnieje, czy nie, nigdy nie może zostać udowodnione argumentami, ponieważ argumenty są tak samo po jednej stronie, jak i po drugiej. Ale jeśli Bóg istnieje, jest On w naszych sercach. Czy kiedykolwiek Go widziałeś? Pytanie, czy ten świat istnieje, czy nie, nie zostało jeszcze rozstrzygnięte, a debata między idealistami a realistami nie ma końca. A jednak wiemy, że świat istnieje, że trwa. Zmieniamy tylko znaczenie słów. Tak więc, we wszystkich kwestiach życiowych, musimy dojść do faktów. Istnieją pewne fakty religijne, które podobnie jak w nauce zewnętrznej należy dostrzec i na nich zbudowana zostanie religia. Oczywiście skrajne twierdzenie, że trzeba wierzyć w każdy dogmat religii jest poniżające dla ludzkiego umysłu. Człowiek, który każe ci wierzyć we wszystko – poniża samego siebie, a jeśli ty wierzysz – poniża także ciebie. Mędrcy tego świata mają tylko prawo powiedzieć nam, że przeanalizowali swoje umysły i odkryli te fakty, a jeśli my zrobimy to samo, to również uwierzymy, a nie wcześniej. To wszystko, co jest w religii. Ale musicie zawsze pamiętać o tym, że w rzeczywistości 99,9 procent tych, którzy atakują religię, nigdy nie analizowało swoich umysłów, nigdy nie walczyło o dotarcie do faktów. Tak więc ich argumenty nie mają żadnej wagi przeciwko religii, podobnie jak słowa ślepca, który woła: „Wszyscy jesteście głupcami, którzy wierzycie w słońce”, nie miałyby na nas wpływu.

To jest świetny pomysł, którego należy się nauczyć i trzymać się go, ten pomysł urzeczywistnienia. To zamieszanie, walka i różnice w religiach ustaną tylko wtedy, gdy zrozumiemy, że religii nie ma w księgach i świątyniach. To rzeczywiste postrzeganie. Tylko człowiek, który rzeczywiście dostrzegł Boga i duszę, ma religię. Nie ma rzeczywistej różnicy między najwyższym kościelnym gigantem, który potrafi mówić głośno, a najniższym, najbardziej ignoranckim materialistą. Wszyscy jesteśmy ateistami; przyznajmy się. Samo intelektualne przyzwolenie nie czyni nas religijnymi. Weźmy Chrześcijanina, Muzułmanina lub wyznawcę jakiejkolwiek innej religii na świecie. Każdy człowiek, który naprawdę uświadomił sobie prawdę Kazania na Górze, byłby doskonały i natychmiast stałby się bogiem. A jednak mówi się, że na świecie jest wiele milionów Chrześcijan. Chodzi o to, że ludzkość może kiedyś spróbować zrozumieć to Kazanie. Ani jeden na dwadzieścia milionów nie jest prawdziwym Chrześcijaninem.

Tak więc w Indiach mówi się, że jest trzysta milionów Wedantystów. Ale gdyby był jeden na tysiąc, który rzeczywiście urzeczywistnił religię, ten świat wkrótce uległby wielkiej zmianie. Wszyscy jesteśmy ateistami, a mimo to próbujemy walczyć z człowiekiem, który się do tego przyznaje. Wszyscy jesteśmy w ciemności; religia jest dla nas zwykłym intelektualnym przyzwoleniem, zwykłą rozmową, zwykłym niczym. Często uważamy za religijnego człowieka, który potrafi dobrze mówić. Ale to nie jest religia. „Cudowne metody łączenia słów, moce retoryczne i wyjaśnianie tekstów ksiąg na różne sposoby – te są tylko dla przyjemności uczonych, a nie dla religii”. Religia pojawia się, gdy zaczyna się ta rzeczywista realizacja w naszych własnych duszach. To będzie świt religii; i wtedy tylko będziemy moralni. Teraz jesteśmy niewiele bardziej moralni niż zwierzęta. Trzymają nas tylko bicze społeczeństwa. Gdyby społeczeństwo powiedziało dzisiaj: „Nie ukarzę cię, jeśli ukradniesz”, po prostu pobiegniemy by zdobyć cudzą własność. To policjant czyni nas moralnymi. To opinia społeczna czyni nas moralnymi, a tak naprawdę jesteśmy niewiele lepsi od zwierząt. Rozumiemy, jak bardzo jest to ukryte w tajemnicy naszych serc. Nie bądźmy więc hipokrytami. Wyznajmy, że nie jesteśmy religijni i nie mamy prawa patrzeć z góry na innych. Wszyscy jesteśmy braćmi i będziemy prawdziwie moralni, kiedy urzeczywistnimy religię.

Jeśli widziałeś jakiś kraj i człowiek zmusza cię do powiedzenia, że go nie widziałeś, nadal w głębi serca wiesz, że go widziałeś. Kiedy więc spojrzysz na religię i Boga w bardziej intensywny sposób niż widzisz ten świat zewnętrzny, nic nie będzie w stanie zachwiać twoją wiarą. Wtedy masz prawdziwą wiarę. To właśnie oznaczają słowa waszej Ewangelii: „Kto ma wiarę jak ziarnko gorczycy”. Wtedy poznacie Prawdę, ponieważ staliście się Prawdą.

To jest hasło Wedanty – urzeczywistniajcie religię, żadne mówienie nie wystarczy. Ale odbywa się to z wielkim trudem. On ukrył się wewnątrz atomu, ten Przedwieczny, który przebywa w najgłębszych zakamarkach każdego ludzkiego serca. Mędrcy urzeczywistnili Go mocą introspekcji i wyszli poza radość i nieszczęście, poza to, co nazywamy cnotą i występkiem, poza dobre i złe uczynki, poza bycie i niebyt; ten, kto Go ujrzał, ujrzał Rzeczywistość. Ale co wtedy z niebem? Była to idea szczęścia minus nieszczęścia. To znaczy, chcemy radości tego życia bez jego smutków. To bez wątpienia bardzo dobry pomysł; przychodzi on naturalnie; ale jest on całkowicie błędny, ponieważ nie istnieje coś takiego jak absolutne dobro ani coś takiego jak absolutne zło.

Wszyscy słyszeliście o tym bogatym człowieku w Rzymie, który pewnego dnia dowiedział się, że zostało mu tylko około miliona funtów ze swojej własności; powiedział: „Co mam robić jutro?” i niezwłocznie popełnił samobójstwo. Milion funtów był dla niego biedą. Czym jest radość, a czym smutek? Jest to zanikająca ilość, nieustannie zanikająca. Kiedy byłem dzieckiem, myślałem, że gdybym mógł być taksówkarzem, to byłby to szczyt szczęścia dla mnie, gdybym mógł jeździć po okolicy. Teraz tak nie myślę. Jakiej radości będziesz się czepiać? Jest to jedyny punkt, który wszyscy musimy spróbować zrozumieć i jest to jeden z ostatnich przesądów, które nas opuszczają. Pojęcie przyjemności dla każdego jest inne. Widziałem człowieka, który nie jest szczęśliwy, jeśli nie połknie codziennie kawałka opium. Może marzyć o niebie, gdzie ziemia jest zrobiona z opium. To byłoby dla mnie bardzo złe niebo. W poezji arabskiej raz po raz czytamy o niebie z pięknymi ogrodami, przez które płyną rzeki. Większość życia spędziłem w kraju, w którym jest za dużo wody; wiele wiosek jest zalanych, a każdego roku giną tysiące ludzi. Tak więc moje niebo nie miałoby ogrodów, przez które płyną rzeki; Miałbym ziemię, na której pada bardzo mało deszczu. Nasze przyjemności zawsze się zmieniają. Jeśli młody człowiek marzy o niebie, to marzy o niebie, w którym będzie miał piękną żonę. Kiedy ten sam człowiek się zestarzeje to nie chce żony. To nasze potrzeby tworzą nasze niebo, a niebo zmienia się wraz ze zmianą naszych potrzeb. Gdybyśmy mieli niebo podobne do tego, którego pragną ci, dla których przyjemności zmysłowe są celem egzystencji to byśmy się nie rozwijali. Byłoby to najstraszniejsze przekleństwo, jakie moglibyśmy rzucić na duszę. Czy to wszystko do czego możemy dojść? Trochę płaczu i tańca, a potem umrzeć jak pies! Jakie przekleństwo rzucacie na głowę ludzkości kiedy tęsknicie za tymi rzeczami! To właśnie czynicie gdy płaczecie za radościami tego świata, bo nie wiecie czym jest prawdziwa radość. Filozofia nalega, aby nie rezygnować z radości, ale wiedzieć, czym naprawdę jest radość. Norweskie niebo to ogromne miejsce walki, gdzie wszyscy siedzą przed Odynem; urządzają polowanie na dzika, a potem idą na wojnę i tną się nawzajem na kawałki. Ale w jakiś sposób, po kilku godzinach takiej walki, wszystkie rany się goją, idą do sali w której upieczono dzika i urządzają hulankę. A potem dzik znów przybiera postać gotowy do polowania następnego dnia. To prawie to samo co nasze niebo, ani trochę gorsze, tylko nasze idee mogą być trochę bardziej wyrafinowane. Chcemy upolować dzika i dotrzeć do miejsca, w którym wszystkie przyjemności będą trwały, tak jak Norweg wyobraża sobie, że dzik jest codziennie upolowany i zjadany a następnego dnia dochodzi do siebie.

Filozofia twierdzi, że istnieje radość absolutna, która nigdy się nie zmienia. Ta radość nie może być radością i przyjemnością, jaką mamy w tym życiu, a mimo to Wedanta pokazuje, że wszystko, co radosne w tym życiu, jest tylko cząstką tej prawdziwej radości, ponieważ jest to jedyna radość, jaka istnieje. W każdej chwili naprawdę cieszymy się absolutną błogością, choć ukrytą, niezrozumianą i karykaturalną. Wszędzie tam, gdzie jest jakieś błogosławieństwo, błogość lub radość, nawet radość złodzieja z kradzieży, pojawia się ta absolutna błogość, tyle że została zaciemniona, pomieszana jak gdyby z wszelkiego rodzaju zewnętrznymi warunkami i źle zrozumiana. Ale żeby to zrozumieć, musimy przejść przez negację, a wtedy zacznie się pozytywna strona. Musimy porzucić ignorancję i wszystko, co fałszywe, a wtedy prawda zacznie się przed nami objawiać. Kiedy pojmiemy prawdę, rzeczy, z których początkowo zrezygnowaliśmy, przybiorą nowy kształt i formę, ukażą się nam w nowym świetle i zostaną przebóstwione. Ulegną sublimacji i wtedy zrozumiemy je w ich prawdziwym świetle. Ale aby je zrozumieć, musimy najpierw rzucić okiem na prawdę; musimy najpierw z nich zrezygnować, a potem odzyskać je ponownie, przebóstwione. Musimy porzucić wszystkie nasze nieszczęścia i smutki, wszystkie nasze małe radości.

„To, co głoszą wszystkie Wedy, co jest głoszone przez wszystkie pokuty, poszukując czego ludzie prowadzą wstrzemięźliwe życie, powiem wam jednym słowem – jest to„ Om ”. Słowo „Om” jest bardzo wychwalane w Wedach i jest uważane za bardzo święte.

Teraz Jama odpowiada na pytanie: „Co się dzieje z człowiekiem, kiedy umiera jego ciało?” „Ten Mędrzec nigdy nie umiera, nigdy się nie rodzi, powstaje z niczego i nic z Niego nie powstaje. Nienarodzony, Wieczny, Wiecznotrwały, ten Przedwieczny nigdy nie może zostać zniszczony wraz ze zniszczeniem ciała. Jeśli zabójca myśli, że może zabić, lub jeśli zabity myśli, że został zabity, obaj nie znają prawdy, ponieważ Jaźń ani nie zabija, ani nie jest zabijana”. Najwspanialsza pozycja. Chciałbym zwrócić waszą uwagę na przymiotnik w pierwszym wersie, którym jest „mądry”. Idąc dalej, przekonamy się, że ideałem Wedanty jest to, że wszelka mądrość i wszelka czystość są już w duszy, wyrażone niejasno lub lepiej wyrażone – na tym polega cała różnica. Różnica między człowiekiem a człowiekiem i wszystkimi rzeczami w całym stworzeniu nie polega na rodzaju, ale tylko na stopniu. Tłem, rzeczywistością każdego jest ten sam Wieczny, Zawsze Błogosławiony, Zawsze Czysty i Zawsze Doskonały. Jest Atmanem, Duszą, w świętych i grzesznikach, w szczęśliwych i nieszczęśliwych, w pięknych i brzydkich, w ludziach i zwierzętach; jest taki sam wszędzie. To jest ten, który świeci. Różnica wynika z siły wyrazu. W niektórych wyraża się to bardziej, w innych mniej, ale ta różnica w wyrażaniu nie ma wpływu na Atmana. Jeśli w ich ubiorze jeden mężczyzna pokazuje więcej swojego ciała niż inny, nie robi to żadnej różnicy w ich ciałach; różnica tkwi w ich ubiorze. Lepiej pamiętajmy tutaj, że w całej filozofii Wedanty nie ma czegoś takiego jak dobro i zło, nie są to dwie różne rzeczy; ta sama rzecz jest dobra lub zła, a różnica polega tylko na stopniu. To, co dzisiaj nazywam przyjemnością, jutro w lepszych okolicznościach mogę nazwać bólem. Ogień, który nas ogrzewa, może nas również pochłonąć; to nie wina ognia. Tak więc Dusza jest czysta i doskonała, człowiek czyniący zło zadaje sobie kłamstwo, nie zna swojej natury. Nawet w mordercy jest czysta Dusza; nie umiera Ona. To był jego błąd; nie mógł Tego zamanifestować; zakrył To. Ani w człowieku, który myśli, że został zabity, dusza nie jest zabita; jest Ona wieczna. Nigdy nie można jej zabić, nigdy zniszczyć. „Nieskończenie mniejszy od najmniejszego, nieskończenie większy od największego, ten Pan wszystkiego jest obecny w głębi każdego ludzkiego serca. Bezgrzeszni, wolni od wszelkiej nędzy, oglądają Go dzięki miłosierdziu Pana; Bezcielesny, ale mieszkający w ciele; Bezprzestrzenny, choć wydaje się zajmować przestrzeń; Nieskończony, Wszechobecny: wiedząc, że taka jest Dusza, mędrcy nigdy nie są nieszczęśliwi”.

„Tego Atmana nie można urzeczywistnić mocą mowy, ani rozległym intelektem, ani studiowaniem ich Wed”. To bardzo odważna wypowiedź. Jak powiedziałem wam wcześniej, mędrcy byli bardzo odważnymi myślicielami i nigdy przed niczym nie poprzestali. Pamiętacie, że w Indiach Wedy są postrzegane w znacznie wyższym świetle niż nawet Chrześcijanie postrzegają swoją Biblię. Wasza koncepcja objawienia polega na tym, że człowiek został natchniony przez Boga; ale w Indiach uważa się, że rzeczy istnieją, ponieważ znajdują się w Wedach. W Wedach i poprzez Wedy powstało całe stworzenie. Wszystko, co nazywa się wiedzą, znajduje się w Wedach. Każde słowo jest święte i wieczne, wieczne jak dusza, bez początku i bez końca. Cały umysł Stwórcy jest jakby w tej księdze. To jest światło, w którym trzymane są Wedy. Dlaczego ta rzecz jest moralna? Ponieważ Wedy tak mówią. Dlaczego to jest niemoralne? Ponieważ Wedy tak mówią. Mimo to spójrz na śmiałość tych mędrców, którzy głosili, że prawdy nie można znaleźć przez długie studiowanie Wed. „Komu podoba się Pan, temu się objawia”. Ale wtedy można wysunąć zarzut, że jest to coś w rodzaju stronniczości. Ale Jama wyjaśnia: „Ci, którzy czynią zło, których umysły nie są spokojne, nigdy nie mogą ujrzeć Światła. To Jaźń objawia się tym, którzy są szczerego serca, czyści w czynach i których zmysły są kontrolowane."

Oto piękna postać. Wyobraź sobie Jaźń jako jeźdźca, a to ciało jako rydwan, intelekt jako woźnicę, umysł jako wodze, a zmysły jako konie. Ten, którego konie są dobrze wytresowane, a lejce mocne i dobrze trzymane w rękach woźnicy (intelektu), osiąga cel, którym jest stan Jego, Wszechobecnego. Ale człowiek, którego konie (zmysły) nie są kontrolowane, a cugle (umysł) dobrze zarządzane, idzie na zatracenie. Ten Atman we wszystkich istotach nie objawia się oczom ani zmysłom, ale urzeczywistniają Go ci, których umysły zostały oczyszczone i udoskonalone. Poza wszelkim dźwiękiem, wszelkim wzrokiem, poza formą, absolutny, poza wszelkim smakiem i dotykiem, nieskończony, bez początku i bez końca, nawet poza naturą, Niezmienny; ten, kto Go urzeczywistnia, uwalnia się ze szczęk śmierci. Ale to jest bardzo trudne. To jakby chodzenie po ostrzu brzytwy; droga jest długa i niebezpieczna, ale walcz dalej, nie rozpaczaj. Obudź się, powstań i nie ustawaj, dopóki cel nie zostanie osiągnięty.

Główną ideą we wszystkich Upaniszadach jest idea urzeczywistnienia. Od czasu do czasu pojawi się wiele pytań, zwłaszcza dla współczesnego człowieka. Będzie kwestia użyteczności, będą różne inne kwestie, ale we wszystkich przekonamy się, że kierujemy się naszymi przeszłymi skojarzeniami. To kojarzenie idei ma tak ogromną władzę nad naszymi umysłami. Tym, którzy od dzieciństwa zawsze słyszeli o Osobowym Bogu i osobowości umysłu, te idee będą oczywiście wydawać się bardzo srogie i surowe, ale jeśli ich posłuchają i zastanowią się nad nimi, staną się częścią ich życia i już ich więcej nie będą straszyć. Wielkim pytaniem, które na ogół się nasuwa, jest użyteczność filozofii. Na to może być tylko jedna odpowiedź: jeśli z utylitarnego punktu widzenia dobrze jest, gdy ludzie szukają przyjemności, dlaczego nie mieliby jej szukać ci, których przyjemność stanowi spekulacja religijna? Ponieważ przyjemności zmysłowe zadowalają wielu, szukają ich, ale mogą być też inni, którym się one nie podobają i którzy pragną wyższych przyjemności. Przyjemność psa polega tylko na jedzeniu i piciu. Pies nie może zrozumieć przyjemności naukowca, który rezygnuje ze wszystkiego i być może mieszka na szczycie góry, aby obserwować pozycję niektórych gwiazd. Psy mogą się do niego uśmiechać i myśleć, że jest szaleńcem. Być może ten biedny naukowiec nigdy nie miał dość pieniędzy, by się nawet ożenić i żyje bardzo prosto. Może pies się z niego śmieje. Ale naukowiec mówi: „Mój drogi psie, przyjemność czerpiesz tylko ze zmysłów, którymi się cieszysz, i nie wiesz nic poza tym; ale dla mnie jest to najprzyjemniejsze życie i jeśli masz prawo szukać przyjemności we własnym sposobie, ja też mam w swoim”. Błąd polega na tym, że chcemy związać cały świat z naszym własnym planem myślenia i uczynić nasz umysł miarą całego wszechświata. Dla ciebie stare rzeczy zmysłowe są być może największą przyjemnością, ale nie jest konieczne, aby moja przyjemność była taka sama, a kiedy upierasz się przy tym, ja różnię się od ciebie. Taka jest różnica między świeckim utylitarystą a człowiekiem religijnym. Pierwszy mężczyzna mówi: „Zobacz, jaki jestem szczęśliwy. Dostaję pieniądze, ale nie zawracam sobie głowy religią. Jest zbyt niezbadana i jestem szczęśliwy bez niej”. Jak na razie dobrze; dobrze dla wszystkich utylitarystów. Ale ten świat jest straszny. Jeśli człowiek osiąga szczęście w jakikolwiek sposób, z wyjątkiem krzywdzenia swoich bliźnich, niech mu Bóg błogosławi; ale kiedy ten człowiek przychodzi do mnie i mówi: „Ty też musisz robić te rzeczy, będziesz głupcem, jeśli tego nie zrobisz”, mówię: „Mylisz się, ponieważ te same rzeczy, które sprawiają ci przyjemność, nie są w najmniejszym stopniu atrakcyjne dla mnie. Gdybym miał iść po kilka garści złota, moje życie nie byłoby warte przeżycia! Powinienem umrzeć. To jest odpowiedź, jakiej udzieliłby religijny człowiek. Faktem jest, że religia jest możliwa tylko dla tych, którzy skończyli z tymi niższymi rzeczami. Musimy mieć własne doświadczenia, musimy mieć pełny bieg. Dopiero gdy zakończymy ten bieg, otwiera się inny świat.

Rozkosze zmysłów przybierają czasem inną fazę, niebezpieczną i kuszącą. Zawsze będziecie słyszeć ideę – w bardzo dawnych czasach, w każdej religii – że nadejdzie czas, kiedy wszystkie nieszczęścia życia ustaną i pozostaną tylko jego radości i przyjemności, a ziemia stanie się niebem. W to nie wierzę. Ta ziemia zawsze pozostanie tym samym światem. Mówienie tego jest okropne, ale nie widzę innego wyjścia. Nędza na świecie jest jak chroniczny reumatyzm ciała; przegoń go z jednej części, a pójdzie do drugiej, przegoń go stamtąd, a poczujesz go gdzie indziej. Cokolwiek robisz, on wciąż tam jest. W dawnych czasach ludzie mieszkali w lasach i zjadali się nawzajem; w dzisiejszych czasach nie zjadają się wzajemnie, ale nawzajem się oszukują. Całe kraje i miasta są zrujnowane przez oszustwa. Nie świadczy to o dużym postępie. Nie widzę, by to, co nazywacie postępem na świecie, było czymś innym niż mnożeniem pragnień. Jeśli jedna rzecz jest dla mnie oczywista, to jest to pragnienie, które sprowadza całe nieszczęście; jest to stan żebraka, który zawsze o coś prosi i nie może nic zobaczyć bez chęci posiadania tego, zawsze tęskni, tęskni za więcej. Jeśli moc zaspokajania naszych pragnień wzrasta w postępie arytmetycznym, to siła pragnienia rośnie w postępie geometrycznym. Suma szczęścia i nieszczęścia na tym świecie jest co najmniej taka sama przez cały czas. Jeśli fala wznosi się w oceanie, tworzy gdzieś zagłębienie. Jeśli szczęście przychodzi do jednego człowieka, nieszczęście przychodzi do innego, a może do jakiegoś zwierzęcia. Liczba ludzi wzrasta, a niektórych zwierząt maleje; zabijamy je i zabieramy ich ziemię; odbieramy im wszelkie środki utrzymania. Jak więc możemy powiedzieć, że szczęście wzrasta? Silna rasa zjada słabszą, ale czy myślisz, że silna rasa będzie bardzo szczęśliwa? Nie; zaczną się zabijać nawzajem. Nie widzę z praktycznego punktu widzenia, jak ten świat może stać się niebem. Fakty są temu przeciwne. Również z teoretycznego punktu widzenia uważam, że tak być nie może.

Doskonałość jest zawsze nieskończona. Jesteśmy już tą nieskończonością i próbujemy zamanifestować tę nieskończoność. Ty i ja i wszystkie istoty próbujemy to zamanifestować. Jak na razie jest wszystko w porządku. Ale z tego faktu niektórzy filozofowie niemieccy wysnuli osobliwą teorię – że ta manifestacja będzie coraz wyższa, aż osiągniemy doskonałą manifestację, aż staniemy się doskonałymi istotami. Co oznacza doskonała manifestacja? Doskonałość oznacza nieskończoność, a manifestacja oznacza granicę, a więc oznacza to, że staniemy się nieograniczonymi ograniczeniami, co jest wewnętrznie sprzeczne. Taka teoria może podobać się dzieciom; ale to zatruwa ich umysły kłamstwami i jest bardzo złe dla religii. Ale wiemy, że ten świat jest degradacją, że człowiek jest degradacją Boga i że Adam upadł. Nie ma dziś religii, która nie nauczałaby, że człowiek jest degradacją. Zostaliśmy zdegradowani do poziomu zwierzęcia i teraz idziemy w górę, aby wydostać się z tej niewoli. Ale nigdy nie będziemy w stanie całkowicie zamanifestować tutaj Nieskończoności. Będziemy walczyć twardo, ale nadejdzie czas, kiedy przekonamy się, że nie można być doskonałym tutaj, kiedy jesteśmy skrępowani zmysłami. A potem zabrzmi marsz powrotny do naszego pierwotnego stanu Nieskończoności.

To jest wyrzeczenie. Będziemy musieli wydostać się z trudności, odwracając proces, w którym się znaleźliśmy, a wtedy zaczną się moralność i miłosierdzie. Jakie jest hasło przewodnie wszystkich kodeksów etycznych? „Nie ja, ale ty”, a to „ja” jest wynikiem działania Nieskończonego z tyłu, próbującego zamanifestować się w świecie zewnętrznym. To małe „ja” jest rezultatem i będzie musiało wrócić i dołączyć do Nieskończoności, do swojej własnej natury. Za każdym razem, gdy mówisz: „Nie ja, mój bracie, ale ty”, próbujesz się cofnąć i za każdym razem, gdy mówisz „ja, a nie ty”, robisz fałszywy krok, próbując zamanifestować Nieskończoność poprzez świat zmysłowy. To sprowadza na świat zmagania i zło, ale po pewnym czasie musi nadejść wyrzeczenie, wieczne wyrzeczenie. Małe „ja” jest martwe i odeszło. Po co tak bardzo troszczyć się o to małe życie? Wszystkie te próżne pragnienia życia i cieszenia się tym życiem, tutaj lub gdzie indziej, przynoszą śmierć.

Jeśli rozwinęliśmy się ze zwierząt, zwierzęta mogą być również zdegradowanymi ludźmi. Skąd wiesz, że tak nie jest? Widzieliście, że dowód ewolucji jest po prostu następujący: znajdujecie szereg ciał, od najniższego do najwyższego, wznoszących się stopniowo w rosnącej skali. Ale jak możesz na tej podstawie upierać się, że zawsze odbywa się to od dołu w górę, a nigdy od góry w dół? Argument ma zastosowanie w obie strony, a jeśli cokolwiek jest prawdą, to uważam, że seria powtarza się w górę i w dół. Jak można mieć ewolucję bez inwolucji? Nasza walka o wyższe życie pokazuje, że zostaliśmy zdegradowani z wysokiego stanu. Tak musi być, tylko może się różnić w szczegółach. Zawsze trzymam się idei wyrażonej jednym głosem przez Chrystusa, Buddę i Wedantę, że wszyscy musimy dojść do doskonałości w czasie, ale tylko poprzez porzucenie tej niedoskonałości. Ten świat jest niczym. W najlepszym razie jest to tylko ohydna karykatura, cień Rzeczywistości. Musimy iść do Rzeczywistości. Wyrzeczenie zaprowadzi nas do Tego. Wyrzeczenie jest podstawą naszego prawdziwego życia; każda chwila dobroci i prawdziwego życia, którą się cieszymy, jest wtedy, gdy nie myślimy o sobie. To małe oddzielne ja musi umrzeć. Wtedy odkryjemy, że jesteśmy w Rzeczywistym, a ta Rzeczywistość jest Bogiem i On jest naszą prawdziwą naturą i zawsze jest w nas i z nami. Żyjmy w Nim i trwajmy w Nim. To jedyny radosny stan istnienia. Życie na płaszczyźnie Ducha jest jedynym życiem i wszyscy starajmy się osiągnąć to urzeczywistnienie.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#73 2023-06-14 22:57:54

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Jedność w Różnorodności

(Dostarczone w Londynie, 3 listopada 1896)

„Samoistniejący wyrzucił zmysły na zewnątrz i dlatego człowiek patrzy na zewnątrz, a nie do siebie. Pewien mędrzec, pragnący nieśmiertelności, z odwróconymi zmysłami, dostrzegł Jaźń wewnątrz”. Jak już powiedziałem, pierwsze dociekanie, które znajdujemy w Wedach, dotyczyło rzeczy zewnętrznych, a potem pojawiła się nowa idea, że rzeczywistości rzeczy nie można znaleźć w świecie zewnętrznym; nie przez patrzenie na zewnątrz, ale przez zwrócenie oczu, jak to się dosłownie wyraża, do wewnątrz. A słowo użyte w odniesieniu do Duszy jest bardzo znamienne: Ten, który wszedł do wnętrza, do najgłębszej rzeczywistości naszej istoty, centrum serca, rdzenia, z którego niejako wszystko wychodzi; centralne słońce, którego umysł, ciało, narządy zmysłów i wszystko inne, co mamy, są tylko promieniami wychodzącymi na zewnątrz. „Ludzie o dziecięcym intelekcie, ignoranci, gonią za zewnętrznymi pragnieniami i wpadają w pułapkę dalekosiężnej śmierci, ale mądrzy, rozumiejący nieśmiertelność nigdy nie szukają Wieczności w tym życiu ograniczonych rzeczy”. Ta sama idea jest tutaj wyjaśniona, że w tym zewnętrznym świecie, który jest pełen skończonych rzeczy, nie można zobaczyć i znaleźć Nieskończonego. Nieskończoności należy szukać tylko w tym, co jest nieskończone, a jedyną nieskończoną rzeczą o nas jest to, co jest w nas, nasza własna dusza. Ani ciało, ani umysł, ani nawet nasze myśli, ani świat, który widzimy wokół nas, nie są nieskończone. Widzący, Ten, do którego one wszystkie należą, Dusza człowieka, Ten, który jest przebudzony w wewnętrznym człowieku, sam jest nieskończony i aby szukać Nieskończonej Przyczyny całego wszechświata, musimy tam się udać. Tylko w Nieskończonej Duszy możemy ją znaleźć. „To, co jest tutaj, jest też tam, a to, co jest tam, jest również tutaj. Ten, kto widzi różnorodność, przechodzi ze śmierci w śmierć”. Widzieliśmy, jak na początku było pragnienie pójścia do nieba. Kiedy ci starożytni Aryjczycy stali się niezadowoleni z otaczającego ich świata, naturalnie myśleli, że po śmierci trafią do miejsca, gdzie będzie całe szczęście bez żadnej nędzy; rozmnożyli te miejsca i nazwali je Swarga – słowo to można przetłumaczyć jako niebiosa – gdzie zapanowałaby wieczna radość, ciało stałoby się doskonałe, a także umysł i tam zamieszkaliby ze swoimi przodkami. Ale gdy tylko pojawiła się filozofia, ludzie stwierdzili, że jest to niemożliwe i absurdalne. Sama idea nieskończoności w miejscu byłaby sprzecznością samą w sobie, ponieważ miejsce musi zaczynać się i trwać w czasie. Dlatego musieli zrezygnować z tego pomysłu. Odkryli, że bogowie, którzy mieszkali w tych niebiosach, byli kiedyś ludźmi na ziemi, którzy dzięki swoim dobrym uczynkom stali się bogami, a bóstwa, jak je nazywają, były różnymi stanami, różnymi pozycjami; żaden z bogów, o których mowa w Wedach, nie jest trwałą jednostką.

Na przykład Indra i Waruna nie są imionami pewnych osób, ale nazwami pozycji jako zarządców i tak dalej. Indra, który żył wcześniej, nie jest tą samą osobą, co współczesny Indra; odszedł, a jego miejsce zajął inny człowiek z ziemi. Tak też ze wszystkimi innymi bogami. Są to pewne pozycje, które są sukcesywnie wypełniane przez dusze ludzkie, które wzniosły się do stanu bogów, a jednak i one umierają. W starej Rygwedzie znajdujemy słowo „nieśmiertelność” używane w odniesieniu do tych bogów, ale później zostało ono całkowicie porzucone, ponieważ odkryli, że o nieśmiertelności, która jest poza czasem i przestrzenią, nie może mówić w odniesieniu do jakiejkolwiek formy fizycznej, jakkolwiek by ona była subtelna. Jakkolwiek by ona nie była subtelna, musi mieć początek w czasie i przestrzeni, ponieważ niezbędne czynniki, które składają się na formę, znajdują się w przestrzeni. Spróbuj pomyśleć o formie bez przestrzeni: to niemożliwe. Przestrzeń jest niejako jednym z materiałów, z których składa się forma i ta ciągle się zmieniająca się przestrzeń i czas są w Maji, a idea ta jest wyrażona w wersecie – „Co jest całością, to też tam jest”. Jeśli istnieją ci bogowie, muszą podlegać tym samym prawom, które obowiązują tutaj, a wszystkie prawa wiążą się z ciągłym niszczeniem i odnawianiem. Te prawa kształtują materię w różne formy i ponownie ją miażdżą. Wszystko, co się urodziło, musi umrzeć; tak więc, jeśli istnieją niebiosa, muszą tam obowiązywać te same prawa.

Na tym świecie stwierdzamy, że po każdym szczęściu jako jego cień następuje nieszczęście. Życie ma swój cień, śmierć. Muszą iść razem, ponieważ nie są sprzeczne, nie są dwoma odrębnymi bytami, ale różnymi przejawami tej samej jednostki, życia i śmierci, smutku i szczęścia, dobra i zła. Dualistyczna koncepcja, że dobro i zło to dwa odrębne byty i że oba trwają wiecznie, jest na pierwszy rzut oka absurdalna. Są to różnorodne przejawy jednego i tego samego faktu, raz ukazujące się jako złe, a innym razem jako dobre. Różnica nie istnieje w rodzaju, ale tylko w stopniu. Różnią się one między sobą stopniem intensywności. Stwierdzamy jako fakt, że te same układy nerwowe przenoszą zarówno dobre, jak i złe wrażenia, a kiedy nerwy są uszkodzone, żadne z nich nie dociera do nas. Jeśli jakiś nerw jest sparaliżowany, nie doznajemy przyjemnych odczuć, które towarzyszyły tym przewodom, a jednocześnie nie doznajemy też bolesnych odczuć. Nigdy nie ma dwóch, ale jest ten sam. Ponownie ta sama rzecz powoduje przyjemność i ból w różnych okresach życia. To samo zjawisko u jednego wywoła przyjemność, a u innego ból. Spożywanie mięsa sprawia przyjemność człowiekowi, ale cierpienie zwierzęciu, które się je. Nigdy nie było niczego, co sprawiałoby przyjemność wszystkim jednakowo. Jedni są zadowoleni, inni niezadowoleni. I tak to idzie. Dlatego zaprzecza się tej dwoistości istnienia. A co następuje? Powiedziałem wam w moim ostatnim wykładzie, że nigdy nie możemy mieć ostatecznie wszystkiego dobrego na tej ziemi i nic złego. Być może niektórych z was to rozczarowało i przestraszyło, ale nic na to nie poradzę i przyjmę wyrok jeśli wykaże mi się, że jest inaczej; ale dopóki nie zostanie mi to udowodnione i nie przekonam się, że to prawda, nie mogę tego powiedzieć.

Generalnym argumentem przeciwko mojemu stwierdzeniu i najwyraźniej bardzo przekonującym jest to, że w toku ewolucji wszystko co złe w tym co widzimy wokół siebie jest stopniowo eliminowane, zaś rezultatem jest to, że jeśli to eliminowanie będzie trwać przez miliony lat, nadejdzie czas, kiedy całe zło zostanie wytępione, a pozostanie tylko dobro. To wbrew pozorom bardzo rozsądny argument. Oby to była prawda! Ale jest w nim błąd a jest nim to, że przyjmuje się za pewnik, że zarówno dobro, jak i zło są rzeczami, które są wiecznie ustalone. Przyjmuje się za pewnik, że istnieje określona masa zła, która może być reprezentowana przez sto, podobnie jak dobro i że ta masa zła zmniejsza się każdego dnia, pozostawiając tylko dobro. Ale czy tak jest? Historia świata pokazuje, że zło, podobnie jak dobro, jest stale rosnącą wielkością. Weź najniższego człowieka; mieszka on w lesie. Jego poczucie przyjemności jest bardzo małe, podobnie jak jego moc cierpienia. Jego nieszczęście jest całkowicie na płaszczyźnie zmysłów. Jeśli nie dostaje pod dostatkiem pożywienia, jest nieszczęśliwy; ale daj mu dużo jedzenia i swobodę wędrowania i polowania, a będzie całkowicie szczęśliwy. Jego szczęście polega tylko na zmysłach, podobnie jak jego nędza. Ale jeśli ten człowiek zdobędzie wiedzę, jego szczęście wzrośnie, intelekt otworzy się przed nim, a jego przyjemność zmysłowa przekształci się w przyjemność intelektualną. Z przyjemnością przeczyta piękny wiersz i będzie go interesował problem matematyczny. Ale wraz z nimi wewnętrzne nerwy stają się coraz bardziej podatne na nieszczęścia psychicznego bólu, o którym dzikus nie myśli. Weźmy bardzo prosty przykład. W Tybecie nie ma małżeństwa i nie ma zazdrości, ale wiemy, że małżeństwo jest stanem znacznie wyższym. Tybetańczycy nie zaznali cudownej przyjemności, błogosławieństwa czystości, szczęścia posiadania czystej, cnotliwej żony lub czystego, cnotliwego męża. Ci ludzie nie mogą tego poczuć. I podobnie, nie odczuwają silnej zazdrości czystej żony lub męża, ani nieszczęścia spowodowanego niewiernością po obu stronach, z całym bólem serca i smutkiem, jakiego doświadczają wierzący w czystość. Z jednej strony ci drudzy doznają szczęścia, z drugiej jednak cierpią też niedolę.

Weź swój kraj, który jest najbogatszy na świecie i który jest bardziej luksusowy niż jakikolwiek inny, i zobacz, jak wielka jest nędza, o ilu więcej masz wariatów w porównaniu z innymi rasami, tylko dlatego, że pragnienia są tak żywe. Człowiek musi utrzymywać wysoki standard życia, a suma pieniędzy, którą wydaje w ciągu roku byłaby fortuną dla człowieka w Indiach. Nie możesz mu mówić o prostym życiu, ponieważ społeczeństwo wymaga od niego tak wiele. Koło społeczeństwa toczy się; nie zatrzymuje się na łzach wdowy ani na lamentach sierot. Taki jest stan rzeczy wszędzie. Twoje poczucie przyjemności jest rozwinięte, twoje społeczeństwo jest o wiele piękniejsze niż niektóre inne. Masz o wiele więcej rzeczy, którymi możesz się cieszyć. Ale ci, którzy mają mniej, mają znacznie mniej nędzy. Możesz argumentować w ten sposób przez cały czas, im wyższy masz ideał w mózgu, tym większa jest twoja radość i tym głębsza jest twoja nędza. Jeden jest jak cień drugiego. To, że zło jest eliminowane, może być prawdą, ale jeśli tak, dobro również musi wymierać. Ale czy zło nie mnoży się szybko, a dobro nie maleje, jeśli mogę tak to ująć? Jeśli dobro wzrasta w postępie arytmetycznym, zło rośnie w postępie geometrycznym. I to jest Maja. To nie jest ani optymizm, ani pesymizm. Wedanta nie stoi na stanowisku, że ten świat jest tylko nieszczęśliwy. To byłoby nieprawdą. Jednocześnie błędem jest twierdzenie, że ten świat jest pełen szczęścia i błogosławieństw. Nie ma więc sensu mówić dzieciom, że cały ten świat jest dobry, wszystko jest kwiatami, wszystko jest mlekiem i miodem. To jest to, o czym wszyscy marzyliśmy. Jednocześnie błędne jest myślenie, że skoro jeden człowiek wycierpiał więcej niż inny, to wszystko jest złe. To właśnie ta dwoistość, ta gra dobra i zła tworzy nasz świat doświadczeń. Jednocześnie Wedanta mówi: „Nie myśl, że dobro i zło to dwie odrębne istoty, ponieważ są one jedną i tą samą rzeczą, pojawiającą się w różnych stopniach i pod różnymi postaciami oraz wywołującą różnice w uczuciach w tym samym umyśle.” Tak więc pierwszą myślą Wedanty jest odnalezienie jedności na zewnątrz; manifestującego się Jedynego Istnienia, jakkolwiek różne może się objawiać. Pomyśl o starej prymitywnej teorii Persów – dwóch bogów stworzyło ten świat, dobry bóg czyni wszystko, co dobre, i zły, wszystko co złe. Na pierwszy rzut oka widzicie absurd, bo jeśli tak by było każde prawo natury musi mieć dwie części, z których jedna jest manipulowana przez jednego boga, a potem on odchodzi, a drugi bóg manipuluje drugą częścią. Trudność polega na tym, że obaj pracują w tym samym świecie i ci dwaj bogowie utrzymują się w harmonii, raniąc jedną część i czyniąc dobro innej. Jest to oczywiście prymitywny przypadek, najbardziej prymitywny sposób wyrażenia dwoistości istnienia. Ale weźmy bardziej zaawansowaną, bardziej abstrakcyjną teorię, że ten świat jest częściowo dobry, a częściowo zły. Jest ona również absurdalna, argumentując z tego samego punktu widzenia. To prawo jedności daje nam pożywienie i to samo prawo zabija wielu w wyniku wypadków lub nieszczęść.

Stwierdzamy więc, że ten świat nie jest ani optymistyczny, ani pesymistyczny; jest to mieszanka obu, a w miarę upływu czasu przekonamy się, że cała wina została zdjęta z natury i zrzucona na nasze własne barki. Jednocześnie Wedanta wskazuje drogę wyjścia, ale nie przez zaprzeczanie złu, ponieważ odważnie analizuje fakt taki, jaki jest i nie stara się niczego ukrywać. Nie jest beznadziejna; nie jest agnostycka. Odnajduje lekarstwo, ale chce to lekarstwo postawić na niewzruszonych podstawach: nie zamykając dziecku buzi i zaślepiając mu oczy czymś, co jest nieprawdą, o czym dziecko przekona się za kilka dni. Pamiętam, że gdy byłem młody, ojciec młodego mężczyzny zmarł i pozostawił go w trudnej sytuacji, z dużą rodziną na utrzymaniu, a on odkrył, że przyjaciele jego ojca nie chcą mu pomóc. Odbył rozmowę z duchownym, który zaoferował tę pociechę: „Och, wszystko jest dobre, wszystko jest posłane dla naszego dobra”. To stara metoda, polegająca na przyłożeniu płatka złota do starej rany. To wyznanie słabości, absurdalności. Młodzieniec odszedł, a sześć miesięcy później kapłanowi urodził się syn i wydał na jego cześć przyjęcie dziękczynne, na które zaproszono młodzieńca. Duchowny modlił się: „Dziękuję Bogu za Jego miłosierdzie”. Młody człowiek wstał i powiedział: „Przestań, to wszystko jest nieszczęście”. Duchowny zapytał: „Dlaczego?” „Ponieważ kiedy umarł mój ojciec, powiedziałeś, że to było dobre, choć pozornie złe, więc teraz to jest pozornie dobre, ale naprawdę złe”. Czy to jest sposób na uzdrowienie nieszczęścia świata? Bądź dobry i zmiłuj się nad cierpiącymi. Nie próbuj tego łatać, nic nie uleczy tego świata; wyjdź poza niego.

To świat dobra i zła. Wszędzie tam, gdzie jest dobro, podąża zło, ale poza tymi wszystkimi manifestacjami, wszystkimi tymi sprzecznościami, Wedanta odkrywa tę Jedność. Mówi: „Porzućcie to, co złe, i porzućcie to, co dobre”. Co wtedy pozostaje? Za dobrem i złem stoi coś, co jest twoje, prawdziwy ty, poza wszelkim złem i poza wszelkim dobrem i to jest to, co manifestuje się jako dobro i zło. Wiedz to najpierw i wtedy dopiero będziesz prawdziwym optymistą, a nie wcześniej; bo wtedy będziesz mógł wszystko kontrolować. Kontroluj te przejawy, a będziesz mógł manifestować prawdziwe „ja”. Najpierw bądź panem samego siebie, powstań i bądź wolny, wyjdź poza nawias tych praw, bo te prawa nie rządzą tobą bezwzględnie, są tylko częścią twojego jestestwa. Najpierw przekonaj się, że nie jesteś niewolnikiem natury, nigdy nie byłeś i nigdy nie będziesz; że ta natura, nieskończona jak myślisz, jest tylko skończoną kroplą w oceanie, a twoja Dusza jest oceanem; jesteś ponad gwiazdami, słońcem i księżycem. Są one jak zwykłe bąbelki w porównaniu z twoją nieskończoną istotą. Wiedz o tym, a będziesz panował zarówno nad dobrem, jak i złem. Tylko wtedy zmieni się cała wizja, a ty wstaniesz i powiesz: „Jakie piękne jest dobro i jak cudowne jest zło!”

Tego właśnie uczy Wedanta. Nie proponuje żadnego niedbałego lekarstwa polegającego na zakrywaniu ran złotymi płatkami, a im bardziej rana się ropieje, tym więcej jest nakładanych płatków złota. To życie jest twardym faktem; przebij się przez to odważnie, chociaż może to być diament; nieważne, dusza jest silniejsza. Nie nakłada żadnej odpowiedzialności na małych bogów; bo sami jesteście twórcami własnego losu. Zadajecie sobie cierpienie, czynicie dobro i zło, i to wy zakrywacie oczy rękami i mówicie, że jest ciemno. Zabierz ręce i zobacz światło; jesteś świetlista, jesteś doskonała już od samego początku. Teraz rozumiemy werset: „Ten idzie od śmierci do śmierci, kto widzi tutaj wielu”. Zobacz tego Jednego i bądź wolny.

Jak mamy to zobaczyć? Ten umysł, tak zwiedziony, tak słaby, tak łatwo prowadzony, nawet ten umysł może być silny i może uchwycić przebłysk tej wiedzy, tej Jedności, która ratuje nas od śmierci wciąż na nowo. Tak jak deszcz padający na górę spływa różnymi strumieniami po zboczach góry, tak wszystkie energie, które tu widzicie, pochodzą z tej jednej Jednostki. Stała się wieloraka spadając na Maję. Nie biegaj za wielością; idź w stronę Jedynego. „Jest we wszystkim, co się rusza; jest we wszystkim, co czyste; On wypełnia wszechświat; On jest w ofierze; On jest gościem w domu; On jest w człowieku, w wodzie, w zwierzętach, w prawdzie; On jest Wielki. Tak jak ogień przychodzący na ten świat przejawia się w różnych formach, tak też jedna Dusza wszechświata objawia się we wszystkich tych różnych formach. Tak jak powietrze przychodzące do tego wszechświata manifestuje się w różnych formach, tak Jedna Dusza wszystkich dusz, wszystkich istot, objawia się we wszystkich formach”. To jest prawdziwe dla was, kiedy zrozumieliście tę Jedność, a nie wcześniej. Wtedy jest cały optymizm, ponieważ On jest widziany wszędzie. Pytanie brzmi: jeśli to wszystko jest prawdą, że ten Czysty – Jaźń, Nieskończony – wszedł w to wszystko, jak to jest, że On cierpi, jak to jest, że staje się nieszczęśliwy, nieczysty? Nie jest, mówią Upaniszady. „Jak słońce jest przyczyną wzroku każdej istoty, a mimo to nie jest wadliwe z powodu wady jakiegokolwiek oka, tak samo Jaźń wszystkich nie jest dotknięta nieszczęściami ciała ani żadnymi nieszczęściami, które cię otaczają.” Mogę mieć jakąś chorobę i widzieć wszystko na żółto, ale słońce nie jest przez to dotknięte. „On jest Jedynym, Stwórcą wszystkiego, Władcą wszystkiego, Wewnętrzną Duszą każdej istoty – On, który czyni swoją Jedność wieloraką. Tak więc mędrcy, którzy urzeczywistniają Go jako Duszę swoich dusz – do nich należy wieczny pokój; do nikogo innego, do nikogo innego. Ten, kto w tym świecie przemijania odnajduje Tego, który nigdy się nie zmienia, ten, kto w tym wszechświecie śmierci znajduje to Jedno Życie, ten, kto w tej wielości odnajduje tę Jedność, i wszyscy ci, którzy urzeczywistniają Go jako Duszę ich dusz, do nich należy wieczny pokój, do nikogo innego, do nikogo innego. Gdzie Go znaleźć w świecie zewnętrznym, gdzie Go znaleźć w słońcach, księżycach i gwiazdach? Tam słońce nie może oświecić ani księżyc, ani gwiazdy, błyskawica nie może oświetlić tego miejsca, co dopiero mówić o tym śmiertelnym ogniu? On świeci, wszystko inne świeci. To Jego światło pożyczyli i On świeci przez nich”. Oto kolejne piękne porównanie. Ci z was, którzy byli w Indiach i widzieli, jak figowiec wyrasta z jednego korzenia i rozrasta się dookoła, zrozumieją to. On jest tym figowcem; On jest korzeniem wszystkiego i rozgałęział się, aż stał się tym wszechświatem, i jakkolwiek daleko się rozciąga, każdy z tych pni i gałęzi jest połączony.

W bramińskich częściach Wed mowa jest o różnych niebiosach, ale filozoficzne nauki Upaniszad porzucają ideę pójścia do nieba. Szczęście nie jest w tym niebie ani w tamtym niebie, jest w duszy; miejsca nic nie znaczą. Oto inny fragment, który pokazuje różne stany urzeczywistnienia „W niebie przodków, tak jak człowiek widzi rzeczy we śnie, tak widzi Prawdziwą Prawdę”. Tak jak we śnie widzimy rzeczy niewyraźne i niewyraźne, tak też widzimy tam Rzeczywistość. Jest inne niebo zwane Gandharwa, w którym jest jeszcze mniej jasne; tak jak człowiek widzi swoje odbicie w wodzie, tak widzi tam Rzeczywistość. Najwyższe niebo, jakie wyobrażają sobie Hindusi, nazywa się Brahmaloka; i w tym Prawda jest widziana znacznie wyraźniej, jak światło i cień, ale jeszcze nie całkiem wyraźnie. Ale tak jak człowiek widzi swoją własną twarz w lustrze, doskonałą, wyraźną i jasną, tak prawda jaśnieje w duszy człowieka. Najwyższe niebo jest więc w naszych duszach; największą świątynią kultu jest dusza ludzka, większa niż wszystkie niebiosa, mówi Wedanta; bo nigdzie w niebie nie możemy pojąć rzeczywistości tak wyraźnie i jasno, jak w tym życiu, we własnej duszy. Zmiana miejsca niewiele pomaga. Kiedy byłem w Indiach, myślałem, że jaskinia da mi wyraźniejszy obraz. Stwierdziłem, że tak nie jest. Wtedy pomyślałem, że zrobi to las w Waranasi. Ale ta sama trudność istniała wszędzie, ponieważ tworzymy własne światy. Jeśli ja jestem zły, cały świat jest dla mnie zły. Tak mówi Upaniszada. I to samo dotyczy wszystkich światów. Jeśli umrę i pójdę do nieba, powinienem znaleźć to samo, ponieważ dopóki nie będę czysty, nie ma sensu chodzić do jaskiń ani do lasów, ani do Waranasi, ani do nieba, a jeśli wypolerowałem swoje lustro, nie ma to znaczenia tam, gdzie mieszkam, otrzymuję Rzeczywistość taką, jaka jest. Nie ma więc sensu biegać tu i tam i na próżno tracić energię, którą należy spożytkować tylko na polerowanie lustra. Ta sama idea jest ponownie wyrażona: „Nikt Go nie widzi, nikt nie widzi Jego postaci oczami. To w umyśle, w czystym umyśle, można Go zobaczyć i uzyskuje się tę nieśmiertelność”.

Tych, którzy byli na letnich wykładach Rādźa–Jogi z pewnością zainteresuje fakt, że nauczano wtedy innego rodzaju Jogi. Joga, którą teraz rozważamy, polega głównie na kontrolowaniu zmysłów. Kiedy dusza ludzka trzyma zmysły jako niewolników, kiedy nie mogą już przeszkadzać umysłowi, Jogin osiągnął cel. „Kiedy wszystkie próżne pragnienia serca zostaną porzucone, wtedy ten śmiertelnik staje się nieśmiertelny, wtedy staje się jednym z Bogiem nawet tutaj. Kiedy wszystkie węzły serca zostaną rozerwane, wtedy śmiertelnik staje się nieśmiertelny i cieszy się Brahmanem Tutaj." Tu, na tej ziemi, nigdzie indziej.

W tym miejscu należy powiedzieć kilka słów. Na ogół usłyszycie, że ta Wedanta, ta filozofia i inne wschodnie systemy patrzą tylko na coś poza życiem, porzucając przyjemności i zmagania tego życia. Ten pomysł jest całkowicie błędny. Tak mówią tylko ignoranci, którzy nic nie wiedzą o myśli Wschodu i nigdy nie mieli dość rozumu, by zrozumieć cokolwiek z jej prawdziwej nauki. Wręcz przeciwnie, czytamy w naszych pismach świętych, że nasi filozofowie nie chcą podróżować do innych światów, ale deprecjonują je jako miejsca, w których ludzie płaczą i śmieją się tylko przez chwilę, a potem umierają. Dopóki jesteśmy słabi, będziemy musieli przechodzić przez te doświadczenia; ale cokolwiek jest prawdą, jest tutaj, a to jest dusza ludzka. Podkreśla się również to, że popełniając samobójstwo, nie możemy uciec przed nieuniknionym; nie możemy tego uniknąć. Ale właściwą drogę trudno znaleźć. Hindusi są tak samo praktyczni jak zachodni, tylko różnimy się poglądami na życie. Jeden mówi: zbuduj dobry dom, miejmy dobre ubrania i jedzenie, kulturę intelektualną i tak dalej, bo na tym polega całe życie; i pod tym względem jest niezwykle praktyczny. Ale Hindus mówi, że prawdziwa wiedza o świecie oznacza wiedzę o duszy, metafizykę; i chce się cieszyć tym życiem. W Ameryce żył wielki agnostyk, bardzo szlachetny człowiek, bardzo dobry człowiek i bardzo dobry mówca. Wykładał religię, co jak powiedział, było bezużyteczne; po co zawracać sobie głowę innymi światami? Zastosował to porównanie; mamy tutaj pomarańczę i chcemy wycisnąć z niej cały sok. Spotkałem go kiedyś i powiedziałem: „Całkowicie się z tobą zgadzam. Mam trochę owoców i też chcę wycisnąć sok. Nasza różnica polega na wyborze owocu. Ty chcesz pomarańczę, a ja wolę mango. Myślisz, że wystarczy tu mieszkać, jeść, pić i mieć trochę wiedzy naukowej, ale nie masz prawa twierdzić, że to każdemu smakuje. Taka koncepcja jest dla mnie niczym. Gdybym tylko miał się nauczyć, jak jabłko upadnie na ziemię lub jak prąd elektryczny wstrząsa moimi nerwami, popełniłbym samobójstwo. Chcę zrozumieć sedno rzeczy, samo jądro. Twoim studium są przejawy życia, moim jest samo życiem. Moja filozofia mówi, że musisz je poznać i wyrzucić ze swego umysłu wszelkie myśli o niebie i piekle i wszelkie inne przesądy, choćby istniały w tym samym sensie, w jakim istnieje ten świat. Muszę poznać sedno tego życia, samą jego istotę, czym jest, nie tylko jak to działa i jakie są tego przejawy. Chcę wiedzieć ‘dlaczego’ wszystkiego, a dzieciom zostawiam ‘jak’. Jak powiedział jeden z waszych rodaków: „Kiedy palę papierosa, gdybym miał napisać książkę, byłaby to nauka o papierosach”. Dobrze i wspaniale jest być naukowcem, niech Bóg im błogosławi w ich poszukiwaniach; ale kiedy człowiek mówi, że to jest wszystko, mówi głupstwa, nie dbając o poznanie racji bytu życia, nigdy nie badając samego istnienia. Mogę argumentować, że cała twoja wiedza to nonsens, bez podstaw. Studiujecie przejawy życia, a kiedy pytam was, czym jest życie, odpowiadacie, że nie wiecie. Studiuj sobie swoje studia, ale zostaw mnie moim”.

Jestem praktyczny, bardzo praktyczny, na swój sposób. Więc twój pomysł, że tylko Zachód jest praktyczny, jest nonsensem. Ty jesteś praktyczny w jeden sposób, a ja w inny. Istnieją różne typy ludzi i umysłów. Jeśli człowiekowi na Wschodzie mówi się, że dowie się prawdy, stojąc na jednej nodze przez całe życie, będzie podążał tą metodą. Jeśli ludzie na Zachodzie usłyszą, że gdzieś w niecywilizowanym kraju znajduje się kopalnia złota, tysiące ludzi zmierzy się z niebezpieczeństwami w nadziei zdobycia złota; i być może tylko jednemu się to udaje. Ci sami ludzie słyszeli, że mają dusze, ale zadowalają się pozostawieniem opieki nad nimi kościołowi. Pierwszy człowiek nie zbliży się do dzikusów, mówi, że to może być niebezpieczne. Ale jeśli powiemy mu, że na szczycie wysokiej góry mieszka wspaniały mędrzec, który może dać mu wiedzę o duszy, spróbuje wspiąć się na nią nawet jeśli zginie podczas próby. Oba typy ludzi są praktyczne, ale błąd polega na postrzeganiu tego świata jako całości życia. Twój jest zanikającym punktem rozkoszy zmysłów – nie ma w nim nic trwałego, przynosi tylko coraz więcej nieszczęścia – podczas gdy mój przynosi wieczny spokój.

Nie twierdzę, że Twój pogląd jest zły, proszę bardzo. Wychodzi z niego wielkie dobro i błogosławieństwo, ale nie potępiaj zatem mojego poglądu. Mój też jest praktyczny na swój sposób. Pracujmy wszyscy nad własnymi planami. Obyśmy wszyscy byli równie praktyczni po obu stronach. Widziałem kilku naukowców, którzy byli równie praktyczni, zarówno jako naukowcy, jak i ludzie duchowi i mam wielką nadzieję, że z biegiem czasu cała ludzkość będzie sprawna w ten sam sposób. Kiedy woda w czajniku się gotuje, jeśli obserwujesz to zjawisko, widzisz najpierw unoszący się jeden bąbel, potem drugi i tak dalej, aż w końcu wszystkie się połączą i nastąpi ogromne zamieszanie. Ten świat jest bardzo podobny. Każda jednostka jest jak bańka, a narody przypominają wiele baniek. Stopniowo narody te łączą się i jestem pewien, że nadejdzie dzień, w którym separacja zniknie i objawi się Jedność, do której wszyscy zmierzamy. Musi nadejść czas, kiedy każdy człowiek będzie równie intensywnie praktyczny w świecie naukowym, jak i duchowym, a wtedy ta Jedność, harmonia Jedności, przeniknie cały świat. Cała ludzkość stanie się Dźiwanmuktami – wolnymi za życia. Wszyscy walczymy ku temu celowi poprzez naszą zazdrość i nienawiść, poprzez naszą miłość i współpracę. Ogromny strumień płynie w stronę oceanu, niosąc nas wszystkich; i chociaż jak słomki i skrawki papieru możemy czasami unosić się bez celu, na dłuższą metę z pewnością dołączymy do Oceanu Życia i Błogości.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#74 2023-06-16 00:47:40

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Wolność Duszy

(Wygłoszone w Londynie, 5 listopada 1896)

Katha Upaniszada, którą studiowaliśmy, została napisana znacznie później niż ta, do której teraz się zwracamy – Czāndogja. Język jest bardziej nowoczesny, a myśl bardziej zorganizowana. W starszych Upaniszadach język jest bardzo archaiczny, podobnie jak część hymnów Wed i czasami trzeba przebrnąć przez masę niepotrzebnych rzeczy aby dotrzeć do podstawowych doktryn. Rytualistyczna literatura o której wam mówiłem, która tworzy drugą część Wed, pozostawiła wiele śladów na tej starej Upaniszadzie, tak, że ponad połowa z niej nadal jest rytualna. Jest jednak jedna wielka korzyść ze studiowania bardzo starych Upaniszad. Śledzisz niejako historyczny rozwój idei duchowych. W nowszych Upaniszadach duchowe idee zostały zebrane i zgromadzone w jednym miejscu; tak jak na przykład w Bhagawad Gitā, którą być może możemy uważać za ostatnią z Upaniszad, nie znajdujemy żadnego śladu tych rytualnych idei. Gita jest jak bukiet złożony z pięknych kwiatów duchowych prawd zebranych z Upaniszad. Ale w Gicie nie można studiować powstania idei duchowych, nie można prześledzić ich źródła. Aby to zrobić, jak wielu zauważyło, musisz studiować Wedy. Wielka idea świętości, która była związana z tymi księgami uchroniła je od okaleczenia bardziej niż jakąkolwiek inną księgę na świecie. Zachowały się w nich wszystkie myśli na poziomie najwyższym i najniższym, istotne i nieistotne, najbardziej uszlachetniające nauki i najprostsze sprawy szczegółowe stoją obok siebie; bo nikt nie odważył się ich dotknąć. Przychodzili komentatorzy i próbowali je wygładzić i wydobyć wspaniałe nowe pomysły ze starych rzeczy; próbowali znaleźć idee duchowe nawet w najzwyklejszych wypowiedziach, ale teksty pozostały i jako takie są najwspanialszym studium historycznym. Wszyscy wiemy, że w pismach każdej religii dokonano zmian, które odpowiadały rosnącej duchowości późniejszych czasów; tu zmieniono jedno słowo, tam dodano inne, i tak dalej. Prawdopodobnie nie zrobiono tego w literaturze wedyjskiej, a jeśli kiedykolwiek to zrobiono, jest to prawie niezauważalne. Mamy więc tę wielką zaletę, że możemy studiować myśli w ich pierwotnym znaczeniu, zauważać, jak się rozwijały, jak z materialistycznych idei wyłaniają się coraz subtelniejsze idee duchowe, aż osiągnęły swój najwyższy szczyt w Wedancie. Istnieją również opisy niektórych starych obyczajów i zwyczajów, ale nie pojawiają się one zbyt często w Upaniszadach. Użyty język jest osobliwy, zwięzły, mnemoniczny.

Autorzy tych książek po prostu zapisali te wersy, aby pomóc zapamiętać pewne fakty, które jak przypuszczali, były już dobrze znane. Być może w narracji, którą opowiadają, przyjmują za pewnik, że jest ona dobrze znana wszystkim, do których się zwracają. W ten sposób powstaje wielka trudność, prawie nie znamy prawdziwego znaczenia którejkolwiek z tych historii, ponieważ tradycje prawie wymarły, a ta odrobina, która z nich pozostała, została bardzo przesadzona. Nałożono na nie wiele nowych interpretacji, tak, że kiedy można je znaleźć w Puranach, stały się one już lirycznymi poematami. Podobnie jak na Zachodzie, w rozwoju politycznym ras zachodnich znajdujemy ten wyraźny fakt, że nie mogą one znieść absolutnej władzy, że zawsze starają się uniemożliwić jednemu człowiekowi panowanie nad nimi i stopniowo postępują do coraz to wyższych idei demokratycznych, coraz to wyższych idei wolności fizycznej, tak też w metafizyce indyjskiej dokładnie to samo zjawisko pojawia się w rozwoju życia duchowego. Wielość bogów ustąpiła miejsca jednemu Bogu wszechświata, a w Upaniszadach jest bunt nawet przeciwko temu jednemu Bogu. Pomysł, by wielu władców wszechświata rządziło ich przeznaczeniem był nie tylko nie do zniesienia, ale także nie do zniesienia było to, że wszechświatem tym powinna rządzić jedna osoba. To jest pierwsza rzecz, która nas uderza. Pomysł rośnie i rośnie, aż osiąga punkt kulminacyjny. W prawie wszystkich Upaniszadach znajdujemy nadchodzący na końcu punkt kulminacyjny, a jest nim detronizacja tego Boga wszechświata. Osobowość Boga znika, pojawia się bezosobowość. Bóg nie jest już osobą, nie jest już istotą ludzką, jakkolwiek wyolbrzymioną i przesadzoną, która rządzi tym wszechświatem, ale stał się zasadą wcieloną w każdą istotę, immanentną w całym wszechświecie. Byłoby nielogiczne przejść od Boga Osobowego do Bezosobowego, a jednocześnie pozostawić człowieka jako osobę. Tak więc osobowy człowiek jest rozbity, a człowiek jako zasada jest budowany. Osoba jest tylko zjawiskiem, kryje się za nią zasada. W ten sposób z obu stron jednocześnie obserwujemy rozpad osobowości i zbliżanie się do zasad, Osobowy Bóg zbliża się do Bezosobowego, osobowy człowiek zbliża się do Bezosobowego Człowieka. Potem nadchodzą kolejne etapy stopniowego zbiegania się dwóch rozwijających się linii Bezosobowego Boga i Bezosobowego Człowieka. A Upaniszady ucieleśniają etapy, przez które te dwie linie w końcu stają się jednym i ostatnim słowem każdej Upaniszady jest: „Ty jesteś Tym”. Jest tylko Jedna Wiecznie Błoga Zasada i to Jedno manifestuje się jako cała ta różnorodność.

Potem przyszli filozofowie. Wydaje się, że w tym momencie zakończyło się dzieło Upaniszad; następne podjęli filozofowie. Ramy dały im Upaniszady i musieli uzupełnić szczegóły. Naturalnie pojawiłoby się więc wiele pytań. Przyjmując za pewnik, że istnieje tylko Jedna Bezosobowa Zasada, która przejawia się we wszystkich tych różnorodnych formach, jak to się dzieje, że Jedno staje się wieloma? Jest to inny sposób postawienia tego samego starego pytania, które w swojej prymitywnej formie pojawia się w ludzkim sercu jako badanie przyczyny zła i tak dalej. Dlaczego zło istnieje na świecie i jaka jest jego przyczyna? Ale to samo pytanie zostało teraz udoskonalone, wyabstrahowane. Nie pyta się już z platformy zmysłów, dlaczego jesteśmy nieszczęśliwi, ale z platformy filozofii. Jak to się dzieje, że ta Jedna Zasada staje się wieloraka? A odpowiedzią, jak widzieliśmy, najlepszą odpowiedzią, jaką dały Indie, jest teoria Maji, która mówi, że tak naprawdę nie stała się różnorodna, że naprawdę nie utraciła nic ze swojej prawdziwej natury. Różnorodność jest tylko pozorna. Człowiek jest tylko pozornie osobą, ale w rzeczywistości jest Istotą Bezosobową. Bóg jest osobą tylko pozornie, ale tak naprawdę jest Istotą Bezosobową.

Nawet w tej odpowiedzi były kolejne etapy, a filozofowie różnili się w swoich opiniach. Wszyscy indyjscy filozofowie nie dopuszczali tej teorii Maji. Prawdopodobnie większość z nich tego nie zrobiła. Istnieją dualiści, z prymitywnym rodzajem dualizmu, którzy nie pozwolili na postawienie pytania, ale stłumili je w chwili jego narodzin. Powiedzieli: „Nie masz prawa zadawać takich pytań, nie masz prawa prosić o wyjaśnienie; taka jest po prostu wola Boża i musimy się jej spokojnie poddać. Nie ma wolności dla ludzkiej duszy. Wszystko jest z góry przesądzone – co będziemy robić, mieć, czym będziemy się cieszyć i przez co cierpieć; a kiedy cierpienie nadejdzie, naszym obowiązkiem jest cierpliwie je znosić;, jeśli tego nie zrobimy, tym bardziej zostaniemy ukarani. Skąd o tym wiemy? Ponieważ Wedy tak mówią”. A więc mają swoje teksty i swoje znaczenia i chcą je narzucić.

Są inni, którzy, choć nie uznają teorii Maji, stoją pośrodku. Mówią, że całe to stworzenie tworzy niejako ciało Boga. Bóg jest Duszą wszystkich dusz i całej natury. W przypadku dusz indywidualnych skurczenie pochodzi od złych uczynków. Kiedy człowiek czyni coś złego, jego dusza zaczyna się kurczyć, a jego moc maleje i maleje, aż do chwili, gdy zacznie czynić dobre uczynki, kiedy znów się rozszerzy. Jedna idea wydaje się być powszechna we wszystkich systemach indyjskich i myślę, że we wszystkich systemach na świecie, czy o tym wiedzą czy nie i to właśnie powinienem nazwać boskością człowieka. Nie ma na świecie jednego systemu, żadnej prawdziwej religii, która nie głosiłaby idei, że dusza ludzka, jakakolwiek by nie była i jakikolwiek jest jej stosunek do Boga, jest zasadniczo czysta i doskonała, niezależnie od tego, czy wyraża się to w języku mitologii, alegorii czy filozofii. Jego prawdziwą naturą jest błogosławieństwo i moc, a nie słabość i nędza. W jakiś sposób to nieszczęście nadeszło. Aby wyjaśnić jak przyszło to nieszczęście prymitywne systemy mogą nazywać to uosobieniem zła, diabłem lub Arymanem. Inne systemy mogą próbować uczynić Boga i diabła jednym, który unieszczęśliwia jednych, a innych uszczęśliwia bez żadnego powodu. Jeszcze inni, bardziej rozważni wprowadzają teorię Maji i tak dalej. Ale jeden fakt jasno się wyróżnia i właśnie z tym mamy do czynienia. W końcu te idee i systemy filozoficzne to tylko gimnastyka umysłu, ćwiczenia intelektualne. Jedyną wielką ideą, która wydaje mi się jasna i wypływa z mnóstwa przesądów w każdym kraju i w każdej religii, jest jedna świetlana idea, że człowiek jest boski, że boskość jest naszą naturą.

Cokolwiek innego przychodzi, jest zwykłym nałożeniem, jak nazywa to Wedanta. Coś zostało nałożone, ale ta boska natura nigdy nie umiera. Zarówno w najbardziej zdegradowanych, jak i w najbardziej świętych jest zawsze obecna. Trzeba ją przywołać i sama zadziała. Musimy prosić, a ona się objawi. Dawni ludzie wiedzieli, że ogień żyje w krzemieniu i suchym drewnie, ale aby go wywołać, konieczne było tarcie. Tak więc ten ogień wolności i czystości jest naturą każdej duszy, a nie cechą, ponieważ cechy można nabyć, a zatem można je utracić. Dusza jest jednością z Wolnością, dusza jest jednością z Istnieniem i dusza jest jednością z Wiedzą. Sat–Ćit–Ānanda – Istnienie–Wiedza–Absolutna Błogość – jest naturą, pierworództwem Duszy, a wszystkie manifestacje, które widzimy, są Jej przejawami, przejawiającymi się niejasno lub jasno. Nawet śmierć jest tylko przejawem tego Prawdziwego Istnienia. Narodziny i śmierć, życie i rozkład, degeneracja i odrodzenie – wszystko to jest przejawem tej Jedności. Tak więc wiedza, jakkolwiek się przejawia, czy to jako ignorancja, czy jako uczenie się, jest jedynie manifestacją tej samej Ćit, esencji wiedzy; różnica jest tylko w stopniu, a nie w naturze. Różnica w wiedzy między najniższym robakiem, który pełza pod naszymi stopami, a największym geniuszem, jaki świat może wyprodukować, dotyczy tylko stopnia, a nie rodzaju. Myśliciel wedantyjski odważnie mówi, że przyjemności w tym życiu, nawet najbardziej zdegradowane, są jedynie przejawami tej Jedynej Boskiej Błogości, Esencji Duszy.

Ta idea wydaje się być najbardziej widoczna w Wedancie i jak powiedziałem wydaje mi się, że wyznaje ją każda religia. Nie znam jeszcze religii, która tego nie robi. Jest to jedna uniwersalna idea działająca we wszystkich religiach. Weźmy na przykład Biblię. Znajdujemy tam alegoryczne stwierdzenie, że pierwszy człowiek Adam był czysty i że jego czystość została zniszczona przez jego późniejsze złe czyny. Z tej alegorii jasno wynika, że uważali oni, że natura człowieka pierwotnego była doskonała. Nieczystości, które widzimy, słabości, które odczuwamy są tylko nakładaniem się na tę naturę, a późniejsza historia religii chrześcijańskiej pokazuje, że wierzy ona również w możliwość, ba, w pewność odzyskania tego starego stanu. To jest cała historia Biblii, Starego i Nowego Testamentu razem. Tak samo było z Mahometanami: oni także wierzyli w Adama i jego czystość, a dzięki Mahometowi została otwarta droga do odzyskania tego utraconego stanu. Tak samo jest z Buddystami: oni wierzą w stan zwany Nirwaną, który jest poza tym względnym światem. Jest dokładnie tym samym, co Brahman Wedantystów, a cały system Buddystów opiera się na idei odzyskania utraconego stanu Nirwany. W każdym systemie znajdujemy tę doktrynę, że nie możesz otrzymać niczego, co już nie jest twoje. Nie jesteś dłużny nikomu w tym wszechświecie. Dochodzisz swojego prawa do własnego pierworództwa, jak to zostało najbardziej poetycko wyrażone przez wielkiego filozofa wedantyjskiego w tytule jednej z jego książek – „Osiągnięcie naszego własnego imperium”. To imperium jest nasze; straciliśmy je i musimy ją odzyskać. Mājāwādin mówi jednak, że utrata imperium była halucynacją; nigdy go nie straciłeś. To jedyna różnica.

Chociaż wszystkie systemy zgadzają się do tej pory, że mieliśmy imperium i że je straciliśmy, dają nam różne rady, jak je odzyskać. Jeden mówi, że musisz odprawiać pewne ceremonie, płacić określone sumy pewnym bożkom, jeść określone rodzaje pożywienia, żyć w szczególny sposób, aby odzyskać to imperium. Inny mówi, że jeśli płaczecie, padacie na twarz i prosicie o przebaczenie jakąś Istotę poza naturą, odzyskacie to imperium. Znowu inny mówi, że jeśli kochasz taką Istotę z całego serca, odzyskasz to imperium. Wszystkie te różnorodne porady znajdują się w Upaniszadach. W miarę jak będę kontynuował, przekonasz się, że tak jest. Ale ostatnią i największą radą jest to, że wcale nie musisz płakać. Nie musisz przechodzić przez te wszystkie ceremonie i nie musisz zwracać uwagi na to, jak odzyskać swoje imperium, ponieważ nigdy go nie straciłeś. Dlaczego miałbyś szukać tego, czego nigdy nie straciłeś? Już jesteś czysty, już jesteś wolny. Jeśli myślisz, że jesteś wolny, w tej chwili jesteś wolny, a jeśli myślisz, że jesteś związany, będziesz związany. To bardzo odważne stwierdzenie i tak jak powiedziałem wam na początku tego kursu, będę musiał mówić do was bardzo odważnie. Teraz może cię to przerażać, ale kiedy się nad tym zastanowisz i zdasz sobie z tego sprawę w swoim własnym życiu, wtedy przekonasz się, że to co mówię jest prawdą. Zakładając bowiem, że wolność nie leży w twojej naturze, w żaden sposób nie możesz stać się wolnym. Przypuśćmy, że byłeś wolny i w jakiś sposób utraciłeś tę wolność, to pokazuje, że nie byłeś wolny od samego początku. Gdybyś był wolny, co mogłoby sprawić, że ją utraciłeś? Niezależnego nigdy nie można uzależnić; jeśli jest naprawdę zależny, jego niezależność była halucynacją.

Z tych dwóch stron, którą więc wybierzesz? Jeśli powiesz, że dusza była z natury czysta i wolna, to naturalnie wynika z tego, że we wszechświecie nie było nic, co mogłoby ją związać lub ograniczyć. Ale jeśli w przyrodzie było coś, co mogłoby związać duszę, to naturalnie wynika z tego, że nie była wolna, a twoje twierdzenie, że była wolna, jest złudzeniem. Jeśli więc możliwe jest osiągnięcie wolności, wniosek jest nieunikniony, że dusza jest z natury wolna. Nie może być inaczej. Wolność oznacza niezależność od czegokolwiek na zewnątrz, a to oznacza, że nic poza nią samą nie może oddziaływać na nią jako przyczyna. Dusza jest bezprzyczynowa i z tego wynikają wszystkie nasze wielkie idee. Nie możesz ustalić nieśmiertelności duszy, jeśli nie uznasz, że jest ona z natury wolna, czyli innymi słowy, że nie może na nią oddziaływać nic z zewnątrz. Śmierć bowiem jest skutkiem wywołanym przez jakąś zewnętrzną przyczynę. Piję truciznę i umieram, pokazując w ten sposób, że na moje ciało może oddziaływać coś zewnętrznego, co nazywa się trucizną. Ale jeśli prawdą jest, że dusza jest wolna, wynika z tego naturalnie, że nic nie może jej dotknąć i nigdy nie może umrzeć. Wolność, nieśmiertelność, błogosławieństwo, wszystko zależy od tego, czy dusza jest poza prawem przyczynowości, poza tą Mają. Z tych dwóch, które weźmiesz? Albo uczyń pierwsze złudzeniem, albo drugie złudzeniem. Z pewnością uczynię z drugiego złudzenie. Jest to bardziej zgodne ze wszystkimi moimi uczuciami i aspiracjami. Doskonale zdaję sobie sprawę, że z natury jestem wolny i nie przyznam się, że ta niewola jest prawdziwa, a moja wolność złudzeniem.

Ta dyskusja toczy się we wszystkich filozofiach, w takiej czy innej formie. Nawet w najnowocześniejszych filozofiach pojawia się ta sama dyskusja. Są dwie strony. Jedna mówi, że nie ma duszy, że idea duszy jest złudzeniem powstałym w wyniku powtarzającego się przemieszczania cząstek lub materii, powodującego połączenie, które nazywacie ciałem lub mózgiem; że wrażenie wolności jest wynikiem drgań i ruchów oraz ciągłego przemieszczania się tych cząstek. Były sekty buddyjskie, które podzielały ten pogląd i ilustrowały to następującym przykładem: jeśli młodzi wezmą pochodnię i szybko nią zakręcą, powstanie krąg światła. To koło tak naprawdę nie istnieje, bo pochodnia co chwilę zmienia miejsce. Jesteśmy tylko wiązkami małych cząstek, które w swoim szybkim wirowaniu wywołują złudzenie trwałej duszy. Druga strona twierdzi, że w szybkim następstwie myśli materia pojawia się jako złudzenie i tak naprawdę nie istnieje. Widzimy więc, że jedna strona twierdzi, że duch jest złudzeniem, a druga, że materia jest złudzeniem. Którą stronę weźmiesz? Oczywiście weźmiemy ducha i odrzucimy materię. Argumenty są podobne dla obu ale po stronie ducha argument jest nieco silniejszy. Bo nikt nigdy nie widział czym jest materia. Możemy tylko czuć siebie. Nigdy nie znałem człowieka, który potrafiłby wyczuć materię na zewnątrz siebie. Nikt nigdy nie był w stanie wyskoczyć poza siebie. Dlatego argument jest nieco silniejszy po stronie ducha. Po drugie, teoria ducha wyjaśnia wszechświat, podczas gdy materializm go nie wyjaśnia. Dlatego wyjaśnienie materialistyczne jest nielogiczne. Jeśli sprowadzisz wszystkie filozofie i przeanalizujesz je, przekonasz się, że sprowadzają się one do jednego lub drugiego z tych dwóch stanowisk. Także tutaj, w bardziej zawiłej formie, w bardziej filozoficznej formie, znajdujemy to samo pytanie o naturalną czystość i wolność. Jedna strona mówi, że pierwsza to złudzenie, a druga, że druga to złudzenie. I oczywiście opowiadamy się po drugiej stronie, wierząc, że nasza niewola jest złudzeniem.

Rozwiązaniem Wedanty jest to, że nie jesteśmy związani, jesteśmy już wolni. Nie tylko to, ale mówienie lub myślenie, że jesteśmy związani, jest niebezpieczne – to błąd, to autohipnoza. Gdy tylko powiesz: „Jestem związany”, „Jestem słaby”, „Jestem bezradny”, biada ci; przykuwasz do siebie jeszcze jeden łańcuch. Nie mów tak, nie myśl tak. Słyszałem o człowieku, który mieszkał w lesie i dzień i noc powtarzał „Śiwoham” – jestem Błogosławionym – i pewnego dnia rzucił się na niego tygrys i odciągnął go, by go zabić; ludzie po drugiej stronie rzeki widzieli to i słyszeli głos, dopóki głos w nim pozostał, mówiący „Śiwoham” – nawet w samej paszczy tygrysa. Takich ludzi było wielu. Znane są przypadki ludzi, którzy będąc porąbani na kawałki, błogosławili swoich wrogów. „Ja jestem Nim, ja jestem Nim i ty też. Jestem czysty i doskonały, tak samo jak wszyscy moi wrogowie. Ty jesteś Nim i ja też”. To jest pozycja siły. Niemniej jednak w religiach dualistów są wielkie i cudowne rzeczy; wspaniała jest idea Osobowego Boga poza naturą, którego czcimy i kochamy. Czasami ta myśl jest bardzo kojąca. Ale, jak mówi Wedanta, ukojenie jest podobne do działania opiatów, a nie naturalne. Na dłuższą metę przynosi to słabość, a tym, czego dzisiejszy świat pragnie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej jest siła. To słabość, mówi Wedanta, jest przyczyną wszelkiego nieszczęścia na tym świecie. Słabość jest jedyną przyczyną cierpienia. Stajemy się nieszczęśliwi, ponieważ jesteśmy słabi. Kłamiemy, kradniemy, zabijamy i popełniamy inne przestępstwa, ponieważ jesteśmy słabi. Cierpimy, bo jesteśmy słabi. Umieramy, bo jesteśmy słabi. Tam, gdzie nic nas nie osłabia, nie ma śmierci ani smutku. Jesteśmy nieszczęśliwi przez złudzenie. Porzuć złudzenia, a wszystko zniknie. To jest naprawdę proste i jasne. Poprzez te wszystkie filozoficzne dyskusje i niesamowitą gimnastykę umysłową dochodzimy do tej jednej religijnej idei, najprostszej na całym świecie.

Monistyczna Wedanta jest najprostszą formą, w której można umieścić prawdę. Nauczanie dualizmu było ogromnym błędem popełnionym w Indiach i gdzie indziej, ponieważ ludzie nie patrzyli na ostateczne zasady, a myśleli tylko o procesie, który jest naprawdę bardzo skomplikowany. Dla wielu te wspaniałe filozoficzne i logiczne twierdzenia były alarmujące. Myśleli, że tych rzeczy nie można uczynić uniwersalnymi, że nie można ich stosować w codziennym życiu praktycznym i że pod przykrywką takiej filozofii pojawi się wiele swobody życia.

Ale wcale nie wierzę, że idee monistyczne głoszone światu mogłyby wytworzyć niemoralność i słabość. Wręcz przeciwnie, mam powody sądzić, że jest to jedyne lekarstwo, jakie istnieje. Jeśli to prawda, to po co pozwalać ludziom pić wodę z rowów, kiedy płynie strumień życia? Jeśli to prawda, że wszyscy są czyści, dlaczego w tej chwili nie nauczać tego całego świata? Dlaczego nie nauczać tego głosem grzmotu każdego rodzącego się człowieka, świętych i grzeszników, mężczyzn, kobiety i dzieci, człowieka na tronie i człowieka zamiatającego ulice?

Wydaje się to teraz bardzo dużym i bardzo wielkim przedsięwzięciem; dla wielu wydaje się to bardzo zaskakujące, ale to z powodu przesądów, nic więcej. Jedząc wszelkiego rodzaju złe i niestrawne jedzenie lub głodząc się nie jesteśmy w stanie zjeść dobrego posiłku. Od dzieciństwa słuchaliśmy słów słabości. Słyszysz, jak ludzie mówią, że nie wierzą w duchy, ale jednocześnie jest bardzo niewielu, którzy nie mają trochę przerażającego wrażenia w ciemności. To po prostu przesąd. Tak też jest ze wszystkimi przesądami religijnymi. Są ludzie w tym kraju, którzy pomyśleliby, że cała religia zniknęła gdybym im powiedział, że nie ma takiej istoty jak diabeł. Wiele osób mówiło mi, jak może istnieć religia bez diabła? Jak może istnieć religia bez kogoś, kto by nami kierował? Jak możemy żyć bez bycia rządzonym przez kogoś? Lubimy być tak traktowani, bo przyzwyczailiśmy się do tego. Nie jesteśmy szczęśliwi, dopóki nie poczujemy, że codziennie ktoś nas karci. Ten sam przesąd! Ale jakkolwiek straszne może się to teraz wydawać, nadejdzie czas, kiedy każdy z nas spojrzy wstecz i uśmiechnie się do każdego z tych przesądów, które okrywały czystą i wieczną duszę i powtórzy z radością, prawdą i mocą, jestem wolny, byłem wolny i zawsze będę wolny. Ta monistyczna idea wyjdzie z Wedanty i jest to jedyna idea, która zasługuje na życie. Pisma święte mogą jutro zniknąć. Nikogo to nie obchodzi czy ten pomysł po raz pierwszy pojawił się w mózgach Hebrajczyków czy ludzi żyjących w regionach arktycznych. Bo to jest prawda, a prawda jest wieczna; a sama prawda uczy, że nie jest ona szczególną własnością żadnej jednostki czy narodu. Ludzie, zwierzęta i bogowie są powszechnymi odbiorcami tej jednej prawdy. Niech wszyscy ją otrzymają. Po co marnować życie? Po co pozwalać ludziom wpadać w różnego rodzaju przesądy? Dam dziesięć tysięcy istnień ludzkich, jeśli dwudziestu z nich porzuci swoje przesądy. Nie tylko w tym kraju, ale w kraju jej narodzin jeśli mówi się ludziom tę prawdę są przerażeni. Mówią: „Ten pomysł jest dla sannjasinów, którzy porzucają świat i żyją w lasach; dla nich to jest w porządku. Ale dla nas, biednych żyjących w rodzinach, wszyscy musimy mieć jakiś rodzaj strachu, musimy mieć ceremonie” i tak dalej.

Dualistyczne idee rządziły światem wystarczająco długo i oto rezultat. Dlaczego nie przeprowadzić nowego eksperymentu? Mogą minąć wieki, zanim wszystkie umysły przyjmą monizm, ale dlaczego nie zacząć teraz? Jeśli opowiedzieliśmy to dwudziestu osobom w naszym życiu, wykonaliśmy wielką pracę.

Jest jedna idea, która często się temu sprzeciwia. To jest to. Bardzo dobrze jest powiedzieć: „Jestem Czysty, Błogosławiony”, ale nie mogę tego okazywać zawsze w swoim życiu. To prawda; ideał jest zawsze bardzo trudny. Każde urodzone dziecko widzi niebo nad głową z bardzo dużej odległości, ale czy to jest jakiś powód, dla którego nie powinniśmy patrzeć w niebo? Czy pójście w stronę przesądów poprawiłoby sytuację? Jeśli nie możemy zdobyć nektaru, czy picie trucizny poprawiłoby sytuację? Czy pomoże nam, skoro nie możemy od razu uświadomić sobie prawdy, wejść w ciemność i ulec słabości i przesądom?

Nie mam nic przeciwko dualizmowi w wielu jego formach. Lubię większość z nich, ale mam zastrzeżenia do każdej formy nauczania, która wpaja słabość. To jest jedyne pytanie, które zadaję każdemu mężczyźnie, kobiecie i dziecku, kiedy są w trakcie treningu fizycznego, umysłowego lub duchowego. Jesteś silny? Czy czujesz siłę? – bo wiem, że tylko prawda daje siłę. Wiem, że sama prawda daje życie i tylko dążenie do rzeczywistości uczyni nas silnymi, a nikt nie osiągnie prawdy, dopóki nie będzie silny. Nie lubię więc każdego systemu, który osłabia umysł, czyni człowieka przesądnym, przygnębia, pożąda wszelkiego rodzaju dzikich niemożliwości, tajemnic i przesądów, ponieważ jego działanie jest niebezpieczne. Takie systemy nigdy nie przynoszą nic dobrego; takie rzeczy powodują chorobliwość w umyśle, czynią go słabym, tak słabym, że z biegiem czasu przyjęcie prawdy lub życie zgodnie z nią stanie się prawie niemożliwe. Dlatego siła jest jedyną potrzebną rzeczą. Siła jest lekarstwem na światową chorobę. Siła jest lekarstwem, które musi mieć biedny, gdy jest tyranizowany przez bogatych. Siła jest lekarstwem, które ignorant musi mieć, gdy jest uciskany przez uczonych; i jest to lekarstwo, które muszą mieć grzesznicy, gdy są tyranizowani przez innych grzeszników; i nic nie daje takiej siły jak ta idea monizmu. Nic nie czyni nas bardziej moralnymi niż idea monizmu. Nic nie sprawia, że pracujemy tak dobrze, jak potrafimy najlepiej i najwyżej, jak wtedy gdy cała odpowiedzialność spada na nas samych. Rzucam wyzwanie każdemu z was. Jak się zachowasz jeśli włożę w twoje ręce małe dziecko? Całe twoje życie zmieni się na chwilę; kimkolwiek jesteście, tymczasowo musicie stać się bezinteresowni. Porzucisz wszystkie swoje zbrodnicze idee gdy tylko zostanie na ciebie nałożona odpowiedzialność – cały twój charakter się zmieni. Więc jeśli cała odpowiedzialność zostanie zrzucona na nasze własne barki, będziemy w pełni sił i najlepsi; kiedy nie mamy nikogo, do kogo moglibyśmy się zwrócić po omacku, żadnego diabła, na którego moglibyśmy zrzucić winę, żadnego osobowego Boga, który dźwigałby nasze ciężary, kiedy sami jesteśmy odpowiedzialni, wówczas wzniesiemy się do naszego najwyższego i najlepszego stanu. Jestem odpowiedzialny za swój los, jestem zwiastunem dobra dla siebie, jestem zwiastunem zła. Jestem Czystym i Błogosławionym. Musimy odrzucić wszystkie myśli, które twierdzą coś przeciwnego. „Nie mam ani śmierci, ani strachu, nie mam kasty ani wyznania, nie mam ojca, ani matki, ani brata, ani przyjaciela, ani wroga, ponieważ jestem Istnieniem, Wiedzą i Błogością Absolutną; jestem Błogością, jestem Błogim. Nie jestem związany ani cnotą, ani wadą, ani szczęściem, ani nędzą. Pielgrzymki, księgi i ceremonie nigdy mnie nie zwiążą. Nie mam głodu ani pragnienia, ciało nie jest moje, ani nie podlegam przesądom i zepsuciu, które przychodzą do ciała, jestem Istnieniem, Wiedzą i Błogością Absolutną; jestem Błogością, jestem Błogim”.

To, jak mówi Wedanta, jest jedyną modlitwą, jaką powinniśmy mieć. Tylko w ten sposób można osiągnąć cel, powiedzieć sobie i wszystkim innym, że jesteśmy boscy. A w miarę jak to powtarzamy siła przychodzi. Ten, kto początkowo się waha, będzie stawał się coraz silniejszy i głos będzie coraz silniejszy, aż prawda zawładnie naszymi sercami, będzie krążyć w naszych żyłach i przenikać nasze ciała. Złudzenie zniknie, gdy światło stanie się coraz jaśniejsze, brzemię za brzemieniem ignorancji zniknie, a potem nadejdzie czas, kiedy wszystko inne zniknie i zaświeci tylko Słońce.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

#75 2023-06-16 22:05:44

Mariici

BUDZICIEL

Zarejestrowany: 2009-01-06
Posty: 241
Punktów :   

Re: Kompletne Dzieła Swami Wiwekanandy

Kosmos: Makrokosmos

(Wygłoszone w Nowym Jorku, 19 stycznia 1896)

Kwiaty, które widzimy wokół nas są piękne, piękny jest wschód porannego słońca, piękne są różnorodne odcienie natury. Cały wszechświat jest piękny, a człowiek cieszy się nim odkąd pojawił się na ziemi. Wzniosłe i budzące grozę są góry; gigantyczne rwące rzeki płynące w kierunku morza, bezdrożne pustynie, nieskończony ocean, rozgwieżdżone niebo – wszystko to budzi podziw, jest wzniosłe i rzeczywiście piękne. Cała masa istnienia, którą nazywamy naturą, od niepamiętnych czasów oddziałuje na ludzki umysł. Działała na myśl człowieka, a jego reakcją było pytanie: Co to jest, skąd to jest? Już w czasach najstarszej części tej najstarszej ludzkiej kompozycji, Wed, znajdujemy to samo pytanie: „Skąd to jest? Kiedy nie było ani czegoś, ani niczego, a ciemność była ukryta w ciemności, kto stworzył ten wszechświat? Jak? Kto zna sekret?” I to pytanie dotarło do nas w chwili obecnej. Podjęto miliony prób, aby na nie odpowiedzieć, a jednak miliony razy trzeba będzie odpowiedzieć na nie ponownie. To nie jest tak, że każda odpowiedź była porażką; każda odpowiedź na to pytanie zawierała cząstkę prawdy, a prawda ta nabiera mocy w miarę upływu czasu. Spróbuję przedstawić wam zarys odpowiedzi, którą zebrałem od starożytnych filozofów Indii w zgodzie ze współczesną wiedzą.

Stwierdzamy, że w tym najstarszym z pytań kilka punktów zostało już rozwiązanych. Po pierwsze, był czas, kiedy „nie było czegoś i niczego”, kiedy ten świat nie istniał; nasza matka ziemia z morzami i oceanami, rzekami i górami, miastami i wioskami, rasami ludzkimi, zwierzętami, roślinami, ptakami, planetami i światłami, cała ta nieskończona różnorodność stworzenia nie istniała. Czy jesteśmy tego pewni? Spróbujemy prześledzić w jaki sposób doszliśmy do tego wniosku. Co człowiek widzi wokół siebie? Weź małą roślinkę. Wkłada ziarno do ziemi, a później znajduje roślinę, która wystaje, unosi się powoli nad ziemią i rośnie i rośnie, aż staje się gigantycznym drzewem. Potem umiera, pozostawiając tylko nasienie. Dopełnia krąg – wychodzi z nasienia, staje się drzewem i ponownie kończy się w nasieniu. Popatrz na ptaka, jak z jaja wyskakuje, żyje swoim życiem, a potem umiera, zostawiając inne jaja, nasiona przyszłych ptaków. Tak jest ze zwierzętami, tak jest z człowiekiem. Wszystko w przyrodzie zaczyna się niejako od pewnych nasion, pewnych podstaw, pewnych subtelnych form i staje się coraz bardziej zgrubne i rozwija się, idąc w ten sposób przez pewien czas, a potem znowu wraca do tej subtelnej formy i zanika. Kropla deszczu, w której igra piękny promień słońca, została wyciągnięta z oceanu w postaci pary, odleciała daleko w powietrze i dotarła do obszaru, w którym zmieniła się w wodę, po czym spadła w swojej obecnej postaci – aby ponownie zamienić się w parę. Tak też jest ze wszystkim w naturze przez którą jesteśmy otoczeni. Wiemy, że ogromne góry są obrabiane przez lodowce i rzeki, które powoli, ale nieuchronnie miażdżą je i zamieniają w piasek, który dryfuje do oceanu, gdzie osiada na swoim dnie, warstwa po warstwie, stając się twardy jak skała , aby ponownie ułożyć się w góry przyszłego pokolenia. Znów zostaną zmiażdżone i sproszkowane i taki cykl toczy się dalej. Z piasku wznoszą się te góry; w piasek się zmieniają.

Jeśli to prawda, że przyroda jest jednolita, jeśli to prawda, a jak dotąd żadne ludzkie doświadczenie temu nie zaprzeczyło, że ta sama metoda, dzięki której powstaje małe ziarnko piasku, działa przy tworzeniu gigantycznych słońc i gwiazd i całego tego wszechświata, jeśli prawdą jest, że cały ten wszechświat jest zbudowany na dokładnie tym samym planie co atom, jeśli prawdą jest, że to samo prawo panuje w całym wszechświecie, to jak zostało to powiedziane w Wedach: „Znając jedną bryłę gliny, znamy naturę całej gliny we wszechświecie”. Weźmy małą roślinkę i zbadajmy jej życie, a poznamy wszechświat takim, jakim jest. Jeśli znamy jedno ziarnko piasku, rozumiemy tajemnicę całego wszechświata. Stosując ten tok rozumowania do zjawisk, stwierdzamy przede wszystkim, że wszystko jest prawie podobne na początku i na końcu. Góra powstaje z piasku i wraca do piasku; rzeka wychodzi z pary i powraca do pary; życie roślin pochodzi z nasion i wraca do nasion; życie ludzkie powstaje z ludzkich zarodków i wraca do ludzkich zarodków. Wszechświat ze swoimi gwiazdami i planetami wyszedł ze stanu mgławicowego i musi do niego wrócić. Czego się z tego uczymy? Że zamanifestowany lub bardziej zgrubny stan jest skutkiem, a subtelniejszy stan przyczyną. Tysiące lat temu Kapila, wielki ojciec całej filozofii wykazał, że zniszczenie oznacza powrót do przyczyny. Jeśli ten stół zostanie zniszczony, wróci do swojej przyczyny, do tych subtelnych form i cząstek, które razem stworzyły tę formę, którą nazywamy stołem. Jeśli człowiek umrze, powróci do żywiołów, które dały mu ciało; jeśli ta ziemia umrze, powróci do elementów, które nadały jej kształt. To się nazywa destrukcja, powrót do przyczyny. Dlatego uczymy się, że skutek jest taki sam jak przyczyna, a nie inny. Jest tylko w innej formie. To szkło jest skutkiem i miało swoją przyczynę, a ta przyczyna jest obecna w tej postaci. Pewna ilość materiału zwanego szkłem plus siła w rękach producenta to przyczyny, instrument i materiał, które razem stworzyły tę formę zwaną szkłem. Siła, która była w rękach producenta, obecna jest w szkle jako siła adhezji, bez której cząsteczki rozpadłyby się; i materiał szklany jest również obecny. Szkło jest tylko manifestacją tych subtelnych przyczyn w nowym kształcie, a jeśli zostanie rozbite na kawałki, siła, która była obecna w postaci adhezji, powróci i połączy się z własnym elementem, a cząsteczki szkła pozostaną takie same, dopóki nie przyjmą nowych form.

W ten sposób stwierdzamy, że skutek nigdy nie jest różny od przyczyny. Tyle tylko, że skutek ten jest reprodukcją przyczyny w grubszej postaci. Następnie dowiadujemy się, że wszystkie te szczególne formy, które nazywamy roślinami, zwierzętami lub ludźmi, powtarzają się w nieskończoność, wznosząc się i opadając. Nasienie wytwarza drzewo. Drzewo wydaje nasienie, które ponownie wyrasta jako kolejne drzewo i tak dalej i dalej; nie ma końca. Krople wody staczają się z gór do oceanu, wznoszą się ponownie jako para, wracają w góry i ponownie schodzą do oceanu. Tak więc, wznosząc się i opadając, cykl trwa. Tak samo z każdym życiem, z całym istnieniem, jakie możemy zobaczyć, poczuć, usłyszeć lub wyobrazić sobie. Wszystko, co mieści się w granicach naszej wiedzy, przebiega w ten sam sposób, jak wdech i wydech w ludzkim ciele. Wszystko w stworzeniu odbywa się w tej formie, jedna fala wznosi się, druga opada, ponownie wznosi się i ponownie opada. Każda fala ma swoje zagłębienie, każde zagłębienie ma swoją falę. To samo prawo musi mieć zastosowanie do wszechświata jako całości, ze względu na jego jednorodność. Ten wszechświat musi zostać rozwiązany w swoich przyczynach; słońce, księżyc, gwiazdy i ziemia, ciało i umysł, i wszystko w tym wszechświecie musi powrócić do swoich subtelniejszych przyczyn, zniknąć, zostać niejako zniszczone. Ale będą żyć w przyczynach jako subtelne formy. Z tych pięknych form wyłonią się ponownie jako nowe ziemie, słońca, księżyce i gwiazdy.

Jest jeszcze jeden fakt, który należy poznać na temat tego wzlotu i upadku. Ziarno wychodzi z drzewa; nie staje się od razu drzewem, ale ma okres bezczynności, a raczej okres bardzo subtelnego niezamanifestowanego działania. Ziarno musi pracować przez jakiś czas pod ziemią. Rozpada się na kawałki, jakby się degeneruje, a z tej degeneracji wychodzi regeneracja. Na początku cały ten wszechświat musi działać podobnie przez pewien okres w tej maleńkiej formie, niewidocznej i niezamanifestowanej, która nazywa się chaosem; z tego wynika nowa projekcja. Cały okres jednej manifestacji tego wszechświata – jego schodzenie do subtelniejszej formy, pozostawanie tam przez jakiś czas i ponowne wychodzenie – jest w sanskrycie nazywany Kalpą lub Cyklem. Następnie pojawia się bardzo ważne pytanie, szczególnie dla współczesnych czasów. Widzimy, że subtelniejsze formy rozwijają się wciąż powoli i stopniowo stają się coraz bardziej zgrubne. Widzieliśmy, że przyczyna jest taka sama jak skutek, a skutek jest tylko przyczyną w innej formie. Dlatego cały ten wszechświat nie może powstać z niczego. Nic nie przychodzi bez przyczyny, a przyczyna jest skutkiem w innej formie.

Z czego więc powstał ten wszechświat? Z poprzedniego wspaniałego wszechświata. Z czego powstał człowiek? Z poprzedniej subtelnej formy. Z czego powstało drzewo? Z nasion; w nasieniu było całe drzewo. Wychodzi i staje się przejawione. Tak więc cały ten wszechświat został stworzony z tego właśnie wszechświata istniejącego w maleńkiej formie. Zostało on teraz przejawiony. Powróci do tej maleńkiej formy i ponownie się zamanifestuje. Teraz odkrywamy, że subtelne formy powoli wychodzą i stają się coraz bardziej zgrubne, aż osiągną swój limit, a kiedy osiągną swój limit, cofają się coraz dalej, stając się ponownie coraz subtelniejsze. To wychodzenie z subtelnego i stawanie się zgrubnym, zwyczajnie jak gdyby zmieniające układ jej części, jest tym, co w czasach nowożytnych nazywa się ewolucją. To jest bardzo prawdziwe, doskonale prawdziwe; widzimy to w naszym życiu. Żaden racjonalnie myślący człowiek nie może się kłócić z tymi ewolucjonistami. Ale musimy nauczyć się jeszcze jednej rzeczy. Musimy pójść o krok dalej, a co to za krok? Że każda ewolucja poprzedzona jest inwolucją. Nasienie jest ojcem drzewa, ale inne drzewo było ojcem nasienia. Nasienie jest subtelną formą, z której wyrasta wielkie drzewo, a innym wielkim drzewem była forma zawarta w tym nasieniu. Cały ten wszechświat był obecny w kosmicznym subtelnym wszechświecie. Mała komórka, która później staje się człowiekiem, była po prostu nierozwiniętym człowiekiem i rozwinęła się jako człowiek. Jeśli to jest jasne, nie mamy sporów z ewolucjonistami, ponieważ widzimy, że jeśli przyznają się do tego kroku, zamiast niszczyć religię staną się jej największymi zwolennikami.

Widzimy więc, że nic nie może powstać z niczego. Wszystko istnieje przez wieczność i będzie istnieć przez wieczność. Tylko ruch polega na następujących po sobie falach i zagłębieniach, powrocie do subtelnych form i wychodzeniu w zgrubne manifestacje. Ta inwolucja i ewolucja zachodzi w całej przyrodzie. Cały szereg ewolucji, począwszy od najniższych przejawów życia, aż do najwyższego, najdoskonalszego człowieka, musiał być inwolucją czegoś innego. Pytanie brzmi: Inwolucja czego? Co ulegało inwolucji? Bóg. Ewolucjonista powie ci, że twój pomysł, że to był Bóg, jest błędny. Dlaczego? Bo widzicie, że Bóg jest inteligentny, ale odkrywamy, że inteligencja rozwija się znacznie później w toku ewolucji. To w człowieku i wyższych zwierzętach znajdujemy inteligencję, ale na tym świecie minęły miliony lat, zanim ta inteligencja się pojawiła. Jak przekonamy się, stosując naszą teorię, ten zarzut ewolucjonistów jest nieuzasadniony. Drzewo wychodzi z nasienia, wraca do nasienia; początek i koniec są takie same. Ziemia wychodzi ze swojej przyczyny i do niej powraca. Wiemy, że jeśli możemy znaleźć początek, możemy znaleźć koniec. E converso, jeśli znajdziemy koniec, możemy znaleźć początek. Jeśli tak jest, weźmy całą tę serię ewolucyjną, od protoplazmy na jednym końcu do doskonałego człowieka na drugim, a cała ta seria to jedno życie. Na końcu znajdujemy idealnego człowieka, więc na początku musiało być tak samo. Dlatego protoplazma była inwolucją najwyższej inteligencji. Możesz tego nie widzieć, ale ta zinwoluowana inteligencja jest tym, co się rozwija, aż objawi się w najdoskonalszym człowieku. Można to wykazać matematycznie. Jeśli prawo zachowania energii jest prawdziwe, nie możesz niczego wyciągnąć z maszyny, chyba że najpierw coś tam włożysz. Ilość pracy, jaką uzyskujesz z silnika, jest dokładnie taka sama, jaką w niego włożyłeś w postaci wody i węgla, ani więcej, ani mniej. Praca, którą teraz wykonuję, jest po prostu tym, co wkładam w siebie, w postaci powietrza, jedzenia i innych rzeczy. To tylko kwestia zmiany i manifestacji. W ekonomii tego wszechświata nie można dodać ani jednej cząstki materii, ani jednego funta siły ani też odjąć ani jednej cząstki materii lub jednego funta siły. Jeśli tak jest, czym jest ta inteligencja? Jeśli nie było jej w protoplazmie, musiała pojawić się nagle, być czymś, co wyłoniło się z niczego, co jest absurdem. Z tego wynika absolutnie, że doskonały człowiek, wolny człowiek, Bóg–człowiek, który wyszedł poza prawa natury i przekroczył wszystko, który nie musi już przechodzić przez ten proces ewolucji, przez narodziny i śmierć, ten człowiek nazywany przez Chrześcijan „człowiekiem–Chrystusem”, przez Buddystów „człowiekiem–Buddą”, a przez Joginów „wolnym” – ten doskonały człowiek, który znajduje się na jednym końcu łańcucha ewolucji, został zinwoluowany w komórkę protoplazmy, która znajduje się na drugim końcu tego samego łańcucha.

Stosując to samo rozumowanie do całego wszechświata widzimy, że inteligencja musi być Panem stworzenia, przyczyną. Jakie jest najbardziej rozwinięte wyobrażenie człowieka o tym wszechświecie? To inteligencja, dopasowanie części do części, przejaw inteligencji, którego próbą wyrażenia była starożytna teoria projektu. Początkiem była więc inteligencja. Na początku ta inteligencja zostaje zinwoluowana, a na końcu ta inteligencja ewoluuje. Całkowita suma inteligencji przejawiającej się we wszechświecie musi zatem być zinwoluowaną uniwersalną inteligencją, która sama się rozwija. Tę uniwersalną inteligencję nazywamy Bogiem. Nazwijmy to jakąkolwiek inną nazwą, jest absolutnie pewne, że na początku jest ta Nieskończona Kosmiczna Inteligencja. Ta kosmiczna inteligencja zostaje zinwoluowana i manifestuje się, ewoluuje, aż staje się doskonałym człowiekiem, „człowiekiem–Chrystusem”, „człowiekiem–Buddą”. Potem wraca do swojego źródła. Dlatego wszystkie pisma święte mówią: „W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”. Dlatego wszystkie pisma święte głoszą, że pochodzimy od Boga i do Niego wracamy. Nie bójcie się terminów teologicznych; jeśli przerażają was terminy, nie nadajecie się na filozofów. Ta kosmiczna inteligencja jest tym, co teologowie nazywają Bogiem.

Wiele razy pytano mnie: „Dlaczego używasz tego starego słowa ‘Bóg’?” Ponieważ jest to najlepsze słowo dla naszych celów; nie można znaleźć lepszego słowa niż to, ponieważ wszystkie nadzieje, aspiracje i szczęście ludzkości skupiają się w tym słowie. Nie da się teraz zmienić tego słowa. Słowa takie jak te zostały po raz pierwszy ukute przez wielkich świętych, którzy zdali sobie sprawę z ich ważności i zrozumieli ich znaczenie. Ale kiedy stają się one obecne w społeczeństwie, ignoranci przyjmują te słowa, a w rezultacie tracą one ducha i chwałę. Słowo Bóg było używane od niepamiętnych czasów i jest z nim związana idea tej kosmicznej inteligencji oraz wszystkiego co wielkie i święte. Chcesz powiedzieć, że skoro jakiś głupiec mówi, że to nie jest dobre, to mamy je wyrzucić? Inny człowiek może przyjść i powiedzieć: „Weź moje słowo” i jeszcze następny: Weź moje słowo”. Nie będzie więc końca głupim słowom. Używaj starego słowa, używaj go tylko w prawdziwym duchu, oczyść je z przesądów i w pełni uświadom sobie, co oznacza to wielkie starożytne słowo. Jeśli zrozumiesz moc praw przyciągania, będziesz wiedział, że słowa te są związane z niezliczonymi majestatycznymi i potężnymi ideami; były używane i czczone przez miliony ludzkich dusz i kojarzone przez nie ze wszystkim, co najwyższe i najlepsze, wszystkim, co racjonalne, wszystkim, co jest miłe, i wszystkim, co jest wielkie i wspaniałe w ludzkiej naturze. A przychodzą jako sugestie tych skojarzeń i nie można z nich zrezygnować. Gdybym próbował to wszystko wyrazić mówiąc ci tylko że Bóg stworzył wszechświat, nie miałoby to dla ciebie żadnego znaczenia. Jednak po całym tym wysiłku wróciliśmy do Niego, Przedwiecznego i Najwyższego.

Widzimy teraz, że wszystkie różne formy energii kosmicznej takie jak materia, myśl, siła, inteligencja itd., są po prostu manifestacjami tej kosmicznej inteligencji lub jak będziemy ją odtąd nazywać, Najwyższego Pana. Wszystko, co widzisz, czujesz lub słyszysz, cały wszechświat, jest Jego dziełem, a mówiąc dokładniej, jest Jego projekcją; lub mówiąc dokładniej, jest Samym Panem. To On świeci jak słońce i gwiazdy, On jest matką ziemią. On jest samym oceanem. Przychodzi jako delikatny deszcz, jest delikatnym powietrzem, którym oddychamy, i to On działa jako siła w ciele. On jest wypowiedzianą mową, On jest człowiekiem, który mówi. On jest tutejszą publicznością. On jest platformą, na której stoję, On jest światłem, które pozwala mi widzieć wasze twarze. To wszystko jest On. On Sam jest zarówno materialną jak i sprawczą przyczyną tego wszechświata i to On angażuje się w maleńką komórkę, ewoluuje na drugim końcu i ponownie staje się Bogiem. On jest tym, który zstępuje i staje się najniższym atomem, i powoli rozwijając swoją naturę, ponownie łączy się ze sobą. To jest tajemnica wszechświata. „Ty jesteś mężczyzną, Ty jesteś kobietą, Ty jesteś silnym człowiekiem, który kroczy w dumie młodości, Ty jesteś starcem chwiejnym o kulach, Ty jesteś we wszystkim. Ty jesteś wszystkim, o Panie”. To jedyne rozwiązanie Kosmosu, które zadowala ludzki intelekt. Jednym słowem, rodzimy się z Niego, żyjemy w Nim i do Niego powracamy.


"Zwrócić się ku Światłu, przywołać choćby odrobinę Boskiej Świadomości z góry, i w jej świetle zapalić płomyczek wewnętrznej tęsknoty..."

Offline

 

Om Om Om! Om Namah Śivaya! Mahadevaya! Mahakalaya! Om Namah Himavantyai Namah! MahaTripuraSundaryai! Om Śri Gurave Namah! Om Śri Lalitamohane Namah! Om Om Om!


pun.pl - załóż darmowe forum dyskusyjne PunBB

Firefox New

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Allotjament Ross on Wye weekend w wellness Ciechocinek